24.01.2013

14. Wyjec

Hermiona od kilku dni unikała wychodzenia z Pokoju Wspólnego Prefektów jak tylko mogła. Tego dnia zdecydowała się pójść na śniadanie o normalnej porze nie przeczuwając czekających na nią atrakcji. Szła spokojnym krokiem do Wielkiej Sali, zadowolona, że nie powoduje zainteresowania większego niżby chciała. Wślizgnęła się niepostrzeżenie na swoje stałe miejsce, które było dość osamotnione ze względu na brak Rona Weasley'a zwykle zajmujacego miejsce na przeciw niej oraz Harry'ego Pottera, który jak zauważyła ciągle próbował przekonać o swojej niewinności Ginny.
W czasie kiedy przyglądała się przyjaciołom, którzy wyraźnie się kłócili gęsto gestykulując, poczuła się bardzo mała i chciała zapaść się w sobie. Czuła się winna całej tej sytuacji. Jej uwagę na chwilę odwróciła sowa, która przyniosła najnowszy numer Proroka Codziennego. Ku jej ogromnemu zaskoczeniu w pierwszej strony gazety spoglądała na nią... ona sama!
Natychmiast otworzyła gazetę na wskazanej przez autora stronie i szybko przebiegła wzrokiem po widocznych zdjęciach przedstawiających ją i Harry'ego. Pierwsze z Turnieju Trójmagicznego, kolejne zaś, dużo większe, przedstawiające ostatnią lekcję mugoloznawstwa. Zszokowana dziewczyna zaczęła czytać artykuł:


Romans Pottera i Granger!

Postaci na zdjęciach nikomu, w magicznym świecie nie trzeba przedstawiać. Harry Potter, chłopiec, który przeżył (kolejny raz) i uratował świat czarodziejów przed Lordem Voldemortem stał się ofiarą swojej długoletniej znajomej Hermiony Granger. Uczennica słynąca ze swej niespotykanej inteligencji i mugolskiego pochodzenia zawładnęła sercem słynnego Harry'ego Pottera. Warto przypomnieć, że ostatnim razem mogliśmy obserwować zacieśnienie się stosunków pomiędzy nastolatkami podczas Turnieju Trójmagicznego, kiedy to chłopiec przebrnął przez wszystkie zadania brawurowo i zdobył Puchar Turnieju.Znaczącym jest fakt, iż wspomniana panna Granger pojawia się u boku sławnych mężczyzn coraz częściej. Mieliśmy okazję obserwować jej romans z Wiktorem Krumem, jak również Harry'm Potterem. Czy ty razem również młodej czarownicy chodzi o zdobycie rozgłosu i najlepszej partii w naszym świecie. Co kryje się za takim postępowaniem? Dlaczego dziewczyna rozbiła związek Harry'ego Pottera z Ginevrą Weasley? Mało kto wie, że brat wspomnianej przed chwilą panny Weasley, Ronald Weasley został uwiedzony i porzucony przez Hermionę Granger. Powodem rozstania była niska majętność rodziny państwa Weasley, jakże zasłużonych w świecie czarodziejów. Z tego wynika, że panna Granger ma pociąg do mężczyzn z grubym portfelem i wiele potrafi zrobić dla samych pieniędzy. Mamy tylko nadzieję, że nie złamie ona serca kolejnemu swojemu przyjacielowi.


Hermiona po przeczytaniu artykułu nie mogła się otrząsnąć. Wpatrywała się jak zahipnotyzowana ciągle w tą samą stronę. Nie zauważyła jak koło niej usiadł zrezygnowany Potter i coś do niej mówił.
 - Hermiono, słuchasz mnie? Co się stało? - pytał chłopak.
 - Harry... - powiedziała cicho dziewczyna i podała chłopakowi gazetę.
Harry szybko przeczytał artykuł i podarł całą gazetę na drobne kawałeczki. Widać było, że chłopak jest bardzo zdenerwowany.
 - Już pewnie wszyscy to przeczytali. - westchnęła zdruzgotana dziewczyna. - Teraz wszyscy mają mnie za panienkę, która rozbija związki i leci na kasę...
- Zajmę się tym. W końcu do czegoś się przyda nazwisko Potter. - mówił zły Harry.  Dziewczyna jeszcze nigdy go nie widziała tak wściekłego.
- Nie mam już siły Harry. - mówiła dziewczyna pełna sprzecznych emocji i wyrzutów sumienia. - Co jeszcze może się zdarzyć?
- Hermiono, obawiam się, że może.... - mówił niepewnie Harry.
- Harry, co ty mówisz? - pytała dziewczyna, kiedy zauważyła to na co od jakiegoś czasu patrzył chłopak. Świstoświnka, sowa Rona zmierzała prosto w jej stronę z ogniście czerwoną kopertą, co mogło oznaczać tylko jedno - Wyjec!
- Hermiono, bierz go i uciekaj z Sali. - poradził Harry i przytomnie odczepił list od nóżki sowy.
Hermiona przytaknęła, zerwała się z miejsca i chciała jak najszybciej opuścić Wielką Salę. Pech chciał, że list zaczął się już poruszać i zawisł przed jej twarzą gotowy na eksplozję. Bardzo szybko do uszu Hermiony dotarł głos jej byłego przyjaciela i chłopaka, Ronalda Weasley'a. Cała Wielka Sala ucichła i przyglądała się widowisku.
 - Hermiono Jane Granger, nie sądziłem, że po zniszczeniu naszego cudownego związku przez twoje potajemne spotkania z Wiktorem Krumem ośmielisz się zniszczyć miłość i relacje łączące Ginny i Harry'ego. Nie wiem, jak mogliśmy się z Tobą przyjaźnić tyle lat? Czy Ty myślałaś jak zranisz wszystkich swoim postępowaniem? Traktowaliśmy Ciebie jak członka rodziny, a Ty odtrąciłaś nas ze względu na brak majątku. Zawiodłem się na Tobie, przypominasz mi już tylko Malfoy'a w najgorszym tego słowa znaczeniu. Nie chcę Cię znać i przestań krzywdzić moich bliskich. Usuń się do swojego świata SZLAMO! - po tych słowach na sali panowała martwa cisza, nikt nie spodziewał się tak ostrych słów pomiędzy przyjaciółmi.
Hermiona wciągnęła szybko powietrze i wybiegła z sali, w pościg za nią udał się Harry. 


Dziewczyna biegła w nieznanym jej kierunku po korytarzach Hogwartu. Nie wiedziała ile minęło czasu odkąd zaszyła się w składziku na miotły, aby nikt jej nie znalazł. Kiedy po pewnym czasie zmierzała do Pokoju Wspólnego Prefektów spotkała zapłakaną Ginny. Dziewczyny spojrzały na siebie zapłakanym wzrokiem. Mijały się bez słowa. Hermiona chciała wykorzystac jednak okazję, że były sama i porozmawiać.
 - Ginny, przepraszam! Wybaczysz mi? Harry cię kocha! - mówiła szybko widząc, że ruda przyjaciółka nie zatrzymuje się, żeby porozmawiać.
 - Po prostu daj mi spokój! Zniknij! - powiedziała spokojnie Weasley i zniknęła za rogiem.
W tym momencie Hermiona podjęła ważną dla niej decyzję. Pobiegła do swojego dormitorium, spakowała kilka rzeczy do swojej torby i zabrała pelerynę niewidkę Harry'ego. Kiedy była całkowicie ukryta pod peleryną wyszła w tylko sobie znanym kierunku. Miała pewien plan na najbliższe dni, ale potem nie wiedziała co ma ze sobą począć, jednak tym postanowiła się martwić, kiedy już będzie bezpieczna. 


Szła powoli i z uwagą. Podłoga skrzypiała pod jej nogami dając znak, że od dawna nikt nie postawił na niej swojej stopy. Zapaliła światło w jednym z pomieszczeń, zabezpieczając wcześniej zaklęciem okna, aby osoby z zewnątrz nie dostrzegły przybysza. Rozpaliła ogień w kominku i położyła się na wielkim łożu, które było jedynym meblem w tym pokoju. Skulona w sobie zasnęła.


W Hogwarcie, w Pokoju Wspólnym Prefektów siedział zamyślony czarnowłosy chłopak. Ostatnie godziny, ostatnie dni spędził na bezowocnych poszukiwaniach przyjaciółki. 
Kiedy przybiegł do dormitorium, które dzielił z Hermioną zauważył, że brakuje kilku jej rzeczy. Pytał wielu osób czy jej nie widzieli. Nikt nie potrafił udzielić mu informacji. Chłopak jeszcze bardziej się załamał, gdy zauważył brak swojej peleryny niewidki. Wiedział od początku, że jeśli Hermiona to sobie dobrze zaplanowała to znalezienie jej nie będzie proste. Przed dyrektorką udawał, że Hermiona nie czuje się dobrze po całej tej aferze i musi odpocząć, dlatego nikt nie zdawał sobie sprawy z nieobecności Gryfonki.
  - Hermiono, gdzie ty jesteś? - pytał sam siebie Harry przeglądając po raz tysięczny Mapę Huncwotów.
  - Kiepsko z tobą Potter, gadasz już do siebie? - zagadał Malfoy przysiadając się do Pottera.
  - Czego chcesz Malfoy? - zapytał Harry próbując ukryć cenny kawałek pergaminu.
  - Co tam ukrywasz Potter? - zaciekawił się Ślizgon i zręcznie wyrwał zdołowanemu Harry'emu pergamin.
  - Wow, niezłe, skąd to masz? - zaciekawił się Malfoy.
  - Od mojego ojca. To Mapa Huncwotów. - odpowiedział spokojnie Potter i odebrał swoją własność Malfoyowi.
  - Teraz już wiem, dlaczego wszystko wam się udawało. - prychnął Ślizgon.
  - Trzeba przyznać, że wiele razy nam pomogła.
  - Dobra, i co znalazłeś Granger? - zapytał od niechcenia blondyn.
  - Nie szukam jej, Hermiona śpi w dor..... - tłumaczył Harry.
  - I myślisz, że ja w to uwierzę? - zapytał retorycznie.
Zrezygnowany Harry westchnął i zaczął się znów przyglądać mapie. 
  - Nie mam już pojęcia gdzie ona mogła pójść.
  - No ja tym bardziej.
Przez  chwilę panowało milczenie, aż pierwszy odezwał się Malfoy:
  - Trochę pusto tu bez niej.
  - Ty to powiedziałeś? - zapytał zaskoczony Gryfon.
  - No ja. Sorry, ale z tobą to nie jest taka kłótnia na poziomie. - rozmarzył się Draco.
Potter widząc błogi wyraz twarzy chłopaka zaczął się pierwszy raz od jakiegoś czasu śmiać. Drugi chłopak po chwili dołączył do bruneta. Chwilowa błoga atmosfera w Pokoju Wspólnym Prefektów współgrała ze spokojną nocą i pełnią księżyca, który rozjaśniał całe błonia. W Zakazanego Lasu można było usłyszeć wycie wilków.
  - Może Granger jest wilkołakiem? - zażartował Malfoy.
  - Skąd przyszło ci coś takiego do...O matko! Tak! - krzyknął Harry i ruszył do wyjścia z Pokoju Wspólnego.
  - Hej Potter! Chyba mi nie powiesz, że jednak jest wilkołakiem. - zapytał zaskoczony Malfoy.
  - Co? A to? Nie, nie jest, ale wiem gdzie może być. - mówił Potter wychodząc. - Dzięki Malfoy.
  - Nie ma za co. - mówił dalej idąc za Potterem.
  - Ale nie musisz iść ze mną. - zauważył towarzysza Gryfon.
  - I tak nie mam nic ciekawszego do robienie. - wzruszył ramionami chłopak.
  - Dobra jak chcesz.
  - A gdzie idziemy? - dopytywał się Malfoy.
  - Do Wrzeszczącej Chaty. - powiedział Harry.
  - Chyba żartujesz? - zapytał Ślizgon, ale widząc poczynania Gryfona dodał - Nie żartujesz.
Chłopcy na chwilę się zatrzymali. Harry obserwował mapę.
  - Jak chcesz się dostać o tej porze do Hogsmead?
  - Wejście jest pod Wierzbą Bijącą. - powiedział całkiem spokojnie Potter chowając mapę do kieszeni.
  - Jeszcze lepiej. - wywrócił oczami Draco.
  - Nikt ci nie kazał za mną iść. - powiedział Harry i wyszedł z ukrycia na korytarz i stanął twarzą w twarz z dyrektorką.
  - Panie Potter, co ma znaczyć pańska obecność na korytarzu o tej porze? - zapytała zaskoczona McGonagall.
  - Właśnie wracałem z SAMOTNEJ przechadzki - zaakcentował przedostatnie słowo Harry.
  - Rozumiem. Ale nalegam, aby wrócił pan ze mną do wieży, akurat zmierzam w tamtym kierunku. - poinformowała prof. McGonagall.
  - Oczywiście. Pani przodem. - wskazał szarmancko drogę Harry.
Zaskoczona profesor McGonagall ruszyła pierwsza. Harry wykorzystując nieuwagę dyrektorki szepnął do Malfoya.
  - Idź po Hermionę. - i ruszył za McGonagall.


Malfoy odczekał chwilkę i wyszedł na korytarz. Nie wiedział czy powinien posłuchać Pottera i udać się na poszukiwania Granger. Najchętniej wróciłby do dormitorium i spokojnie spał.
 - Jeszcze wcześnie, przejdę się. - zdecydował i niezobowiązująco wyszedł na błonia. Kręcił się chwilę po błoniach, aż doszedł do Bijącej Wierzby. Stał jak mu się wydawało w bezpiecznej odległości i zastanawiał się jak u licha Potter chciał zbliżyć się do tego agresywnego drzewa, nie mówiąc już o wejściu gdzieś pod nie. Nagle usłyszał tylko szybki świst tuż za uchem i w następnej chwili leżał powalony przez gałąź drzewa.
 - Auć... - wydał z siebie na jednym wydechu i szybko odczołgał się na bezpieczną odległość. - Ty do mnie w ten sposób? - odezwał się do drzewa - To masz.  - Rzucił dość pokaźnym kamieniem w kierunku drzewa, który ledwie musnął pień. Ku jego ogromnemu zaskoczeniu drzewo znieruchomiało.
 - Oczywiście - wstał otrzepując się z trawy i liści - Potter zapomniał o jednym drobnym szczególe - prychnął i podszedł spokojnie do drzewa. Kiedy był już przy pniu zauważył niewielkie wejście skierowane w głąb ziemi. Niechętnie, ale wszedł do tunelu.
 - Co ja najlepszego wyprawiam? - mówił sam do siebie. - Szukam Granger i to na prośbę Pottera. - zaśmiał się ze swoich słów. - Jeszcze trochę i zamienię się w Weasley'a.
Malfoy nie wiedział ile upłynęło czasu odkąd znajdował się w tunelu, ale zaczynało mu się powoli nudzić. 
 - No, nareszcie. - westchnął widząc delikatną poświatę. Kierował się w stronę światła, które z czasem stawało się coraz wyraźniejsze. Kiedy dotarł do drzwi, zza których dochodziła delikatna muzyka i odczuć można było ciepło, którego źródłem był rozpalony kominek był pewnie, że ktoś znajduje się w budynku. Widział ślady na zakurzonej podłodze. Postanowił pchnąć drzwi i wejść do środka, lecz jedyne co zobaczył po przekroczeniu progu pomieszczenie była wszechogarniająca ciemność i przeszywający ból z tyłu czaszki. 


Hermiona słysząc kroki za drzwiami ukryła się szybko za drzwiami i czekała na wtargnięcie intruza. Kiedy drzwi ustąpiły uderzyła w głowę osoby, która wyłoniła się zza skrzydła drzwi wielkim glinianym naczyniem, które znalazła pod ręką, a które rozpadło się na drobne kawałki. Przerażona podeszła do mężczyzny, który ją nawiedził i obróciła twarzą do siebie, aby dostrzec kim jest ów osobnik. Jakież było jej zdziwienie, kiedy okazał się nim Malfoy.


 - Aghr... - zajęczał chłopak łapiąc się za głowę po odzyskaniu przytomności.
 - Jak się czujesz? - usłyszał pytanie.
 - Coś ty mi zrobiła? - zapytał Ślizgon podnosząc się i chwiejnym krokiem podchodząc do łóżka, aby jeszcze na chwilę się na nim wesprzeć.
 - Przepraszam. - powiedziała nieśmiało Hermiona. - Nie sądziłam, że to ty.
 - A kogo się spodziewałaś? - zapytał chłopak.
 - Ostatnim razem spotkałam wilkołaka, zbiegłego więźnia z Azkabanu i ukrywającego się sługę Voldemorta. - powiedziała od niechcenia dziewczyna i podała zimny okład chłopakowi.
 - Przy takim zestawieniu wychodzę dość blado. - zauważył Malfoy.
 - Śmierciożerca do kolekcji - powiedziała dziewczyna zanim ugryzła się w język. - Och... przepraszam.
 - Nie masz za co. Jest w tym część prawdy. - powiedział i odłożył okład. Wstał i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.
 - Nieźle się tutaj urządziłaś. - przyznał. - Nigdy nie powiedziałbym, że jesteśmy we Wrzeszczącej Chacie.
 - A co ty właściwie tutaj robisz? Skąd znasz to przejście? - pytała Hermiona.
 - Szukam cię. I jak widać Potter się nie mylił, że właśnie tutaj cię znajdę.
 - Harry cię wysłał? - pytała niedowierzając Hermiona.
 - Nie miał wyboru. Spotkały go małe komplikacje po drodze. - wzruszył ramionami blondyn i usiadł na łóżku koło Gryfonki.
 - Ale dlaczego ty? - zapytała.
 - Jaka ty jesteś uciążliwa. Tak po prostu wyszło. Za długo by opowiadać. - machnął ręką chłopak.
 - Niech będzie. - powiedziała i podeszła do drzwi - Ale na ciebie już czas. - dała mu do zrozumienia, że ma sobie pójść.
 - Chyba na nas. Miałem cię odprowadzić do zamku, do Pottera.
 - Nie wrócę tam, więc daremnie się tu fatygowałeś.
 - Nie rozśmieszaj mnie. Chcesz tu zostać na zawsze?
 - Może nie na zawsze, ale w najbliższym czasie.
 - A co potem?
 - Nie wiem. Zobaczy się... - dziewczyna musiała przyznać, że nie miała planu. - Może wrócę do Londynu - zastanawiała się - do mugolskiego Londynu - dodała.
Malfoy na te słowa, aż wstał.
 - Chyba, żartujesz?
 - Jestem całkowicie poważna.
 - Tylko dlatego, że kilku kretynów nazwało cię szlamą i kazało zniknąć, to właśnie chcesz to zrobić? Ułatwić im sprawę? - podszedł do niej i chwycił ją za ramiona, aby przemówić jej do rozumu.
 - Jakby nie patrzeć to właśnie nazwałeś się kretynem. - zaśmiała się Hermiona.
 - Ale nigdy nie kazałem ci zniknąć - zauważył.
 - Nie powiedziałeś tego, ale na pewno tego chciałeś. Mogę dać sobie za to rękę uciąć.
 - I widzisz, w tym momencie nie miałabyś ręki. - zaskoczył swoją odpowiedzią Hermionę.
 Hermiona dyskretnie się uśmiechnęła. Musiała przyznać, że ta odpowiedź podniosła ją na duchu. Chłopak w tym czasie zebrał kilka rzeczy, które należały do Hermiony i spakowani ruszyli do tunelu.
 - Nie spodziewałem się tego po tobie. - powiedział nagle Ślizgon.
 - Czegoś konkretnego?
 - Że się będziesz chciała poddać.
 - Nie poddałam się, chciałam ułatwić życie innym. - tłumaczyła się dziewczyna.
 - Przestań. Uciekłaś. Wyczułaś niebezpieczeństwo i uciekłaś. Zachowałaś się jak.. - zaczął, ale przerwał.
 - Jak kto?
 - Jak Malfoy. - odpowiedział i oboje zaczęli się śmiać.
Podróż przez tunel w drodze powrotnej zdecydowanie minęła dużo szybciej, może ze względu na towarzystwo.
 - Chyba musimy się ukryć pod peleryną Harry'ego. - zauważyła Hermiona, kiedy doszli do wrót zamku.
 - Chętnie spróbuję. - powiedział Malfoy.
Szli w ciszy, aż nagle Malfoy zapytał:
 - To nie było romansu z Potterem?
 - Słucham? - zapytała zaskoczona dziewczyna i, aż się zatrzymała.
 - Pytam, żeby wszystko było jasne. - bronił się chłopak.
 - Nie, nie było. - powiedziała Hermiona. - To ty zrobiłeś to zdjęcie i wysłałeś do Proroka?
 - Słucham? - Malfoy zareagował tak jak wcześniej Hermiona.
 - Pytam, żeby wszystko było jasne.
 - Nie, to nie ja. - odpowiedział śmiejąc się Malfoy.
Kiedy oboje przekroczyli próg Pokoju Wspólnego Prefektów zdjęli z siebie pelerynę niewidkę. 
 - Dziękuję, że mnie namówiłeś. I jeszcze raz przepraszam za głowę.
 - Kiedyś się odwdzięczę. - powiedział szelmowsko Malfoy.
 - Jasne. - Hermiona znikała za drzwiami swojego dormitorium, gdzie czekał na nią zaniepokojony Harry.
 - Co tak długo? Co się działo? Jak się czujesz? - zasypywał Hermionę pytaniami przyjaciel. Czekała ich jeszcze długa rozmowa tej nocy.


  • zapraszam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że choć trochę się udał :D pozdrawiam Katarzyna

17.01.2013

13. Romans

Poranek nie należał do najłatwiejszych, ale Hermiona musiała przyznać, że czuła się znacznie lepiej niż poprzedniego wieczora. Noga już całkowicie sprawna, nie dokuczała jej i nie nabawiła się przeziębienia, co było wielką niespodzianką, zważywszy, że wczorajszy wieczór spędziła w deszczu. Niestety, zdawała sobie również sprawę, że jest to zasługa Draco Malfoya. Wczorajszy wieczór był dla niej ogromnym zaskoczeniem. Po przebudzeniu sama nie wiedziała, czy to co się wydarzyło było prawdą, czy tylko snem. Malfoy zaskoczył ją bardzo pozytywnie. Nie spodziewała się po nim takiej....dobroci? Czy to słowo pasowało do jego mrocznej, jak jej się wydawało natury? Cieszyła się, że towarzyszył jej w tym trudnym dla niej czasie. Nie wiedziała tylko czy postąpiła słusznie wierząc mu w tamtym momencie i zwierzając się z rzeczy, o których nie mówiła nawet Harry'emu, swojemu najlepszemu przyjacielowi.
Wiele myśli krążyło po głowie dziewczyny podczas porannych czynności wykonywanych w łazience. Kiedy szczotkowała swoje, dość długie już włosy zauważyła na swojej twarzy zaczerwienienia pod oczami, pozostałość po wczorajszym niemiłym spotkaniu. Jednak ku jej zaskoczeniu nie tylko obraz Rona całującego się z Lavender stawał jej przed oczami. Gdy zbliżyła dłoń do swego policzka i przymknęła oczy miała wrażenie, że cały czas czuje na swojej skórze ciepły dotyk dłoni pewnego blondyna. Stała przed lustrem, nie wiedziała jak długo, i rozkoszowała się maleńką chwilą przyjemności, która spadła na nią niespodziewanie ze strony znienawidzonego chłopaka. Z zamyślenia wyrwał ją łomot do drzwi, przeraziła się swoimi myślami i potrząsając szybko głową odgoniła od siebie głupie wizje.
 - Co tak długo? Otwierać! - usłyszała głos zza drzwi.
 - Chwileczkę. - zapewniła lecz stukanie nie ustawało. Wreszcie zrezygnowana otworzyła drzwi. - Mówiłam, że jeszcze chwilkę. - przed nią stał nie kto inny tylko Draco Malfoy.
 - O to ty - zauważyła Hermiona.
 - Cześć Granger - powiedział chłopak i jak gdyby nigdy nic wyminął ją i podchodząc do umywalki zaczął myć zęby.
 - Eee, - zaczęła zdezorientowana dziewczyna - mogę dołączyć? - zapytała Hermiona unosząc swoją szczoteczkę.
 - Nie krępuj się - powiedział wypluwając nadmiar  pasty.
Hermiona spokojnie szczotkowała swoje i tak białe ząbki, kiedy dotarła do niej absurdalność zaistniałej sytuacji i wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. Draco przez chwilę przyglądał się dziewczynie i... również zaczął się śmiać. Kiedy oboje się uspokoili Hermiona udała się w kierunku swoich drzwi z zamiarem opuszczenia łazienki i udostępnienia Ślizgonowi chwili intymności.
 - Jak noga Granger? - zapytał chłopak.
 - Już całkiem dobrze. - powiedziała szczerze dziewczyna.
 - A  jak tam... no nie wiem, ...serce? - zapytał niepewnie Draco.
 - Potłuczone... - powiedziała cicho Hermiona.
 - Pamiętaj, że wystarczy jedno zaklęcie i.... - mówił Malfoy.
 - Nie chcę wymazywać sobie pamięci. - przerwała stanowczo chłopakowi Gryfonka.
 - Ale mi chodziło raczej o unicestwienie Weasley'a. - uniósł brwi chłopak.
 - Przestań Draco - zaśmiała się Hermiona. Machnęła ręką i wyszła z pomieszczenia.
 - Miłego dnia, - krzyknął Mafoy - Hermiono... - dodał po chwili dużo ciszej.


 - Hermiono, gdzieś ty była, nie przyszłaś na śniadanie - spotkał przyjaciółkę na schodach Harry.
 - Kolejka w łazience - machnęła ręką Hermiona - chodźmy, bo się spóźnimy.
 - Czekaj, zjedz chociaż tosta zanim dojdziemy - podał jej serwetkę ze śniadaniem.
 - Oh, dziękuję Harry, jesteś najlepszy - powiedziała Gryfonka i spokojnie zjadła swoje śniadanie.
Przyjaciele jeszcze przez krótką chwilę stali wraz z rówieśnikami przed drzwiami do pracowni, w której miały odbyć się kolejne zajęcia z mugoloznawstwa.
 - Proszę o dobranie się w pary i zajęcie miejsc przy matach - poinstruowała nauczycielka.
Hermiona i Harry zajęli stanowisko w rogu sali i chcieli spokojnie porozmawiać. Nie dany był im jednak spokój.
 - Proszę wszystkich o uwagę. Na dzisiejszych zajęciach nauczymy się jak radzą sobie mugole w przypadku zagrożenia życia.
 - Gdzie są ławki i po co nam te materace? - zapytał Zabini.
 - Może ktoś jest w stanie wytłumaczyć panu Zabiniemu na czym polega sztuczne oddychanie? - zapytała nauczycielka.
 - Sztuczne oddychanie? Czy to będziemy tutaj ćwiczyć? - zapytała zaskoczona Hermiona.
 - Dokładnie tak. - powiedziała uradowana nauczycielka. - Na pewno wie pani na czym to polega?
 - Tak, wiem.
 - W takim razie proszę o demonstrację.
 - Przepraszam pani profesor, ale chyba się przesłyszałam. - odpowiedziała zaskoczona dziewczyna.
 - Wydaje mi się, że wyraziłam się jasno. Proszę pokazać kolegom na czym polega sztuczne oddychanie. Proszę się porozumieć z partnerem i zaczynajcie. - odpowiedziała nauczycielka i z wielkim entuzjazmem przyglądała się Hermionie i Harry'emu.
 - Boże....-szepnęła Hermiona.
 - Spokojnie, damy radę to tylko pierwsza pomoc. - chłopak uścisnął Hermionę za rękę dodając jej otuchy.
Harry ułożył się na macie.
 - Świetnie, dobrze, że się zdecydowaliście. A teraz proszę wszystkich o uwagę. - wszyscy zwrócili się w kierunku pary Gryfonów. - Panna Granger i pan Potter zaprezentują manewr, który pozwoli wam uratować życie ofiary wypadku, w przypadku, gdy jest ona nie przytomna i nie wyczuwamy jej oddechu. Dalej oddaję głos pannie Granger.
 - Dziękuję pani profesor. Więc.... najpierw sprawdzamy czy ofiara oddycha. - powiedziała Hermiona i pokazała wszystkim, że sprawdza oddech Harry'ego. - Jeśli nie, to przystępujemy do masażu serca. - Kolejne czynności Hermiona wykonywała bardzo dokładnie i spokojnie. Podczas wykonywania ucisków na klatce piersiowej kolegi tłumaczyła dalej:
 - Na 30 ucisków przypadają 2 wdechy.
 - Jakie wdechy? - zapytał ktoś.
 - Wdechy powietrza. Inaczej to ćwiczenie nazywa się.... usta-usta. - powiedziała ciszej Hermiona.
 - Uuu, demonstruj Granger - zawył Malfoy, a za nim wiele innych osób.
 - Proszę o spokój. Bądźcie poważni. To czynność ratująca życie, a nie jakieś całowanie po kątach. Proszę dokończyć. - zwróciła się do Hermiony na co ta przytaknęła z uśmiechem. Podniesiona na duchu kontynuowała.
Hermiona pochyliła się nad twarzą Harry'ego i profesjonalnie wykonała potrzebne dwa wdechy. W klasie zapanowało zamieszanie, którego tym razem nauczycielka nie potrafiła powstrzymać. Do uszu dziewczyny docierały gwizdy, szepty, wzdychania zazdrosnych dziewcząt i krzyki.
Lekcja zakończyła się przed czasem. Nauczycielka silnie wyprowadzona z równowagi wypędziła wszystkich z klasy.
 - Potter - krzyknął Malfoy - Która lepiej całuje? Granger czy Weasley?
 - Ja stawiam na Granger. - zaśmiał się Zabini i mrugnął do Hermiony.
 - Jak ci zazdroszczę - szepnęła Padma do ucha Hermiony, kiedy mijała przyjaciół.
 - Ale.... - jąkała się Hermiona - my się nie całowaliśmy...Harry powiedz im...
 - Spokojnie. Tych kilka osób to widziało. Nikt nic nie powie. Tych dwóch się nie liczy. - pocieszał przyjaciółkę Harry.
Razem udali się do Wielkiej Sali na obiad. Zadowoleni przysiedli się do Ginny.
 - Jeszcze macie czelność tu przychodzić?- krzyknęła Ginny.
 - O co chodzi? -zapytał zaskoczony Harry.
 - Nie wiesz o co? - złościła się ruda. - A o to! - rzuciła mu przed nos zdjęcie.
Oboje, Hermiona i Harry przyjrzeli się fotografii przedstawiającej ich podczas zadania na mugoloznawstwie.
 - No i o co chodzi? - zapytała Hermiona. - To sztuczne oddychanie podczas lekcji.
 - Jak mogłaś mi to zrobić? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami. - płakała Ginny.
 - Ginny przecież ci tłumaczymy... - mówił Harry.
 - Wszyscy się ze mnie śmieją! Jak...jak mogliście! - krzyczała przez zły młoda Weasley i wybiegła z sali. Wszyscy zgromadzeni na obiedzie nadal przyglądali się całej scenie rozgrywanej pomiędzy przyjaciółmi.
 - Kilka osób? Nikt o tym nie wie? Tak mówiłeś? - pytała Harry'ego Hermiona ukrywając ręce w dłoniach.
- Jak to wytłumaczyć Ginny? - zastanawiał się Harry już lekko poddenerwowany.
- Co tam gołąbeczki? - dosiadł się do nich rozanielony Zabini.
- Blaise! - powiedziała groźnie Hermiona.
- Spoko, Hermiono.... Żartuję przecież - zapewnił Zabini i wziął z jej rąk puchar z sokiem z dyni, aby napić się odrobinę.
- Kto zrobił to zdjęcie? - zapytał Harry pokazując Blaisowi fotografię od Ginny.
- No faktycznie... widziałem, zresztą każdy w szkole już widział. - zapewnił Ślizgon.
- Co takiego? - zapytała zaskoczona dziewczyna.
- No chyba milion takich zdjęć krąży po szkole. - mówił spokojnie Blaise i zjadał smakołyki ze stołu Gryfonów.
- Pójdę poszukać Ginny - powiedział zdezorientowany Harry i szybko wyszedł z sali.
- Jakie plany na dzisiaj? - pytał niewzruszony Zabini.
- Blaise, proszę cię. - westchnęła Hermiona i odeszła od stołu Gryfonów.
- Na twoim miejscu skopałbym tyłek temu kto zrobił to zdjęcie. - szepnął jej do ucha Zabini i zniknął w korytarzu prowadzącym do lochów.
Hermiona przez najbliższe kilka dni wychodziła z Pokoju Wspólnego Prefektów tylko w konieczności tzn. na zajęcia. Posiłki starała się jeść zanim uczniowie zjawili się w Wielkiej Sali lub kiedy już wszyscy ją opuścili. Jeszcze nie zdążyła otrząsnąć się po sytuacji z Ronem, a miała już kolejny problem w postaci krążących i niesłabnących plotek. Sytuacja ją męczyła i stawała się coraz bardziej absurdalna. Kolejne dni przynosiły coraz to nowsze rewelacje na temat rzekomego romansu Pottera i Granger.


  • tak jak obiecałam dodaję nowy rozdział oraz moją nominacje do Liebster Award:

 1. Czy jest jakiś konkretny kraj, którego chciałabyś zwiedzić?
Marzę, aby zobaczyć Indie. Jest to tak egzotyczny kraj, inny od naszego, że nie mogłabym sobie odmówić przejażdżki słoniem i założenia tych pięknych kolorowych szat regionalnych.
2. Czy jest jakiś rodzaj tańca, którego chciałabyś się koniecznie nauczyć?
Właściwie nie pogardziłabym żadnym tańcem. Jednak zważywszy, że mam dwie lewe nogi do tańca to nie robię sobie wielkich nadzieji. :D
3. Jaki jest twój ulubiony cytat?
Zdecydowanie:
„Dorośli nie pamiętają, tego jak to jest być dzieckiem. Naprawdę nie pamiętają, wierz mi. Zapomnieli o ile większy wydawał się wtedy świat. Jak trudno było wdrapać się na krzesło. I jak to było zawsze patrzeć do góry. Zapomnieli. Już tego nie wiedzą. Ty też zapomnisz. Czasem dorośli opowiadają, jak to było pięknie być dzieckiem. Nawet marzą o tym, by znów nim być. Ale o czym marzyli, będąc dziećmi?Jak myślisz? Sądzę, że marzyli o tym, by w końcu dorosnąć.”
- Cornelia Funke (z książki "Król złodzieji")
4. Jaką kuchnię lubisz najbardziej?
Baaaardzo lubię jeść, więc nie wybrzydzam, ale uwielbiam dania wszelkiego typu, które posiadają w swoim składzie ryż. No, i oczywiście królestwo za RYBY!
5. Jakie słowo w języku polskim podoba ci się najbardziej?
Mam bardzo dziwne preferencje w tej kwesti ze względu na to, że bardzo zwracam uwagę na warstwę brzmieniową słowa bez zastanawiania się nad znaczeniem. W związku z tym uwielbiam wypowiadać słowa: móżdżek, tłuszcz, Paczenko ;P
6. Ulubiony gatunek literatury?
Hmmm..... w zależności od nastroju lubię sobie czasem poczytać poezję.... nie pogardzę dobrą powieścią wszelkich rodzajów, może prócz historycznej.
7. Czy wzięłabyś udział w teleturnieju "moment prawdy"?
Chętnie, myślę, że mogłoby być ciekawie :)
8. Czy zdarza ci się "dwa razy skoczyć do tej samej rzeki"?
Raz prawie mi się to przytrafiło, ale na szczęście tylko prawie, staram się uczyć na własnych błędach i popełniać je tylko raz.
9. Skąd przyszedł pomysł na bloga?
Całe moje dzieciństwo zafascynowana byłam serią o Harry'm Potterze. Kiedy cykl dobiegł końca, tego ostatecznego, kiedy wyświetlone zostały ostatnie minuty filmu "Harry Potter i Insygnia Śmierci" cz. II było mi smutno i poczułam, że czegoś będzie mi brakować w życiu. Dzięki odrobinie magii miałam świadomość, że jest we mnie jeszcze cząstka dziecka. Zastanawiałam się, czy to znak, że trzeba dorosnąć? Poprzez pisanie bloga znalazłam sposób na zachowanie w dorosłym życiu cząstki rozmarzonej małej dziewczynki wierzącej całym sercem w magię.
10. Wschód czy zachód słońca? Co jest według ciebie piękniejsze?
Zachód słońca. Chyba nigdy nie zdarzyło mi się oglądać wschodu słońca, o tej porze smacznie śpię. :)
11. Gdybyś została prezydentem, to co byś zmieniła w naszym kraju?
Pytanie powinno brzmieć: czego bym nie zmieniła? :) ale najważniejsze jest zapewnienie podstawowych potrzeb człowiekowi: zdrowie, bezpieczeństwo, utrzymanie.
 


Powinnam teraz zadać własne pytania jedenastu osobom, ale zrobię to przy następnym poście. Muszę je jeszcze dopracować.
Pozdrawiam, Katarzyna

8.01.2013

12. Pomocna dłoń Ślizgona

Gdy Hermiona opuściła swoje ciepłe posłanie było stosunkowo wcześnie, szczególnie biorąc pod uwagę jej całonocny patrol. Nie chcąc zmarnować całego dnia dziewczyna postanowiła udać się na śniadanie. Z racji wolnego dnia  Wielka Sala świeciła pustkami. Hermiona rozejrzała się po pomieszczeniu i dostrzegła wstających już od stołu przyjaciół. Przyśpieszyła więc, aby się z nimi przywitać.
 - O tej porze już na nogach? - zapytał zaskoczony Harry.
 - Też się dziwię, ale będę miała więcej czasu na prace domowe - powiedziała zadowolona Hermiona.
 - Już myślałam, że powiesz, że więcej czasu dla swoich przyjaciół - zażartowała Ginny.
 - Jasne, to też - przytaknęła szatynka.
 - To może masz ochotę wpaść na trening? - zapytał Harry wskazując na miotłę przy swoim boku.
 - Myślę, że zajrzę, ale najpierw coś zjem na śniadanie.
 - Spokojnie, trochę to potrwa. Dziś sprawdziany do drużyny i jeszcze nigdy nie zgłosiło się tyle osób. - powiedział przejęty Harry.
 - Chyba tyle dziewcząt! - podkreśliła ostatnie słowo Ginny.
 - Wiem do czego zmierzasz... - machnął tylko ręką Harry i ruszył do wyjścia.
 - Hermiono, błagam cię! co ja mam zrobić? - pytała prawie płacząc Ginny.
 - Ale z czym? - zapytała zaskoczona Hermiona.
 - Proszę cię, no chyba mi nie powiesz, że tylko ja widzę te wszystkie laski, które kręcą się koło Harry'ego?
 - Najważniejsze, że Harry ich nie widzi - podsumowała starsza Gryfonka.
 - Mam taką nadzieję - powiedziała groźnie ruda - pójdę już, a ty pospiesz się i przybywaj z pomocą - po tych słowach dziewczyny ruszyły w swoich kierunkach.
Hermiona spokojnie zjadła śniadanie zakłócone jedynie poranną pocztą. Otrzymała informację o wieczornym spotkaniu prefektów.
Gdy Hermiona zasiadła w dogodnym miejscu na trybunach otaczających boisko dopiero mogła poznać ogrom chętnych  na gracza w barwach Gryffindor'u. Jasnym było, że ciężko będzie znaleźć dobrego zawodnika, gdyż znaczna większość przybyła tu tylko z powodu sławy Harry'ego, który po zwyciężeniu Voldemorta nigdzie nie mógł liczyć na chwilę spokoju i samotności.
Z racji tego, że Hermiona nie emocjonowała się Quidditch'em tak jak jej przyjaciele postanowiła skorzystać z okazji i połączyć przyjemne z pożytecznym. Podczas trwania sprawdzianów zaczytywała się w "Transmutacji dla zaawansowanych". Niestety zaskutkowało to również brakiem czujności i nie zwróceniem uwagi na zbliżającego się w jej kierunku osobnika.
 - Witaj Hermiono - przywitał się nagle chłopak.
 - O! - aż podskoczyła dziewczyna - cześć Cormac. Wybacz, ale ja już.... - chciała jak najszybciej opuścić trybuny Hermiona.
 - Miło, że wpadłaś popatrzeć na prawdziwych mężczyzn - nie dał jej dokończyć McLaggen i puścił oczko do Hermiony.
 - Chciałam potowarzyszyć Ginny. - odpowiedziała dziewczyna cały czas próbując wyminąć chłopaka na co ten ewidentnie nie pozwalał i dobrze się bawił.
 - Świetnie. Mam nadzieję, że reszta drużyny też może liczyć na specjalne względy? - uniósł wymownie brew - Bo tak się składa, że zostałem obrońcą. - wypiął dumnie pierś chłopak.
 - Gratuluje, ale ja naprawdę... - nie rezygnowała z ucieczki dziewczyna.
 - Więc, może z racji tego, że masz...hmmm.... jak by to powiedzieć? - udał, że się zastanawia - słabość do obrońców...
 - O Hermiono! Tutaj jesteś! Świetnie! Chodź! - krzyczał Zabini i pociągnął dziewczynę za rękę w stronę zamku nie zwracając uwagi na McLaggena.
Kiedy znaleźli się w wystarczającej odległości Hermiona wreszcie odzyskała głos.
 - Co za kretyn! Jeszcze chwila, a bym przebiła różdżką na wylot jego pusty łeb. - wyładowywała emocje Hermiona.
 - Tak też myślałem. - przytaknął Zabini.
 - Jaka słabość do obrońców! - warczała Hermiona i energicznie gestykulowała.
 - No, z tym to pojechał po bandzie. - zaśmiewał się do rozpuku Blaise tym samym prowokując również dziewczynę do zmiany nastroju i wyładowania emocji poprzez szczery śmiech.
Gdy dotarli do schodów zamku dopiero dochodzili do siebie.
 - Dziękuję ci za uratowanie życia - powiedziała dziewczyna.
 - Żaden problem.
 - A tak właściwie to co ty tam robiłeś? - zapytała podejrzliwie Hermiona, ale cały czas się uśmiechała.
 - Chętnie bym dłużej podyskutował, ale twój kochaś już wraca do zamku. - trafnie zauważył Zabini.
 - Kurczę, to lecę. Dwa razy z rzędu mi się nie upiecze. - szepnęła Gryfonka i szybko zniknęła w zamku z zamiarem ukrycia się na długie godziny w swojej ukochanej bibliotece.
Czas jednak upływał w zastraszającym tempie i Hermiona po krótkim wstąpieniu na kolację udała się z Harry'm do gabinetu dyrektorki. Tam po kilku minutach zgromadzili się wszyscy Prefekci Naczelni.
 - Witam was kochani. - powitała młodzież dyrektorka. - Zebraliśmy się tutaj po to, aby przedyskutować sprawę bankietu jaki zostanie wydany w Hogwarcie podczas Nocy Duchów z okazji zwycięstwa nad siłami ciemności. - z racji tego, że nikt nie przerywał monologu, McGonagall kontynuowała - Chciałabym, abyśmy podzielili się obowiązkami, bo czeka nas impreza niemalże międzynarodowa i zjadą się do nas osobistości z wielu państw i kontynentów, czarodzieje jak i przedstawiciele istot magicznych.
 - Cudowna inicjatywa - aż zaklaskała Hermiona.
 - Chyba szyderstwo - prychnął Malfoy.
 - Z racji zapału waszej dwójki myślę, że zajmiecie się sporządzeniem listy gości oraz rozsyłaniem zaproszeń. Zaznaczam... - podniosła dłoń, aby uciszyć głosy sprzeciwu McGonagall - jest to trudne zadanie, ze względu na mnogość języków i ilość pretendujących do grona osobistości.
 - Rozumiem, że otrzymamy jakieś wytyczne? - zapytała Hermiona.
 - Naturalnie panno Granger. Co do reszty. - myślę, że panowie Zabini i Potter zajmą się cateringiem oraz doborem różnorodnej muzyki, do ich kompetencji będzie należało również wybranie uczniów reprezentujących szkołę w inauguracyjnym tańcu. Czy nie przewyższa to panów kompetencji?
 - Pani dyrektor myślę, że sobie poradzimy. - powiedział Potter.
 - Czy pan Zabini jest tego samego zdania? - zapytała jeszcze raz dyrektorka.
 - Jeśli w grę będzie wchodziła degustacja to dam z siebie wszystko. - zapewnił chłopak na co większość ze zgromadzonych zaniosła się śmiechem.
 - Zobaczymy co da się zrobić - powiedziała McGonagall siląc się na poważny ton. - Przechodząc do pań, sądzę, że zagospodarowanie przestrzenne Wielkiej Sali oraz błoni, przygotowanie stanowisk dla różnych istot magicznych oraz dekoracje będą wystarczającym wyzwaniem.
Po wysłuchaniu dyrektorki Hermiona w głębi duszy cieszyła się, że otrzymała takie zadanie, a nie inne. Pomimo towarzystwa Malfoya wypisywanie zaproszeń wydawało jej się niczym w porównaniu z pracami reszty prefektów. W bardzo dobrym humorze opuszczała gabinet, który był kwaterą największych magów wszech czasów, dyrektorów Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
Nie można było powiedzieć, że którekolwiek z Prefektów Naczelnych narzekało na zły humor. Na pożegnanie bowiem zostali poinformowani, że z racji czekających ich obowiązków jutrzejszy dzień mogą spędzić na specjalnie zorganizowanym dla nich wyjściu do Hogsmead, aby mogli w spokoju przedyskutować sprawy związane z bankietem oraz zapoznać się z ofertą sklepów. W praktyce znaczyło to tylko szaleńcze zakupy i dzień pełen lenistwa.

Rano kiedy wszyscy uczniowie po śniadaniu udali się na lekcje, w Wielkiej Sali pozostało osiem osób. Przywołani do dyrektorki udali się wraz z nią do bram Hogwartu.
 - Hermiono! - wszyscy słysząc krzyk odwrócili się do osoby, która była transmiterem owego słowa.
 - Przepraszam pani profesor, za chwilę dołączę. - powiedziała Hermiona i odeszła kilka kroków do zsapanej Ginny, która właśnie dotarła do grupy prefektów.
 - Co się stało Ginny? -powiedziała przestraszona Hermiona.
 - Ja.... chciałam....tylko.....powiedzieć..... - sapała Ginny - Ron.... będzie.... w Hogsmead. - wreszcie wydobyła z siebie informację.
 - Dobrze. Myślę, że się z nim spotkam, gdzie go znajdę? - zapytała Granger.
 - Naprawdę? Cudownie..... - ściskała Hermionę Ginny. - W Dowcipach Weasley'ów powinien być!
 - Dobrze. Muszę już iść - powiedziała Hermiona widząc ponaglający wzrok profesor McGonagall.
 - To będzie niespodzianka - śpiewała Ginny odchodząc do zamku.

Po dotarciu do wioski o dziwo wszyscy zgodnie stwierdzili, że dobrze byłoby się ogrzać i napić czegoś smacznego. W tym celu udali się do Trzech Mioteł Z racji tego, że nie był to dzień wyjścia dla wszystkich uczniów nie było tam tez takiego tłoku jak zwykle. Prefekci wybrali stoliki przy kominku, z racji swojej liczebności połączyli dwa mniejsze stoliki. Kiedy madame Rosmerta przybyła, aby przyjąć zamówienie wszyscy już się rozebrali z mokrych płaszczy, które teraz suszyły się przy kominku i mogli oznajmić swoje preferencje dotyczące zamówienia. Ślizgoni zamówili sobie Ognistą Whisky, Harry Kremowe Piwo, dziewczyny postawiły na lżejsze trunki typu: wino z czarnego bzu, wino pokrzywowe, woda goździkowa czy grzany miód z korzeniami.
Dopiero po wypiciu pierwszych łyków napoju towarzysze zaczęli nawiązywać rozmowę, która do tej pory się nie kleiła.
 - Dobra, to jaki mamy plan działania? - zapytał Zabini zamawiając kolejną szklankę Ognistej Whisky.
 - My idziemy na zakupy. - powiedziała Padma na co przytaknęły Suzan i Hanna.
 - Sądzę, że powinnam zająć się obserwacją Plumpków, według nowych badań występują one na naszym terenie.
 - Jasne, jasne. A reszta? - zapytał Harry patrząc na Hermionę.
 - Ja mam coś do załatwienia  - powiedziała spokojnie.
 - Okej, czyli randka, spoko. - podsumował Zabini - A ty Draco?
 - Mam coś do załatwienia. - powiedział szybko Ślizgon wyrwany z zamyślenia.
 - Oby nie to samo co Hermiona. - zaśmiał się Blaise.
 - O to możesz być spokojny. I odstaw już Ognistą. - poradził Malfoy.
 - Zobaczymy. Potter jakie propozycje? Zostajemy sami.
 - Muszę uzupełnić zapasy, a potem się zobaczy. - odpowiedział Harry.
 - Ja też muszę - zaśmiał się Zabini wskazując na kolejną pustą szklankę.
 - W takim razie widzimy się o 17.30 tutaj? Pół godziny wystarczy na dojście do zamku. Nie powinniśmy się spóźnić na kolację. - zaplanowała Hermiona. Kiedy wszyscy przystali na tę propozycję każdy poszedł w swoją stronę.
Hermiona chciała udać się wprost do Magicznych Dowcipów Weasleyów lecz po drodze postanowiła wstąpić jeszcze do sklepu odzieżowego Gladrag słynącego z dziwnych towarów. Przeszła się po sklepie, który znajdował się dokładnie na przeciwko herbaciarni madame Puddifoot. Nigdy nie lubiła tego miejsca, może dlatego, że jeszcze nikt jej tam nie zaprosił. Kiedy wychodziła ze sklepu po zakupie dwóch różnych i śmiesznych skarpetek z lokalu po drugiej stronie ulicy wyszła para. Byli bardzo zajęci sobą, więc trudno było dostrzec ich twarze, ale wydali się Hermionie znajomi. Jakby widziała już kiedyś ten widok. Kiedy przekraczała próg sklepu i wychodziła na ulicę zadzwonił dzwoneczek nad jej głową. Para odwróciła się leniwie w jej kierunku. Ku ogromnemu zaskoczeniu Hermiony przed nią stała dawna szkolna koleżanka Lavender Brown i....Ron Weasley.
Cała trójka przez chwilę wpatrywała się w siebie w milczeniu. Pierwsza odzyskała świadomość Hermiona i ruszyła bez słowa przed siebie. Nie wiedziała dokąd zmierza, chciała być tylko jak najdalej, sama ze swoim złamanym sercem. Ku jej zaskoczeniu i przerażeniu usłyszała za sobą kroki. Bez oglądania się za siebie przyspieszyła, jednak i osoba za nią przyspieszyła kroku. W międzyczasie rozpadał się koszmarny deszcz, zrozpaczona Hermiona, u której łzy mieszały się ze strugami deszczu puściła się biegiem. Chciała się gdzieś ukryć, więc skręciła w jakąś opuszczoną uliczkę. Na jej nieszczęście poślizgnęła się i wylądowała w wielkiej kałuży. Załamana, zmarznięta, mokra i prawdopodobnie ze skręconą kostką ukryła się za wielkim kontenerem na śmieci. Ku jej uciesze Weasley zgubił trop.

  Malfoy snuł się po mało uczęszczanych uliczkach miasteczka. Nie miał co ze sobą zrobić, nie chciał przyznać przed wszystkimi, ale też przed samym sobą, że jest samotny i nikomu nie potrzebny. Z nikim się nie przyjaźni, niczego nie musi załatwiać, nikt na niego nie czeka.
 Snując się po ciemnych ulicach w deszczu wyglądał naprawdę żałośnie. Jednak nie on jeden. W końcu kiedy chciał minąć ogromny i śmierdzący kontener wypełniony odpadami usłyszał pomimo padającego deszczu czyjś szloch. Rozejrzał się uważnie i dostrzegł osobę, która wyglądała dokładnie tak jak on się czuł. Zmokła, zimna, żałosna, odrzucona, brudna.... Podszedł do osoby, w której rozpoznał dziewczynę....
 - Pomogę ci wstać! - powiedział niepewnie.
 - Nie chce, zostaw, daj mi umrzeć.... - usłyszał przez szloch.
 - Przykro mi, ale nie tym razem - odpowiedział i odgarnął mokre włosy dziewczyny, które przykleiły się do całej twarzy. Dopiero wtedy oboje mogli dostrzec twarz swego towarzysza.
 - ...
 - ...
 - Granger? - zapytał zaskoczony.
 - Malfoy? - zapytała  w tym samym czasie dziewczyna.
 - ...
 - ...
 - Pomogę ci wstać! - powtórzył chłopak.
 - Nie mogę... - wyszeptała Hermiona - Chyba skręciłam nogę.
 - Spojrzę.... - chłopak pochylił się nad Hermioną i podwiną nogawkę spodni. - Boli? - zapytał uciskając.
 Dziewczyna w odpowiedzi tylko pokiwała twierdząco głową.
 - Nie możesz iść?
Tym razem odpowiedz przecząca.
Chłopak zastanowił się przez chwilę i szybkim ruchem wziął dziewczynę na ręce.
 - Nie musisz tego robić. - powiedziała cicho dziewczyna, ale nie ukrywała, że jest jej dużo cieplej i suszej. Było to spowodowane niewątpliwie zaklęciami rzuconymi przez Draco.
Kiedy chłopak dotarł do Hogwartu szybko udał się do Pokoju Wspólnego Prefektów. Z racji tego, że minęło niewiele czasu odkąd wyruszyli do wioski czarodziejów korytarze były puste z powodu trwających lekcji.
Ślizgon delikatnie ułożył śpiącą Gryfonkę na kanapie i przysunął mebel bliżej kominka, w którym postarał się o żywszy i intensywniejszy ogień. Zaklęciem osuszył rzeczy Gryfonki i przykrył ją szczelnie kocem. Kiedy dziewczyna spała wykorzystał okazję i wysłał sowę do Zabiniego, żeby nie czekali na nich jak będą wracać, bo oboje wrócili do zamku. Wykorzystał swój spryt i z kuchni przetransportował gorące napoje i masy jedzenia, bowiem nie mógł na nic się zdecydować nie znając upodobań dziewczyny. Kilka godzin spędził na obserwowaniu śpiącej Hermiony. Sam nie wiedział dlaczego pomógł Granger. Przecież on nawet jej nie lubił. Ale czy na pewno? Tak mu się wydawało. W tamtym momencie tak bardzo przypominała mu siebie. On nie okazałby swoich słabości w ten sposób, ale to było dokładnie to co chciał zrobić. Kiedy już sam zaczynał przysynać oprzytomniał widząc, że dziewczyna otwiera powoli oczy.
 - Musisz to wypić. - powiedział na wstępie podając jeszcze nie do końca przytomnej Granger. Ta bez słowa wypiła to co jej podał i po smaku wyczuła, że to eliksir na poprawę odporności.
 - Dziękuję - powiedziała, kiedy już bez słowa częstował ją herbatą i jedzeniem. Kiedy próbowała podnieść się choć trochę ze swojego posłania dała o sobie znać jej boląca kostka.
 - Za kilka godzin się unormuje -powiedział i już chciał odejść, gdy dziewczyna go zatrzymała.
 - Draco. - powiedziała.
 - Zostać? - zapytał z nadzieją.
 - Bardzo bym chciała. Nie chcę zostać sama.... - powiedziała ciszej.
 Siedzieli tak chwilę na kanapie, Malfoy pomógł Hermionie oprzeć wygodnie nogę na poduszce.
Wreszcie ciche przerwał mężczyzna:
 - Co się stało?
 - Poślizgnęłam się prosto w kałużę.
 - Ale pytam o to... - powiedział Malfoy i dotknął czerwonych i opuchniętych miejsc pod oczami dziewczyny.
 Hermiona chwilę pomyślała i otworzyłam się przed Draco. Opowiedziała mu wszystko od początku, od wakacji, od scen zazdrości, zerwania, poprzez długie dni tęsknoty, złamanego serca, nadszarpniętej dumy do dzisiejszego widoku, utraty nadziei, utraty miłości, utraty przyjaciela, utraty siebie...


  • oddaję w wasze ręce kolejny rozdział, mam nadzieję, że zaspokoiłam wasze oczekiwania choć w niewielkiej mierze.... cieszę się ze szczerych opinii i z tych kilku jakże ważnych czytelników, pozdrawiam wszystkich i zapraszam do czytania i pozostawiania komentarzy - dotychczasowe były jak miód na moje serce
         Katarzyna