19.05.2013

26. Przysięga

Hermiona spokojnie konsumowała swoje śniadanie, kiedy dołączył do niej jej przyjaciel.
- Witaj Harry. - powitała go z uśmiechem. - Gdzie Ginny?
- Hermiono, nie wiem gdzie ona jest, może z Zabinim. - powiedział wyraźnie zły chłopak.
- Dlaczego z Blaisem? Pokłóciliście się? - pytała zaskoczona Gryfonka.
- Wczoraj byliśmy na kolacji. - tłumaczył brunet.
- No tak. Coś nie wypaliło?
- Zepsuła naszą randkę. - powiedział wściekły chłopak rozlewając przy tym sok z dyni.
- Powiesz co się stało?
- Ciągle dostawała sowę i koniecznie musiała odpisać. Aż w końcu wyszła i nie było jej chyba z pół godziny, a wróciła z Zabinim. - wyrzucił z siebie Harry.
- Może spotkali się przypadkiem? - próbowała załagodzić sytuację Hermiona.
- Za często widuję ich razem przypadkiem. - wymruczał Harry. Dobrze mu robiła rozmowa z przyjaciółką, ale kiedy zobaczył, że do stołu zbliża się jego dziewczyna postanowił pójść wcześniej na zajęcia. Z racji tego, że gryfoni rozumieli się bez słów Hermiona powiedziała tylko:
- Po zajęciach w bibliotece? - na co Harry przytaknął i wyminął dziewczynę, która chciała go zatrzymać.
- Cześć Ginny. - powitała przyjaciółkę Hermiona.
- Hej Hermiono. - przywitała się radośnie Ginny. Hermiona była zaskoczona, że panna Weasley w przeciwieństwie do Pottera tryska energią. - Jak udała się randka? Kto jest tym tajemniczym nieznajomym?
- Aj, Ginny. Miałaś rację. - powiedziała tajemniczo Hermiona.
- Ja zawsze mam rację, a w czym tym razem byłam tak nieomylna?
- Spotkanie było bardzo udane, cieszę się, że mnie namówiłaś. - mówiła dziewczyna.
- Tak? - zapytała zaskoczona Ginny, ale szybko się poprawiła - Tzn. tak! Cieszę się. Ale kto to był?
- Nie znasz go, chociaż może? - mówiła zawile Hermiona.
- Nie znam? - zastanawiała się  Ginny.
- Raczej nie. Ja też wcześniej nie zwróciłam na niego uwagi. Jest bardzo nieśmiały, ale uroczy i taki dowcipny i szarmancki. - opowiadała starsza Gryfonka jednocześnie obserwując reakcję młodszej, której oczy robiły się okrągłe jak spodki.
- Jak się nazywa? Z jakiego jest domu? - dopytywała się Ginny.
- Nie wiem czy powinnam ci cokolwiek mówić. To takie niezobowiązujące spotkanie... - mówiła spokojnie Granger.
- Hermiona, mów! - wykrzyczała Ginny, jednak widząc ciekawskie spojrzenia ściszyła głos - Proszę.
- O nie. To zostanie naszą tajemnicą. Nie chcę, żebyś go wyśledziła i wystraszyła.
- To Ślizgon? - wypaliła nagle Ginny.
- Co? Skąd ci to przyszło do głowy? Przecież żaden by się ze mną nie umówił.
- Skoro nie chcesz powiedzieć to pewnie go znam i jest Ślizgonem. - tłumaczyła się Ginny.
- Nie prawda. Jest z Ravenclaw'u. I jest bardzo inteligentny, bo jak widzę miał rację, żeby nie mówić o niczym wścibskim osobom. - skwitowała Hermiona i odeszła. Po chwili, kiedy Hermiona była już przy drzwiach Wielkiej Sali dostrzegła, że Ginny walczy z sową, która siedziała na miejscu pani Prefekt. Hermiona tylko uśmiechnęła się sama do siebie i ruszyła na zajęcia.

- Głupi ptak! Oddawaj list! - szarpała się ruda. - Przestań dziobać. Przecież oddam go Hermionie. Trochę się spóźniłaś. - prychała na płomykówkę Weasley, aż w końcu dopięła swego i trzymała w swoich dłoniach list zaadresowany do jej przyjaciółki. Kiedy jednak ptak odleciał Ginny zaczęła mieć wątpliwości czy otworzyć nie swoją korespondencję.

- Zabini jak randka? - dopytywał się Draco.
- Całkiem ładna ta Sara, ale mózgu to ona nie miała ani grama. - podsumował wieczór brunet. - A u ciebie?
- Muszę przyznać, że w tym roku się postarałeś. Seksowna i całkiem do rzeczy. - mówił blondyn.
- Tak? - pytał zaskoczony Zabini.
- No nie udawaj takiego skromnego. Dzięki stary.- poklepał po plecach przyjaciela.
- Ymmm.... no polecam się.
- Wybacz, ale dzisiaj zapraszam ją do siebie także wiesz... - powiedział z chytrym uśmiechem blondyn.
- No jasne. Się wie. - powiedział z niepewnym uśmiechem Zabini.
Malfoy kątem oka zauważył, że przy stole Gryffindoru ruda Weasley walczy z sową i postanowił udać się do lochów ponieważ miał jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia zajęć.
- Stary, ja spadam. Do zobaczenia na zajęciach. - pożegnał się Mafoy.
- Już idziesz? - mówił Zabini - Czeka.... - zaczął, lecz widząc samotną Weasley przy stole Gryfonów zmienił zdanie - A zresztą idź, zjem spokojnie i do ciebie dołączę.
- Okej, jak chcesz. - rzucił blondyn i ruszył do wyjścia z Wielkiej Sali ironicznie się uśmiechając.

- Co masz? - usłyszała głos Zabiniego tuż przy swoim uchu i podskoczyła.
- Nie strasz mnie. - powiedziała z wyrzutem Ginny.
- Sory, ale widziałem walkę z sową. Czyj list podprowadziłaś? - dopytywał się Ślizgon zabierając z rąk Hermiony kopertę.  - Do Hermiony?
- Tak. To chyba od jej cichego wielbiciela. - powiedziała rudowłosa.
- Jakiego wielbiciela?
- No właśnie. Mówiła, że na randce było świetnie. - tłumaczyła Ginny.
- Jak świetnie?
- Kurczę Zabini, nie wiem. Nie chciała mi nic powiedzieć i to ty miałeś jej pilnować.
- Miałem randkę. Czemu ty nie zostawiłaś Pottera i nie poszłaś na zwiady?
- Poszłam, ale już jej tam nie było. - zaperzyła się dziewczyna.
- Nie powiedziała ci kto to? Jakiś koleś wykorzystał okazję.
- Nie chciała powiedzieć. A Malfoy? Co mówił?
- Też mu się podobało.
- Może spotkali się tylko nie chcą nam powiedzieć? - spekulowała Ginny.
- Niee, Draco chce na dzisiejszą noc wolne dormitorium.
- To kto to jest?.
- Sprawdźmy. - powiedział bez zastanowienia Ślizgon i rozerwał kopertę.
- Ej, co ty robisz?
- Przestań, przecież sama chciałaś to zrobić. - na te słowa Ginny tylko wzruszyła ramionami. - Czytaj.
- Spotkać ciebie to moje marzenie odkąd się rozstaliśmy. Jutro o 22. Wiesz gdzie. - przeczytała cicho Weasley.
- No to strasznie dużo się dowiedzieliśmy. - prychnął Zabini.
- Jeszcze nic straconego. Oddam list Hermionie i jutro pójdę za nią.
- Dobra. A ja będę próbował dowiedzieć się czegoś więcej o lasce, która przygruchała sobie Malfoya.

Po południu Hermiona zmierzała do szkolnej biblioteki, w której umówiła się z Harrym. Pomieszczenie było opustoszałe, a pomiędzy regałami kręciły się pojedyncze osoby. Powodem takiego zachowania była prawdziwie wiosenna pogoda, która zwabiła uczniów na błonia i w okolice jeziora. Nikomu nie przeszkadzała nawet wylegująca się na brzegu kałamarnica. Gryfonka zajęła miejsce przy stoliku i umilała sobie oczekiwanie na przyjaciela czytając opasły tom.
- Ginny kazała ci to przekazać. - powiedział chłopak kładąc list na stole, opadając na krzesło głośno wypuścił powietrze.
- O dziękuję. - powiedziała Hermiona posyłając w stronę bruneta pocieszający uśmiech. -Patrzę, że samopoczucie ci się nie poprawiło?
- Nie, raczej się pogorszyło. - wyznał Harry kładąc twarz na ławce. - Znów ich razem widziałem.
- Harry, nie przejmuj się tym tak.
- Hermiono, łatwo ci mówić.  To nie tobie jakiś Ślizgon odbija dziewczynę. - żalił się Potter.
- Zaufaj mi Harry. To tylko tak wygląda. Wkrótce wszystko wróci do normy. - powiedziała pewnie dziewczyna.
- Skąd wiesz? Ginny coś ci mówiła? - pytał chłopak szybko podnosząc się z ławki.
- Po prostu mi zaufaj. - poklepała przyjaciela po ramieniu.
- Wiesz, że powierzyłbym ci nawet swoje życie. - mówił szczerze Gryfon. Hermiona posłała w jego kierunku swój najpiękniejszy uśmiech.
- Jak udała się twoja randka? - zmienił temat chłopak.
- Sympatycznie spędziłam ten wieczór. - powiedziała zgodnie z prawdą Hermiona. Nie chciała okłamywać przyjaciela. Wiedziała też, że gdyby spróbowała to znał ją na tyle dobrze, że od razu by ją rozszyfrował.
- Cieszę się bardzo. - uśmiechnął się wreszcie do przyjaciółki chłopak. - A jak rozmowa z Ronem?
- Pogodziliśmy się, ale i tak mnie zdenerwował.
- Wiesz jaki jest Ron. Najpierw mówi lub robi, a potem myśli. - próbował tłumaczyć przyjaciela Potter.
- Wiem Harry, ale czas chyba wydorośleć. - zauważyła Hermiona.
- Sądzisz, że wy razem... no wiesz... się zejdziecie? - próbował delikatnie zapytać brunet.
- Nie Harry. Chyba mi przeszło. Kiedy go widziałam czułam, że może zostać jedynie przyjacielem.
- Nie mów o tym Ronowi, ale to chyba lepiej. - przytulił przyjaciółkę Harry i oboje wyszli z biblioteki.

- I gdzie ja niby twoim zdaniem mam nocować? - burzył się Zabini zbierając swoje rzeczy do torby.
- Nie wiem. Wymyśl coś. - mówił blondyn wyrzucając przyjaciela za drzwi dormitorium - I nie waż mi się tutaj kręcić.
- Będziesz miał u mnie wielki dług. - krzyczał już do zamkniętych drzwi brunet. Zrezygnowany zarzucił szkolną torbę na ramię i poszedł do Pokoju Wspólnego Ślizgonów.
- Może tam znajdę jakiś wolny materac. - mruczał do siebie Blaise.

Malfoy przez chwilę rozglądał się po pokoju. Doprowadził go do porządku, przygotował czerwone wino, kieliszki i przekąski. Jednym słowem zachowywał się tak jak zawsze czym nie wzbudził żadnych podejrzeń u przyjaciela. Jego rozmyślania przerwało pukanie.
- Poszedł. - powiedział Malfoy do otwierających się drzwi, zza których wyłoniła się powoli postać Hermiony Granger.
- Słyszałam krzyki. - poinformowała blondyna Gryfonka.
- Z tej sypialni często dobiegają krzyki, jeśli wiesz o co mi chodzi. - powiedział Malfoy charakterystycznie ruszając brwiami.
- Akurat krzyczał Zabini. Nie wiedziałam, że jesteście w takich zażyłych relacjach. - powiedziała Hermiona chytrze się uśmiechając.
- Granger nie bądź taka dowcipna. 
- Staram się.
- Wszystko idzie zgodnie z planem. - powiedział nagle chłopak. - A u ciebie?
- W jak najlepszym. I zyskaliśmy pewność. - zauważyła Hermiona.
- Tylko czy Weasley na pewno pójdzie jutro za tobą? - zastanawiał się na głos blondyn.
- Akurat tego jestem pewna. - uśmiechnęła się nieznacznie Hermiona. Wiedziała, że Ginny nie dała się tak łatwo zbyć. A skoro nie chodziła dzisiaj cały dzień za nią wypytując o tajemniczego chłopaka, to na pewno zaplanowała śledzenie Hermiony podczas wieczornego spotkania.
- Są przewidywalni jak dzieci. Zero zabawy. - westchnął Malfoy.
- Zabawa dopiero się zacznie jutro. - zauważyła szatynka. Draco uśmiechnął się szelmowsko i oddał się swoim myślom. - Miłego wieczoru Malfoy.- dodała Hermiona i chciała opuścić sypialnię Ślizgonów.
- Granger, dokąd się wybierasz?
- Do siebie. Idę spać.
- Zaraz, zaraz. Przez to wszystko mam nudzić się cały wieczór?
- Możesz poczytać, dobrze ci to zrobi.
- Przestań się mądrzyć. Wyjątkowo pozwalam ci dotrzymać mi towarzystwa. - powiedział blondyn wypinając dumnie pierś.
- Jakiś ty łaskawy. - prychnęła dziewczyna. - Nie skorzystam.
- Drugiej propozycji nie będzie. - krzyknął za nią blondyn. Musiał przyznać sam przed sobą, że zależało mu na towarzystwie dziewczyny. Nie wiedział jednak jak ma ją zatrzymać, żeby nie okazać swoich intencji.
- Zaproś jakąś twoją wielbicielkę. - odkrzyknęła Hermiona leżąc już na swoim łóżku.
- Nie satysfakcjonuje mnie łatwa zdobycz. - wykrzykiwał ze swojej sypialni Malfoy obserwując Gryfonkę przez otwarte drzwi z obu stron łazienki.
- Czyżby apetyt się wyostrzył? Nie odpowiada ofiara sama pchająca się w paszcze lwa?
- Z tego się wyrasta.
- Nie wierzę.
- Granger, lepiej zacznij. - krzyczał Malfoy nalewając wina do kieliszków. - I chodź tutaj do cholery, bo nie mam zamiaru krzyczeć cały wieczór.
- Ja ci nie karzę.
- Przestań udawać, że czytasz i wypij ze mną to wstrętne wino. - wskazał na napełnione lampki czerwonego wina. Zrezygnowana dziewczyna podniosła się z posłania i powolnym krokiem ruszyła poprzez niewielką łazienkę do sąsiedniego dormitorium. Bez słowa przyjęła kieliszek i upiła łyk płynu.
- Faktycznie wstrętne. - powiedziała krzywiąc się. -Po co je kupiłeś?
- Żeby Zabini nie nabrał podejrzeń. Wszystko miało być tak jak zwykle.
- Zawsze próbujesz upić dziewczynę tym paskudztwem zanim zaciągniesz ją do łóżka?
- O dziwo, im to smakuje. - powiedział chłopak odstawiając swój kieliszek na szafkę koło łóżka.
- One nie mają poczucia smaku? - krzywiła się Hermiona - Nie dam rady.
- Oddaj to Granger, bo to jakaś trucizna. - powiedział Draco zabierając z rąk dziewczyny wino.
- Nie chcesz, żebym się otruła? Tobie chyba już zaszkodziło to wino. - parsknęła śmiechem Hermiona.
- Jakby cię znaleźli martwą w mojej sypialni to nie miałbym ciekawej przyszłości.
- Och, nie ucieszą cię odwiedziny u ojczulka?
- Jakoś nie tryskałbym radością.
- A co z twoją matką?
- Kiepsko. A z twoją ręką?
- Coraz lepiej. - delikatnie się uśmiechnęła dziewczyna.
- Masz szczęście.
- A pamiętasz o... - zaczęła Hermiona.
- Tak pamiętam. Wydaje mi się, że za jakiś czas.
- Malfoy, myślę, że powinniśmy się pospieszyć, bo skoro z twoją matką jest coraz gorzej...
- Nie martw się, zdążysz zanim umrze. - wypalił Malfoy.
- Ja...nie... - jąkała się zaskoczona dziewczyna.
- Oboje wiemy, że to nastąpi.
- Wszystko może się ułoży.
- Granger, przestań próbować mnie pocieszać. - oburzył się chłopak.
- Chciałam być miła. - broniła się Hermiona.
- Czasem nie warto.
- Powinnam już iść. - powiedziała Hermiona i wyszła z pokoju tym razem nie zatrzymywana przez chłopaka. - Jutro przed 22 w umówionej sali. - powiedziała tylko odwracając się przez ramię i zamykając za sobą drzwi.

Kolejny dzień minął Hermionie bardzo szybko. Przed godziną dwudziestą drugą lekko zestresowana ruszyła w umówione miejsce. Miała pewne wątpliwości ponieważ od wielu godzin nie widziała nigdzie Ginny. Miała nadzieję, że jej przyjaciółka nie zapomniała o spotkaniu i nie poddała się. Hermiona pierwsza pojawiła się w opuszczonej sali i czekała na Malfoya.

Blondyn maszerował spokojnie korytarzami Hogwartu. Od dawna słyszał, że za nim próbuje przemykać niezauważenie pewien ciekawski Ślizgon. Nie zwracał jednak na niego uwagi i zmierzał z podniesioną głową na spotkanie. Kiedy dotarł do odpowiednich drzwi wszedł do środka i natknął się na zdenerwowaną Granger.
- Za chwilę tu będzie. Obezwładnisz go. - powiedział spokojnie i odsunął się od drzwi. Hermiona i Draco czekali tylko kilka sekund, aż w końcu drzwi otworzyły się z hukiem i wpadł przez nie Zabini. Zdążył jedynie krzyknąć:
- Mam was! - i w następnej chwili leżał nieprzytomny na podłodze.
- Dobra. Zwiąż go. - powiedział blondyn. - Idę poszukać Weasley, chyba gdzieś zabłądziła.

Hermiona przez kilka minut walczyła z ciężarem nieprzytomnego Ślizgona.
- Zabini, jaki z ciebie klocek. - mówiła do siebie sadzając go na krześle. - Przeszedłbyś na dietę.
- Już jestem, tęskniłaś? -odezwał się za plecami Hermiony głos Malfoya.
- Nie zdążyłam. - prychnęła dziewczyna odwracając się w stronę przybyłych. Malfoy lewitował przed sobą nieprzytomną Ginny. - Posadź ją obok Zabiniego.
- Dobrze go związałaś?
- Wydaje mi się, że tak. - Hermiona przez chwilę czekała, aż Malfoy unieruchomi Gryfonkę na krześle.
- Zaczynamy zabawę? - zwrócił się do szatynki Malfoy. Gryfonka przytaknęła. Na ten znak z obu różdżek trysnął strumień zimnej wody oblewając nieprzytomnych uczniów i powodując odzyskanie przez nich przytomności.
- Co się dzieje? - krzyczał Zabini próbując zasłonić się przed strumieniem, lecz uniemożliwiało mu to unieruchomienie rąk za oparciem krzesła.
- Aaaaaaa. - wrzeszczała Ginny machając głową w obie strony i unikając wody. - Pomocy.
Kiedy woda przestała lecieć oboje uwięzionych uczniów otworzyło oczy i ujrzało przed sobą dwójkę Prefektów Naczelnych z różdżkami w rękach i z mściwymi minami na twarzy.
- Hermiona? Draco? - pytał zaskoczony Zabini. - Co to za żarty?
- Hermiono rozwiąż mnie? Co tu się dzieje? - pytała zaskoczona Ginny.
- Wybacz Ginny, ale nie zrobię tego. - powiedziała poważnie Hermiona.
- Co wy robicie? - krzyczał Zabini szarpiąc się z więzami.
- Chcielibyśmy zapytać was o to samo. - tłumaczyła Hermiona.
- Nie rozumiem. - mówiła Ginny.
- Wiemy, że to wy wysłaliście nas na randki w ciemno. - wypalił prosto z mostu Malfoy. Oskarżeni szybko wymienili się przerażonymi spojrzeniami.
- I poniesiecie za to karę. - dodała Hermiona.
- Ja nie wiem o czym mówisz. - wzbraniała się Ginny.
- Stary, to tylko żarty. - tłumaczył się Blaise za co został skarcony wzrokiem przez Gryfonkę.
- Może gdybyście wszystko lepiej przemyśleli i byli ostrożniejsi to.... - mówił Malfoy.
- ... zemsta by was ominęła. - dokończyła Hermiona brzmiąc złowrogo.
- Hermiona, kochanie, jaka zemsta. - uśmiechał się do niej uwodzicielsko Zabini.
- Nie próbuj na niej swoich sztuczek. - powiedział blondyn.
- I tak nie działają.- zauważyła Hermiona.
- No dobrze, daliście nam nauczkę. Nie będziemy więcej się wtrącać. - przyznała panna Weasley.
- To jeszcze nie była żadna nauczka. - prychnął Ślizgon obracając różdżkę w dłoniach.
- Draco, przestań, bo naprawdę zaczynasz mnie przerażać. - próbował się zaśmiać brunet.
- Boisz się? Słyszysz Granger? Teraz się boją? - śmiał się ironicznie Malfoy.
- Ja nie powiedziałam, że się boję. Gryfoni niczego się nie boją! - powiedziała twardo Ginny.
- Taaaak? Hmmm... - mówił przeciągając sylaby Ślizgon. - To w takim razie przysięgnijcie tu nam, że nigdy więcej nie będziecie się wtrącać w nasze sprawy.
- Pewnie, ja przysięgam. - pospiesznie powiedział Blaise.
- Chwileczkę, nie tak szybko. - powiedziała Hermiona wyłaniając się zza pleców Ślizgona. - Chodziło mi o inną przysięgę. - wszyscy spojrzeli z przerażeniem na panią Prefekt.
- Chodzi ci o magiczną przysięgę? - zająkał się Zabini.
- Mugolską zapewne byście pogardzili, a więc tak chodzi mi o....
- Granger?! - próbował przerwać dziewczynie Malfoy.
- ...wieczystą przysięgę.- dokończyła dziewczyna groźnie.
Przez chwilę w pomieszczeniu zapanowała grobowa cisza. Pierwsza odezwała się Ginny:
- Hermiono, powiedz, że żartujesz.
- Czy wyglądam jakbym żartowała?
- Draco? - zapytał przestraszony Zabini. Blondyn nic nie odpowiedział, tylko wpatrywał się w Granger, która jednym ruchem różdżki rozwiązała zakładników i postawiła ich na równe nogi.
- Podajcie sobie prawe dłonie. - rozkazała poważnie Hermiona.
- Hermiono, wiesz czym to grozi? - mówiła prawie przez łzy Weasley.
- Hermiono myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi? - próbował wpłynąć na decyzję Gryfonki Zabini.
- Też tak myślałam. Ale wy nie zachowaliście się jak przyjaciele.
- Proszę wybacz nam. - mówiła zapłakana rudowłosa. Zabini padł na kolana przed szatynką.
- Wyjdźcie stąd! - powiedziała wreszcie po chwili namysłu Hermiona.
- Dziękuję, jesteś cudowna. - krzyczała Ginny.
- Idźcie już. - po tych słowach Blaise i Ginewra opuścili pomieszczenie.
- Byłaś.... fantastyczna! - powiedział z zachwytem Malfoy patrząc na Hermionę, która delikatnie się zarumieniła.
- Nie wierzę, że to mówisz.
- Ja też, ale to był genialny pomysł. Byłem pewny, że każesz im złożyć wieczystą przysięgę.
- Nie miałam takiego zamiaru. Przecież to byłoby okropne i mogło się skończyć tragicznie.
- Ich miny, to był niezapomniany widok. - rozmarzył się Ślizgon.
- Przestań, bo uwierzę, że ci się podobało. - machnęła ręką Hermiona i oboje ruszyli do Pokoju Wspólnego Prefektów.
- Jak będę planował jakąś zemstę to na pewno  zgłoszę się do ciebie. - zapewnił Granger chłopak.
- Polecam się. - delikatnie się zaśmiała Hermiona. - Wejdziesz? - zapytała Hermiona otwierając drzwi do swojego dormitorium.
- Zapraszasz mnie do siebie, o tej porze? - zdziwił się Ślizgon.
- Tylko ze względu na Blaisa. - wytłumaczyła Hermiona. - Myślę, że potrzebuje trochę spokoju, był dość roztrzęsiony.
- I tu masz rację. - przyznał blondyn i wszedł za Gryfonką do sypialni.
- Przepraszam za bałagan. - powiedziała Hermiona szybko zbierając porozrzucane książki.
- Normalnie w dormitorium dziewcząt wszędzie poniewierają się ubrania, a u ciebie, jak zwykle...
- A co chciałeś sobie pooglądać damską bieliznę? -zapytała Hermiona - Idź z tym do Greengrass.
- Ona już mnie niczym nie zaskoczy.
- Och, no jasne. - prychnęła Hermiona.
- Za to ty nie przestajesz mnie zaskakiwać. - powiedział podchodząc do dziewczyny.
- Do tej pory zawsze mi tylko dogryzałeś, jak miałeś zauważyć cokolwiek innego.
- Nie użalaj się. - prychnął chłopak i próbował dostać się do swojej sypialni przez łazienkę, jednak drzwi były zamknięte.
- Co się dzieje? - zapytała Hermiona odchodząc do chłopaka.
- Zabini chyba naprawdę się wystraszył, bo zaryglował się w dormitorium. - zaśmiał się chłopak.
- Nie chcę cię martwić, ale to znaczy, że będziesz spał na kanapie w salonie.
- Granger, chyba mnie nie wyrzucisz?
- Właśnie to robię. - powiedziała Hermiona i otworzyła drzwi prowadzące do salonu.
- Nie wydaje mi się. - powiedział chłopak i rozłożył się wygodnie na jednym z łóżek w sypialni Gryfonki.
- Co ty wyprawiasz?
- Układam się do snu. - powiedział chłopak poprawiając sobie poduszkę.
- Nie będziesz tutaj spał. - oburzyła się dziewczyna.
- Będę.
- Nie.
- No to patrz.
- Wstawaj. - dziewczyna się denerwowała co coraz bardziej bawiło Ślizgona.
- Uspokój się i też się kładź. - powiedział spokojnie i odwrócił się do niej tyłem.
- Nie ignoruj mnie. - krzyczała Hermiona próbując zepchnąć blondyna z łóżka. Nie przyniosło to jednak zamierzonych rezultatów. Mężczyzna nie przesunął się nawet o milimetr.
- Jak chcesz, żebym zrobił ci miejsce obok siebie to po prostu powiedz. - żartował chłopak odwracając się gwałtownie w stronę Gryfonki.
- Co? O? Pufff... - zaniemówiła Hermiona.
- Nie zapowietrzaj się, daj buziaka na dobranoc i się uspokój.
- Chyba pomyliłeś dormitoria! - krzyknęła Hermiona i zła ruszyła do łazienki. Kiedy wzięła zimny prysznic trochę się uspokoiła i postanowiła wrócić do swojej sypialni ignorując Malfoya.

Gdy tylko dziewczyna wróciła do dormitorium była obserwowana przez pewnego blondyna. W pokoju panował półmrok, a drogę do łóżka oświetlała jedynie delikatna lampka świecąca się przy łóżku Gryfonki. Dziewczyna wsunęła się pod kołdrę i postanowiła dla rozluźnienia przeczytać sobie jeszcze kilka stron podręcznika do transmutacji.

Draco leżał w pościeli, kiedy do pokoju weszła Gryfonka. Część pomieszczenia, w której znajdowało się posłanie Ślizgona obejmował mrok. W ten sposób chłopak mógł niezauważalnie obserwować Granger, która przed snem czytała jakąś książkę. Musiał przyznać, że dzisiejszego dnia odkrył jej kolejne zdolności i nie wprawiało go to w zachwyt. Powodowało to coraz więcej kłębiących się myśli w głowie mężczyzny dotyczących Gryfonki. Nie mógł się od nich uwolnić. Z obrazem Gryfonki przed oczami, tym razem tym prawdziwym a nie wymyślonym, usnął.


  • nie sądziłam, że aż tak się namęczę z tym rozdziałem, ale w końcu udało mi się dotrzeć do końca; mam nadzieję, że się spodoba szczególnie, że nie jestem pewna kiedy pojawi się coś nowego, mam tak strasznie wiele rzeczy do zrobienie i nie przewiduję rychłego posiedzenia przed komputerem w celu napisania czegoś dłuższego; wasze komentarze bardzo mnie motywują, może i tym razem spróbujecie? 
        Katarzyna

9.05.2013

25. Spisek gryfońsko-ślizgoński

Popołudnie było dla Hermiony bardzo pracowite zważywszy, że panna Weasley nie znosiła sprzeciwu przyjaciółki i realizowała konsekwentnie wszystkie swoje plany w stosunku do bezbronnej pani Prefekt.
- Ginny, czy to konieczne? - negocjowała każdą czynność Hermiona.
- Kochana, wszystko co robimy to absolutna podstawa. - zapewniała Ginny kończąc staranny aczkolwiek subtelny i naturalny makijaż - Możesz spojrzeć. - zdecydowała podając lusterko Hermionie.
- Ładnie - przyznała Hermiona.
- Cieszę się, że ci się podoba. Swoją drogą mogłabyś częściej się malować. - zauważyła rudowłosa - Od wyprawy po horkruksy z chłopakami zupełnie przestałaś zajmować się dziewczęcymi sprawami.
- Oj, Ginny. Inne rzeczy były ważniejsze. - tłumaczyła Hermiona, choć musiała przyznać rację przyjaciółce. Dyskretnie oceniła swoje paznokcie, które domagały się dopieszczenia.
- Sama widzisz. - zauważyła obserwację brunetki Ginny - Ale nic się nie martw na to też coś poradzimy.
- Jestem ci bardzo wdzięczna. Chociaż bardzo długo to trwa, a pragnę ci przypomnieć, że ty też musisz się przygotować na wyjście z Harrym. - poinformowała Granger mając na uwadze prośbę przyjaciela.
- O mnie się nie martw. Chociaż na pewno trwałoby to znacznie krócej gdyby nie te natrętne płatki. - mówiła dziewczyna odganiając wirujące płatki róż.
- Zabini jest zabawny, musisz go poznać. Myślę, że dogadalibyście się. - zauważyła Hermiona.
- Żebyś wiedziała jak bardzo. - powiedziała cicho Ginny.
- Co tam mówiłaś? - zainteresowała się Hermiona.
- Nic, nic. Przedstawisz mi go kiedyś przy jakiejś okazji, a teraz spójrz co dla ciebie przygotowałam. Myślę, że powinno być doskonałe na tą "nie-randkę" - zaznaczyła Weasley - no i w twoim stylu.
- Ginny! - zareagowała głośno Hermiona.
- Nie podoba ci się? -zdziwiła się Ginny - Byłam pewna, że ci się spodoba, ale może jeszcze zdążę znaleźć coś inne.... - mówiła pospiesznie przyjaciółka pani Prefekt.
- Jest cudowne. - przerwała poszukiwania przyjaciółki Hermiona.
- Ależ mnie wystraszyłaś. - powiedziała Ginny opadając z wyczerpania na posłanie. - To szybko się przebieraj i zobaczymy co da się zrobić z włosami.
Hermiona już znikała w łazience, kiedy jeszcze na moment wyjrzała do przyjaciółki, która korzystając z okazji robiła sobie wieczorowy makijaż.
- Ginny, a zdążymy jeszcze coś z tym zrobić? - zapytała Hermiona machając swoją dłonią.
- Jak się pospieszysz to powinnyśmy. - powiedziała zadowolona Weasley upinając swoje rude włosy.
Po kilku minutach Hermiona wyszła z łazienki już ubrana i musiała przyznać, że była zadowolona z efektu, którego dopełniła swobodna fryzura. W ostatniej chwili skończyły malować paznokcie na delikatny pudrowy róż.
- Muszę przyznać, że wyglądasz ślicznie. Aż zazdroszczę temu szczęściarzowi. - mówiła Ginny, do przyjaciółki, która przeglądała się lustrze oglądając efekt. - I zostaw tę spódnicę. - skarciła Hermionę widząc, że ta chce na siłę wydłużyć granatową spódniczkę.
- Mogłaby być dłuższa. - poinformowała niepewnie Hermiona.
- Nie wymyślaj. Nie jesteś zakonnicą. - zauważyła Ruda.
- Nie będzie mi zimno? A co jeśli się wywrócę w tych butach? - zapytała coraz bardziej poddenerwowana Hermiona.
- To na pewno twój wielbiciel złapie cię w swoje silne ramiona. - opowiadała Hermionie swoją wizję Ginny.
- Skąd wiesz, że będzie miał silne ramiona? A może to tylko żart i nikt nie przyjdzie? - w Hermionie narastały wątpliwości. - O nie, ja nigdzie nie idę.
- Kochana, rusz tyłek i wychodź stąd.  - powiedziała pewnie Ginny podając przyjaciółce płaszcz i torebkę.
- Czy ty mnie właśnie wyganiasz z mojego własnego dormitorium? - zapytała Hermiona śmiejąc się i zakładając biały płaszcz.
- Coś w tym stylu. - mrugnęła ruda - Pewnie mój braciszek na ciebie już czeka także idź, bo się spóźnisz. Tylko nie daj mu satysfakcji.

Hermiona odważnym krokiem maszerowała do Magicznych Dowcipów Weasley'ów. Jak tylko przekroczyła próg sklepu we wnętrzu odezwał się dzwoneczek obwieszczający właścicielowi przybycie kolejnego klienta. Kiedy Hermiona zamknęła za sobą drzwi tuż przed nią pojawił się George.
- Witaj Hermiono. - powitał ją z uśmiechem. - Pięknie wyglądasz. Nie powiesz mi chyba, że wystroiłaś się tak dla mojego głupkowatego braciszka?
- Cześć George. Mam dzisiaj spotkanie także trochę mi się spieszy. Możesz mi powiedzieć gdzie jest Ron?
- Powinien być w głębi sklepu. - poinformował rudy chłopak. - Baw się dobrze i zajrzyj czasem do mnie.
- Oczywiście dziękuję. - grzecznie pożegnała się dziewczyna i ruszyła na poszukiwania swojego byłego przyjaciela i chłopaka. Dostrzegła go rozstawiającego pudełka z nową dostawą.
- Witaj Ron. - zwróciła na siebie jego uwagę.
- O Hermiono. - powiedział uśmiechając się do niej szeroko - Już jesteś. Może pójdziemy coś zjeść i porozmawiamy? - zaproponował Weasley.
- Nie mam zbyt wiele czasu. Usiądźmy gdzieś tutaj i powiedzmy sobie to co już dawno powinno zostać wypowiedziane. - mówiła spokojnie dziewczyna.
- Dobrze, jak wolisz. - powiedział lekko zawiedziony chłopak i wskazał miejsce Hermionie. - Gdzie się dzisiaj tak spieszysz? - zapytał nie mogąc poskromić swojej ciekawości.
- Mam spotkanie.
- Ale Hermiono, dzisiaj są walentynki. - zauważył rudy. - Przecież ty nie chodzisz na randki.
- Ronaldzie to moja prywatna sprawa. - oburzyła się Hermiona. - Harry mówił, że nalegałeś na spotkanie, więc jestem.
- Chciałem przeprosić. Zachowałem się okropnie i.... już sam nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć. Jest tyle rzeczy, którymi cię zraniłem. najpierw ta zazdrość, zerwanie, niefortunne spotkanie - na te słowa Hermiona prychnęła i przewróciła oczami - i wyjec. - zakończył chłopak.
- Trochę się tego nazbierała. Sądziłam, że jak nam nie wyjdzie to przynajmniej zostaniemy przyjaciołmi. - powiedziała poważnie Hermiona.
- Bardzo bym tego chciał. Wybaczysz mi? - dopytywał się chłopak ujmując Hermionę za rękę.
- Ron, - zaczęła Hermiona i wyswobodziła się z uścisku chłopaka - wybaczam ci.
- Naprawdę? - pytał zaskoczony chłopak - Hermiono, jesteś aniołem. Może teraz pójdziemy to uczcić?
- Przykro mi Ron, ale mówiłam ci, że jestem umówiona. Właściwie to powinnam już iść. - powiedziała dziewczyna i wstała.
- Przecież już się pogodziliśmy, nie musisz udawać, że masz coś do zrobienia.
- Ronaldzie! - zdenerwowała się Hermiona, ale nie podniosła głosu - Do twojej wiadomości mam randkę. Tak randkę. I to w walentynki. Możemy się nadal przyjaźnić, więc nie zepsuj tego. - powiedziała i wyszła ze sklepu, kierując się w stronę herbaciarni Madame Puddifoot. Musiała przyznać, że pomimo prowokacji ze strony chłopaka zdołała zachowywać się spokojnie. Teraz, kiedy zmierzała na umówione spotkanie zastanawiała się co za chłopak z własnej woli chciał się umówić w takim miejscu. Chyba nie sądził, że Hermionie się to spodoba? Nie lubiła takich słodkich miejsc, gdzie roiło się od całujących się zakochanych par.
Hermiona dotarła na miejsce pięć minut przed czasem i zajęła stolik w pobliżu kominka. Zamówiła sobie filiżankę gorącej herbaty z miodem i ogrzewała się po wieczornej wędrówce.

Draco Malfoy, weteran w randkowaniu spokojnym krokiem zmierzał na umówione spotkanie. Był już spóźniony, ale to nie sprawiło, żeby chociaż przyspieszył kroku. Wiedział, że dziewczyny i tak spóźniają się dużo bardziej, a nawet jeśliby ta przyszła, jakimś cudem, punktualnie to na kogoś takiego jak pani Malfoy zawsze warto czekać. W kawiarni u pani Puddifoot jak zwykle panował lekki zaduch. Z okazji walentynek wiele osób wybrało to miejsce na spotkanie także panował duży tłok. Chłopak nie zagłębiając się w zakamarki lokalu usiadł przy stoliku najbliżej wejścia. Przynajmniej tutaj mógł swobodnie oddychać i oczy nie szczypały go od słodkiego dymu, który wydobywał się z kolorowych świeczek.
Kiedy rozsiadł się wygodnie to zaczął się zastanawiać co za dziewczynę tym razem wybrał dla niego Blaise. Przyjaciele często stosowali taki układ na walentynki. Żaden nie przywiązywał większej wagi do partnerki, także dla urozmaicenia wieczoru, każdy wybierał towarzyszkę temu drugiemu. Tym oto sposobem Draco czekał na dziewczynę wybraną przez Zabiniego. Nie miał do tej pory żadnych obiekcji co do wyborów przyjaciela. Zawsze doskonale trafiał w jego gust. Ale w tym momencie zaczynał się już denerwować ponieważ spóźnienie zaczynało się robić coraz dłuższe.

Hermiona kolejny raz spoglądała na zegarek. Musiała przyznać, że jej najgorsze przypuszczenia się potwierdziły. Została wystawiona.
- To już trwa za długo. - pomyślała i zaczęła się ubierać - Dałam zrobić z siebie tylko idiotkę. - myślała widząc jak niektóre pary przyglądają jej się ze współczuciem.
Dziewczyna zapłaciła za herbatę i pospiesznie wyszła na zewnątrz, powstrzymując napływające do oczu łzy. Dopiero , kiedy odeszła kilka kroków dała upust emocjom i po jej policzkach popłynęły łzy.

Przystojny blondyn był już zirytowany. Nikt, nigdy go nie wystawił.
- Żadna głupia dziewucha nie miała prawa igrać z Malfoyem. A może to głupi żart Zabiniego? - zastanawiał się chłopak i zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. jego uwagę przykuła dziewczyna bardzo szybko wychodząca z lokalu.
- Czyżby to była Granger? - zapytał sam siebie.
- Czy coś panu podać? - pojawiła się przy nim kelnerka.
- Nie dziękuję. Właściwie już wychodzę. - powiedział chłopak nawet nie zaszczycając kobiety spojrzeniem, bo cały czas nie odrywał wzroku od Granger odchodzącej już spod lokalu. Niewiele się zastanawiając zerwał się z krzesła i narzucając na siebie płaszcz ruszył za nią.

Hermiona próbowała znaleźć w torebce jakąś chusteczkę, ale niczego takiego nie miała ze sobą.
- Tego szukasz? - nagle usłyszała obok siebie pytanie i dostrzegła wyciągniętą w jej kierunku dłoń, w której znajdowała się biała, haftowana chusteczka.
- Dziękuję. - powiedziała przyjmując pomoc i odwracając się w kierunku mężczyzny. - Malfoy?
- Czemu płaczesz? - zapytał prosto z mostu blondyn, bowiem delikatność w tego typu rozmowach nie była jego mocną stroną.
- Mam swoje powody. A co ty tu właściwie robisz?
- Mam randkę. - machnął ręką.
- W takim razie dziękuję za chusteczkę. I baw się dobrze. - powiedziała smutnym głosem Hermiona i odwróciła się, aby odejść. Zrobiła kilka kroków, ale zauważyła, że chłopak dołączył do niej i idzie tuż obok.
- Malfoy, wracaj, ktoś na ciebie czeka. - powiedziała dziewczyna zatrzymując się.
- Nikt nie czeka. - poinformował dziewczynę. - Wystawiła mnie.
- Nie wierzę. - zrobiła wielkie oczy Hermiona.
- No ja też nie. - zgodził się Ślizgon - Żadna dziewczyna by mnie nie wystawiła, to jakiś głupi żart Zabiniego.
- Nie bądź tego taki pewien. - zaśmiała się Hermiona. Humor jej się od razu poprawił, kiedy dowiedziała się, że ktoś wystawił Malfoya.
- To Zabini ustawiał mnie na randkę. Skopię mu tyłek.- poinformował Malfoy. - Idziesz do zamku?
- Właściwie to chciałam zaszyć się w jakimś mało romantycznym i różowym miejscu i się czegoś napić. - wyznała szczerze Hermiona.
- W sumie twoja wersja jest ciekawsza. Zabiniego skopię jutro. - próbował rozbawić Hermionę blondyn.
- Więc chodźmy. Znam jedno ponure miejsce. Założę się, że nie spotkamy tam, ani jednej pary zakochanych. - wytłumaczyła Hermiona.
- Gospoda pod Świńskim Łbem? - zgadywał Malfoy.
- Szybko zgadłeś.
Oboje bardzo szybko dotarli do lokalu, który tak jak podejrzewała Hermiona był pusty. Szczególnie w taki dzień jak dzisiaj. Zajęli miejsce przy kominku i zamówili kremowe piwo.
- Trzeba było wziąć własne szklanki. - powiedział Malfoy, kiedy podszedł do stolika z ich zamówieniem.
- Nie narzekaj, lepsze to niż ta przesłodzona Puddifoot. - prychnęła Hermiona, która po rozpaleniu ognia w pobliskim kominku zdjęła swój płaszcz i zajęła miejsce naprzeciwko Ślizgona.
Chłopak musiał stwierdzić, że wyglądała bardzo ładnie. Miał szaloną ochotę zajrzeć pod stolik, żeby zlustrować jej długie nogi, które eksponowała krótka spódniczka.
- Zgaduję, że skoro doprowadziłaś się do porządku - mówił chłopak pokazując na Hermionę od stóp do głów - to z jakiejś specjalnej okazji.
- To miała być niby randka. - wzruszyła ramionami Hermiona.
- Miała być? Niby? - dopytywał się Malfoy.
- Miała być, ale nie była. Nie przyszedł. - powiedziała ledwie dosłyszalnie dziewczyna, której zrobiło się bardzo przykro. Czekała teraz na to, aż Malfoy zacznie się z niej naśmiewać, ale coś takiego się nie stało.
- Gdyby przyszedł to by zobaczył co stracił. - powiedział poważnie przyglądając się jej twarzy. Dostrzegł po tych słowach, delikatny rumieniec na twarzy towarzyszki.
- To był pomysł Ginny. To ona nalegała, żebym się zgodziła. - wyznała Gryfonka - Jakiś głupi liścik.
- Zgodziłaś się na randkę w ciemno? - zapytał zaskoczony chłopak.
- Przypominam, że ty też.
- Wiem, ale czy nie wydaje ci się to trochę dziwne? - zastanawiał się chłopak.
- Co niby?
- Że jesteśmy w tym samym miejscu, oboje wystawieni przez anonimową osobę.
- Malfoy, nie szukaj spisku tam, gdzie go nie ma. Pogódź się z tym, że nie leci na ciebie każda dziewczyna.
- To nie o to chodzi. - obruszył się chłopak.
- A o co? Chcesz powiedzieć, że nasi przyjaciele mogli mieć z tym coś wspólnego? Przecież to niemożliwe. - mówiła rozbawiona Hermiona.
- Dlaczego niemożliwe?
- Ginny nawet nie zna Blaise, a poza tym... - próbowała przedstawić swoje racje Hermiona.
- Ruda nie powiedziała ci, że poznała się z Zabinim na szlabanie u Filch'a? - zapytał zaskoczony blondyn.
- Nic mi na ten temat nie wiadomo.
- Nie powiedziała też, że dobrze się dogadywali i Potter był wkurzony jak ich potem spotkał szepczących na korytarzu? - dopytywał Malfoy.
- Skąd o tym wiesz? - pytała już zaciekawiona pani Prefekt.
- Zabini powiedział mi po pijaku. - rzucił mimochodem - Ale wracając do sprawy to uważam, że to ich sprawka.
- Ale poco mieliby to robić? - mówiła lekko zdenerwowana dziewczyna.
- Może właśnie chcieli żebyśmy się dzisiaj spotkali? - snuł przypuszczenia Ślizgon.
- Kiedy tak sobie pomyślę to może faktycznie wiele sygnałów na to wskazuje. Ale trzeba byłoby to sprawdzić zanim zaczniemy się mścić. - mówiła Gryfonka.
- Podoba mi się twój tok rozumowania, kontynuuj.- polecił chłopak ironicznie się uśmiechając.
- A więc, mam taki pomysł.... - zaczęła mówić Hermiona.

Kiedy Hermiona i Draco wracali do zamku było już grubo po północy. Jako Prefekci Naczelni mieli prawo znajdować się poza swoim dormitorium dużo dłużej niż pozostali uczniowie. Pomimo tego, że wieczór zapowiadał się być koszmarny oboje spędzili go miło planując odwet na spisek skierowany ze strony ich najlepszych przyjaciół.


  • zaskoczę was wszystkich rozdziałem, który pojawił się przed terminem; sama siebie też zaskoczyłam, ale cóż jestem w doskonałym humorze to i czytelnicy na tym skorzystają :D ładuję się na baterię słoneczną także im więcej słonka tym pracuję na wyższych obrotach - daje to doskonałe prognozy na wiosenno - letni okres; cieszę się, że podobają się wam moje pomysły; co do powyższego rozdziału to bardzo nie lubię/ nie umiem opisywać strojów i irytują mnie zbyt rozbudowane opisy ubioru czy makijażu (mnie osobiście nie obchodzi czy Hermiona miała róż na policzkach czy nie lub czy zrobiła sobie kreskę czy dwie na oku), ja ograniczam się do minimum w tej kwestii, niemniej jednak w tym przypadku chciałam zaprezentować mały dodatek (klik) - wygląd Hermiony, żebyście wiedziały jak to mnie więcej wizualnie wyglądało ;) się mega rozpisałam, a teraz zachęcam was do tego samego w komentarzach

         Katarzyna

7.05.2013

24. Walentynki

Hermiona niespiesznie podążała do Wielkiej Sali na śniadanie. Miała bardzo dobry humor ponieważ aura dzisiejszego dnia miłości jej również się udzieliła. Pomimo tego, że była w tym roku sama cieszyła się szczęściem innych. Tanecznym krokiem przemierzała korytarze lekko sobie podśpiewując i machając do krążących nad głowami uczniów cherubinków roznoszących walentynki.
- I czego się tak szczerzysz Granger? Liczysz, że ktoś ci wysłał walentynkę? - usłyszała głos dobiegający zza jej pleców. Nie musiała się odwracać, żeby wiedzieć, że to głos... no właśnie, kogo? Zapatrzonego w siebie dupka, czy może już czarującego blondyna? Hermiona otrząsnęła się szybko ze swoich myśli i odwróciła się uśmiechnięta do Ślizgona.
- Ja w przeciwieństwie do ciebie nie potrzebuję tony makulatury, żeby znać swoją wartość. - odpyskowała mu.
- Wyglądam jakbym potrzebował? - Draco skierował pytanie w stronę Hermiony opierając się nonszalancko o kolumnę przy schodach. Hermiona musiała przyznać, że samoocenę to on akurat ma nad wyraz wysoką.
- Witajcie moje walentynki! - powitał ich zbiegający ze schodów Zabini.
- Cześć Blaise. - powitała go z uśmiechem Hermiona. W tym momencie Draco odczuł ukłucie zazdrości.
- Dlaczego do mnie tak się nie uśmiecha? - pomyślał wściekły Malfoy.
- Może dlatego, że ja obrażasz? - odezwał się głos Zabiniego.
Malfoy zauważył, że prawdziwy Zabini rozmawia sobie swobodnie z Hermioną.
- Czyli to znów ten koszmarny głos. - pomyślał.
- Ty jesteś koszmarny. - prychnął głos Zabiniego.
Draco tylko się otrząsną i próbował zorientować się o czym rozmawiają jego przyjaciele. Chwila! Przyjaciele? Blaise na pewno, ale Granger to jego wróg. Dlaczego pomyślał sobie, że mogłaby być jego przyjaciółką?
- Mogłaby być kimś znacznie ważniejszym. - krzyczał mu w głowie głos przyjaciela.
- Otrzymałaś już swoje walentynki? - zapytał zadowolony Blaise.
- Nie spodziewam się żadnych. - powiedziała zgodnie z prawdą Gryfonka. Po tych słowach jednak nad jej głową zawisł słodki cherubinek i z uśmiechem zaczął informować:
- Panna Hermiona Granger?
- Tak, to ja. - powiedziała zaskoczona dziewczyna.
- To dla ciebie piękna niewiasto. - zachichotał posłaniec i wręczył jej kilka kopert po czym odfrunął w kierunku lochów.
- Oho, niewiasto otwieraj. - nalegał ciekawski Zabini. Dziewczyna już miała to zrobić, kiedy przypomniała sobie o obecności Malfoya. Zerknęła na niego niepewnie i schowała koperty do torby.
- Blaise, to prywatna korespondencja. - zaśmiała się Hermiona.
- E, tam. Przynajmniej jedna jest ode mnie, a pozostałe od kogo? Tajemniczy wielbiciele?- zastanawiał się ciekawski brunet.
- Nie wygłupiaj się Blaise. Idę na śniadanie. - zakomunikowała wesoło dziewczyna. Kiedy odchodziła przypomniała sobie o jednym drobnym szczególe, więc wróciła.
- Dziękuję Blaise. - powiedziała i pocałowała go w policzek. Chłopak wyraźnie zadowolony machał Gryfonce, gdy ta znikała w Wielkiej Sali.

- Zabini, kretynie, wysłałeś walentynkę Granger? - napadł na niego Malfoy.
- Stary, wyluzuj. Wysłałem ich setki, a Hermionę polubiłem. - wzruszył ramionami Blaise. - Jedna więcej to dla mnie żaden problem, a jej zrobiło się miło. Ale powiem ci, że naprawdę jestem ciekaw od kogo są pozostałe. Za dużo jak na samego Pottera i ewentualnie Longbottona.
- Zamknij się. - warczał Malfoy.
- Ciągle zły? Przecież już dziś ją widziałeś, nie napatrzyłeś się? To chodź do Wielkiej Sali. Popatrzysz jak je. - śmiał się Zabini, ale widząc mordercze spojrzenie przyjaciela zamilkł.
Obaj bez słowa szli na śniadanie, kiedy Blaise znów wpadł na genialny, jego zdaniem, pomysł:
- A może ty wysłałeś jej walentynkę?
- Co? - zapytał zaskoczony blondyn i aż się zatrzymał co spowodowało, że w przejściu zrobił się niewielki korek.
- No taką czerwoną kartkę z wierszykiem, serduszkiem.... - zaczął tłumaczyć Blaise.
- Wiem co to walentynka. Przecież wiesz, że nigdy nie wysyłam tego badziewia. - mówił blondyn i widząc, że jego towarzysz ma jeszcze coś do powiedzenia dodał - I nie robię żadnych wyjątków.

- Hermiono, co tak długo? - pytała rozanielona Ginny, która zajmowała się ostentacyjnym paleniem wszystkich walentynek, które otrzymywał jej chłopak na oczach jego wielbicielek zgromadzonych w Wielkiej Sali.
- Spotkałam cherubina. - wyznała i wyjęła plik kopert w różnych odcieniach czerwieni i różu.
- Znakomicie, otwieraj! - zaklaskała w dłonie rozentuzjazmowana ruda przyjaciółka.
- Mogę najpierw zjeść śniadanie?- zapytała Hermiona.
- Skoro musisz.. - westchnęła Ginny i czekała cierpliwie, aż pani Prefekt skończy posiłek.
- No dobrze, możesz zacząć je czytać. - powiedziała Hermiona widząc, że Ginny podskakuje na swoim siedzeniu.
- Wspaniale! Podejrzewasz od kogo są? - pytała Weasley otwierając pierwszą kopertę.
- Nie mam pojęcia, ale jedna ma być od Blaisa..
- Od Zabiniego? - zapytał zaskoczony Harry, który z racji tego, że jego dziewczyna musiała zająć się czymś innym musiał systematycznie palić swoje walentynki.
- Tak. - powiedziała spokojnie Hermiona - Coś nie tak?
- Nie, w porządku. Nie wiedziałem, że... wy... no wiesz.... - tłumaczył się Potter.
- Nie, Harry. Jesteśmy tylko znajomymi. To tak czysto po koleżeńsku. - poinformowała go przyjaciółka, a widząc, że Ginny otwiera kolejną kopertę dołączyła do niej.
- Od kogo były tamte? - zapytała szatynka.
- Od Neville'a i Deana. - poinformowała Ginny - a ta jest od Cormaca.. - obie dziewczyny skrzywiły się po tych słowach.
- Do spalenia. - zdecydowała Hermiona w stronę Harry'ego.
- Się robi.
- Dzięki Harry. - powiedziała Hermiona i uściskała przyjaciela.
- Nie ma za co. - uśmiechnął się chłopak.
- Moja jest gdzieś tam. - brunetka wskazała na kupkę popiołu, która stale się powiększała.
- Przepraszam. - powiedziała niepewnie Ginny.
- Nic się nie stało. To tylko kartka. - uspokoiła ją Hermiona. - Co tam masz jeszcze?
- Od Zabiniego... i jeszcze jed... - chciała powiedzieć Ginny, ale z koperty od Ślizgona zaczęły wyskakiwać płatki róż i wirować wokół Hermiony.
- Co to jest? - zdziwił się Harry.
- Magia. - Hermiona zachichotała jak mała dziewczyna i spojrzała w kierunku stołu Ślizgonów. Zabini patrzył w jej kierunku i wskazywał kciukiem do góry czekając na aprobatę ze strony Gryfonki. Hermiona oczywiście również podniosła kciuki do góry.
- Hermiono, coś mi się wydaje, że to nie była tylko przyjacielska walentynka - szepnął Harry nachylając się do przyjaciółki przez stół. - Nie widziałem, żeby którakolwiek dziewczyna w Hogwarcie została obsypana płatkami, a Zabini wysyła kartki hurtowo.
- To był tylko miły gest, wystarczyło się postarać. - uznała Ginny, ale była lekko poddenerwowana. - Zobacz ostatnią. - dodała podając ostatnią kopertę.
Hermiona przez chwilę śledziła tekst i odłożyła kartkę do pozostałych, aby schować je do torby. Ginny była jednak o wiele szybsza i przechwyciła ostatnią kartkę.
- Co tam chowasz? - dopytywała się i czytała zawartość ostatniej walentynki.
- Nic takiego.
- Chyba nie chcesz tego zignorować? - zapytała Ginny świdrując przyjaciółkę wzrokiem.
- Czego? - dopytywał się Harry.
- Zaproszenia na randkę od nieznajomego wielbiciela. - klaskała z radości Ginny.
- To nie jest dobry pomysł. Randka w ciemno to nie dla mnie.
- Może Hermiona ma rację, to trochę niebezpieczne. - poparł przyjaciółkę Harry.
- Harry, - zmroziła chłopaka wzrokiem rudowłosa - Hermiona jest dużą dziewczynką i zna więcej zaklęć niż my oboje razem wzięci.
- To fakt. - zauważył Potter.
- Dlaczego masz nie spróbować? Jak będzie źle to możesz wrócić. A może to miłość twojego życia... - rozmarzyła się pana Weasley.
- Niech ci będzie, ale niczego sobie nie wyobrażaj. To zwykłe spotkanie. Idę z czystej ciekawości. - zdecydowała Hermiona.
- Świetnie, to będę u ciebie po zajęciach.
- Po co?
- No jak to po co? Żeby się przygotować. - tłumaczyła Ginny.
- Ale spotkanie jest dopiero o 20.00.
- No właśnie. To i tak strasznie mało czasu. Teraz muszę biec. - pożegnała się uradowana dziewczyna i wybiegła z Wielkiej Sali.
- Hermiono, nie jestem pewien, czy Ginny przez to zamieszanie pamięta, że ją zaprosiłem na kolację. - zagadał Harry.
- Spokojnie, przypomnę jej jeśli trzeba będzie.
- Byłym wdzięczny. - uśmiechnął się brunet - Wiesz, podczas świąt widziałem się z Ronem. - powiedział niepewnie chłopak.
- Tak podejrzewam. - mówiła Hermiona wstając i pakując swoje rzeczy do torby - I co w związku z tym?
- Chciałby się z tobą spotkać. Porozmawiać.
- Dobrze. - powiedziała tylko Gryfonka.
- Dzisiaj będzie w Hogsmead, ale ty dzisiaj masz randkę... - zastanawiał się Harry.
- Po pierwsze to nie randka, a po drugie napisz mu, że spotkamy się o 19.30 w ich sklepie.
- Może potrzebujecie więcej czasu, żeby sobie wyjaśnić parę rzeczy? - zapytał niepewnie Harry. - Może lepiej gdzieś pójść coś zjeść, na spokojnie....
-Nie Harry. Mogę i chcę mu poświęcić tylko tyle czasu - przerwała mu dziewczyna  - Będę wdzięczna jeśli go poinformujesz. - po tych słowach Hermiona wyszła z Wielkiej Sali i ruszyła na zajęcia, które dzisiejszego dnia odbywały się normalnie. Jedną z atrakcji była Hermiona wokół której ciągle wirowały zaczarowane płatki kwiatów. Nie stanowiło to jednak dla niej ciężaru. Ciągle była otoczona przepięknym zapachem i dodawało jej to pewności siebie.

  • dzisiaj rozdział krótki, ale niezapowiedziany gość przeszkodził mi w dłuższym pisaniu; mam taki dobry nastrój, że postaram się szybciutko napisać dalszą część; cieszę się bardzo, że czytelników przybywa, mam nadzieję, że osoby obserwujące prócz tego, że czytają to również zostawią po sobie komentarz z opinią; czeka mnie jeszcze tydzień lenistwa, więc dlaczego by nie napisać kolejnego rozdziału jeszcze w tym tygodniu? co wy na to? 
 
         Katarzyna :)

1.05.2013

23. Ginny + Zabini

Ostatni dzień przed przyjazdem uczniów z ferii świątecznych Hermiona spędziła w swoim dormitorium, gdzie z prędkością światła pochłaniała kolejne książki. Była zła na siebie, że przez dość częste towarzystwo pewnego przystojnego Ślizgona zaniedbała swój plan przygotowywania się do egzaminów. Już podczas bardzo szybkiego śniadania zrobiła sobie zapas produktów żywnościowych na cały dzień, aby nie marnować czasu na przemieszczanie się po szkole. Czas mijał, a Hermiona przekładała kolejne opasłe tomy ksiąg magicznych. 

W tym samym czasie w dormitorium prefektów Slytherinu, Malfoy w przeciwieństwie do swojej sąsiadki wylegiwał się do późna w łóżku. Po zażyciu odprężającej kąpieli udał się na obiad do Wielkiej Sali. Nie zastał przy stole zbyt wielu osób, co go nie zdziwiło, gdyż z uwagi na piękną styczniową pogodę tych kilka osób, które zostały na święta w Hogwarcie spędzały ostatnie dni bez lekcji na zewnątrz. Na ten sam pomysł wpadł również Ślizgon. Postanowił trochę się przewietrzyć i polatać na miotle. 
Gdy wraz ze swoją lśniącą miotłą szedł na stadion Quidditcha zajęły go jego własne myśli. 
- Ciekawe gdzie jest teraz Granger? Normalnie pomyślałbym, że jest w bibliotece, ale w święta jest zamknięta. - zastanawiał się kiedy odbijał się stopami od ziemi pokrytej lekką warstwą śniegu. 
Draco latał swobodnie i czuł się w swoim żywiole. Na miotle zawsze opuszczały go wszelkie zmartwienia, jednak tym razem w jego głowie ciągle znajdowała się pewna szatynka. Nawet nie zauważył, kiedy poszybował w pobliże zamku. Jedna myśl mu zakiełkowała z głowie:
- Zobaczmy co tam ciekawego u Pani Prefekt.
Malfoy szybko i bezszelestnie znalazł się na wysokości okna sypialni Gryfonki. Nie chcąc zwrócić na siebie jej uwagi delikatnie wychlał się zza futryny okna. Dostrzegł ją kiedy siedziała przy biurku przy zapalonej lampce dającej jej światło do czytania. Nie pierwszy raz widział ją skrzętnie zapisującą każdy ważny fragment tekstu i wertującą księgi. Pierwszy raz jednak mógł jej się przyjrzeć.  Zauważył jak co jakiś czas zakłada za ucho pojedyncze pasmo włosów, które przeszkadzało jej w pisaniu. Jak nerwowo przygryza dolną wargę, kiedy poszukuje jakiejś interesującej ją informacji. Zapragną móc usiąść koło niej i obserwować ją całymi godzinami. Kiedy jednak przypomniał sobie o ich wczorajszym pożegnaniu natychmiast spochmurniał i ruszył podokuczać dzieciakom biegającym po błoniach. Nie przyniosło to jednak zmierzonych efektów. 
- Jednak dokuczanie Granger nie ma sobie równych. - rozmarzył się jednocześnie robiąc się coraz bardziej zły. Cała ta sytuacja była beznadziejna. 

O poranku w całej szkole zawrzało, korytarze zapełniły się głośnymi rozmowami, powitaniami, towarzyszącymi temu uściskami, wymianą spóźnionych życzeń świątecznych i noworocznych. Hermiona z uśmiechem na ustach opuściła nareszcie swoje dormitorium, aby przywitać się ze znajomymi. Kiedy wkroczyła do Wielkiej Sali wszystko wyglądało tak jak każdego dnia. Cztery stołu suto zastawione pysznymi potrawami i tłumy mieszkańców czterech domów. Z daleka ujrzała Harryego, który radośnie do niej machał. Widząc siedzącą nieopodal Ginny, Hermiona postanowiła tylko przywitać się z przyjacielem i nie narażać się na nieprzyjemne spojrzenia rudej dziewczyny. 
- Witaj Harry.
- Cześć Hermiono. Jak minęły święta? Nie nudziłaś się? - pytał przyjaciel.
- Było całkiem miło. Przygotowywałam się do egzaminów. - powiedziała dziewczyna z delikatnym rumieńcem. Już wyobrażała sobie reakcję Harry'ego na rewelacje związane z Malfoyem.
- Cała ty. - zaśmiał się Harry.
- Życzę ci smacznego i już nie przeszkadzam. - powiedziała  i chciała odejść.
- Hermiono, może zjesz z nami? - zapytał nagle Harry.
- Eee.. Harry, może lepiej...  jąkała się Gryfonka zdezorientowana propozycją Pottera.
- Ginny chciałaby ci coś powiedzieć. - powiedział twardo chłopak i wskazał na pannę Weasley, która do tej pory starała się trzymać na uboczu. - Prawda Ginny?
- A, tak...Hermiono - mówiła nieśmiało ruda. - chciałam cię przeprosić, jest mi tak strasznie głupio.... - jednak nie dane jej było dokończyć, wzruszona Hermiona rzuciła się przyjaciółce na szyję.
- Już myślałam, że nigdy nie zmądrzejesz. - zaśmiała się Granger.
- Gdyby nie mama pewnie nadal bym zachowywała się jak kretynka. - przyznała Ginny.
- Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło. - powiedział uradowany brunet. - Wznieśmy toast. - dodał podnosząc pucharek z sokiem z dyni. To samo też uczyniły dziewczyny.
- Za przyjaźń - powiedziała Hermiona.
- Za przyjaźń - zawtórowali jej przyjaciele.
- Przepraszam was, ale muszę się zbierać, bo zaraz mam zajęcia. - powiedziała Ginny. - Hermiono, spotkamy się dziś wieczorem u ciebie?
- Pewnie Ginny. Będę czekała po zajęciach.

- Chyba Granger pogodziłam się z Weasley. - odezwał się nagle głos Zabiniego.
- Zabini, wypad stąd. - warknął Malfoy.
- Stary, dopiero przyjechałem, a ty mnie tak witasz? - poklepał po ramieniu przyjaciela Zabini i rozsiadł się koło niego przy stole.
- A to ty. - zauważył Ślizgona Malfoy.
- Draco, wszystko okej? - zapytał troskliwie Blaise. 
- Prześladujesz mnie. - powiedział poważnie blondyn.
- Jeszcze nie miałem kiedy. - zauważył brunet. - Coś się stało? Masz mętną aurę.
- Co? Co ty opowiadasz? Kadzidełek się nawąchałeś? - przeraził się Malfoy odsuwając się od przyjaciela.
- Spoko, stary żartowałem. - prychnął Zabini. - Ale blady to jesteś. - zawyrokował zajmując się śniadaniem.
- Musimy pogadać. - wypalił Malfoy.
- Wal.
- Wieczorem. Przynieś whiskey. - powiedział Malfoy i ruszył na swoje zajęcia.
- Aha, czyli kobieta. - powiedział do siebie Zabini szyderczo się uśmiechając.

- Hermiono, naprawdę nie wiem jak cię przepraszać. Byłam taka głupia. Dopiero mama mną wstrząsnęła i przejrzałam na oczy. - mówiła prawie płacząc Weasley kolejny raz dzisiejszego dnia.
- Ginny mówiła ci już, że ci wybaczyłam. Po prostu o tym zapomnijmy. 
- Harry mi mówił, jak to było, ale nie chciałam go słuchać.
- Widzisz teraz, że nie warto było się złościć na nas. Jedyną winną tu osobą jest Greengrass.
- Co? Dlaczego? - pytała zaskoczona Gryfonka.
- Przeprowadziliśmy małe śledztwo.
- Ty i Harry?
- Ja i Malfoy. - wypaliła Hermiona zanim zdążyła się zastanowić.
- Słucham? - rudą, aż zamurowało. - Opowiadaj mi wszystko ze szczegółami. Jak to się stało? 
Hermiona pod naporem przyjaciółki opowiedziała jej nocną przygodę.
- Jak to się stało, że przez te święta się nie pozabijaliście?
- Było raczej miło... - powiedziała Hermiona lekko się rumieniąc, co nie uszło uwadze Ginny.
- Co masz na myśli mówiąc MIŁO?! - dopytywała się ruda dziewczyna.
- Chwilami nawet bardzo. - wyszeptała ledwie dosłyszalnie Hermiona bardzo zawstydzona.
- Zaciągnęłaś go do łóżka?!! - teraz już całkiem krzyczała Ginny.
- Nie! Co ty wymyśliłaś? - oburzyła się Hermiona. - Tylko się całowaliśmy.
- Tylko? - mówiła zawiedziona Weasley.
- Ginny, proszę cię. Tu chodzi o coś zupełnie innego. - tłumaczyła Hermiona. - Bo ja... on... to bez sensu... To był taki cudowny pocałunek. Śni mi się po nocach. - widząc oczekiwanie w oczach przyjaciółki musiała kontynuować  - Tak cudownie mi się z nim rozmawia, kiedy nie jest dupkiem. Uwielbiam, kiedy na mnie patrzy....
- Przepraszam cię Hermiono, ale muszę biec. - powiedziała Ginny. - Za chwilę zaczynam szlaban u Filch'a. 
- Nie ma problemu.
- Powiem tylko tyle. Zakochałaś się. - krzyknęła radośnie Ginny przed opuszczeniem pokoju Hermiony.
- To nie może być prawda. Z tego trzeba się leczyć. - komentowała do siebie Hermiona rzucając się na łóżko.

- Co tak długo? I gdzie whiskey? - naskoczył na Zabiniego od wejścia Malfoy.
 - Draco, wyluzuj. Mam dziś szlaban także niedługo spadam. - O czym chciałeś gadać? I czemu jesteś tak wściekły?
- Przez Granger.
- Dopiekła ci dzisiaj przy ludziach? - zgadywał Zabini.
- Nie.
- Przetransmutowała cię w jakieś słodkie zwierzę? - zgadywał dalej brunet mając przy okazji ubaw po pachy.
- Nie i to nie jest śmieszne.
- Dobra, załóżmy, że nie jest, teoretycznie. A więc co zrobiła?
- Nic. 
- Jak to nic? 
-No nic. Nie widziałem jej dzisiaj. - warczał Malfoy.
- Akurat dzisiaj nie było zajęć z Gryfonami, ale.... czekaj, czekaj... - Zabiniego nagle olśniło - jesteś zły, że jej dzisiaj nie spotkałeś!
- No chyba powiedziałem.
- Ale to wszystko jasne. - klasnął w dłonie dumny ze swojej spostrzegawczości Zabini.
- Niby co?
- Masz mi coś do powiedzenia? Co robiłeś w ferie? A może powinienem zapytać co robiliście? - Zabini sugestywnie ruszał brwiami.
- Musieliśmy się znosić każdego dnia. - mówił Malfoy chodząc po pokoju - A to wszystko przez ciebie.
- Sory stary, następnym razem na pewno zaproszę cie do siebie...- tłumaczył się brunet.
- To przez ciebie ją pocałowałem! - wykrzyczał w końcu Draco i ukrył twarz w dłoniach.
- Hej, stary to świetnie... - poklepał przyjaciela po ramieniu Zabini.
- Co jest świetnie? 
- Chcesz ją przelecieć?
- Co? Nie! - wyparł się szybko Malfoy.
- Czyli się zakochałeś. - zawyrokował Blaise.
- To się leczy? - zapytał z nadzieją blondyn.
- Popracujemy nad tym. Chociaż swoją drogą Granger jest niczego sobie. Nie dziwię ci się. - mamrotał do siebie Zabini z chytrym uśmieszkiem.
- Łapy precz! - rzucił się na niego Malfoy. Widząc jednak zaskoczenie Blaise'a puścił go szybko. 
- To ja już pójdę na ten szlaban. - powiedział chłopak i widząc zdezorientowanie przyjaciela opuścił sypialnię prefektów Slytherinu.

-Zabini?
- Weasley?
- Znacie się? Jak miło. Będzie wam przyjemniej czyścić odznaczenia w Izbie Pamięci. - zarechotał Filch. - Oddawać różdżki. To co wam będzie potrzebne znajdziecie na miejscu. A teraz wynoście się. A do północy wszystko ma lśnić. - po wydaniu rozkazów udał się do swego gabinetu zatrzaskując uczniom drzwi przed nosem.
- Idziemy? - zaproponował w końcu Zabini.
- W końcu trzeba. - westchnęła Ginny i udali się w wyznaczone miejsce.

Ginny musiała przyznać, że była zaskoczona postawą Ślizgona. Była pewna, że zacznie się migać od fizycznej pracy i wszystko spadnie na nią, a on tymczasem dokładnie wykonywał swoją dolę i jeszcze od czasu do czasu rzucał jakąś śmieszną i trafną uwagę.
- Wiesz Zabini, jestem mile zaskoczona. - śmiała się dziewczyna.
- Czym?
- Że nie jesteś gburem. 
- A dlaczego miałbym być?
- Zadajesz się z Malfoyem, więc podejrzewałam, że jesteś taki sam jak on.
- I tu się zgodzę.Chociaż kiedyś te dziewczyny go wykończą.
- Problemy miłosne? - zapytała zaciekawiona Ginny mając na uwadze ostatnią rozmowę z Hermioną.
- Powiem tak. Szlaban to najlepsze co mnie spotkało tego wieczora. Z Draco bym nie wytrzymał.
- Nie udało mu się uwieść jakiejś naiwnej dziewczyny i teraz leczy swoje ego wyładowując się na przyjacielu? - śmiała się Weasley.
- Coś w tym stylu. 
- Która jest tą nieszczęsną?
- Hmmm.... Panna-Wiem-Wszystko-Granger. 
- Aha.
- I tylko tyle? Aha. - Zabini był zawiedziony reakcją rudej. - Miałem nadzieję na większy szok. Nie zawsze dowiaduje się, że wrogowie się w sobie podkochują.
- I to jeszcze Hermiona w Malfoy'u. - dopowiedziała Ginny.
- Dokładnie.. Co? - Blaise był zaskoczony kolejną rewelacją. 
- Perspektywa Hermiony w skrócie. - mówiła Ginny. - Malfoy ją zauroczył, ale jest dupkiem, który nie potrafi docenić naprawdę wartościowej dziewczyny. 
- Perspektywa Draco w skrócie. - podjął wyzwanie Zabini. - Hermiona zauroczyła Draco, ale on jest dupkiem, bo wierzy, że może się nie podobać takiej dziewczynie jak ona. 
- Wnioski. - próbowała podsumować Ginny - Malfoy jest dupkiem.
- Oboje zaniżają samoocenę.
- To trochę dziwnie brzmi w odniesieniu do Malfoya.
- No faktycznie, ale to znak, że Hermiona ma na niego dobry wpływ.
- Trzeba coś z tym zrobić.
- Tylko co? Pomożemy im zapomnieć? 
- Coś ty... wręcz odwrotnie! - wykrzyknęła uradowana Gryfonka.
- Jeśli to nam się uda to... - zaczął Zabini.
- ... należy nam się najwyższe odznaczenie, które zawiśnie tutaj. - wskazała wolne miejsce w gablocie Ginny.
- Dobra Weasley, zbieraj informacje. Jak coś wymyślisz to daj znać. Tylko szybko, bo z wściekłym Malfoy'em długo nie pożyję.
- Spokojnie. Zabini do akcji.


  • rozdział dodaję tak jak obiecałam na dobre rozpoczęcie majówki; ci którzy nie mieli okazji wyjechać mają na pocieszenie kolejny rozdział mego opowiadania; nie jestem z niego zadowolona, bo niewiele się dzieje, ale taki rozdział był mi potrzebny, żeby przedstawić zmiany i wprowadzić w nowe wydarzenie; od jakiegoś czasu chodzą mi po głowie nowe pomysły, które nie związane są z aktualną historią, nie wiem, może skuszę się na jakąś miniaturkę, choć nigdy czegoś takiego nie pisałam i nie wiem czy pojedyncze pomysły mi wystarczą, ale to są tylko ulotne myśli - raz są a raz ich nie ma; prócz tego czekam na nowy szablon; życzę udanej majówki i pomyślnej pogody

Katarzyna :D