2.12.2012

3. Ulica Pokątna

Hermiona obudziła się tego pięknego dnia bardzo wcześnie. Leżąc w łóżku i delektując się słońcem, które muskało jej twarz swymi promykami, rozpamiętywała ostatnie spotkanie ze swoim chłopakiem Ronaldem. Bardzo za nim tęskniła pomimo, że miała przy sobie Harry'ego. Od siedmiu lat byli nierozłączną trójką. W ich składzie brakowało w tej chwili tego trzeciego.
   Dziewczyna na palcach udała się do łazienki. Starała się nie robić hałasu, ponieważ jej współlokator jeszcze spał.
   Kiedy zeszła na dół postanowiła zrobić śniadanie. Razem z Harrym zasiedli wreszcie do stołu. Posiłek przerwała im poczta. Ku zaskoczeniu Hermiony, z Hogwartu.
   - Hermiono, listy ze szkoły? - zapytał Harry - Co to ma znaczyć?
   - Nie wiem Harry, ale otwórzmy i sprawdźmy.
   Kiedy przyjaciele zagłębili się w lekturze swoich listów wiele ich pytań znalazło odpowiedzi.
   - To znaczy Harry, że wracamy do Hogwartu. - uśmiechnęła się Hermiona składając swój list.
   - Na to wygląda, ale chyba nie będzie tak jak zwykle, tzn. McGonagall napisała, że wszystkiego dowiemy się dopiero po przyjeździe 1. września.
   - Wiele się zmieni, szkoła też. Musimy ją najpierw odbudować.
   - Tak. McGonagall pisze, że mamy się stawić w Kwaterze Głównej już jutro.
   - To bardzo mało czasu. Musimy przecież jeszcze zrobić zakupy z tej listy. - Hermiona wskazała załącznik do swego listu.
   - To nie zostaje nam nic innego jak wybrać się na Pokątną dzisiaj. - zaproponował Harry.
   Zaraz po śniadaniu Hermiona poszła się przygotować do wyjścia, a Harry w tym czasie, wykorzystując sowę, która przyniosła mu Proroka Codziennego, wysłał list do Rona. Mieli się wszyscy razem spotkać na ulicy Pokątnej.
   - Ślicznie wyglądasz Hermiono - powiedział Harry, gdy zauważył schodzącą ze schodów dziewczynę w krótkiej, zwiewnej sukience.
   - Dzięki, myślisz, że...? - zaczęła Hermiona.
   - ...Ronowi na pewno się spodoba. - dokończył za nią Harry. dziewczyna na te słowa uśmiechnęła się promiennie i lekko się zarumieniła.
   Przyjaciele teleportowali się do Dziurawego Kotła. Na miejscu zauważyli swego przyjaciela, Neville'a.
   - Cześć Neville. - powitali go dosiadając się do jego stolika.
   - Harry, Hermiona jak dobrze was widzieć.
   - My też się cieszymy, że się spotkaliśmy. Wybrałeś się na zakupy? - zapytała Hermiona.
   - Tak. Właśnie wszystko odesłałem do domu. Czekam na Lunę... - zarumienił się Neville.
   - Dobra stary, - Harry poklepał w ramię przyjaciela. - my sie zbieramy. Ron i Ginny na nas czekają.
   - Jasne, pozdrówcie ich ode mnie.
   - Na pewno to zrobimy. A ty Lunę...
   Kiedy znajomi się pożegnali, Harry i Hermiona udali się do sklepu Weasley'ów, teraz z powodu śmierci jednego z braci, do sklepu Weasleya.
   Jak tylko weszli do pomieszczenia zauważyli trzy rude czupryny wśród tłumu klientów. Udali się więc w ich kierunku.
   - Kogo to moje oczy widzą? - powitał ich z uśmiechem właściciel sklepu.
   - Siemasz George. - powitał go Harry. - Interes się kręci, widzę.
   - I to jak Harry. Celuję w sieć sklepów. Jestem na dobrej drodze. Ten w Hogsmead prosperuje jeszcze lepiej niż ten tutaj. - George pokazał ręką na tłum, który ciągle się powiększał. - Muszę wracać do pracy. Wpadnijcie koniecznie do nas. Mama się stęskniła. - krzyknął na odchodnym.
   Cała czwórka, żeby spokojnie porozmawiać wyszła na zewnątrz.
   - Hermiono, wyglądasz olśniewająco. - zauważyła Ginny.
   - Dziękuję. - zarumieniła się Hermiona.
   - Tak. Ginny ma rację. - zauważył Ron. Nie był on tak odważny i wylewny, więc Hermiona nie mogła spodziewać się on niego bezpośredniego komplementu. Wystarczyło jej jednak jego wymowne spojrzenie, pełne uwielbienia. Przypomniała ona sobie również w tym momencie sytuację z czwartego roku, kiedy Ron trafnie zauważył, że Hermiona jest 'dziewczyną'. Teraz ta sytuacja bardzo ją rozbawiła. Zaśmiała się dyskretnie.
   - Musimy kupić kilka rzeczy. Może się rozdzielimy? Będzie szybciej. - zauważyła Ginny.
   - Jasne. - przytaknął Harry.
   - To wy, dziewczyny, kupcie książki, a my zajmiemy się dźwiganiem pergaminów i składników na Eliksiry. - zaproponował Ron, zerkając na listę.
   - Dobra, to widzimy się za godzinę u Madame Malkin. - powiedziała Ginny i widząc pytające spojrzenia dodała:
   - Musimy kupić szaty i sukienki.
   Hermiona spojrzała na swój list i faktycznie zauważyła, że na końcu listy widnieje szata wyjściowa. To mogło oznaczać tylko jedno.
   - Bal! - powiedzieli wszyscy razem. Ginny z entuzjazmem, Harry z zażenowaniem, Harry z przerażeniem, a Hermiona z niedowierzaniem.
   Kiedy przyjaciele się rozdzielili bardzo szybko załatwili swoje sprawunki. Więcej czasu zajęły im rozmowy z napotkanymi znajomymi. Wszyscy mieli wspólną zagwostkę. Są przecież za starzy na siódmy rok (oprócz Ginny). Co takiego wymyśliła McGonagall?
   Z niewyjaśnionymi pytaniami dziewczyny udały się do Madame Malkin. Gdy weszły do sklepu, chłopcy już wybrali dla siebie szaty.
   Kiedy dziewczyny udały się do przymierzalni, Harry zauważył za szybą wystawy postać, która mu się przyglądała. Rozpoznał ją od razu.
   - Malfoy? - zapytał zaskoczony.
   Blondyn wyraźnie chciał by Potter wyszedł ze sklepu. Czekał tam na niego.
   - Pójdę. - powiedział Harry i ruszył do wyjścia.
   Ron obserwował całe zajście z wnętrza sklepu.
   Gdy Potter wyszedł ze sklepu Malfoy od razu do niego podszedł. Bez słowa wcisnął mu list w ręce i odszedł. Zdziwiony Harry wrócił do sklepu, gdzie przymiarki się zakończyły, a dziewczyny zadowolone mogły opuścić sklep.
   - Co chciał Malfoy? - zapytał Harry'ego Ron jak tylko przekroczyli próg sklepu.
   - Malfoy tu był? - zapytała zaskoczona Hermiona.
   - Tak. Nie wiem o co chodzi. Dostałem tylko list. - powiedział Harry i zaczął otwierać kopertę.
   - Czytaj! - nakazała Hermiona. Harry więc widząc nie cierpiące sprzeciwu spojrzenie koleżanki przeczytał półgłosem:

Panie Potter,
Zważywszy na Pana obecność na ulicy Pokątnej proszę o spotkanie.
Ulica Śmiertelnego Nokturnu.
Wejście na lewo od sklepu Borgina i Burkesa.

Narcyza Malfoy


   - Ciekawe o co chodzi? - zastanawiał się Harry.
   - Dowiemy się jak pójdziemy. - oświadczyła Hermiona.
   - Myślicie, że powinniśmy iść? - zapytał Ron.
   - Jasne. Przecież nie zostawimy Harry'ego samego. - zdecydowała Hermiona.
   Po krótkiej wymianie zdań cała czwórka zdecydowała się odesłać rzeczy do Nory, gdyż Harry i Hermiona postanowili skorzystać z zaproszenia Weasley'ów i zostać u nich jakiś czas. Następnie niechętnie, ale udali się na umówione spotkanie.
   Kiedy odnaleźli sklep, w którym Harry kiedyś był śledząc Malfoy'ów, skierowali się do określonego budynku. Była to stara kamienica. Z zewnątrz wyglądała na dawno nie zamieszkaną. Drzwi otworzył im Draco Malfoy. Bez słowa wpuścił ich do środka. prowadził ich bez słowa po schodach na piętro domu. Dopiero przy drzwiach odwrócił się i powiedział:
   - Tylko Potter.
   - Chyba żartujesz? Idziemy wszyscy. - zareagowała Hermiona, a reszta jej zawtórowała.
   - Spokojnie, pójdę. - powiedział Harry, a w tym czasie drzwi sie otworzyły i stanęła w nich piękna, elegancka kobieta, Narcyza Malfoy.
   - Czy mogłabym porozmawiać z panem Potterem w cztery oczy? Zapewniam, że nic mu się nie stanie w mojej obecności. - powiedziała spokojnym głosem. Widząc potakiwanie wśród zgromadzonych dodała:
   - Draco, zaopiekuje się wami w pokoju obok. Napijcie się czegoś, mamy bardzo upalny dzień. Po tych słowach weszła do pomieszczenia. Zrobił to również Harry.
   - Chodźcie tutaj. - powiedział Malfoy wskazując jasne pomieszczenie na środku, którego stał stół wraz z przygotowanymi krzesłami.
   - To tu teraz mieszkacie odkąd przegraliście? - zapytał z sarkazmem Ron.
   - niczego nie przegraliśmy, - warknął Draco. - ci, którzy mieli ponieść to ją ponieśli.
   - Mam rozumieć, że jesteście teraz tymi dobrymi? - prychnął Ron.
   - Rozum sobie co chcesz Weasley. Śmierć Sami-Wiecie-Kogo przysłużyła się nie tylko czarodziejom po waszej stronie.
   - Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytała Hermiona.
   - W pewnym sensie my też się uwolniliśmy.
   - Czego twoja matka chce od Harry'ego? - odezwała się Ginny.
   - Porozmawiać. Nic więcej. - zapewnił Malfoy.
   - Dziwne, że nie siedzicie jeszcze w Azkabanie razem z twoim ojczulkiem. - prychnął Ron.
   - I nie zobaczysz nas tam Weasley. - zaśmiał się kpiąco Draco. - Zobaczymy się co najwyżej w Hogwarcie.
   - I jeszcze pozwolili ci wrócić? - zapytał nie dowierzając Ron.
   - To jest taka, jak to mówią mugole? - zwrócił się do Hermiony.
   - Resocjalizacja? - odpowiedziała niepewnie dziewczyna.
   W tym samym momencie wrócił Harry. Nie można było nic odczytać z jego twarzy.

7 komentarzy:

  1. Dziewczyno!!! Piszesz wspaniale, ale moja mała prośba... Daj więcej hmm power'a proszę cię o to!!! ;d Tak to w porządku wszystko. I dawaj więcej opisów ;)

    pozdrawiam.
    ____________
    dramione-ever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgodzę się z koleżanką w górze <3 Piszesz wspaniale ;* cudny blog <3

    Zapraszamy na :
    http://way-to-your-heart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z koleżankami wyżej. Naprawdę jest super. 😍😍

    OdpowiedzUsuń
  5. KatherineMalfoyZabini28 listopada 2015 18:44

    "Ginny z entuzjazmem, Harry z zażenowaniem, Harry z przerażeniem, a Hermiona z niedowierzaniem" - mały błąd ;) A tak w ogóle świetnie piszesz :)))

    OdpowiedzUsuń