8.09.2014

XXIX. Pozwól mi cię kochać

Hermiona na palcach wspinała się na piętro, aby wreszcie odpocząć po emocjonującym dniu. Szatynka zakradła się do swoich drzwi i chciała delikatnie je otworzyć. Ku jej zaskoczeniu dostrzegła nikłe światło, które docierało z pokoju naprzeciwko. Zaciekawiona podeszła do progu, nie wiedziała czy powinna zakłócać ciszę i spokój gościa szczególnie o tej porze, ale ciekawość zwyciężyła. Hermiona odłożyła wysokie szpilki na podłogę i delikatnie pchnęła uchylone drzwi. Kiedy jej głowa z ciekawskim spojrzeniem wychyliła się zza drewnianego skrzydła poczuła na sobie wzrok mężczyzny.
- Ja, przepraszam. Po prostu byłam zaskoczona, że jeszcze nie śpisz... - tłumaczyła się Hermiona chcąc natychmiast się wycofać.
- Granger, zaczekaj... - blondyn wstał natychmiast z posłania.  - Właściwie to czekałem na ciebie.
- Ale dlaczego? Czegoś potrzebujesz? - zapytała zaskoczona kobieta. Hermiona przyglądała się Draco ze skrywanym zachwytem. Musiała przyznać przed samą sobą, że Malfoy  w wydaniu nonszalancko eleganckim wyglądał doskonale. Jego lekko zwichrzone włosy, brak krawata i swobodnie rozpięty kołnierzyk koszuli powodowały, że Hermiona się zarumieniła. Widząc jednak badawczy wzrok blondyna westchnęła:
- Za dużo wina. - kobieta próbowała zrzucić winę za swoje rumieńce na różowy trunek.
Draco uniósł jedynie jedną brew w geście powątpiewania i podszedł do Hermiony.
- Chcę ci coś pokazać. - powiedział pewnie, chwycił ją za dłoń i wyprowadził na korytarz.
- W tej chwili? Nie może to zaczekać do jutra? - zdziwiła się Hermiona. Nie miała pojęcia co może być tak pilne.
- To ważne. - mówił blondyn. Jego błagalny wzrok spoczął na twarzy byłej Gryfonki. - Proszę Hermiono. Nie pożałujesz... - dotknął dłonią jej zaróżowionego policzka.
- Dobrze. Chodźmy. - odpowiedziała Granger lekko zachrypniętym głosem i ruszyła w stronę schodów.
- Granger... - zawołał Malfoy. - Zostajemy na piętrze.
- Ale chciałeś mi coś pokazać... - Hermiona nie kryła zdezorientowania.
- Tak. Chodźmy do łazienki. - wyjaśnił Draco.
- Łazienki? - zdziwiona kobieta dreptała za blondynem ciemnym korytarzem. - Zabrakło świeżych ręczników, rura pękła.... - zastanawiała się na głos szatynka. Rozważania kobiety rozbawiły Draco, który śmiał się pod nosem.

Jasne światło pomieszczenia przez chwilę oślepiło Hermionę i Draco, którzy przyzwyczaili się już do panującego mroku. Kiedy kobiecie wróciła ostra widoczność zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Na pierwszy rzut oka nie dostrzegła jednak niczego.
- Potraktuj to jako prezent bożonarodzeniowy. - powiedział tajemniczo blondyn i ujął Hermionę za dłoń. Granger ścisnęła mocno jego dłoń, wiedziała, że może mu zaufać. Jego ciepło bijące ze spojrzenia dodawało jej odwagi i otulało mgiełką tajemnicy. Kobieta posłusznie podeszła do lustra. Hermiona przez chwilę przyglądała się sobie jednak dużo ciekawszym obiektem obserwacji był stojący obok niej młody czarodziej. Kiedy spojrzała na jego odbicie dostrzegła jasne spojrzenie, tak różne od jej ciemnych tęczówek. Platynowe włosy kontrastowały z jej brązowymi kosmykami, które teraz swobodnie opadały falami na nagie plecy. Jedynie jej odkryte gładkie ramie współgrało z jego jasną koszulą.
- Gotowa? - w końcu rozmyślania obojga przerwał Draco. Hermiona wzruszyła jedynie ramionami, gdyż nadal nie wiedziała na co niby miałaby być gotowa. - Nie mogłem znaleźć myślodsiewni.... - tłumaczył blondyn.
- Zdziwiłabym się gdyby ci się udało... - uśmiechnęła się Hermiona patrząc tym razem prosto w twarz byłego Ślizgona.
- Tyle powinno wystarczyć. - westchnął Malfoy wskazując na umywalkę, w której Hermiona dostrzegła pływające strzępy wspomnień.
- Jak to zrobiłeś? - dziewczyna patrzyła to na falującą ciecz to na mężczyznę z zachwytem.
- Stara rodzinna sztuczka... - puścił do niej oczko blondyn.- Idziemy? - zapytał. W odpowiedzi Hermiona energicznie przytaknęła. Gdyby nie fakt, że nadal ich dłonie spoczywały w uścisku wskoczyłaby w odmęty wspomnienia zupełnie sama. Draco wyczuł narastające w niej podniecenie i nie przeciągając dłużej oboje poddali się wirowi wspomnienia.

Kiedy wylądowali na twardej powierzchni Hermiona potrzebowała jedynie chwili, aby rozpoznać znajome korytarze.
- Hogwart. - powiedziała uśmiechając się promiennie.
- Chodźmy do Wielkiej Sali. - zdecydował Malfoy i nadal prowadził. Hermiona nie zwracała uwagi na towarzysza. Była zbyt pochłonięta rozglądaniem się i chłonięciem znajomych zakątków. Jej zaskoczenie zaczęły budzić coraz to nowe postaci, które mijały ich ubrane w piękne kreacje i szaty wyjściowe. Im byli bliżej Wielkiej Sali tym ruch stawał się większy.
- Co to za dzień? - zapytała Hermiona domyślając się odpowiedzi.
- Przecież wiesz doskonale. - powiedział blondyn, kiedy oboje zatrzymali się przy grupce dowcipkujących Ślizgonów, w której prym wiódł młody Malfoy.
- Jak myślicie, komu dała kosza Granger? - zarechotał Goyle.
- Jak to komu? Stawiam galeona, że Weasley'owi. W końcu Potter jest reprezentantem. - powiedział chłodno i pewnie młody Malfoy.
- Słyszałem, że nie poszła z żadnym z nich. - wtrącił Zabini.
- Nawet przyjaciele nie chcieli się z nią pokazać? - rzucił młody Malfoy na co całe towarzystwo ryknęło śmiechem.
- Stawiam galeona, że zaraz ich szczęki padną na parkiet. - wyszeptał do ucha Hermiony dorosły Draco. Szatynka obserwowała wraz z wszystkimi obecnymi jak do Wielkiej Sali wchodzą reprezentanci szkół, a wśród nich dostrzegła też siebie.
- Patrz, to ja! - powiedziała z entuzjazmem.
- Wszyscy widzieli... - wyszeptał po raz kolejny blondyn i wskazał na obecnych, którzy zaczęli szeptać. Wśród rozmów usłyszeć można było wybijające się słowa: Hermiona, Krum, Granger....
- Widzicie to co ja? - nie mógł wyjść z szoku Zabini.
- O co ci chodzi? - zapytał głupkowato Crabbe.
- O Granger... - powiedział wściekły młody Draco.
- Ej, Smoku... chyba nie zazdrościsz Krumowi... - zarechotał Zabini.
- Padło ci na mózg? - warknął młody Malfoy.
- Taaak.... a cały wieczór wlepiał swoje maślane oczka w Granger... - szepnął Malfoy. Tym razem Hermiona lekko podskoczyła zaskoczona bliskością mężczyzny, który stał delikatnie za nią i czuła jego oddech na szyi. - Chodźmy... - zdecydował blondyn oddalając się w głąb sali.
- Ale... - chciała zaprotestować Hermiona zaciekawiona rozmowami Ślizgonów.
- Streszczę ci. - zaśmiał się blondyn. - Cały wieczór będą mi dokuczać, a ja uniosę się dumą i za żadne skarby nie podejdę poprosić o taniec.
- Pewnie i tak bym się nie zgodziła... - wzruszyła ramionami Hermiona.
- Przecież chciałaś tego...? - zdziwił się blondyn.
- Tak, ale i tak miałam wiele problemów po tym jak poszłam z Krumem. Jakby mnie zobaczyli z Malfoy'em to by była dopiero afera.
- To fakt... A teraz się zgodzisz? - zapytał Malfoy kłaniając się szarmancko przed szatynką. - Nikt nie widzi.
- Teraz zgodziłabym się nawet w pełnej Wielkiej Sali. - uśmiechnęła się Granger podając dłoń Malfoy'owi.

- Dziękuję, że spełniasz moje marzenia... - Hermiona wyszeptała do ucha Draco wspinając się lekko na palce. Brakowało jej kilku centymetrów, a jej szpilki spoczywały teraz na korytarzu jej rodzinnego domu.
- Nie tylko twoje... - również szeptał Draco.
- Draco  ja... - Hermiona chciała coś powiedzieć jednak jej usta zostały zamknięte przez delikatny pocałunek. Pomimo zaskoczenia Granger odwzajemniła gest. Ośmielony blondyn stawał się coraz odważniejszy w swoich poczynaniach. Nie wypuszczając towarzyszki z objęć delikatnie kołysali się z takt muzyki. Draco pragnął przekazać tym jednym pocałunkiem jak bardzo zależy mu na stojącej przed nim kobiecie. Czy ona nie zorientowała się jeszcze, że dla niej zrobiłby wszystko?
- Hermiono.... - odezwał się wreszcie Draco, a jego głos przyozdobiła seksowna chrypka.
- Draco, proszę cię.... - mówiła Hermiona zranionym głosem.
- To ja cię proszę.... pozwól mi.... - mówił zakładając jej luźne kosmyki za ucho. - Pozwól mi cię kochać... - szeptał przyglądając się zachłannie każdemu elementowi jej twarzy.
- Nie mogę ci na to pozwolić... - machała przecząco głową szatynka. - Nie na tak długo jakbym chciała....
- Możesz... - musnął jej usta swoimi rozgrzanymi wargami Draco.
- Nie.! - zaprzeczyła stanowczo kobieta. - Nie mogę cię tak zranić....
- Hermiono Granger... - mówił poważnie Malfoy klękając przed kobietą. - Będę zaszczycony jeśli to ty mnie skrzywdzisz...
- Draco... proszę cię nie żartuj. - oburzyła się Granger.
- Nie śmiem żartować! - stanowczo zaprzeczył Malfoy. - Jedynie proszę, błagam o wieczność...
- Wiesz, że nasza będzie krótka...? - upewniła się Hermiona.
- Najdłuższa...
- Hermiono, Hermiono! - gdzieś w oddali dobiegł ich znajomy głos Pottera. Rozglądając się zauważyli, że młody Harry siedzi wraz z Weasley'em przy stoliku i zawzięcie o czymś dyskutuje.
- Chyba Potter się obudził. - zauważył Draco.
- Wracajmy! -zdecydowała była Gryfonka.
- Nie odpowiedziałaś mi... - zatrzymał ją jeszcze na chwilę Malfoy.
- I nie odpowiem..... - powiedziała tajemniczo kobieta chwytając  twarz mężczyzny w swoje dłonie i składając na jego lekko otwartych ze zdziwienia ustach zachłanny pocałunek. Chwilę potem znajdowali się już w jasnej łazience.

- Hermiono... - w pomieszczeniu pojawił się również Potter. - Ekhm.... nie przeszkadzam? - zapytał speszony widokiem przyjaciółki w objęciach Malfoy'a.
- Nie Harry. O co chodzi? - zapytała kobieta podchodząc do niego.
- Pilne wiadomości... - skrzywił się Harry podając obojgu listy z pieczątką Ministerstwa Magii.
- Rozprawa Pansy. - poinformował Malfoy.
- Wzywają nas wszystkich na świadków. - wyjaśnił Potter.
- Niestety podejrzewam, że nie tylko nas. - skrzywiła się Hermiona przebiegając wzrokiem po tekście. - Ginny też tam będzie.
- Jest jeszcze coś. - zwrócił na siebie uwagę pozostałych brunet. - Muszę wyjechać... teraz... Ginny przełożyła ślub.
- Jak to? Na kiedy? - zdziwiła się Granger.
- Dzień przed rozprawą.... - uderzył pięścią w ścianę Potter.
- Sprytne... - na twarzy Draco pojawił się cień dawnego ironicznego uśmiechu. - Chce wykorzystać okazję... Nie sprzeciwisz się jej wiedząc w jak niepewnej sytuacji jest Pansy...
- Nienawidzę jej... - wściekła się Hermiona i poszła w ślady przyjaciela. Uderzyła w ścianę swoją małą pięścią, aby rozładować napięcie. Niestety, nie był to dobry pomysł, gdyż potłukła sobie boleśnie kości. - Auć...
- Nic ci nie jest? Malfoy? Zajmiesz się nią? - Potter upewnił się, że przyjaciółka jest w dobrych rękach i teleportował się.


  • tkliwie się zrobiło... co o tym myślicie? piszcie, piszcie, bo już niewiele pozostało okazji ku temu... :) rozplanowałam sobie historię do końca, a raczej obu jej końców, ponieważ tak jak wcześniej wspomniałam szykuję dwa odrębne zakończenia... cieszycie się? zobaczymy jak to wyjdzie :) postaram się jak najszybciej napisać ostatni XXX rozdział, bo podejrzewam, że na dwa alternatywne Epilogi trzeba będzie poczekać troszkę dłużej, no ale nic nie zakładam, bo to różnie może być... tymczasem komentujcie! zależy mi na waszej opinii...
          Katarzyna

3.09.2014

XXVIII. Babeczki

Przygotowania do świąt szły pełną parą. Ośrodek powoli zaczynał się wyludniać, gdyż wiele osób dostawało przepustki z okazji Bożego Narodzenia. Niestety wesoła świąteczna atmosfera nie udzielała się Draco Malfoy'owi oraz Hermionie Granger. Od dłuższego czasu nie otrzymali żadnej pozytywnej informacji od Pottera, który negocjował uwolnienie ich przyjaciółki z Azkabanu. Niestety, zapewnienia Harry'ego nie dały rezultatu. Hermiona snuła się po korytarzach ośrodka od czasu do czasu spoglądając w okna, aby sprawdzić czy jej najlepszy przyjaciel już po nią przyjechał. Granger również dostała przepustkę świąteczną i miała ją spędzić w swoim rodzinnym domu wraz z Harry'm. Ostatnie święta... kobieta chciała, żeby były takie jakie zapamiętała z dzieciństwa.

- Mogę wejść? - zapytała Hermiona zaglądając do gabinetu blondyna. W napiętym okresie przedświątecznym jego drzwi były ciągle otwarte. 
- Śmiało... - zachęcił szatynkę Draco odwracając się w jej stronę i odchodząc od oszronionego okna.
- Chciałam się pożegnać. - powiedziała spokojnie była Gryfonka. - Harry zaraz powinien tu być.
- Jak się czujesz? - zapytał z troskę mężczyzna podchodząc do Hermiony i uważnie jej się przyglądając. 
- Lepiej... - przyznała Granger lekko się uśmiechając. Ostatnia sprawa z Pansy była dla wszystkich bardzo stresująca, a Hermionie znów zdarzyło się stracić przytomność kilka razy. Malfoy był zaniepokojony i nie chciał tracić jej z oczu, ale wiedział, że Potter odpowiednio się o nią zatroszczy.
- Spakowałem ci potrzebne eliksiry. Gdyby coś się działo, będę tutaj cały czas... - zapewnił Draco kładąc dłonie na ramionach kobiety, która patrzyła na niego i słuchała go uważnie.
- No właśnie. Może byłoby lepiej, gdybym była jednak pod stałą obserwacją? - zapytał nieśmiało szatynka.
- Nie chcesz spędzić świąt z Potterem? - zdziwił się Malfoy.
- Bardzo chcę. Jest moją jedyną rodziną. Ale.... - Hermiona zawahała się przez chwilę. - pomyślałam, że może pojechałbyś z nami...
- Ja? - zdziwił się Draco unosząc brwi w geście zaskoczenia.
- Tak... bo nie chcę, żebyś był sam... - mówiła kobieta patrząc na niego błagalnie. Naprawdę jej zależało na obecności blondyna. Polubiła go, zżyła się z nim, darzyła go niezidentyfikowanym ciepłym uczuciem.... - Draco proszę... - wyszeptała podchodząc do niego bliżej i chwytając go za dłoń.
- Dobrze, ale pojawię się dopiero w święta... mam jeszcze sporo spraw tu na miejscu. - uległ były Ślizgon. Gdyby stojąca przed nim kobieta wiedziała jak wielki ma na niego wpływ... 
- Cudownie! - ożywiła się Hermiona. - Ale nie chciałabym być w twojej skórze, gdybyś mnie okłamywał... - zagroziła palcem drobna czarownica. 
- Nigdy! - oburzył się blondyn wypinając dumnie pierś. 
- I tego się trzymajmy... - przytaknęła Granger. Po chwili wahania wspięła się na palce i pocałowała mężczyznę w policzek.

Zadowolona była Gryfonka zmierzała w stronę wyjścia ciągnąc za sobą niewielką walizkę. Cieszyła się, że Draco zgodził się na wspólne święta. Starała się powstrzymywać swoje myśli, które nachalnie wracały do postaci blondwłosego czarodzieja. Hermiona kręciła ze zrezygnowaniem głową walcząc z myślami. Była rozdarta wewnętrznie pomiędzy trzymaniem wszystkich na dystans, co jej ewidentnie nie wychodziło, a potrzebą bliskości i kontaktu... najgorszy był, fakt, iż każdy kontakt, każdy dotyk byłego Ślizgona wprawiał ją w przyjemne dreszcze. Nie powinna myśleć o nim w ten sposób... ona jest pacjentką, na dodatek umierającą... Może Draco się jedynie nad nią lituje? Nic go nie kosztuje bycie miłym przez tych kilka tygodni...
- Hermiono... uhuuu..... - przed oczami zamyślonej kobiety pojawił się czarnowłosy przyjaciel. 
- Harry.... - wyrwana z czeluści swojego umysłu Hermiona wydawała się zaskoczona widokiem zielonych tęczówek świdrujących jej postać. - Co myślisz o Malfoy'u? - zapytała z zaskoczenia.
- Yyyy.... myślę, że teraźniejszy Malfoy jest zupełnie inną osobą niż nasz szkolny wróg. To porządny facet...  Harry skrzywił się słysząc swoje słowa.
- Lubisz go? - znów zapytała Granger.
- Bez przesady. Toleruję. - postawił sprawę jasno Potter nadal zastanawiając się do czego zmierza jego przyjaciółka.
- Dobrze. Zaprosiłam go na święta. - przyznała Hermiona i wygodnie rozsiadła się na fotelu pasażera. 

Przygotowania do wigilijnej kolacji i świątecznego obiadu spadły na Hermionę. Kobieta miała pełne ręce roboty, ale dzięki temu nie musiała myśleć... nie wracała myślami do ostatnich lat, kiedy to wraz z Harrym spędzali święta w radosnym, wiecznie zatłoczonym domu Weasley'ów. Granger wygoniła Harry'ego aby zawieszał ozdoby na zewnątrz, dzięki czemu miała więcej swobody. Kręcący się ciekawski Harry nie był dobrym pomocnikiem w kuchni. 
Tych kilka przedświątecznych dni sprawiło, że Hermiona jak i Harry wracali myślami do wspomnień. Od zawsze byli dla siebie ważni, od zawsze darzyli się silnym uczuciem bratersko-siostrzanej miłości. Tym bardziej Hermiona miała pewność, że nie może ukrywać dłużej przed przyjacielem swojego rychłego końca. Zasługiwał na to, aby znać prawdę. Nie chciała psuć im świąt, ale być może była to ostatnia możliwość kiedy byli razem, kiedy byli tak blisko siebie fizycznie i emocjonalnie.

W wigilijny poranek Hermiona została sama ponieważ Harry chciał jeszcze raz spróbować rozmówić się z Ministrem. Miał nadzieję, że aura panującego święta nakłoni głowę magicznego świata do zmiany decyzji. Kobieta podśpiewując kolędy dekorowała salon ozdobami świątecznymi. W całym domu unosił się zapach czekoladowych babeczek, które rosły w piekarniku. Krzątaninę młodej kobiety przerwało pukanie do drzwi. 
- Harry, zapomniałeś kluczy? - mówiła Hermiona otwierając drzwi. - Ooooo! - zdziwiła się jednak, gdy na progu nie zastała swojego przyjaciela.
- To ja. - powiedział niepewnie blondyn.
- A tak... jasne wejdź... - otrząsnęła się z zaskoczenia Granger. - Nie spodziewałam się ciebie tak wcześnie... - wyjaśniła Hermiona.
- Wiem, ale pomyślałem, że mógłbym się przydać. Nie chciałem wykorzystywać gościnności.... - zapewniał Draco.
- Cieszę się, że jesteś. - Hermiona uściskała przybysza. Blondyn chętnie odwzajemnił przyjazny gest. Jednak ich powitanie trwało odrobinę za długo. Dopiero pojawienie się Pottera przerwało niezręczną sytuację.
- Malfoy. - wyciągnął dłoń w kierunku byłego Ślizgona Harry.
- Potter. - uścisnął dłoń Draco. 
- Może pokażę ci twój pokój i dopiero wtedy wrócimy do pracy? - zaproponowała Hermiona prowadząc Malfoy'a w stronę schodów.

Draco rozglądał się z zaciekawieniem wspinając się za gospodynią na piętro. Musiał przyznać, że dom Hermiony zrobił na nim pozytywne wrażenie. Był zwykły, nie wyróżniał się niczym szczególnym, ale widać było, że był miejscem przepełnionym miłością i świąteczną atmosferą. 
- Nigdy nie byłem w mugolskim domu. - przyznał Draco.
- Naprawdę? - zdziwiła się Hermiona zatrzymując się przed pierwszymi drzwiami. 
- Miła odmiana. Nikt na ciebie patrzy, nic nie lata w powietrzu, nikt nie szepcze za twoimi plecami.... - uśmiechnął się Malfoy.
- W takim razie witaj w raju zwyczajności. - Hermiona gestem ręki zaprosiła blondyna do pomieszczenia, które miało stać się jego sypialnią przez najbliższe dni. - To była sypialnia moich rodziców. Powinieneś mieć tu wystarczająco dużo miejsca.... - tłumaczyła Hermiona.
- Jest doskonale. - przyznał grzecznie mężczyzna. 
- Mój pokój jest naprzeciwko. Harry zajmuje pokój gościnny obok. Co jeszcze.... - myślała na głos szatynka.
- Hermiono... - zwrócił na siebie uwagę kobiety Malfoy. - Jest świetnie...
- Jest jedna łazienka na korytarzu.... - wskazała palcem na korytarz kobieta.
- Doskonale. - zapewnił blondyn. - Może sprawdzimy co to za słodkie zapachy? - mrugnął do szatynki były Ślizgon.
- Babeczki... - uśmiechnęła się Granger. - Babeczki! - wykrzyknęła jeszcze raz i pognała na dół. Draco pomaszerował za nią kręcąc głową i uśmiechając się. Czuł, że towarzystwo byłej Gryfonki może sprawić, że będą to jego najlepsze święta. 

Kiedy blondyn dotarł do kuchni całe pomieszczenie było pełne dymu. ledwie dostrzegł wśród tych oparów postać szatynki. Hermiona stała przy kuchennej wysepce nad tacą zwęglonych babeczek. Malfoy zaśmiał się, jednak widząc żałosny wyraz twarzy towarzyszki postanowił interweniować.
- Nic ci nie jest? - zapytał podchodząc do okna i otwierając je, aby oczyścić atmosferę.
- Miały być przepyszne! - powiedziała pewnie kobieta nie odrywając wzroku od czekoladowych węgielków.
- I będą... - zapewnił blondyn.
- Nie sądzę... - zamruczała Hermiona podnosząc jedną zwęgloną babeczkę i upuszczając ją na blachę, co spowodowało głośne uderzenie.
- Zrobimy nowe, jest jeszcze dużo czasu. - uśmiechnął się pocieszająco Draco.
- Masz rację. Ale potrzebuję spokoju.... możecie z Harrym pójść.... - zaczęła Granger wyrzucając zawartość blachy do kosza.
- Ale ja nigdzie się nie wybieram. - zapewnił blondyn krzyżując ręce na piersi. - Przydam się.
Hermiona przyglądała się przez chwilę uważnie gościowi. Nie była przekonana co do umiejętności kulinarnych Malfoy'a, ale nie miała wyboru. Miała coraz mniej czasu, każda pomoc się przyda.
- Okej, ale robisz co ci karzę... - zastrzegła szatynka wręczając mężczyźnie fartuch.

Widok jaki zastał Harry w kuchni niemal zwalił go z nóg. Jego przyjaciółka mając bardzo skupiony wyraz twarzy napełniała foremki brązową masą. Tuż obok niej, nieświadomy faktu, iż są obserwowani stał blondyn w eleganckiej koszuli, która idealnie komponowała się ze słodkim fartuszkiem. Malfoy zajęty był mieszaniem słodkiego lukru i przygotowywaniem kolorowych ozdób. Pomimo swojego zajęcia, Harry przyłapał go na przyglądaniu się Hermionie. Coś w jego spojrzeniu nie pozwoliło Potterowi wtargnąć do pomieszczenia. Mężczyzna zatrzymał się w progu i obserwował jak Draco delikatnie chwyta Hermionę za dłoń i pomaga jej równomiernie rozlać masę. Widział jak Hermiona zerka na niego rumieniąc się niewinnie, jak oboje uśmiechają się do siebie co jakiś czas odnajdując się wzrokiem w obawie, że podczas wykonywania swoich zadań stracą towarzysza z pola widzenia.

Kiedy nadszedł ten jedyny wieczór w roku, w którym zwierzęta mówią ludzkim głosem wszystko było przygotowane zarówno w kuchni jak i salonie. Wszyscy udali się do swoich sypialni, aby przygotować się do kolacji. Panowie jako pierwsi, wystrojeni w odświętne garnitury zeszli na dół, aby dać Hermionie trochę czasu i spokoju. Wspólnymi siłami nakryli do stołu i oczekiwali na gospodynię w salonie. Granger wzięła odprężającą kąpiel, o której marzyła przez cały dzień. Od momentu, w którym na progu jej domu stanął Malfoy była bardzo spięta. Chciała pokazać siebie i dom z jak najlepszej strony. Chciała, żeby Draco czuł się dobrze, żeby nie żałował pobytu tutaj. Zaskoczyło ją jednak zachowanie gościa. Blondyn był nad wyraz przyjazny, opanowany i pomocny. Wstyd się przyznać, ale gdyby nie on, nigdy nie wyrobiłaby się z kolacją.

Wreszcie do mężczyzn dołączyła elegancka kobieta ubrana w krótką prostą czerwoną sukienkę na grubych szelkach. Brązowe loki ułożone były w eleganckiego koka, który skręcony był na karku byłej Gryfonki. Harry oraz Draco równocześnie wstali oniemieli widokiem pięknej kobiety. Hermiona uśmiechnęła się do nich szeroko przygryzając delikatnie czerwone wargi.
- I jak? - zapytała okręcając się wokół własnej osi i prezentując się w całej okazałości.
- Wyglądasz pięknie... - Harry odezwał się jako pierwszy przyzwyczajony do widoku zniewalającej przyjaciółki. Malfoy potrzebował jeszcze chwili, aby zarejestrować cokolwiek poza długimi i zgrabnymi nogami kobiety, które uwydatniały eleganckie czarne szpilki.
- Podano do stołu. - zakomunikował jedynie oszołomiony blondyn i podał ramię Hermionie odprowadzając ją na miejsce.
Kolacja minęła im w spokojnej i miłej atmosferze. Nikt nikomu nie dokuczał i nie robił nieprzyjemnych aluzji do przeszłości żadnego z obecnych. Zjedli posiłek umilając sobie czas niezobowiązującą rozmową. Potter i Granger naśmiewali się z zabawnych anegdotek opowiadanych przez Malfoy'a, blondyn słuchał uważnie i dyskutował na temat strategii, które realizowali aurorzy podczas powojennych działań mających na celu schwytanie pozostałych Śmierciożerców. Zaskoczony blondyn z szeroko otwartymi oczyma słuchał jak Hermiona przy pomocy Pottera opowiadała o kolejnych punktach regulaminu szkolnego, które złamali i to wielokrotnie.
- Nie wiem, czy zasługujesz na przyjaźń Hermiony. - powiedział w końcu Harry. Widząc jednak zdezorientowaną minę blondyna dodał. - I się nie dowiemy, chyba, że Hermiona zamknęła w łazience trolla górskiego.
- Harry jak mogłeś! To miała być niespodzianka!  - śmiała się szatynka.

- Padam z nóg.... - westchnęła Hermiona siadając obok przyjaciela na kanapie i zdejmując szpilki.
- Gdzie Malfoy? - zapytał Potter kładąc sobie na kolanach nogi kobiety i masując jej stopy.
- Sprząta po kolacji. - poinformowała Granger.
- Jestem zaskoczony.
- Że sprząta?
- Że sprząta, gotuje, rozmawia, że zachowuje się jak człowiek. - przyznał brunet.
- Może go polubisz... - zaproponowała nieśmiało szatynka wypuszczając włosy z koka i przeczesując je palcami.
- Cieszę się, że to on ci pomógł. Będę mu dozgonnie wdzięczny, że wróciłaś do nas. - powiedział z uśmiechem Harry całując Hermionę w kolano.
- Harry.... - posmutniała kobieta. - Od dawna chciałam ci coś powiedzieć. Wiem, że to jest zły moment, ale chyba nigdy nie będzie dobrego.
- Przerażasz mnie... - słuchał uważnie Potter.
Hermiona wzięła głęboki oddech i przymknęła powieki. Nie otwierając oczu mówiła:
- Ja umieram.... mam tylko tę zimę. - nie słysząc żadnej reakcji Hermiona otworzyła niepewnie oczy.
- Wiem skarbie. Pansy mi powiedziała... - powiedział mężczyzna próbując zachować spokój. Zdradził go jednak łamiący się głos. - Chciała, żebyś miała moje wsparcie, kiedy jej już nie było.
- Kochana Pans.... - łzy zaczęły niekontrolowanie płynąć po twarzy kobiety.
Para przyjaciół spędziła długi czas na rozmowie. Oboje nie szczędzili łez. Hermiona pierwszy raz widziała jak jej przyjaciel płacze.
W końcu kiedy ogień w kominku zaczął dogasać Hermiona delikatnie wstała z kanapy przykrywając przyjaciela kocem. Wyczerpany brunet usnął tuląc do piersi jedynego członka swojej rodziny. Granger udała się na palcach do swojego pokoju. Chciała dyskretnie położyć się spać, aby nie zbudzić blondyna.


  • przepraszam za opóźnienie, ale opornie szło mi pisanie tego rozdziału; zaplanowałam, jeszcze kilka ważnych rzeczy, ale nie zdołałam ich tu opisać; nie ma straty, będą w następnym rozdziale.... dziękuję za nominacje do Liebster Award, miałam umieścić odpowiedzi przy okazji publikacji rozdziału, ale uznałam, że nie jest to konieczne - podobne odpowiedzi już wcześniej padły, nie ma co się powtarzać... :) cieszę się, że do grona czytelników bloga dołączyło kilka nowych osób i to im dedykuję powyższy rozdział, dzięki, że dajecie o sobie znać w komentarzach :) 
          Katarzyna