31.03.2013

20. Święta

Pierwsze tygodnie zimy mijały bardzo spokojnie i szybko. Hermiona postanowiła przyłożyć się jeszcze bardziej do nauki, a przyczyną tego były zbliżające się OWTM'y. Nie umknął jej również Harry, który miał więcej wolnego czasu z powodu przerwy w sezonie Quidditcha. Chłopak nie miał możliwości się wymigać i często uczył się w bibliotece z przyjaciółką. W takich chwilach żałował, że nie ma z nimi Rona. W przeszłości Hermiona pozwalała im grać w szachy czarodziejów, kiedy sama się uczyła. Wieczory jednak spędzali oddzielnie, bowiem Hermiona miała dyżury z Zabinim, a Potter z Malfoy'em.
Dziewczyna z jednej strony cieszyła się z takiego przydziału ze względu na mętlik jaki miała w głowie po ostatnich spotkaniach  z Malfoy'em. Z drugiej jednak musiała przyznać, że mężczyzna posiadał w sobie coś co ją  przyciągało. Nie potrafiła myśleć o nim jak o wrogu, zaczynała mu ufać o co wiele razy sprzeczała się z Harry'm.
Młoda kobieta rozmyślając zmierzała właśnie na zaplanowany dyżur. Pod drzwiami Wielkiej Sali czekał już na nią Zabini. Hermiona bardzo lubiła tego chłopaka. Potrafił ją rozśmieszyć do łez i każdy dyżur był dla niej coraz większym zaskoczeniem.
- Witaj Panią Prefekt - powitał ją z daleka.
- Blaise, ciszej! - mówiła dziewczyna podchodząc bliżej. - Mamy pilnować spokoju, a nie sami robić harmider na korytarzach.
- Spokojnie, nikt nam nic nie zrobi. - zaśmiał się chłopak. - Chodźmy, przejdźmy się.

- Nudno dzisiaj, nikt się nie włóczy, zero szlabanów - wzdychał zrezygnowany Ślizgon.
- Blaise, powinieneś się cieszyć.
- Możemy wracać do siebie?
- Jeszcze pół godziny. Wytrzymaj. Tak bardzo uprzykrzam ci czas? - zapytała Hermiona.
- Co ty mówisz? Może jesteś przemądrzała... - mówił chłopak za co Hermiona szturchnęła go łokciem w żebra - ale można ci zaufać, przynajmniej z tego co mówił Draco.
- Malfoy? On coś o mnie mówił? - dopytywała się dziewczyna.
- Sam się zdziwiłem, ale ostatnio nawet często. I to nie tak jak dawniej.
- Dawniej, czyli?
- No wiesz, nie pałaliście do siebie miłością....
- Nie musisz przypominać.
- Ale teraz chyba się przyjaźnicie?
- To chyba za wiele powiedziane.
- Draco się zmienił i się stara, ale ciągną się za nim konsekwencje tej wojny.
- Wiem, mam nadzieje, że z Narcyzą wszystko będzie dobrze...
- Wiesz o chorobie jego matki? - powiedział zaskoczony Zabini.
- Wynikły pewne okoliczności i się dowiedziałam - poinformowała dziewczyna nie chcąc wtajemniczać chłopaka w zbyt wiele szczegółów.
Reszta dyżuru upłynęła dość szybko i prefekci wrócili na noc do swoich dormitoriów.

- Nie śpisz jeszcze? - zapytał zaskoczony Blaise.
- Czekałem na ciebie..
- Jakaś sprawa?
- Wracasz na święta do domu?
- Wyjeżdżam z Hogwartu, ale jedziemy z matką do Tybetu. - poinformował przyjaciela i rzucił sie na łóżko.
- Czemu do Tybetu?
- Ostatnio matka ma fazę na medytacje i tego typu głupoty i obiecałem, że pojadę z nią.
- Nie mogłeś się wymigać?
- Szczerze mówiąc to trochę mi na rękę, że jej przypilnuję. Przynajmniej nie przywiezie mi kolejnego ojczyma.  - prychnął Zabini. - A czemu pytasz?
- Matkę zabrali do Munga, a nie chciałem zostawać w szkole na święta.
- Sory stary, ale tak wyszło. Na pewno ktoś jeszcze zostaje, pomęczysz małych Gryfonów, zobaczysz będzie fajnie. - naśmiewał się Zabini.- Nie będzie prefektów, którzy będą stać na skraju sprawiedliwości.
- Swoją drogą, ciekawe gdzie wybiera się Granger? - myślał na głos Malfoy.
- Stary, nie chce nic mówić, ale nie za często o niej wspominasz?
- Po prostu ciekawi mnie to, bo raczej nie pojedzie do Weasley'ów.
- Ciągnie cię do niej... - wypalił nagle brunet i poruszał sugestywnie brwiami.
- Nie sądzę... - powiedział blondyn, ale w jego głosie dało się wyczuć wahanie.
- Mówiła dziś o tobie. - zagadał Zabini.
- Poważnie? - zaciekawiony chłopak, aż usiadł. - A co mówiła?
- Myślałem, że cię to nie interesuje? - droczył się z nim przyjaciel.
- Bo nie interesuje. Czysta ciekawość. - mówił spokojnie i dodał - Zresztą nie ważne. Idę spać.
Malfoy położył się do łóżka i udawał, że śpi, żeby uniknąć niewygodnych pytań przyjaciela. Długo jeszcze nie mógł zasnąć zastanawiając się nad słowami współlokatora. Sam zauważył, że stanowczo zbyt często myślał o Gryfonce. Ostatni wieczór, który spędzili razem mógł się skończyć zupełnie inaczej, gdyby w porę sie nie wycofał. Tylko dlaczego to zrobił? Mógł postąpić z nią, jak z każdą inną dziewczyną, ale mimo wszystko zrezygnował. Był pewien, że nie chciał wykorzystać Gryfonki. Wiedział, że dzieje się między nimi coś czego nigdy jeszcze nie doświadczył i bał się tego. Tak! Draco Malfoy bał się kobiety.

- Hermiono, jesteś pewna, że zostajesz? - ciągle pytał Potter.
- Harry, podjęłam decyzję, która swoją drogą nie była trudna. - tłumaczyła dziewczyna - Nie będę mile widziana, ale oczywiście uściskaj ode mnie państwa Weasley'ów. I życz wszystkim wesołych świąt.
- Oczywiście przekażę. Trzymaj się Hermiono i uważaj na siebie. - przyjaciele pożegnali się i Hermiona odprowadziła wzrokiem przyjaciela, aż do wrót zamku.

Hermiona po powrocie do zamku wstąpiła na chwilę do biblioteki, aby wypożyczyć kilka pozycji przed świąteczną przerwą, podczas której księgozbiór jest niedostępny uczniom. Wprawdzie Hermiona miała świadomość, że w razie pilnej potrzeby może skorzystać z peleryny niewidki Harry'ego, ale nie chciała z tak błahego powodu łamać regulaminu szkolnego. Zadowolona, z uśmiechem na twarzy spowodowanym wspomnieniami z wcześniejszych lat nauki, obładowana grubymi księgami podążała spokojnie korytarzami ukochanego zamku w kierunku swojego dormitorium, gdy natknęła się na profesor McGonagall.
- Witam panno Granger, - powiedziała dyrektorka z uśmiechem - cieszę się, że cię widzę.
- Dzień dobry pani profesor. Szukała mnie pani? - pytała dziewczyna wyglądając zza stosu książek.
- Właściwie to tak. Mam wiadomość od profesora Dumbledora. - powiedziała starsza kobieta.
- Tak mi się wydawało, że ostatni esej na temat testrali i ich magicznych właściwości był zbyt chaotyczny. A może to przez mój wywód na temat błędnej klasyfikacji tych stworzeń przez Ministerstwo. - mówiła Hermiona zastanawiając się o co może chodzić.
- Panno Granger, - przerwała dyrektorka - jestem pewna, że pani praca jest na najwyższym poziomie. Chodziło mi raczej o Albusa, a nie Aberfortha.
- Och, tak? Przepraszam pani profesor. - powiedziała zawstydzona dziewczyna.
- Nic się nie stało. Niech będzie pani łaskawa wstąpić do gabinetu, kiedy upora się pani z lekturą świąteczną.
- Oczywiście, postaram się być jak najszybciej.
- W takim razie zapraszam.
Zaciekawiona dziewczyna ruszyła biegiem do swojej kwatery tak szybko na ile pozwalał jej ciężar książek. Od dawna czekała na wiadomość od dyrektora i chciała jak najszybciej dowiedzieć się co ma do powiedzenia w jej sprawie. Kiedy tylko wpadła do Pokoju Wspólnego Prefektów porzuciła trzymane tomiska i zniknęła w przejściu, z którego się przed momentem wyłoniła. Do salonu wyszedł sprowokowany hałasem Ślizgon, ale nikogo nie zauważył. Dostrzegł jedynie stos książek na stoliku przy kominku. Z braku ciekawszego zajęcia ruszył w ich kierunku.

Pukanie do masywnych drzwi oderwało starszą czarownicę od pracy. Zaskoczona zaprosiła osobę składającą wizytę do środka.
- Panna Granger? Tak szybko? - zapytała zaskoczona.
- Podejrzewam, że to ważna sprawa. - wysapała dziewczyna dając znać, że biegła.
- Proszę usiąść. Może szklankę wody?
- Dziękuję, bardzo chętnie. - odpowiedziała Gryfonka i siadając na fotelu wskazanym przez dyrektorkę przyjęła proponowany napój.
- Dyrektorze Fronsac, czy mógłby pan znaleźć i sprowadzić Albusa? - zapytała grzecznie obecna dyrektorka.
- Oczywiście Minervo. - odpowiedział staruszek i zniknął.Widząc zaskoczone spojrzenie Hermiony wyjaśniła - Dyrektor Bazyl Fronsac ma chyba największą ilość portretów w Hogwarcie. Najszybciej znajdzie profesora Dumbledora.
Chwilę oczekiwania przerwał znajomy głos:
- Witam panno Granger.
- Severusie, ty tutaj? - zapytała zaskoczona McGonagall, bowiem największą tajemnicą w szkole był fakt, że ostatni dyrektor Hogwartu przebywał w swoich ramach niezmiernie rzadko. O sprawach niezwykle tajnych oczywiście wiedzieli wszyscy uczniowie.
- Byłem umówiony z Dumbledorem i jak mniemam również z panną Granger. - powiedział zwracając uwagę na uczennicę.
- Wybaczcie kochani za spóźnienie. - w gabinecie rozbrzmiał wesoły głos staruszka.
- Zostawię was samych. - poinformowała McGonagall i wyszła spojrzeniem dodając otuchy Hermionie.
- Wszyscy wiemy dlaczego tu się spotykamy. Mam nadzieję, że panna Granger nie będzie miała mi za złe, że wtajemniczyłem w nasz mały sekret Severusa.
- Chyba nie, dyrektorze. - powiedziała dziewczyna.
- Hermiono, jak słusznie przypuszczałem twoje sny i rana są ściśle związane z naprawdę paskudną czarnomagiczną klątwą.
- Chciałbym zadać ci w tej sprawie kilka pytań Granger. - powiedział Snape.
- Słucham, panie profesorze.
- Kto wypalił ci to znamię?
- Bellatriks. - powiedziała z wyrzutem Hermiona.
- Bellatriks Lestrange z domu Black? - upewnił się mistrz eliksirów.
- Tak, dokładnie tak.
- Czy ktoś wie o śnie? Zna szczegóły?
- Harry wie o wszystkim.
- Oczywiście, czemu mnie to nie dziwi. - prychnął Snape.
- Severusie! - upomniał go Dumbledore, który bacznie się wszystkiemu przysłuchiwał.
- Przepraszam Albusie. Czy ktoś jeszcze?
- Ymmm... w zasadzie to tak. - powiedziała po krótkiej przerwie dziewczyna.
- Kto?
- Malfoy. Draco Malfoy. - odpowiedziała dziewczyna. Zauważyła, że jej słuchacze nie byli tym faktem zaskoczeni.
- Nie możemy udzielić ci w tej chwili wyczerpujących informacji, ale powinnaś odwiedzić dwór Malfoyów. Tam można zakończyć coś co miało swój początek. - powiedział jak zwykle zawile Dumbledore.
- Nie masz też zbyt wiele czasu. - dodał Snape.
Hermiona tylko przytaknęła i już kierowała się w stronę wyjścia, ale postanowiła zapytać o coś jeszcze.
- Jak uda mi się przekonać Malfoya, żeby wpuścił mnie do rezydencji?
- Tym zajmie się Severus. Proszę się nie martwić panno Granger. - powiedział dobrodusznie Albus - Myślę, że stanie się to w najbliższej przyszłości. Pan Malfoy panią poinformuje.
- Dziękuję. Do widzenia.
- Wesołych Świąt Hermiono. - pożegnał się staruszek.


Hermiona zamyślona wracała do siedziby prefektów. Powtarzała sobie słowa obu dyrektorów. Próbowała zebrać myśli, podsumować fakty, złożyć wskazówki w jedną całość. Nie było tego jednak zbyt wiele. Spodziewała się jaśniejszej sytuacji. Wiedziała, że musi znaleźć się w Malfoy Manor. Na samo wspomnienie tego miejsca przechodziły ją dreszcze. Kiedy wzdrygała się ze swoich niemiłych wspomnień nie zauważyła, że znajduje się już w Pokoju Wspólnym Prefektów. I nie jest sama.
- Mój widok, aż tak cię odrzuca. - usłyszała męski głos. I dopiero wtedy zauważyła Malfoya siedzącego na kanapie przed kominkiem i czytającego książkę. Jej książkę.
- Poniekąd. - przyznała dziewczyna i usiadła naprzeciwko chłopaka.
Na słowa dziewczyny Ślizgon uniósł zaciekawiony jedną brew.
- Kontynuuj.
- Nie ma o czym mówić. - ucięła temat Gryfonka - Nudzisz się?
- Jak widać. - wskazał na stos książek na stoliku.
- Pomożesz mi to zanieść? - zapytała Hermiona.
- Eee, jasne. - powiedział zaskoczony blondyn i chwycił cały świąteczny zapas Granger. Hermiona widząc gest Ślizgona ruszyła przed nim otwierając drzwi i wskazując drogę.
- Masz zamiar to wszystko przeczytać? - zagadał Malfoy.
- Oczywiście. - powiedziała zadowolona Granger - Ale nie dzisiaj. Na wieczór mam inne plany. - mówiła i wyszła z dormitorium, a za nią podążał Ślizgon.
- Czyżby złamanie jakiegoś punktu regulaminu?- zapytał zadziornie Malfoy.
- Nie tym razem. W sumie możesz się przyłączyć.
- Do czego?
- Zaraz zobaczysz. Ubieraj się. - powiedziała i poszła po swój płaszcz.
- Idziemy na zewnątrz? O tej porze? - pytał chłopak, ale posłusznie zakładał płaszcz i szalik w barwach Slytherinu.
- Owszem. - mówiła wesoło Hermiona zbiegając do sali wejściowej.
- Dowiem się , gdzie idziemy? - mówił zdezorientowany chłopak, kiedy przedzierali się przez zaśnieżone błonia.
- Jaki ty jesteś niecierpliwy.
- Hermiono! - machał do nich Hagrid. - Przyprowadziłaś.... Malfoya? - dodał zaskoczony.
- Tania siła robocza. - szepnęła do ucha Hagridowi.
- Ekhm... - zwracał na siebie uwagę Ślizgon.
- Masz dla mnie drzewko Hagridzie? - pytała rozentuzjazmowana Gryfonka.
- Oczywiście. Najpiękniejsze. Chodźcie za mną. - powiedział gajowy i kazał iść prefektom za sobą.
- Jakie drzewko? - dopytywał się szeptem chłopak.
- Świąteczne. Nie słyszałeś o choince? - zapytała drwiąc Hermiona.
- Pewnie, że słyszałem, ale to chyba nie należy do naszych obowiązków.
- To żaden obowiązek. Sama przyjemność. - mówiła Hermiona - Zresztą sam zobaczysz. - powiedziała i zamilkła widząc śliczny, średniej wysokości świerk przygotowany przez Hagrida.
Chłopak obserwował jak dziewczyna opuszkami palców dotyka ostrych igiełek drzewa, jak wdycha zapach lasu, który zachował się wśród gałązek. Widząc jak Granger delektuje się chwilą, sam zapragnął poczuć to co ona. W porę jednak się otrząsną. Święta są dla mięczaków. Nigdy nie celebrował tak głupich rzeczy jak choinka i nie ma zamiaru tego robić teraz. To tylko krzak, dekoracja salonu.
- Granger! Idziemy! - zdecydował.
Dziewczyna oprzytomniała, podziękowała Hagridowi i udała się w drogę powrotną do zamku. Oboje kroczyli ramię w ramię ciągnąc za sobą drzewko. W holu Hermiona na chwilkę się odłaczyła, ale kiedy wróciła miała ze sobą tajemnicze pudełko. W salonie okazało się, że zawiera ono magiczne ozdoby choinkowe. Kiedy drzewko stało już stabilnie chłopak chciał się ulotnić:
- Miłej zabawy życzę.
- Idziesz? Nie chcesz mi pomóc? - zapytała zaskoczona dziewczyna.
- A czy wyglądam na skrzata?
- Nie rozumiem. - przyznała dziewczyna.
- Ubieranie choinki to zadanie skrzata. - powiedział, ale usiadł na kanapie przed kominkiem.
- Jak chcesz. - wzruszyła ramionami Hermiona i zabrała się za ubieranie drzewka. Widziała jednak, że chłopak bacznie obserwuje każdy jej ruch.
- Tą czerwoną z prawej strony, nad głową. - nagle mu się wyrwało.
- Tutaj? - zapytała dziewczyna nie odwracając się do Ślizgona.
- Jeszcze w prawo.
- Teraz dobrze?
- Wyżej. - powiedział, wstał i kierując ręką Granger zawiesił bombkę na pobliskiej gałęzi.
Oboje cofnęli się o krok i przyglądali się swojemu dziełu.
- Miałeś rację. - uśmiechnęła się do niego Hermiona.
- Myślę, że wróżki dobrze będą wyglądały na górze. - dodał jeszcze i znów chciał zająć miejsce na kanapie.
- Mógłbyś? - zapytała dziewczyna podając mu wspomniane wróżki - Nie sięgnę tak wysoko.
- Tylko dlatego, że nie sięgniesz. - powiedział biorąc ozdoby z rąk Gryfonki. Hermiona tylko uśmiechnęła się do siebie i zajęła się rozwieszaniem zaczarowanych sopelków lodu, które naprawdę były bardzo zimne.
Malfoy nie poprzestał na dotychczasowym swoim wkładzie w wygląd choinki. Pod pretekstem braku gustu Gryfonki zaangażował się w zadanie całym sobą. Hermiona nie miała mu za złe uwag. Wiedziała, że jest to tylko pretekstem do brania udziału w świetnej zabawie, do której bezpośrednio nigdy by się nie przyznał.
Po kilku godzinach pudełko było puste, a wszystkie ozdoby znajdowały się na drzewku.
- Malfoy, jeszcze gwiazda. - poinformowała Hermiona.
- Nie sięgnę. Trzeba ją lewitować. - powiedział chłopak wyciągając różdżkę i zupełnie zapominając o stawianiu jakiegokolwiek oporu.
- Zaczekaj. Chciałabym... - mówiła Gryfonka -chciałabym sama ją zawiesić.
- Jasna. Znasz zaklęcie.
- Nie. Tzn. znam, ale chciałabym to zrobić tradycyjnie. - delikatnie się uśmiechnęła - Podsadzisz mnie? - zapytała nieśmiało.
- Granger, nie za wiele wymagasz?
- No trudno. Może za rok. - powiedziała dziewczyna i z lekkim zawodem na twarzy już wyciągała swoją różdżkę. Kiedy nagle poczuła, że coś ją chwyta za nogi. Poczuła silny uścisk na wysokości kolan i oderwała się od ziemi.
- Co się dzieje? - mówiła zdezorientowana patrząc w dół.
- Podsadzam cię. Ale pospiesz się, lekka nie jesteś. - mówił Malfoy chociaż w rzeczywistości prawie w ogóle nie czuł ciężaru pani prefekt. Kiedy dziewczyna przymocowała na czubku gwiazdę została odstawiona na ziemię.
- Dziękuję. - powiedziała i uśmiechała się patrząc na przyozdobione drzewko. - Piękne.
- Czegoś mi tu brakuje. - powiedział chłopak i podszedł do drzewka. Zaciekawiona Gryfonka próbowała zajrzeć mu przez ramię, ale zręcznie jej to uniemożliwiał.
- Co robisz? - pytała dziewczyna skacząc za plecami chłopaka.
- Zaraz zobaczysz. - powiedział i pokazał Gryfonce swoje dzieło.
Hermiona dostrzegła niedużą podobiznę Ślizgona. Blond włosy chłopak latający na miotle w pobliżu choinki.
- Naprawdę? - zapytała dziewczyna.
- No co? Coś osobistego musi być. - powiedział pewnie chłopak.
- Skoro tak mówisz. - wzruszyła ramionami i wyczarowała niewielką własną podobiznę siebie. Tym razem figurka przedstawiała brązowowłosą dziewczynę czytającą książkę. Hermiona zastanawiała się w jaki sposób umieścić podobiznę na choince.
Malfoy widząc, że Granger się waha, przejął inicjatywę. Wziął figurkę z jej ręki, wyczarował na gałązce małą huśtawkę i posadził na niej figurkę. Figurki zaczynały żyć swoim życiem. Dziewczynka machała do Ślizgona, a chłopak - figurka zaczął kręcić się wokół huśtawki i przeszkadzać dziewczynce - figurce w czytaniu książki, która tylko marszczyła ze zdenerwowania nosek.
Dwójka prefektów przyglądała się scenie i naśmiewała się do rozpuku. Pokładając się ze śmiechu, oboje wyczerpani rozłożyli się na kanapie przed kominkiem.
- Wiesz co Malfoy? - zagadała Hermiona. Widząc, że Malfoy jej słucha kontynuowała - Jak nie zachowujesz się jak dupek to jesteś całkiem w porządku.
- Granger, z twoich ust to brzmi jak komplement.
- Chyba faktycznie. - śmiała się Hermiona - Jestem senna. Idę spać. - powiedziała dziewczyna po chwili i ruszyła do dormitorium.
- Granger! Czekaj! - chłopak zerwał się z kanapy i podszedł do dziewczyny.
- Słucham?
- Chciałem ci podziękować za jednak miły wieczór.
- W twoim ustach brzmi to jak komplement. - zaśmiała się Gryfonka.
- Tak miało zabrzmieć. - powiedział poważnie Draco.
- Musisz się zrewanżować. - mówiła wesoło Hermiona.
- Obiecuję. - zadeklarował się Ślizgon.
- W takim razie ustalone. - powiedziała dziewczyna i wyciągnęła dłoń w kierunku blondyna. On w odpowiedzi uścisnął ją. Jednak gdy ich palce się zetknęły oboje poczuli delikatne mrowienie.
- Masz gorącą dłoń.
- Masz lodowatą dłoń. - powiedzieli jednocześnie, jednak nie puszczając się.
- Eee.. wesołych świąt Malfoy. - powiedziała Hermiona spoglądając na chłopaka i czekając na jego dalszą reakcję. Magia świątecznej chwili sprawiła, że dziewczyna inaczej spojrzała na chłopaka. Podczas wspólnej pracy dostrzegła jego poczucie humoru i zapał, który dokładnie ukrywał. Przyjemność sprawiał jej również dotyk jego dłoni, delikatny jednak stanowczy. Dziewczyna dyskretnie spojrzała na ich splecione dłonie - większą, w której ukryta była jej niewielka dłoń. Instynktownie przygryzła dolną wargę.
- Wesołych Świąt Granger i... do zobaczenia jutro. - powiedział. Niezręczną chwilę przerwał on cofając się o krok. W tej samej chwili oboje ruszyli do swoich drzwi.

- Malfoy! - chłopak usłyszał w swojej głowie głos Zabiniego.
- Kurczę Zabini? - pomyślał.
- Kretynie, spójrz na nią. - głos nakazał mu się odwrócić. Stała w tym samym miejscu, w którym sie rozstali. A wydawało mu się, że wycofała się w tym samym momencie co on.
- Stoi tam.
- Stoi pod jemiołą Malfoy. - krzyczał głos w jego głowie.
- Idzie do siebie.
- Moja rada! Nie myśl! - krzyczał głos.
- Nie myśl! - powtórzył na głos Draco.
- Coś mówiłeś Malfoy? - zapytała Hermiona.
Malfoy w mgnieniu oka znalazł się przy dziewczynie. Chwycił twarz zaskoczonej Gryfonki w obie dłonie i wyszeptał:
- Nie myśl.... - i złożył na ustach dziewczyny namiętny pocałunek.
Zaskoczona dziewczyna opierała się o klatkę piersiową Ślizgona całymi dłońmi próbując go odsunąć. Jednak w jej głowie coraz wyraźniej rozbrzmiewały jego słowa: Nie myśl!
Hermiona poddawała się chwili. Jej pozycja obronna zamieniła się. Zmniejszyła dystans pomiędzy obojgiem przytrzymując teraz ściśniętymi w pięści rękoma materiał koszuli Draco. Zachłannie oddając pocałunki chłopaka poczuła jego jedną silną dłoń na swoich plecach. Chłopak chwycił ją przysuwając jeszcze bliżej siebie, likwidując tym samym dystans miedzy nimi do zera.
Gdy Ślizgonowi i Gryfonce zabrakło tchu oderwali się od siebie. Przez chwilę stykając się czołami stali w milczeniu z przymkniętymi oczami. Pierwszy odezwał się Malfoy:
- Nie myśl Granger!
Dziewczyna otworzyła oczy i dostrzegła roześmianą twarz Draco. Sama w odpowiedzi tylko podziękowała równie pięknym uśmiechem.


  • niespodzianka! ha! nie spodziewaliście się mnie tak wcześnie! rozdział z okazji świąt dodaję przed terminem i z okazji tego, że to jubileuszowy 20! rozdział, i dlatego, że miałam od dłuższego czasu na niego pomysł; tak dużo tych okazji, że pozostaje mi jedynie oddać w ręce czytelników rozdział i modlić się, żeby nie był niewypałem; wiele osób zapewne czekało na "ten moment" i w końcu spełniłam marzenia, bo ileż można się wstrzymywać, bohaterowie też są ludźmi i mają swoje potrzeby :D 

         Katarzyna

23.03.2013

19. Zazdrosny?

Zgodnie z wcześniejszymi założeniami tuż po balu pierwsza grupa uczniów pakowała się, aby udać się do Londynu na zaliczenie zajęć z mugoloznawstwa. Nikt dokładnie nie wiedział na czym miało to polegać. Dopiero przed samym wyjazdem uczniowie zostali poinformowani, że czeka ich miesięczny pobyt wśród mugoli i zaznajomienie się z ich życiem codziennym. Do tej kategorii wchodziło również uczęszczanie do niemagicznej szkoły.
Hermiona obserwowała przez okno jak pokaźna grupa uczniów udaje się do wrót Hogwartu, aby stamtąd powozami dotrzeć na stacje w Hogsmead. Dziewczyna widziała jak znajomi żegnają się ze sobą i niektóre osoby wracają wraz z nauczycielami do zamku. Nie minęło wiele czasu, a od strony drzwi dobiegło ją pukanie.
- Proszę! - krzyknęła nie schodząc z parapetu.
- To ja! - powiedział wesoło czarnowłosy chłopak i rzucił się na swoje dawne łóżko.
- Nie jesteś zbyt wesoły jak na chłopaka, który przed chwilą pożegnał się na cztery tygodnie ze swoją dziewczyną? - zapytała Hermiona.
- Oczywiście, że będę tęsknił, ale wiesz, że teraz dopiero sobie odpocznę - zaśmiał się chłopak i puścił oczko przyjaciółce - i oczywiście będę miał więcej czasu na spotkania z tobą.
- Cieszę się Harry, ale wiesz, że czekają nas dodatkowe dyżury? - poinformowała dziewczyna.
- Tak podejrzewałem. Widziałem dziewczyny jak wsiadały do powozów. - mówił chłopak bawiąc się złotym zniczem, którego miał zawsze przy sobie. - To co? Przenoszę się tutaj? - zapytał nagle chłopak.
- Eeee, jasne Harry.


- Hermiono? - pytał chłopak zaglądając do dormitorium Prefektów Gryffindoru, kiedy nikt nie odpowiedział na jego pukanie.
- O, Harry. - powiedziała dziewczyna uśmiechając się na widok przyjaciela. - Tak właśnie mi się wydawało, że kogoś słyszałam.
- Cudowne wiadomości. - powiedział zadowolony chłopak.
- Cóż takiego?
- Po długich namowach McGonagall zgodziła się na przenosiny. A nie było łatwo. - zauważył chłopak.
- Zgodziła się? A wie, że po powrocie Ginny znów będziesz chciał się przeprowadzić? - zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Zapewne się domyśla, ale wiesz... - Harry wypiął dumnie pierś - jestem Harrym Potterem. - za te słowa dostał od Hermiony po głowie.
- Nie pusz się, na mnie nie robi to wrażenia. - wystawiła język przyjacielowi.
- Dobra, ubieraj się Hermiono, idziemy na błonia. - zmienił temat chłopak.
- Harry, przecież jest zimno, spadł śnieg. - marudziła Gryfonka.
- Właśnie dlatego pójdziemy. Ruszaj się, ja czekam przy kominku. - zdecydował Potter i wyszedł z pokoju. Hermiona tylko westchnęła i za kilka minut towarzyszyła już przyjacielowi na błoniach.
- Ulepimy bałwana? - zapytała Hermiona i odwróciła się do przyjaciela, który został w tyle.
- Myślałem raczej o czymś innym. - powiedział chłopak lepiąc kulkę ze śniegu.
- Nawet o tym nie myśl. - krzyknęła dziewczyna i zrobiła zręczny unik, gdy w jej stronę szybowała śnieżka. - Nooo, teraz  mnie popamiętasz Potter. - i Hermiona w odwecie zbombardowała chłopaka śnieżkami posiłkując się różdżką.
- Ej, Hermiono, to nie fair - krzyczał chłopak leżąc cały w śniegu.
- Ze mną się nie zaczyna. - śmiała się Gryfonka.
- Dobra, niech będzie ten bałwan - powiedział zrezygnowany chłopak - pomożesz mi? - zapytał podając rękę przyjaciółce, aby podniosła go do pozycji pionowej.
- Zmądrzałeś.. - mamrotała Hermiona i wyciągnęła rękę w stronę przyjaciela, co ten wykorzystał przeciwko niej i za chwile leżała koło niego w śniegu.
- Harry! - krzyczała dziewczyna piszcząc i próbując się wyrwać, kiedy chłopak smarował ją śniegiem.


 W tym samym czasie w dormitorium Ślizgonów:
- Co tam się dzieje? Co oni wyprawiają? - myślał intensywnie Draco Malfoy marszcząc brwi. Od jakiegoś czasu uważnie przyglądał się  parze bawiącej się na błoniach. Od razu rozpoznał Granger i spouchwalającego się z nią Pottera.
- Czemu tak się przyglądasz? - zapytał wiecznie ciekawy Zabini.
- Potter już zapomniał o swojej rudej wiewiórce... - mówił beznamiętnie Malfoy.
- Co ty? - zainteresował się Blaise i odepchnął Malfoya od okna, aby ocenić sytuację. - Z Granger?
- Jak widać. - warknął Malfoy.
- Hej! Czego się tak wściekasz jakby to ciebie zdradzał Potter. - naśmiewał się Zabini.
- Nie wściekam się. - zaprzeczył oburzony blondyn i dał upust emocjom roztrzaskując wazon.
- No właśnie widzę. - odpowiedział Zabini i wrócił do obserwowania Gryfonów. - Nie wiedziałem, że z Pottera takie ziółko...no, no, no.... ja rozumiem, że Granger jest niczego sobie, ale... - nagle przerwał i patrzył jak zahipnotyzowany przez okno. Na dziwną reakcję przyjaciela Draco zaciekawiony podszedł do okna, ale niczego już tam nie ujrzał. Spojrzał tylko pytająco na Zabiniego.
- Przecież ty jesteś zazdrosny o Granger!  - wykrzyknął Blaise.
- Może głośniej? - zapytał zły Malfoy. - Zresztą, głupotę wymyśliłeś i jeszcze tyle ci to zajęło.
- Nie no Malfoy zazdrosny o Granger. - kręcił z niedowierzaniem głową Blaise.
- Człowieku, nie dociera do ciebie co mówię? - denerwował się blondyn.
W czasie obaj usłyszeli śmiechy dochodzące z Pokoju Wspólnego Prefektów.
- No ciekawe co teraz będą robić? - zastanawiał się na głos Zabini - zmarznięci będą chcieli się ogrzać we wspólnym dormitorium... - kreślił scenariusz przed swoim przyjacielem. Malfoy w końcu nie wytrzymał i rzucił się w kierunku drzwi prowadzących do Pokoju Wspólnego. Zadowolony Zabini szczerząc się od ucha do ucha szedł spokojnie za przyjacielem.
- A myślałem, że to będzie nudny wieczór. - mówił dumny z siebie.

Kiedy Malfoy wpadł do salonu zobaczył tylko rozbierającego się Gryfona, suszącego swoje rzeczy przy kominku. Hermiony nigdzie nie było.
- Czego tu Potter? - niemile powitał Gryfona Malfoy, a Zabini wygodnie rozłożył się na kanapie przed kominkiem, aby nic mu nie umknęło.
- Nie wiem czy pamiętasz, ale też jestem prefektem i mam takie samo prawo tu być jak ty. - odpowiedział spokojnie Harry.
- Już dawno się stąd wyprowadziłeś.
- Od dzisiaj wracam do naszego dormitorium, - mówił chłopak - prawda Hermiono? - zapytał dziewczynę, która wychodziła z sypialni.
- Eee, tak. - powiedziała niepewnie Granger. W tle słychać było tylko głośne wciągnięcie powietrza przez Zabiniego.
- Zgodziłaś się na to? - zapytał ją Malfoy.
- A dlaczego miała się nie zgodzić? - zapytał retorycznie Harry. - I dlaczego miałaby tłumaczyć się tobie? Co tutaj się dzieje Hermiono?
- Wiele się zmieniło odkąd porzuciłeś przyjaciółkę. - prychnął Malfoy.
- Nikogo nie porzucałem. - krzyczał Potter.
- Ktoś inny mógł się nią zająć w tym czasie. - i chichot w tle Zabiniego.
- Masz na myśli siebie? Nie zbliżaj się do niej, rozumiesz! - do słów dołączyły wycelowane w przeciwnika różdżki.
- Harry nie możesz mówić z kim mam się zadawać. - oburzyła się Hermiona.
Nikt jednak nie słuchał dziewczyny, o którą toczyła się kłótnia. Zrezygnowana odeszła od kłócących się i usiadła koło Zabiniego.
- Co tam Hermiono? - zapytał rozbawiony.
- Ciebie to  bawi?
- Wiesz, nieskromnie powiem, że to ja napuściłem Draco na Pottera.
- Jesteś niemożliwy. - zaśmiała się dziewczyna. - Idę się przejść, a ty dopilnuj, żeby się nie pozabijali.

Hermiona opuściła Pokój Wspólny Prefektów i spacerowała po korytarzach szkoły. Już dawno nie miała czasu, żeby pomyśleć. Oglądała zaabsorbowana liczne portrety. Przy okazji wysłała do dormitoriów kilkoro kręcących się o późnej porze uczniów. Po drodze mijała również Filcha, który tylko patrzył na nią spode łba wściekły, że nie może wlepić jej szlabanu za wałęsanie się po szkole. W pewnym momencie do jej uszu dobiegło echu czyichś kroków. Dziewczyna była już przygotowana na danie reprymendy następnym wyjętym spod regulaminu szkolnego. Tym razem naprzeciwko niej staną Harry.
- Hermiono, szukałem cię po całym zamku. - mówił zasapany.
- Spacerowałam - powiedziała beztrosko dziewczyna.
- Przepraszam cię za tą kłótnię.
- Harry, zachowałeś się okropnie. Myślałam, że liczysz się z moim zdaniem.
- Oczywiście Hermiono. Poniosło mnie. Nie mogłem znieść tych wymysłów, o których mówił Malfoy. - tłumaczył chłopak.
- Może to nie były wymysły... - powiedziała cicho Hermiona.
- Nie wymysły? - powtórzył zaskoczony Gryfon - Hermiono...
- Harry, myślę, że nie powinieneś się przeprowadzać do dormitorium prefektów. - powiedziała szybko dziewczyna.
- Myślałam, że tego chcesz? Byłem pewny, że chcesz spędzać ze mną więcej czasu.
- Harry, oczywiście, że chce, ale możemy się spotykać po lekcjach.
- Malfoy ma coś wspólnego z tą decyzją?
- Nie ma. To samodzielna decyzja.
- Hermiono uważaj na niego. Nie wiem czy powinniśmy mu ufać.
- Harry, poradzę sobie.
- Wiem. Zawsze możesz liczyć na moją pomoc.
- Dziękuję i dobranoc Harry. - dziewczyna uścisnęła przyjaciela i udała się do swojego dormitorium.

Minęło już tyle czasu odkąd kłócący się mężczyźni zauważyli brak Granger. Od opuszczenia Pokoju Wspólnego przez Pottera mijała druga godzina. Zdezorientowany Ślizgon chodził po swojej sypialni i dręczył się swoim monologiem:
- Przeklęty Potter, przeklęty Zabini. Jak mogłem dać mu się sprowokować. Co mnie obchodzi Granger? Niech się tacza po błoniach z kim chce. Nie prawda, jak ona śmie. Niech Potter trzyma łapy przy sobie i zachowa swój entuzjazm dla Weasley. Co też ten Zabini wymyślił? Że niby ja zazdrosny? I to o kogo? O Granger?
Dyskusje z samym sobą przerwał mu trzask zamykanych drzwi. Wiedział, że jeżeli za chwilę nie pojawi się Zabini to będzie znaczyło, że Hermiona wróciła do dormitorium. W tym miesiącu bowiem tylko ich trójka zamieszkiwała kwatery przeznaczone dla prefektów. Prefekci Ravenclawu i Hufflepuffu wyruszyli do Londynu wraz z pierwszą grupą. Malfoy odczekał chwilę i był już pewien, że Gryfonka jest u siebie.
- Co ona sobie teraz o mnie myśli? - zastanawiał się na głos. - Muszę wyjaśnić tą sytuację, żeby sobie niczego nie pomyślała.


Hermiona leżała już w łóżku i postanowiła poczytać jeszcze odrobinę. Ciszę przerwało pukanie. Dziewczyna wysunęła się spod ciepłej kołdry i podeszła do  drzwi, zza których dobiegał głos. Przed nimi zobaczyła, tak jak się spodziewała, Malfoya. Nikt inny nie przychodził przecież przez drzwi łazienkowe.
- Cześć, mogę wejść? - zapytał.
- Jasne. - zaprosiła go do środka. - Mogłeś wejść frontowymi drzwiami. - zauważyła dziewczyna.
- Nie pomyślałem. - przyznał się Ślizgon. - To chyba z przyzwyczajenia.
- Co cię do mnie sprowadza?
- Chciałem sprostować sprawę kłótni.
- Ze mną się nie kłóciłeś, chyba raczej powinieneś przeprosić Harry'ego.
- Nikogo nie miałem zamiaru przepraszać. - wyjaśnił chłopak.
- O co więc chodzi? - mówiła dziewczyna zakładając ręce na piersi.
- Sam nie wiem o co tutaj chodzi. - chłopak opowiadając wstał i przechadzał się po pokoju gęsto gestykulując - Widziałem was, tzn. ciebie i Pottera na błoniach, potem jeszcze Zabini poruszył wyobraźnię opowiadając co dzieje się w dormitorium i.. ja nie wiem... dlaczego wyszedłem...
- Jesteś zazdrosny?  - zapytała dziewczyna podchodząc do Draco.
- Zazdrosny? - zapytał zatrzymując się przed nią.
- I to o Gryfonkę?
- Ciebie? - pytał dalej jakby oczekiwał, że Hermiona wytłumaczy co się z nim dzieje.
- Z twojego opisu tak wynika chociaż trudno mi w to uwierzyć.
- Mnie też jest trudno.
- Jeśli jest się o kogoś zazdrosnym to trzeba do niego coś czuć. - mówiła dziewczyna wpatrując się w twarz chłopaka. Mięśnie jego twarzy natychmiast się napięły.
- Kogoś kochać? - mówił patrząc jej w oczy.
- Na przykład kochać. - mówiła spokojnie nie spuszczając z niego wzroku.
- A kochać to jest wtedy, kiedy serce bije mocniej - mówił spokojnie kładąc jej dłoń na swojej piersi skąd wyczuć było można stukot jego serca - oddechu brak, - mówił już do jej ucha - a zapach doprowadza cię do szału zmysłów? - zakończył pytaniem.
Zdezorientowana dziewczyna nie wiedziała co odpowiedzieć:
- Chyba tak, wydaje mi się, że masz rację.
- Czułaś coś takiego?
- Tak - szepnęła mając zamknięte powieki.
- Do Weasley'a?
- Nie. - zaskoczony chłopak przyjrzał jej się uważniej i uśmiechnął się delikatnie. Hermiona nadal stała z zamkniętymi oczami. On chwycił jej gorące policzki w obie dłonie i złożył pocałunek na czubku jej głowy.
- Śpij dobrze Granger. - Hermiona otworzyła oczy i spojrzała na wychodzącego chłopaka.
- Dobranoc Malfoy.

Za drzwiami można było dosłyszeć westchnięcia i chichoty dumnego z siebie Zabiniego.


  • wszyscy idą spać także czas kończyć; życzę przyjemnej lektury i zachęcam do komentowania; uzupełniam stopniowo kolejne dodawane przeze mnie strony - ciekawi mogą zajrzeć na stronę o "Autorce" oraz " Bohaterach", zapraszam
         Pozdrawiam, Katarzyna

17.03.2013

18. Bal

Piątkowe popołudnie było dla wszystkich uczniów bardzo emocjonujące. Prawie cała szkoła opustoszała z racji wyjścia do Hogsmead. Każdy korzystał z możliwości zrobienia ostatnich zakupów przed balem w Noc Duchów, który miał odbyć się kolejnego dnia. Ogólne zamieszanie nie dotyczyło jednak Hermiony Granger, która siedziała spokojnie przed kominkiem w Pokoju Wspólnym Prefektów i próbowała ułożyć przemówienie dla swojego przyjaciela. Dziewczyna była bardzo skupiona na pracy i nie zauważyła, że jeszcze nie wszyscy prefekci opuścili przeznaczone do ich użytku kwatery.
- Heej! Hermiono! - wykrzyknął chłopak i wskoczył na kanapę obok Hermiony. Dziewczyna pogrążona w swoich myślach podskoczyła na te słowa. Obróciła się w stronę intruza, który jej przeszkodził z zamiarem reprymendy, ale kiedy zauważyła roześmianą twarz Zabiniego, zmieniła zdanie i rozchmurzyła się.
- Witaj Blaise. Co ty tu jeszcze robisz? - zapytała spokojnie.
- Mógłbym ciebie zapytać o to samo. - zauważył chłopak i rozciągnął się zakładając nogi na stolik.
- Nie potrzebuję niczego z Hogsmead. Harry przyniesie mi kilka drobiazgów, więc mam trochę czasu dla siebie.
- Chyba, m a m y. - poprawił Gryfonkę chłopak. - Myślałem, że się będę nudził, ale cudownie się składa, że ty też zostajesz.
- Dlaczego nie towarzyszysz Malfoy'owi? - zapytała Hermiona.
- Daj spokój Hermiono. Odkąd zaprosił na bal Grengrass ciągle za nim łazi. Mam tego dość. - skrzywił się Ślizgon.
- Zastępstwo za Parkinson? - zaśmiała się dziewczyna.
- Sam nie wiem, która gorsza. - skwitował chłopak.
- Nie oceniaj ich tak surowo.
- Szkoda mi tylko Draco. Ja potrafię sobie poradzić z takimi jak one. - uśmiechnął się do siebie Ślizgon.
- Nie wątpię. - odpowiedziała lekceważąco Hermiona.
- Mówię poważnie. Nawet nie wiesz jak łatwo manipulować dziewczynami - tłumaczył z miną znawcy - szczególnie z moim urokiem osobistym.
- Blaise, proszę cię. Nie popadaj w samouwielbienie. - śmiała się dziewczyna.
- Gdybyś chciała to po kilku moich wskazówkach żaden facet by ci się nie oparł. - mówił chłopak obracając w palcach kosmyk włosów dziewczyny.
- Dziękuję, ale nie uważam, żeby było mi to potrzebne.
- Jak dla mnie to jest dobrze, ale zawsze może być lepiej. A materiał do pracy niczego sobie. - chichotał Zabini.
- Blaise, nie traktuj mnie jak przedmiot. - klepnęła Ślizgona w ramię.
- Jakże bym śmiał. - naśmiewał się chłopak. - Z kim idziesz na bal? - zmienił temat.
- Nie idę. - odpowiedziała dziewczyna i szybko zapytała - A ty?
- Zaprosiłem Mariettę Edgecombe z Ravenclawu - poinformował chłopak, a Hermiona skrzywiła się na te słowa. - Coś nie tak?
- Nie przepadamy za sobą. - powiedziała zdawkowo Gryfonka.
- Wypadało z kimś się pokazać. Nie mam zamiaru się ograniczać na miejscu, co to to nie. - zapewniał chłopak.
Rozmowa toczyłam się jeszcze długo. Hermiona zmęczona od ciągłego śmiechu zasnęła tej nocy bardzo szybko. Jednak równie szybko obudziła się z krzykiem. Chcąc ochłonąć wzięła gorącą kąpiel. Martwiła ją jednak coraz bardziej krwawiąca rana. Już nie tylko krwawiąca, ale również emanująca bólem na całe jej ciało.

O poranku odwiedził dziewczynę Harry.
- Hermiono, śpisz? - zapytał niepewnie otwierając drzwi.
- Nie Harry. Choć bardzo bym chciała. - mówiła szeroko ziewając.
- Znów ten sen? - dopytywał chłopak.
- Niestety. Ale dzięki temu napisałam przemówienie. - podałam przyjacielowi pergamin.
- Dziękuję, jesteś cudowna. Szkoda, że sama nie chcesz go wygłosić.
- Poradzisz sobie. - uśmiechnęła się pocieszająco.
- Będę musiał. A ty koniecznie odpocznij. Marnie dziś wyglądasz.
- Postaram się Harry. Bawcie się dobrze. - Hermiona uścisnęła przyjaciela i odprowadziła go do drzwi.

W zamku panowała cisza, która była zapowiedzią zbliżającego się wydarzenia. na korytarzach nie można było spotkać, ani żywej duszy. Wszyscy szykowali się do wyjścia w zaciszu swoich dormitoriów. W jednej z sypialni należącej do Prefektów Naczelnych pewna brunetka walczyła ze sobą, żeby nie usnąć. Od wielu godzin nie zmrużyła oka, była tak bardzo zmęczona, ale nie chciała przeżywać znów tego samego bólu psychicznego i fizycznego. Mimo wysiłków powieki stawały się coraz cięższe...

I znów znajdowała się na cmentarzu. Nie mogła powiedzieć, że było to miejsce dla niej obce, gdyż ostatnimi czasy była tam częstym gościem. Pogoda co noc ta sama. Ostre krople deszczu uderzały w jej obolałe i słabe ciało. Silny wiatr rozwiewał jej włosy we wszystkie strony. Nie chciała postępować naprzód lecz jej ciało odmawiało posłuszeństwa. Robiła krok za krokiem. Wiedziała, że stanie się nieuniknione, była gotowa na falę przeszywającego bólu. Padła na kolana, gdzie jej krew mieszała się z błotem i kroplami deszczu. Z mocno zaciśniętymi powiekami czekała, aż koszmar się zakończy i obudzi się w swoim łóżku. Jednak tym razem przebudzenie nie przychodziło. Zaskoczona dziewczyna odważyła się, mimo wszechogarniającego bólu otworzyć oczy. Ustał wiatr i deszcz nie padał już z taką zaciętością. Hermiona podniosła wzrok i ujrzała to czego bała się zobaczyć. Napis na płycie nagrobnej, która powodowała u niej niewyobrażalne męki.

Kiedy Hermiona otworzyła oczy zorientowała się, że znajduje się w swoim dormitorium. Nie wiedziała co mam ze sobą począć. Kierowana impulsem postanowiła wyjść na zewnątrz. Chciała zobaczyć jak radzi sobie Harry i zająć myśli czymś optymistycznym. Przemknęła się pustymi korytarzami na dół, gdzie rozbrzmiewała muzyka. Nie chciała zostać zauważona, więc ruszyła w stronę kuchni, aby tamtędy dostać się do sali przylegającej do Wielkiej Sali i z ukrycia obserwować zgromadzonych.

Hermiona zaabsorbowana tym co dzieje się w Wielkiej Sali nie zauważyła, że nie jest w pomieszczeniu sama. Przy kominku ze szklanką Ognistej Whisky stał mężczyzna ubrany z elegancki smoking, teraz już z odwiązaną muszką i rozpiętą swobodnie koszulą. Przyglądał się on w ciszy drobnej kobiecie, która zaskoczyła go swoim przybyciem, kiedy ten chciał pobyć sam. Nie spodziewał się w dniu balu spotkać kogoś kto będzie paradował po zamku w getrach i rozciągniętym swetrze. Pomimo luźnego koczka i braku  makijażu dziewczyna i tak w jego oczach wyglądała dużo korzystniej niż niektóre kobiety zajmujące obecnie parkiet. Chcąc zwrócić na siebie uwagę lekko chrząknął. Wystarczyło to by dziewczyna odwróciła się gwałtownie przestraszona.
- Nieładnie tak podglądać. - powiedział.
Dziewczyna patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, ale nic nie odpowiedziała.
- Mowę ci odebrało Granger? - nie dawał za wygraną chłopak.
Hermiona bez słowa ruszyła w stronę drzwi. nie chciała przebywać w jednym pomieszczeniu z Malfoy'em. Nie po tym co widziała w swoim śnie.
Chłopak widząc jak Gryfonka go ignoruje i próbuje się wymknąć nie dawał za wygraną.
- Dokąd to? - krzyknął. Kiedy i to nie poskutkowało, a Hermiona chwytała już za klamkę, aby opuścić salę zrobił szybki ruch i ku zaskoczeniu obojga szklanka, którą trzymał w ręku roztrzaskała się o skrzydło drzwi, tuż przy ręce dziewczyny, co spowodowało, że odłamki szkła dosięgły jej dłoni i spowodowały liczne rozcięcia. Dziewczyna instynktownie chwyciła się za uszkodzoną dłoń i spojrzała z przerażeniem na oprawcę. Sam Malfoy stał jak wryty.

- Dlaczego to zrobiłeś? - usłyszał jak przez mgłę cienki głos dziewczyny.
- Co ja zrobiłem! - pomyślał rozstrojony.
- Teraz to ty się nie odzywasz. - zarzuciła mu Granger.
- Mam przeprosić? - pytał sam siebie.
- Rozumiem. Tobie można wszystko. A w szczególności wyładować się na zwykłej szlamie. - mówiła dziewczyna, a łzy spływały jej po policzkach.
- O czym ona mówi? To nie tak. - myślał gorączkowo. Cały czas miał przed oczami swoją reakcję i przerażone spojrzenie Granger. - Nie. - w końcu przemówił i podszedł do dziewczyny. Hermiona cofnęła się natychmiast. On nie zważając na jej reakcję zbliżył się jeszcze bardziej i chwycił jej dłoń. Cięte rany nie były głębokie, ale szpeciły dłoń dziewczyny. Ujął jej rękę i jednym sprawnym ruchem różdżki osunął ślady po zaistniałym incydencie. Dopiero w tej chwili odważył się spojrzeć Hermionie prosto w oczy. Bał się, że zobaczy w nich nienawiść. Zaskoczyła go jednak, jej spojrzenie wyrażało współczucie i.... zrozumienie? Tym razem to on niczego nie rozumiał.

- Wybaczam ci. - powiedziała spokojnie Hermiona i posłała w stronę Ślizgona przyjazny uśmiech.
- Nie powinnaś. - odpowiedział jej chłopak i usiadł na kanapie przy kominku ukrywając twarz w dłoniach.
Hermiona niepewnie, ale podeszła do niego, usiadła obok i położyła rękę na jego ramieniu.
- Jak się czuje twoja matka? - zapytała nagle. Draco wyprostował się i spojrzał szeroko otwartymi oczami na dziewczynę.
- Granger, skąd ty...? - pytał zaskoczony.
- Coś dziwnego się ostatnio z tobą dzieje. Niestety ze mną też. I nikt nie potrafi tego wytłumaczyć - poinformowała szczerze.
Zdezorientowany chłopak zaczął mówić:
- Moja matka od jakiegoś czasu bardzo ciężko choruje.
- Dlatego znikałeś ze szkoły. - wtrąciła Hermiona na co Draco przytaknął i kontunuował.
- Snape zdradził mi, że to zaklęcie Voldemorta ją tak niszczy. Nie wiem jak to cofnąć.
- To kara za zdradę? - zapytała niepewnie Hermiona.
- Tak. Matka nigdy nie należała do grona Śmierciożerców, w jakiś jednak sposób musiał on zmusić ją do posłuszeństwa.
- Pomagając Harry'emu wiedziała co ją czeka?
- Tak. Nie była tym wszystkim zaskoczona. - mówił załamanym głosem Malfoy. Po chwili milczenia odezwał się znów - Ale skąd ty wiedziałaś o co zapytać?
- Pójdź ze mną to ci pokażę. - powiedziała wstając i wyciągając w jego kierunku rękę. Chwycił ją, ale jeszcze przez chwilę nie wstawał. Ścisnął mocniej jej dłoń i powiedział:
- Przepraszam, wybacz mi...
- Już ci wybaczyłam. - odwzajemniła uścisk.
- Nie powinnaś.

W milczeniu przemierzali  korytarze, aż dotarli do Pokoju Wspólnego Prefektów. Hermiona zaprosiła gestem ręki Ślizgona do swojej sypialni. Kiedy byli już na miejscu Draco zauważył nienaganny porządek i czuł się bardzo skrępowany przebywając w tym pomieszczeniu.
- Pokazuję ci to, bo mam wrażenie, że w naszym wspólnym interesie leży rozwiązanie tej zagadki. - powiedziała Hermiona wyciągając z szafy myślodsiewnie.
- Jesteś pewna, że chcesz wpuścić mnie do swoich wspomnień?
- Jeśli to pomoże choćby jednej osobie... - powiedziała Hermiona i przyłożyła do swojej skroni różdżkę. Delikatne srebrne włókno powędrowało do naczynia.
Para młodych ludzi stanęła nad taflą, Malfoy posłał w kierunku Hermiony jeszcze jedno pytające spojrzenie na co ona skinęła potakująco głową. Oboje przechylili się w stronę wirujących wspomnień...

Lądowanie nie należało do najprzyjemniejszych. Hermiona zauważyła zaskoczone spojrzenie Malfoy'a.
- Granger, byłaś tu kiedykolwiek?
- Znasz to miejsce?
- To stary czarodziejski cmentarz. Znajduje się tu również grobowiec mojej rodziny. - wyjaśnił chłopak.
- Nigdy tu nie byłam. To mój sen. - wyjaśniła brunetka.
- Koszmarny.
- To dopiero początek. Prowadź. - zdecydowała.
- To chyba twój sen, ty powinnaś...
- Prowadź do grobowca Malfoy'ów. - przerwała mu dziewczyna
Zaskoczony chłopak wykonał polecenie towarzyszki. Na ścieżce jednak zauważył postać bladej, chudej, sponiewieranej przez deszcz i wiatr Granger. Natychmiast spojrzał na stojącą u jego boku Gryfonkę.
- Tak to wygląda co noc. Dzisiaj zobaczyłam coś jeszcze. - poprowadziła ich dalej za postacią, która stanowiła imitację prawdziwej Hermiony.
Draco z przerażeniem patrzył jak dziewczyna pada w błoto, jak dookoła rozlewa się jej krew. Spojrzał na towarzyszkę i z zaskoczeniem musiał zauważyć, że lekko się uśmiecha. Dziewczyna widząc jego pytające spojrzenie powiedziała:
- Dobrze choć raz nie czuć tego przeszywającego bólu.
Dopiero wtedy do uszu chłopaka dotarł rozdzierający serce krzyk cierpiącej dziewczyny. Oboje podeszli bliżej i zobaczyli to samo na co patrzyła Hermiona ubiegłej nocy.
Grobowiec rodu Malfoy'ów i imię wypisane srebrnymi literami na czarnej płycie:

Narcyza Malfoy zd. Black

Ten obraz był ostatnim jaki widzieli zanim ich stopy nie dotknęły miękkiego dywanu w dormitorium prefekta Gryffindoru. Zszokowany chłopak usiadł na łóżku cały blady. Spodziewał się co może ujrzeć, kiedy wylądowali w najmroczniejszym miejscu jakie w życiu widział. Poczuł, że tuż obok niego ugina się materac. Odwrócił głowę w tę stronę. 
- Chciałabym zobaczyć się z twoją matką. - powiedziała nagle Hermiona.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Sama nie wiem dlaczego, ale czuję w głębi serca, że to będzie jakis przełom. - tłumaczyła się dziewczya.
- Matka jest słaba, ale obiecuję, że to przemyślę. - powiedział poważnie Draco.
- Rozumiem cię. I dziękuję. Przepraszam cię na chwilę. - powiedziała nagle dziewczyna i weszła do łazienki. Po chwili w drzwiach pojawił się Malfoy.
- Pomogę ci. - powiedział chłopak i rozwinął bandaż dziewczyny.
- To nie będzie miły widok. - powiedziała Hermiona lekko się krzywiąc. 
- Wiele już widziałem. - powiedział chłopak, ale mimo to na jego twarzy pojawił się grymas, gdy czerwony opatrunek wylądował w koszu.
- Tak się dzieje za każdym razem, gdy wracam stamtąd. Rana się otwiera, gdy śpię. - odpowiedziała dziewczyna uprzedzając pytanie.
- Aż z daleka czuć czarną magią. - mówił chłopak mocując świeży opatrunek.
Po kilku minutach wrócili do sypialni. 
- Jestem przekonana, że twoja partnerka nie jest zadowolona, że zniknąłeś.
- Miałem jej dość już przed balem. - mówił wyczarowując dwie filiżanki aromatycznej herbaty. - Masz ochotę?
- Bardzo chętnie.
- Granger, dlaczego nie poszłaś na bal? - zapytał Ślizgon robiąc wcześniej łyk gorącej herbaty.
- Nie chciałam zobaczyć Rona. - przyznała cicho Hermiona.
- I tylko dlatego?
- Tak, chyba tak.
- Tam jest tyle ludzi, że nawet pewnie byś nie miała sposobności.
- Wolałam nie ryzykować. Przepraszam, że ciebie wyciągnęłam z balu.
- Granger, zaskoczę ciebie i siebie, ale lepiej się teraz bawię niż na początku tego wieczoru. - Hermiona zarumieniła się lekko upijając kolejny łyk aromatycznego napoju. - Ale jednego ci nie wybaczę.
- Czego takiego?- zapytała zaskoczona Gryfonka odstawiając filiżankę.
- Nie miałem okazji dziś zatańczyć. Nie chwaląc się jestem w tym niezły.
- Impreza trwa, na co czekasz, parkiet jest twój. - zauważyła dziewczyna lekko się uśmiechając.
- Wiesz co, masz rację. - powiedział chłopak i energicznie wstał. - Granger, zatańczysz? - zapytał wyciągając w jej kierunku dłoń.
- Co? - zapytała zaskoczona. - Ale jak ja wyglądam? Nigdzie nie idę.
- Nie musisz. Zatańczmy tutaj. - powiedział Malfoy wychodząc na środek pokoju.
- Bez muzyki? - szukała wymówki Gryfonka. Na co Draco tylko przewrócił oczami i jednym machnięciem różdżki spowodował, że z niewiadomego źródła zaczęła wydobywać się melodia.
- A więc zatańczysz...?  - ponowił pytanie - Hermiono? - zwrócił się do niej po imieniu.
Zaskoczona dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało i podeszła do Malfoya. Ten szarmancko się ukłonił i delikatnie chwycił jej dłoń. Ona niepewnie położyła wolną rękę na jego ramieniu. Kiedy poczuła silny męski uścisk na swoim biodrze zarumieniła się lekko.
- Naprawdę dobrze tańczysz. - powiedziała po chwili.
- Przecież mówiłem. - odpowiedział pewny siebie chłopak.
- Mimo to jest to tylko nieudana podróbka tańca.
- Dlaczego podróbka? I nieudana? Chyba nam wychodzi. - zauważył chłopak. Wyraźnie odżył przy Gryfonce.
- Wiele pięknych i wystrojonych kobiet na dole tylko czekało na taniec z tobą.
- Skąd takie przypuszczenia?
- Masz uszy  umiem słuchać. O niczym innym się nie rozmawiało od kilku dni. Dziewczyny szalały.
- Haha - zaśmiał się głośno i szczerze Draco - A ty nie?
- Za tobą? Nie koniecznie. - zaśmiała się dziewczyna.
- Dlaczego? Czegoś mi brakuje twoim zdaniem? - wypiął dumnie pierś chłopak.
- Nie. Jesteś jednym z najprzystojniejszych facetów w Hogwarcie... - mówiła dziewczyna.
- Jednym z najprzystojniejszych? Chyba NAJprzystojniejszym. - obruszył się chłopak.
- Nie schlebiaj sobie Draco. - śmiała się dziewczyna.
- Powiedziałas moje imię. - zauważył.
- Owszem.
- Powtórz.
- Co?
- Moje imię.
- Draco?
- Hermiono.
- Co?
Zapadła chwila milczenia. Tańczący nie zauważyli, że od dłuższego czasu poruszają się w zupełnej ciszy. Muzyka przestała grać. Zatrzymali się na chwilkę. 
- Ładnie dziś wyglądasz. - skomplementował chłopak.
- Dziękuję. - powiedziała Hermiona i spuściła wzrok na swój rozciągnięty sweter.
- Wyglądasz w nim świetnie. - powiedział Draco i podniósł podbródek Hermiony w górę, tak by spotkać jej spojrzenie.
- Masz piękne oczy. - wyszeptała Gryfonka.
- Co?
- Nic takiego. Chyba bal się zakończył. Czas spać. - powiedziała słysząc hałas dobiegający z salonu.
- Masz rację. Dobranoc Granger.
- Dobranoc Malfoy. - powiedziała dziewczyna, a chłopak zniknął za drzwiami łazienki.

Hermiona czuła, że pieką ją policzki. Było jej tak bardzo gorąco. Dlaczego jej organizm tak reagował na słowa i dotyk Ślizgona? Nie wiedziała. Nie chciała wiedzieć. Jeszcze przed zaśnięciem do jej pokoju wleciała mała brązowa sówka. Jedna ze szkolnych, które mieli do dyspozycji uczniowie. Zdziwiła się bardzo, ale odwiązała list i kładąc się do łóżka odczytała:

Twoje też są piękne, Granger.



  • nie zdążyłam z rozdziałem przed północą, więc teoretycznie spóźniłam się z rozdziałem, ale i tak jestem zadowolona; mam nadzieję, że rozdział przypadnie czytelnikom do gustu, bo powinnam już dawno spać, a mimo to pisałam, ciągle pisałam; sama nie wiem czy mi się podoba, najgorszy chyba nie jest, ale miałam tak wiele scenariuszy balowego wieczoru, ze chyba nigdy nie będę pewna, czy wybrałam właściwy
         Pozdrawiam, Katarzyna
 

9.03.2013

17. Sen

Dziewczyna szła przez ciemny, ponury cmentarz. Widziała, że jest bardzo zimno, ostro zacina deszcz i wieje silny wiatr. Ona, Hermiona stała jednak  niewzruszona przed jedną z płyt nagrobnych. Czuła niepokój i wszechogarniającą niechęć skierowaną właśnie w jej osobę. Pomimo, że oprócz niej nie było tu nigdy żywego ducha czuła się obserwowana i miała wyrzuty sumienia, że jest intruzem. Im bardziej zbliżała się do celu swojej wędrówki ból stawał się coraz większy. Ból promieniujący z jej głowy. Zawsze kończyło się to w ten sam sposób. Padała na zabłoconą ścieżkę na kolana. Krew sączyła się z jej przedramienia nie pozwalając zabliźnić się jej ranie...
Każdego ranka Hermiona budziła się cała mokra od potu i łez. Co najgorsze i najdziwniejsze jej rana faktycznie krwawiła. Dziewczyna od pewnego czasu bała się usnąć. Jej sen ograniczał się do krótkich drzemek, podczas których czuła się bezpieczna. Nie niepokoiły ją koszmary.
Jak co rano Hermiona udała się do łazienki, aby wziąć zimny prysznic, otrząsnąć się z niemiłych myśli, zmienić sobie opatrunek i udać się na śniadanie.
Ostatnie dni wyglądały tak samo. Zajęcia, posiłki w Wielkiej Sali i wieczorne godziny na kompletowaniu listy gości balu z okazji Nocy Duchów. Tak było i tego dnia.
Hermiona punktualnie stawiła się w opuszczonej klasie, w której już od kilku tygodni wraz z Malfoyem zajmowała się wypisywaniem zaproszeń. Nie zdziwiła się kiedy nikogo tam nie zastała, a sama była odrobinę spóźniona. Odłożyła swoją torbę zaczęła swoją cowieczorną żmudną pracę. Do ostatecznego terminu zostało już niewiele czasu. Ostatnio coraz częściej była zdana tylko na siebie. Draco Malfoy nie pojawiał się często, a jeśli już zaszczycił ją swoją obecnością nie odzywał się do niej ani słowem. Dziewczyna wiedziała, że coś było nie tak. Była pewna, że coś złego się wokół dzieje.


- Spóźniłaś się! - powiedział poważnie chłopak siedząc na krześle z nogami na stole.
- Przepraszam. - powiedziała dziewczyna i podchodząc do blatu stołu zepchnęła nogi Ślizgona na podłogę. On w odpowiedzi tylko przewrócił oczami.
- Zabierajmy się do pracy. - zdecydowała dziewczyna. - Podzielimy się jakoś rozsądnie?
- Możemy się podzielić. - wzruszył ramionami chłopak. I chwycił listę na wierzchu stosu kopert. - Jesteś zaproszona. - poinformował chłopak. - I to jako jeden z gości honorowych, oczywiście z Potterem i Weasleyem.
- Naprawdę? - zapytała podekscytowana dziewczyna i wzięła listę od Malfoya. Przebiegła wzrokiem listę gości specjalnych. Zatrzymała się na nazwisku Weasley, dokładnie Ronald Weasley, przy którym widniało nazwisko osoby towarzyszącej. Dziewczynie zrobiło się gorąco, ale nie dała tego po sobie poznać. Jeszcze raz spojrzała na kartkę, ale tym razem zauważyła jak jej nazwisko blednie i znika z pergaminu. W chwili kiedy powiedziała do siebie w myślach: Aha, nie idę!
- Mylisz się, nie ma tu mojego nazwiska. - powiedziała odkładając zwój na stół.
- Granger chyba umiem czytać - powiedział chłopak, ale pierwszy rzut oka spowodował, że na jego obliczu zagościł zdezorientowany wyraz twarzy. - Przed chwilą tu było. - zapewniał chłopak.
- Magia. - wzruszyła ramionami dziewczyna i zaśmiała się.
Po kilku minutach ciszy, w której oboje pracowali odezwał się chłopak:
- Z kim pójdziesz?
- Słucham?
- No kogo zapraszasz. Chyba, że czekasz, aż ktoś ciebie zaprosi.
- Nie czekam. A ty z kim idziesz?
- Pierwszy zapytałem.
- To pierwszy odpowiedz.
- Zaproszę Greengrass. - przyznał Malfoy. - A ty?
- No ja jej nie zapraszam. - odpowiedziała dziewczyna poważnie.
- Granger, myślę, że ona za tobą nie przepada. - powiedział Malfoy siląc się na powagę.
- Nie? Dlaczego? Myślałam, że zostaniemy przyjaciółkami. - Hermiona udawała załamaną.
- Nie załamuj się. - poklepał ją przyjacielsko po plecach.
- Jak mogłeś ją zaprosić przede mną? Nie mogłeś iść z Parkinson?
- Trochę byłoby ciężko ją wyciągnąć z Azkabanu, a nie uśmiecha mi się dodatkowe spotkanie z dementorami.
To pierwsze spotkanie zapowiadało owocną współpracę. Wydawało się też, że nie będą się nudzić w swoim towarzystwie.

Rozmyślania i wspomnienia dziewczyny przerwało wejście wspominanego Ślizgona. Dziewczyna przyglądała mu się dyskretnie. On jak zwykle usiadł bez słowa nie zaszczycając jej spojrzeniem czy też jednym słowem. Hermiona chciała w spokoju pracować więc nie zagadywała chłopaka. Już raz to zrobiła, czego bardzo żałowała.


- Teraz to ty się spóźniłeś. - powiedziała trochę zła, bo chłopak przyszedł piętnaście minut przed planowanym zakończeniem pracy.
- Mam ciekawsze rzeczy do robienia niż siedzenie tu z tobą, ale rozumiem, że te spotkania ze mną są z kolei najciekawszym punktem twojego dnia Granger. - wypalił chłopak.
- Chyba śnisz Malfoy. - odpyskowała dziewczyna. - Zaraz kończymy więc może zrobisz cokolwiek?
- A wiesz, chyba nie. - powiedział i ostentacyjnie założył nogi na stół rozsiadając się na krześle.
- Nie rób sobie żartów - powiedziała dziewczyna zrzucając nogi. Chłopak przy gwałtownym ruchu dziewczyny odchylił się na krześle i runął na podłogę pociągając za sobą kałamarz z atramentem.
Na ten widok dziewczyna wybuchła serdecznym śmiechem i podała rękę chłopakowi. Ten zamiast ją chwycić.... odtrącił ją i zerwał się na równe nogi bez niczyjej pomocy.
- Nie dotykaj mnie nigdy więcej!- krzyczał i mierzył w Hermionę różdżką.
- Opuść ją - powiedziała lekceważąco dziewczyna nie przestając się śmiać.
- Zamknij się i nie mów mi co mam robić, szlamo. - wysyczał chłopak i pchnął ją na ścianę.
- Malfoy, co ty wyprawiasz? - zapytała zaskoczona dziewczyna. - Dobrze się czujesz? Blado wyglądasz.
- Na twój widok robi mi się niedobrze. - krzyknął.
- To przestaje być śmieszne.
- Życie nie jest śmieszne, zapamiętaj to sobie. - po tych słowach Hermiona przez dłuższy czas nie widziała chłopaka. Nie przychodził na spotkania, nie widziała go na posiłkach. Wyglądało to tak jakby zniknął ze szkoły.
Pewnego dnie jednak pojawił się tak jak dzisiaj. Bez słowa. Bez jakiegokolwiek kontaktu. Od ich kłótni nie rozmawiali ani razu.

Gdy wybiła godzina 1.00 w nocy oboje równo wstali od swoich stanowisk i ruszyli do Pokoju Wspólnego Prefektów. Taki był nakaz dyrektorki, aby nikt, nawet prefekci, nie chodził o tak późnej porze po zamku w pojedynkę.

Dziewczyna kiedyś próbowała dowiedzieć się czegoś na temat tajemniczych zniknięć Malfoya od Zabiniego, ale ten zręcznie unikał tematu, kiedy stało sie to coraz trudniejsze zaczął znikać w miejscu Hermionie niedostępnym - Pokoju Wspólnym Slytherinu. Czasem robili to razem z Malfoyem. Nie widywała ich w każdym bądź razie w ich wspólnym pokoju.
Pewnego dnia podzieliła się swoimi wątpliwościami z Harrym. Ten jednak zapewnił ją, że nie dzieje się nic złego i wszystko ma pod kontrolą.


Dni mijały bardzo szybko i monotonnie. Jedynym urozmaiceniem było spotkanie prefektów, na które zmierzała dziewczyna. Na miejscu czekały ją dobre wieści.
- Witajcie kochani. Na początek chciałam wam pogratulować i podziękować za świetnie wykonaną pracę. - mówiła prof. McGonagall - Jestem pod wrażeniem efektów i mile zaskoczona waszą współpracą.
- Pani dyrektor to była czysta przyjemność - odpowiedział Zabini poklepując się wymownie pod brzuchu na co wszyscy głośno się zaśmiali. Wszyscy prócz Malfoya.
- Chciałabym tylko poprosić, abyście ogłosili w waszych domach oficjalną informację o balu i poinformowali, że zaproszeni są wszyscy uczniowie.  Oczywiście klasy 1-3 muszą przestrzegać ciszy nocnej i o 23 powinni znaleźć się w łóżkach.
- Nie będą zadowoleni - zauważył ktoś.
- Sądzę, że jest to rozsądne szczególnie, że przy innej okazji nie mieliby możliwości uczestnictwa w imprezie takiego formatu. Kolejną dobrą wiadomością jest wyjście do Hogsmead w najbliższy weekend. Wyjścia dla uczniów wszystkich klas. Korzystajcie państwo i życzę udanego balu. - zakończyła kobieta. - Proszę o pozostanie panie Potter i panno Granger.
Kiedy wszyscy opuścili gabinet dyrektorka zwróciła się do pozostałej dwójki.
- Panna Granger na pewno zauważyła, że zostaliście gośćmi honorowymi. Ze względu na wasze zasługi dla świata czarodziejów zostaniecie odznaczeni Orderem Merlina Pierwszego Stopnia.
- Pani profesor, my? To... - mówiła zszokowana Hermiona - wielki zaszczyt.
- Bardzo wielki. Oczekuję, od któregoś z państwa odpowiedniego przemówienia z tej okazji.
- Pani profesor chciałabym powiedzieć, że nie będę obecna na balu. - powiedziała cicho Hermiona. Napotkała tylko pytające spojrzenie Harryego.
- Rozumiem. Nie mogę podważyć pani decyzji choć nie ukrywam, że liczyłam, że z waszej trójki to pani przemówi, - mówiła spokojnie McGonagall i zwróciła się do Harryego - w takim razie będzie to musiał zrobić pan, panie Potter.
- Proszę się nie martwić, pomogę Harry'emu. - zapewniła dziewczyna.
- Cieszę się i dziękuję za przybycie. Dobranoc.

- Hermiono, nie rób mi tego, dlaczego nie idziesz? - pytał Harry, kiedy szli na w kierunku dormitoriów.
- Tak postanowiłam. Harry nie namawiaj mnie. - powiedziała z góry dziewczyna.
- Ale takie odznaczenie.
- Harry, nie jestem w nastroju na zabawy.
- Ciągle ten sen? - pytał zaniepokojony przyjaciel.
- Tak Harry.
- Wiesz, myślałem o tym i myślę, że będziemy musieli odwiedzić portret Dumbledora.
- Też nad tym myślałam, ale nie sądzę, żeby nadarzyła się ku temu okazja.
- McGonagall nocuje w swojej starej sypialni w pobliżu pracowni od transmutacji.
- Nie mamy pewności, że Dumbledore akurat będzie na tym portrecie.
- Trzeba zaryzykować.- widząc sceptyczną minę dziewczyny dodał - Przyjdę o ciebie około 2.oo w nocy. Wezmę mapę i pelerynę.
Po tych słowach Harry skręcił w kierunku wieży Gryffindoru, a Hermiona podążyła do swego dormitorium.
Oczekiwanie na przyjaciela umiliła Hermionie lektura podręcznika. Harry zjawił się punktualnie.
- Gotowa? - zapytał przed ukryciem ich obojga pod peleryną niewidką.
Para wyszła bezszelestnie na korytarz i powoli kierowała się do okrągłego gabinetu dyrektorki. Oboje musieli przyznać, że było to dużo łatwiejsze, kiedy byli w pierwszej klasie i mieścili się pod peleryną bez problemu we troje.
Do gabinetu dotarli nie napotykając nikogo po drodze. Wejście do środka też nie stanowiło dla nich problemu.
- Widzisz Harry, mówiłam. - westchnęła Hermiona, kiedy zobaczyła puste ramy obrazu Dumbledora.
- Spokojnie, kiedyś słyszałem, że Dumbledore zawsze nocuje w swoim gabinecie. Może się wkrótce pojawi.
- Nie możemy czekać tutaj nie wiadomo ile.
- Tylko kilka minut. - zapewnił Harry.
Oboje usiedli na fotelach na przeciwko obrazu i czekali, aż postać się pojawi. Minęło chyba znacznie więcej czasu niż zakładał chłopak, bo Hermiona przysnęła na jego ramieniu. On sam drzemał płytko.
- Harry, Harry. - usłyszał chłopak jak przez mgłę.
- Profesorze Dumbledore - obudził się Gryfon - przepraszam, że niepokoimy.
- Spokojnie chłopcze. Chyba długo na mnie czekacie - wskazał na śpiącą Gryfonkę - trochę się zagadałem u mego brata Aberfortha. Wiesz Harry, odkąd nie żyję dużo lepiej się dogadujemy.
- O, profesorze, mamy do pana pytanie. - powiedziała zaspanym głosem Hermiona.
- Odpowiem jeśli będę znał odpowiedź. Ale muszę przyznać, że bardzo blado pani wygląda, panno Granger. Czy to jakieś większe problemy wśród uczniów? Ostatnimi czasy widywałem tutaj Draco Malfoya. Oczywiście nie przychodził tutaj do mnie tylko do Severusa. Chyba peszy się na mój widok, więc kiedy się pojawia ja staram się znikać. - mówił dyrektor.
- Albusie nie sądzisz, że to prywatna sprawa pana Malfoya? - wtrącił się do rozmowy portret ostatniego dyrektora, Severusa Snapea.
- Och, Severusie oczywiście. ja tylko zauważam analogię. Pan Malfoy i panna Granger mają jakieś problemy, z którymi ciężko im sobie poradzić, czyż nie tak? - zwrócił się do Hermiony.
Dziewczyna speszona delikatnie obecnością byłego nauczyciela eliksirów przytaknęła cicho.
- Wybacz Severusie, ale wyczuwam, że łatwiej będzie mówić naszym gościom bez twojej obecności. - powiedział dobrodusznie Dumbledore.
- Taktownie się wycofam dyrektorze. - odpowiedział Snape i zniknął w głębi swego portretu.
- Słucham panno Granger.- zachęcił dyrektor, a Hermiona opowiedziała mu o swoim śnie. O tym co się dzieje w nim i po nim, każdego ranka. Dyrektor chwile się zastanawiał i odparł:
- Wydaje mi się, że wyczuć tu można pośredni związek z czarną magią. Musisz uważać Hermiono skoro skutki twego snu są fizycznie i realnie odczuwalne. W tym momencie żałuję, że wyprosiliśmy Severusa. Powiedziałby nam zapewne coś więcej na ten temat, ale porozmawiam z nim na ten temat niebawem i skontaktuję się z wami, a tymczasem powinniście wracać do dormitoriów.
- Dziękujemy profesorze Dumbledore.
- Harry opiekuj się panną Granger. - dodał do odchodzących Gryfonów dyrektor.



  • dodaję nowy rozdział, z którego nie jestem zbyt zadowolona, ale chciałam ruszyć do przodu; przepraszam za moją niesłowność, wiem, mnie samą przeraża moja beznadziejność, nie dotrzymałam terminu, miałam wielki poślizg i kajam się przed wami błagając o wybaczenie