29.11.2013

39. Tajemnica Hermiony

- Legilimens... - wyszeptał Malfoy gotowy na blokadę ze strony Hermiony. Nic takiego się jednak nie stało. Draco przez dłuższą chwilę przyglądał się dziewczynie, która siedziała z przymkniętymi powiekami tuż koło niego. Na jej mokrej od łez twarzy nie dostrzegł sprzeciwu. Hermiona ledwo dostrzegalnie kiwnęła głową na znak zgody na działanie chłopaka. W następnej chwili przed oczami Ślizgona zaczęły pojawiać się migawki scen z dzisiejszego wieczoru.
~
Poznanie z Willem. Wrogie spojrzenia Zabiniego.
~
Hermiona i Will tańczący w klubie.
~
Kolorowy drink przy barze. Szepty do ucha dziewczyny. Nieśmiałe pocałunki w szyję.
~
Hermiona zabierająca torebkę i płaszcz z szatni.

Na tym etapie obrazy zaczęły zwalniać i robić się mgliste oraz zamazane. Malfoy doskonale wiedział co to oznacza. Będąc w szeregach Voldemorta miał często do czynienia z próbami zniekształcenia wspomnień, które były tak straszne, że życie z nimi stawało się niemożliwe. Nieśmiało chwycił Hermionę za dłoń spoczywającą swobodnie na łóżku. Nie chciał sprawiać dziewczynie bólu... chciał zrobić to szybko i bezboleśnie, ale wymagał niemożliwego.

Przed oczami chłopaka ukazał się park, który znajdował się za oknem pokoju, w którym się znajdowali. Wieczór był spokojny, a drzewa szeleściły cicho. Wokoło nie było żywej duszy poza dwójką młodych ludzi, którzy w doskonałych humorach wracali do domu. Draco natychmiast znalazł się blisko owej dwójki, aby słyszeć każde słowo ich rozmowy.
- Świetnie się bawiłem. - wyznał Will.
- Ja również. Jesteś doskonałym tancerzem. - pochwaliła dziewczyna. - Aż nie czuję stóp.
- To zdejmij buty. - zaproponował chłopak.
- Mam iść boso, aż do domu? - zaśmiała się Hermiona.
- Do mnie jest bliżej. Może wstąpimy? - zaproponował chłopak obejmując dziewczynę jedną ręką w talii, a drugą głaszcząc po policzku. Widząc co dzieje się pomiędzy parą Malfoy zacisnął z całych sił pięści. Nie mógł znieść obcego dotyku na ciele Granger.
- Wolałabym jednak wrócić do domu. - powiedziała przytomnie Hermiona. Draco delikatnie się rozluźnił.
- To nasz ostatni wieczór razem. - zauważył Will chcąc przekonać Hermionę do zmiany decyzji.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Naprawdę bardzo cię lubię, ale... - nie dokończyła dziewczyna, bo jej usta zamknięte zostały przez nachalny pocałunek ze strony mężczyzny. Zaskoczona Hermiona odepchnęła adoratora z całych swoich sił, aż ten zachwiał się na nogach. - Przestań!
- Granger, Granger, Granger.... - mówił chłopak podchodząc powoli do Hermiony i kręcąc głową. - Chyba nie myślisz, że zastosuję się do poleceń brudnej szlamy, która jest mi coś winna? - zapytał szyderczo. Po tych słowach oczy Gryfonki zrobiły się wielkie jak spodki, zaskoczona zaczęła się powoli cofać.
- Skąd ty...? - zaniemówiła.
- Skąd wiem, że uważasz się za czarownicę? Skąd wiem, że masz coś co należy do mnie? - krzyczał wściekły chłopak chwytając Hermionę za ramiona i potrząsając ją gwałtownie. Dziewczyna próbowała się wyrwać jednak mężczyzna był silniejszy. Wściekły Draco przyglądał się wszystkiemu z mordem w oczach.
- Nie wiem o co ci chodzi. - płakała dziewczyna.
- Brudne szlamiątko jest takie niewinne tak? Nie wie o co chodzi... - przedrzeźniał dziewczynę Will.
- Przestań! - krzyknęła w końcu Hermiona zbierając w sobie tyle siły by wyrwać się z uścisku napastnika. - Odejdź stąd!
- Jak śmiesz mówić mi co mam robić?! - warczał chłopak i z całych sił uderzył dziewczynę w twarz. Kiedy Hermiona odwróciła się dzielnie przyjmując cios, Draco dostrzegł pierwszego siniaka i rozciętą wargę.
- Tylko na tyle cię stać? - nie dawała za wygraną Granger patrząc twardo w oczy mężczyzny.
- Chcesz więcej? Myślisz, że ktoś zdąży ci pomóc? - zaśmiał się szyderczo Will.
- Moi znajomi szybko zauważą, że mnie nie ma...
- Mówisz o swoich odważnych i walecznych Gryfonach, którzy wolą spouchwalać się z mugolami i zajęci są tak bardzo wykonywaniem dla nich pracy? - prychał Will - Swoją drogą jak łatwo mając trochę zdolności można manipulować ludźmi. - zaśmiał się chłopak wyciągając ze spodni różdżkę. Dopiero teraz na twarz Hermiony wkradł się cień przerażenia.
- Co im zrobiłeś? - oburzyła się Gryfonka.
- Pytasz co zrobiłem im? Na twoim miejscu bardziej interesowałbym się co stanie się z tobą.... - Will stojąc blisko dziewczyny znaczył niebezpieczny szlak na szyi Hermiony.
- Jesteś tchórzem... -wysyczała dziewczyna za co została znów spoliczkowana.
- Powtórz to! - wrzeszczał chłopak.
- Co? To, że jesteś tchórzem i próbujesz grać na moich emocjach mieszając w to moich przyjaciół?
- Jak śmiesz... - po kolejnym uderzeniu Hermiona wylądowała na trawniku.
- Słaby z ciebie czarodziej skoro mając różdżkę nie potrafisz jej użyć. - mówiła Hermiona krzywiąc się z bólu. Po tych słowach mężczyznę opanowała ogromna furia. Hermiona nie zdołała się osłonić. Uderzenia i kopniaki lądowały na każdej części jej ciała.
Malfoy stał w pobliżu i zastanawiał się w jaki sposób będzie torturował obecnego we wspomnieniu Gryfonki chłopaka. Niech on tylko dorwie tego gnojka.
- Taka brudna szlama nie zasługuje na inne traktowanie. Jeszcze się przekonasz co potrafię i bez tego. - wskazał magiczny patyk i odrzucił go na odległość kilku metrów. Hermiona korzystając z okazji chciała uciec lecz była zbyt obolała. - Gdzie się wybierasz? Myślałem, że dobrze się bawisz w moim towarzystwie? - udawał skruszonego chłopak.
- Jesteś kłamcą.
- Och, doprawdy skończ!
- Skończę jak inni skończą z tobą!
- To chyba mamy wiele czasu. Naiwna... - mruczał. - myślisz, że kogoś obchodzisz? Halo? Jest tu ktoś? - wołał w przestrzeń . - Oj, chyba nie! - śmiał się w głos Will. W odpowiedzi Hermiona nie wytrzymała i uderzyła go z całej siły w twarz. Przez chwilę w parku panowała martwa cisza. Wydawało się jakby czas się zatrzymał. Następne wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Will przewrócił zaskoczoną dziewczynę na ziemię.
- Puszczaj, ty bydlaku!  wyrywała się Hermiona próbując uwolnić się od ciężaru ciała mężczyzny, który przygniatał ją swoim ciałem.
- Zamknij się szmato! Wszystkie was szlamy trzeba traktować tak samo. - kolejne uderzenie w twarz.
Załamany i bezradny Draco nie chciał patrzeć na sytuację odbywającą się kilka kroków przed nim. Z wściekłości uderzał w bezbronne drzewo.

Sceny znów zaczęły się robić niewyraźne. Natomiast krzyk, płacz i błaganie dziewczyny docierały do uszu Ślizgona bez żadnych zakłóceń. Przerywane obleśnym stękaniem napastnika. Hermiona szarpała się i do ostatniej chwili nie zrezygnowała z próby ucieczki. Oczom Malfoy'a ukazały się sceny, które pomimo przeżytej wojny wzbudzały w nim przerażenie.

Napastnik nachalnie całujący szarpiącą się Hermionę.
~
Alkoholowy oddech i lubieżnie zlizujący łzy Will.
~
Płacz i szloch Hermiony wierzgającej nogami.
~
Szyderczy śmiech i dźwięk rozdzieranego materiału sukienki.
~
Widok odsłoniętych piersi Granger, która woła pomocy. Wśród krzyku dało się rozróżnić dźwięki układające się w imiona: Harry! Blaise! i błagalny szept: Draco....
~
- Powinnaś krzyczeć moje imię maleńka. - kąsanie Hermiony za zaczerwienione i poranione piersi.
~
- Nigdy! - krzyknęła odważna Gryfonka i napluła na twarz napastnika.
~
Rozdzierający wrzask dobiegający z gardła dziewczyny.
 ~
Czarne majtki lądujące w pobliskich krzakach. 
~
Ręce mężczyzny penetrujące jej kobiecość. Krew...
~
- Pomagam ci sprawić, aby ten wieczór był niezapomniany. - zachrypiał do ucha Gryfonki męski głos.
~
Silne ramiona przewracające dziewczynę na brzuch. Jęk...
~
Odgłos zamka błyskawicznego. Donośne sapanie...
~
Dłonie Hermiony zaciskające się na wilgotnej od rosy trawie. Twarz ukryta we włosach.
~
- Jęcz mała! Jęcz... powiedz jak ci dobrze!
~
Milczenie...
~
- Nie chcesz mówić to patrz!
~
Ciało Gryfonki pozbawione sił rzucone z powrotem na plecy pociągnięciem za włosy.
~
- Patrz mi prosto w oczy! Zapamiętaj!
~
Kolejny protest Hermiony. Wściekłość Will'a. Uderzenie w głowę. Struga krwii.
~
Dźwięk telefonu dobiegający z okolicy.
~
- Jeszcze się spotkamy... pamiętaj... znajdę cię...

Malfoy wiedział. Dowiedział się w jeden z najgorszych sposobów. Dopiero, gdy wrócił do pokoju Hermiony zauważył, że klęczy przy jej stopach nadal trzymając ją za dłoń. Po jego policzku spływała jedna samotna łza. Draco Malfoy uronił łzę, pierwszą kroplę w swoim życiu i to z poczucia bezradności. Niemocy pomocy Gryfonce.
Na swoim policzku poczuł aksamitną skórę dłoni Granger. Niepewnie podniósł wzrok. Przed nim siedziała dziewczyna, której świat runął w jednej chwili.
- Wybacz... - zaczął blondyn.
- Nie... - wyszeptała Hermiona.
- Hermiona... - westchnął Malfoy.
- Wszyscy wiedzieli, tylko ty odważyłeś się zobaczyć...
- Zabiję go!
- Przysięgnij...
- Na życie mojej matki... - odparł zaskoczony blondyn.

Poranek był ciężki dla wszystkich. Już od najwcześniejszych godzin porannych młodzi czarodzieje krzątali się po mieszkaniu pakując wszystkie swoje rzeczy. O jedenastej mieli wyruszyć Expressem Londyn - Hogsmead w drogę powrotną do szkoły. Nikt tej nocy nie mógł spać w spokoju, dlatego od świtu zastanawiano się co zrobić z Hermioną i z zaistniałą sytuacją. Dziewczyna co prawda przygotowała się do drogi, ale nadal z nikim nie rozmawiała. Malfoy bez słowa wziął od niej walizkę i spakował z pozostałymi do czekających taksówek. Atmosfera była napięta przez całą drogę. Razem z Hermioną, Malfoy'em i Dafne pojechał Harry, który nie odstępował Hermiony na krok. Przygaszony Zabini wraz z niczego nieświadomym Longbottonem mieli spotkać się z nimi na dworcu King's Cross.

Po zajęciu wspólnego przedziału w pociągu większość w końcu uległa i poddała się sile snu. Brakowało im odpoczynku, a podróż była ku temu doskonałą okazją. W pewnym momencie Hermiona wstała i bez słowa wyszła z przedziału. Natychmiast z miejsca podniósł się Harry i chciał podążać za przyjaciółką.
- Potter, zostaw ją. - wtrąciła się Greengrass.
- Nie spuszczę jej więcej z oka. - oburzył się chłopak, ale tym razem został powstrzymany przez Ślizgona.
- Puszczaj Malfoy!
- Daruj sobie. Daj jej trochę samotności.
- Ona potrzebuje przyjaciela. - bronił się Gryfon.
- Uwierz, po tym co przeszła nie chce na nas patrzeć. - wyznał Malfoy.
- Skąd wiesz co przeszła? - zainteresował się Potter.
- Draco, gdzie zniknąłeś w nocy? - dołączył się do rozmowy Zabini, który się obudził.
- Ty coś wiesz? Gdzie byłeś? - naskoczył na niego Gryfon.
- Wiem. - odparł blondyn ukrywając twarz w dłoniach.
- To dlaczego jeszcze milczysz? - ponaglał przyjaciela Blaise.
- Nie Draco. - wtrąciła się Dafne widząc wahanie Ślizgona. - Granger sama zdecyduje co i komu powie. Nie masz tego prawa.
- Masz rację. - zamilkł Malfoy.
- Ty też coś wiesz? Ona wam wszystkim opowiedziała co się przydarzyło, a ze mną nawet nie rozmawia? - chodził po przedziale wściekły Gryfon.
- Nic mi nie powiedziała. - przyznała Ślizgonka. - Nie pierwszy raz miałam do czynienia z osobą w takim stanie.
- Jakim stanie? Ktoś coś w końcu wyjaśni? - wył z bezsilności Potter. - Jakim prawem wiesz ty, a nie ja? - w przypływie gniewu Harry chwycił za koszulę blondyna, który nawet się nie bronił. Zainterweniował dopiero Zabini:
- Potter, uspokój się. Wszyscy się denerwujemy i zastanawiamy. Też się dziwię, dlaczego na swojego powiernika wybrała Draco, ale to jej decyzja.
- Nic mi nie powiedziała, jasne?! - oburzył się w końcu Malfoy. - Zobaczyłem to w jej wspomnieniach!
Tym razem słowa Malfoya zamiast uspokoić towarzystwo jeszcze bardziej rozwścieczyły obecnych.
- Co zrobiłeś?! - przycisnął go do drzwi Potter.
- Draco, nie... - Dafne opadła na siedzenia pobladła.
- Smoku, powiedz, że żartujesz? - nie tracił nadziei Zabini.
- Przykro mi, ale żaden z was by się nie odważył i uwierzcie żaden też nie chciałby tego nigdy widzieć. - Malfoy odepchnął w końcu Pottera przestając tolerować jego napaści.
- Moja Hermiona.... - podłamał się Potter załamując ręce.
- Jak jej pomożemy? - zapytał Zabini. - Dafne?
- Musimy dać jej czas. Nie naciskajmy. Nikomu nie mówmy.

Podczas gdy w przedziale trwała narada Draco wyszedł ochłonąć na korytarz. Na końcu wagonu dostrzegł zgarbioną sylwetkę Gryfonki. Nie chcąc jej przestraszyć podszedł chrząkając już z daleka.
- Powiedziałeś im? - pierwsza odezwała się dziewczyna.
- Nie, ale wiedzą, że wiem. - przyznał blondyn.
- Dziękuję. To jeszcze nie ten moment. - wyjaśniła Hermiona patrząc cały czas za okno.
- Wszyscy się o ciebie martwią. - mówił Malfoy.
- Wiem, ale... nie mogę... nie potrafię... nie chcę... mieć z nimi nic wspólnego. - słowa Hermiony zaskoczyły Ślizgona.
- Granger... to twoi przyjaciele. - zauważył Malfoy.
- Dlatego nie mogę ich tak bardzo zranić. Nie mogą wiedzieć. Będą winić siebie za to wszystko.
- Ja nie jestem twoim przyjacielem? Dlatego wybrałaś mnie?
- Sądziłam, że ty jako jedyny przyjmiesz to bez emocji, ale.... - przerwała na chwilę dziewczyna, by za chwilę dodać - ... myliłam się.
- Granger... - powiedział stanowczo chłopak co zwróciło uwagę Hermiony i spojrzała wprost na niego. - Miałaś rację nie jestem twoim przyjacielem i nigdy nie będę.  - Hermiona przytaknęła na znak zrozumienia. - To co widziałem, Hermiono.... - zaczął Malfoy.
- Nie. Pokazałam ci to dlatego, aby nie musieć o tym rozmawiać.
- Rozumiem, ale potrzebuję informacji, żeby móc spełnić obietnicę.

Kiedy pociąg dotarł do Hogsmead uczniowie z ulgą podążyli  na bezpieczne tereny Hogwartu. Tuż przy wrotach czekała na nich dyrektorka, która oficjalnie przywitała długo oczekiwanych uczniów oraz najbliżsi znajomi całej szóstki.
- Harry! Hermiono! - z daleka można było rozpoznać głos stęsknionej Ginny. Po usłyszeniu zawołania Potter uściskał swoją dziewczynę. Hermiona z kolei cofnęła się od dwa kroki. Nie była w stanie udawać przed wszystkimi tak jak sobie obiecała. Nie chciała kontaktu z innymi. Nie chciała wylewnych powitań ze strony zaprzyjaźnionych mieszkańców zamku. Wystraszone spojrzenie Hermiony napotkała Dafne i zareagowała natychmiast.
- Hermiono nie przywitasz się? - zapytała zaskoczona Weasley, kiedy Hermiona mijała ją nie zaszczycając jej jednym powitalnym uśmiechem. Kolejnym zaskoczeniem było towarzystwo Ślizgonki, która sprawiała wrażenie jakby zaatakowała każdego kto zbliżyłby się do brunetki.

- Harry, co się dzieje? - zmartwiła się Ginny.
- Nie teraz Ginny. - zbył dziewczynę Harry. - Muszę zabrać swoje rzeczy.
- Skąd?
- Z wieży Gryffindoru.
- Wracasz do Hermiony? - oburzyła się Ginny.
- Jestem tam potrzebny. - wyjaśnił zdawkowo Potter i zostawił zdezorientowaną Weasley na korytarzu.

- Jakby coś się działo, wyślij mi patronusa. - powiedziała beznamiętnie Greengrass opuszczając Hermionę przed obrazem ukrywającym wejście do salonu prefektów.

- Nie sądziłam, że tak szybko skorzystasz z mojej oferty. - powiedziała Dafne wchodząc do sypialni Hermiony. Nie minęło pół godziny, a Ślizgonka została wezwana do komnat Pani Prefekt. - O co chodzi?
- Harry się wprowadza. - wyjaśniła przez zaciśnięte zęby Gryfonka.
- Rozumiem. - powiedziała tylko Dafne i opuściła na chwilę sypialnię prefektów Gryffindoru, by za chwilę wrócić z Zabinim. - Który kufer jest twój? - zapytała pewnie.
- Ten. - Hermiona wskazała na skrzynię u podnóża jej łóżka.
- Świetnie. Blaise zabierz ten drugi. - zdecydowała Ślizgonka.
- Ej, co tu się dzieje? - oburzył się Potter wchodząc akurat, gdy jego kufer opuszczał pomieszczenie.
- Nie możesz tu mieszkać. - wyjaśniła Greengrass.
- Niby dlaczego?
- Nie chcę Harry. - pierwszy raz odezwała się Hermiona.
- Hermiona, kochanie... - próbował przytulić przyjaciółkę Gryfon.
- Nie Harry, proszę.... - Hermiona odsunęła się nieznacznie. - Kocham cię.... kocham was obu... - dodała zwracając się również do Zabiniego. - ... ale nie naciskajcie.
- Oczywiście, co tylko będziesz chciała. Jeśli to ci pomoże... - przyznał Zabini.
- Zostawimy cię już w spokoju. - poinformowała Dafne i zabrała ze sobą chłopaków.

- Greengrass, nie sądziłem, że do tego dojdzie, ale dziękuję, że pomagasz Hermionie. - przełamał się Harry, gdy oboje opuścili salon prefektów i zmierzali korytarzem do swoich dormitoriów.
- Granger potrzebuje pomocy. Ma wielkie szczęście, że ma kogoś kto jej udzieli.
- Jak to się dzieje, że tak dobrze ją rozumiesz?
- Potter, ja nie miałam tyle szczęście co ona. Musiałam radzić sobie sama.
- Z czym sobie radzić?
- Wojna nie oszczędza nikogo, nawet wśród tych dobrych zdarzają się zwyrodnialcy... - wyznała Ślizgonka i zniknęła za zakrętem zostawiając zaskoczonego Gryfona pod portretem Grubej Damy.

- Draco, ej Smoku, śpisz? - zagadywał przyjaciela Zabini.
- Głupie pytanie. - zauważył blondyn.
- Powiedz mi co wiesz o Hermionie. Nie każ mi się domyślać. - błagał Blaise.
- Nie mogę. Prosiła mnie, żebym zaczekał.
- Na co? Aż umrzemy z niepokoju? - oburzył się brunet.
- Ona martwi się o was.
- Ona o nas? - pytał zaskoczony Ślizgon.
- Nie chce was ranić.
- Ciebie może?
- Nie sądziła, że mnie zrani. - westchnął Mafoy.
- A zraniła? - drążył temat Zabini.
- Cholernie... - powiedział łamiącym się głosem Draco.
- Draco? Wyrzuć to z siebie....
- Zabini... - zaczął blondyn siadając na brzegu łóżka. - Pamiętasz jak zaatakowano dwór Greengrass'ów podczas wojny?
- Draco, co ty? - przeraził się Zabini. - Nie chcesz powiedzieć, że... nie stary...
- Musiałeś się domyślać. - zauważył Malfoy.
- Nie Hermiona... - zajęczał z żalu Blaise i ukrył twarz w dłoniach.

Następnego ranka prawie wszyscy zeszli na śniadanie. Prawie, bo brakowało Hermiony Granger. Co prawda Pani Prefekt pojawiła się na zajęciach, ale co do niej zupełnie nie podobne zaszyła się w ostatniej ławce nie zwracając na siebie uwagi pozostałych. Niestety jej uwagę przykuwał wzrok Zabiniego, który przyglądał się jej w taki sposób jakby chciał znaleźć się przy niej i ochraniać ją swoim ciałem przed najgorszymi klątwami.

- Znów jej nie ma. - zauważył Malfoy.
- Nie przyjdzie, za dużo ludzi. - poinformowała Dafne przygotowując na talerzu stos przekąsek.
- Zjesz to wszystko? - zdziwił się Draco.
- To nie dla mnie, a dla ciebie. - powiedziała dziewczyna podsuwając talerz w stronę chłopaka.
- Nie dzięki, nie mam apetytu.
- Zanieś Granger. - rozkazała Dafne. Widząc ociąganie blondyna dodała - Teraz!

- Granger? - zapytał blondyn wchodząc do sypialni Gryfonki. Postanowił zaryzykował, bo po dłuższym pukaniu nie doczekał się odpowiedzi.
- Malfoy? - zdziwiła się Hermiona podnosząc głowę z materaca, na którym leżała na wznak patrząc w sufit.
- Przyniosłem obiad. - powiedział i postawił talerz na stoliku pod ścianą. Wykonawszy swoje zadanie chciał opuścić pokój, ale zatrzymała go Gryfonka:
- Powiedziałeś Zabiniemu.
- Ja... Skąd? - zdziwił się blondyn.
- Widziałam jak cały dzień na mnie patrzył. Właśnie temu chciałam zapobiec. Teraz ma złamane serce i gryzie się wewnątrz.
- Domyślił się...
- Wiem, ale co innego wiedzieć, a co innego domyślać się.
- Pozbawiłem go nadziei.
- Tak. - padło bolesne słowo.

- Spotkaliśmy się tutaj, aby porozmawiać o Hermionie. - powiedział oficjalnie Malfoy zwracając się do przybyłych na spotkanie w Pokoju Życzeń.
- O co ci chodzi? Co to za tajemnice? - Ginny była zdenerwowana.
- Granger chciała żebyście to zobaczyli. - westchnął blondyn wyciągając z kieszeni fiolkę.
- Wspomnienie... - nabrał ze świstem powietrza Blaise.
- Niektórzy z nas wiedzę, niektórzy się domyślają, a niektórzy zupełnie nie wiedzą czego się spodziewać. - Draco wlał zawartość fiolki do ogromnej myślodsiewni. - Każdy sam zdecyduje czy chce to oglądać. - dodał cofając się i robiąc miejsce pozostałym.
- Nie chcę na to patrzeć. - rzuciła bez zastanowienia Dafne, co spotkało się ze zrozumieniem.
- Ja już wystarczająco widziałem. Zostanę z tobą. - przyznał Malfoy zwracając się do Greengrass.
- Idziemy? - ponaglała Ginny.
- Chyba tak. - powiedział Harry. - Zabini idziesz? - zapytał Ślizgona widząc jego wahanie.
- Idę. - powiedział w końcu cicho.

Na dłuższą chwilę cała trójka zniknęła w odmętach wspomnienia. Kiedy wyłonili się z powrotem nikt nie wyglądał dobrze. Harry i Blaise pomimo swojej bladości i wstrząsu podtrzymywali Ginny, która padła na zimną posadzkę trzęsąc się w rozpaczy i nie przestając płakać.
- Jak mogliście do tego dopuścić? - krzyczała z wyrzutem do wszystkich zgromadzonych.
- To moja wina, wiem. - przyznał Harry przyjmując na siebie gromy swojej dziewczyny.
- Harry, jak mogłeś być taki lekkomyślny. - kręciła z niedowierzaniem głową Weasley.
- Wybacz... wybaczcie mi wszyscy.
- Potter teraz najważniejsze, żeby dorwać gnojka. Słyszałeś jak się jej odgrażał. - zauważył Blaise.
- Musimy go odnaleźć i dowiedzieć jaki miał cel w krzywdzeniu Hermiony. - odzyskała ducha walki Ginny.
- I go zabić. - powiedział poważnie Malfoy, a wszystkie oczy utkwione zostały w jego postaci.


  • rozdział jest na czas :) mam nadzieję, że wyszedł mi chociaż ciężko było go napisać; myślałam, że będzie dłuższy, ale coś muszę zostawić na część ostatnią, żeby nie była nudnym podsumowaniem i rozwiązaniem wątków; chciałabym, żeby czytelnicy wypowiedzieli się na temat całego opowiadania, chciałabym zrobić małe podsumowanie tego roku i każda opinia będzie bardzo przydatna; zaskoczcie mnie na koniec - obserwujący nieproporcjonalni do komentujących czytelników, a szkoda, bo wiele szans już nie będzie; w dzisiejszym rozdziale wiele niedopowiedzeń, ale tak właśnie sobie to zaplanowałam, mam nadzieję, że wnikliwy czytelnik wyłapie aluzje;
          Katarzyna

15.11.2013

38. Charłak

Pobyt w Londynie pomimo wszelkich nieprzyjemności i niedogodności adepci Hogwartu musieli uznać za udany. Czas spędzony wśród mugoli pędził jak oszalały. Od powrotu do świata magii dzieliły bohaterów już ostatnie, można by rzec, godziny. Wszyscy w doskonałych humorach przygotowywali się do imprezy pożegnalnej, na którą zaproszeni byli znajomi z mugolskiej szkoły.
- Hermiono, już wychodzisz? - zapytał Harry wyglądając ze swojego pokoju.
- Tak, spotkamy się na miejscu. - poinformowała dziewczyna.
- Myślałem, że w ten ostatni wieczór będziemy świętować razem. - tym razem zza framugi drzwi wyłoniła się z naprzeciwka druga głowa, tym razem należąca do Zabiniego.
- Będziemy. Wszyscy razem i nasi znajomi. A Will należy przecież do nich. - wyjaśniła dziewczyna.
- Właściwie to go nie znamy. - wtrącił się Malfoy, który akurat przechodził korytarzem, gdzie stała Hermiona i wystawały dwie rozczochrane głowy.
- Właśnie dziś go poznacie. - powiedziała Hermiona i wybiegła z mieszkania.
- Lepiej późno niż wcale. - westchnął Zabini i wszyscy wrócili do kontynuowania przygotowań.

***

- Ładnie wyglądasz. - powiedział Will, kiedy oboje przyszli jako jedni z pierwszych do klubu i usiedli w ustronnym miejscu. Parkiet jeszcze nie był zapełniony, ale już sporadycznie można było dostrzec znajome twarze.
- Dziękuję. Starałam się, aby ten wieczór był wyjątkowy. - wyznała dziewczyna.
- Oj, będzie. - powiedział tajemniczo Will - Wręcz niezapomniany.
- O spójrz. Moi znajomi. - zmieniła temat Hermiona widząc wchodzących czarodziei i energicznie machała ręką, aby wskazać im, gdzie czekają na nich miejsca.
- Chodźmy zatańczyć. - zdecydował Will i już prowadził Hermionę na parkiet.
- Ej, zaczekaj. Wypadałoby się przywitać. - powiedziała nieco zmieszana Gryfonka. - I za chwilę pójdziemy. - dodała, aby poprawić humor towarzyszowi.
- Nie bądź na mnie zła. Chcę ten ostatni wieczór spędzić tylko z tobą. - powiedział czule chłopak.

- Długo czekacie? - zapytał Zabini podchodząc do Hermiony i Willa. - Dafne opóźniła nas.
- Gdybyście mnie nie poganiali to bym się tak nie stresowała. - broniła się Ślizgonka.
- Ach te kobiety. - przewrócił oczami Blaise.
- Granger, może nas przedstawisz? - zapytał trafnie Malfoy, kiedy z resztą towarzystwa podeszli do stolika.
- Tak, oczywiście. Poznajcie Willa.
- Miło was poznać, wiele o was słyszałem. - uścisnął dłonie z chłopakami i ukłonił się Dafne Will.
- Niestety my nie możemy powiedzieć tego samego. - powiedział oschle Zabini. Hermiona wyczuwając rodzącą się pomiędzy mężczyznami niechęć zaproponowała, żeby się rozdzielić. Malfoy wraz z Greengrass zostali przy stoliku, Hermiona ruszyła w kierunku parkietu, aby zrealizować obiecany taniec z Willem, a pozostali panowie zaopatrywali się w barze.
Wieczór upływał w spokojnej atmosferze, aczkolwiek Hermiona wyobrażała go sobie odrobinę inaczej. Co prawda wytańczyła się z Willem, który okazał się znakomitym tancerzem, wypiła jakiegoś kolorowego drinka i cieszyła się, że Will nie upija się wraz z Harry'm, Nevill'em i chłopakami ze szkoły. Pomimo tego, że ostatnimi czasy każdą chwilę spędzała z Willem i nieformalnie można było powiedzieć, że zachowywali się jak para to nie darzyła go żadnym głębszym uczuciem. Lubiła go, ot co. Dzisiaj się pożegnają i prawdopodobnie już nigdy więcej się nie spotkają. Kierowana tym argumentem pozwoliła Willowi zagarnąć całą swoją osobę przez niego. Z resztą zobaczy się w mieszkaniu, będą na siebie skazani przez resztę roku szkolnego, z niektórymi miała nadzieję na dłuższą znajomość - tu cieplej pomyślała o Harry'm i Blaise'ie.

***

- Myślę, że niektórzy powinni już wracać. - zauważył Malfoy, który nie bawił się zbyt dobrze. Wypił kilka drinków, ale zachował trzeźwość umysłu czego nie można było powiedzieć o nieprzytomnym Neville'u.
- Odprowadzę go. - westchnął Potter i dźwignął kolegę, aby zaciągnąć bezwładnego Gryfona do mieszkania. - A widział ktoś Hermionę?
- Widziałam jak wychodziła. - powiedziała ziewając Greengrass.
- Nawet się nie pożegnała? - zdziwił się Harry. - Mógłbym ją odprowadzić.
- Była z tym całym Willem. - machnęła ręką Ślizgonka. - Jak chcecie, ale ja też się zbieram.
- Idziecie? - zapytał rozczarowany Zabini widząc szykujących się do wyjścia znajomych. - Zabawa się rozkręca.
- Hermiona pewnie już śpi, a nam też się marzy odpoczynek. - powiedział Harry.
- Draco, zostajesz? - zapytał z nadzieją Ślizgon.
- Na chwilę.
- To rozumiem. - ucieszył się brunet. - Kelner! Kolejka!

***

Harry po przywleczeniu zalanego w trupa Nevilla do łóżka odetchnął wreszcie pełną piersią.
- Stary, gdyby teraz zobaczyła cię twoja babka. - machał ze zrezygnowaniem głową Potter.
- Babcia?! - wykrzyknął Longbotton i w jednej chwili znalazł się w pozycji siedzącej.
- Nie Neville. Spokojnie, śpij. - roześmiał się Harry i wychodząc z pokoju zamknął za sobą drzwi. Nie miał co prawda w planach powrotu do klubu, lecz chciał zajrzeć jeszcze do swojej przyjaciółki. Nie wiedział, kiedy Hermiona opuściła klub i dlaczego przez cały wieczór praktycznie widział ją jedynie z daleka.
Potter delikatnie otworzył drzwi do sypialni Hermiony. Nie chciał narobić hałasu, a był pewien, że dziewczyna już smacznie śpi. Od jej zniknięcia minęło już dużo czasu.
W ciemności jaka panowała w pokoju nie można było dostrzec niczego. Gryfon powoli i na palcach podszedł do posłania Hermiony. Jakie było jednak jego zaskoczenie, gdy po odsłonięciu zasłon nie natknął się na swoją przyjaciółkę.
- Hermiona? - wypowiedział imię przyjaciółki w przestrzeń jakby czekając, aż ukarze mu się wychodząc, z któregoś z ciemnych kątów. - Hermiona jesteś? - jego głos stawał się coraz wyraźniejszy. Już nie obawiał się, że obudzi dziewczynę. Zaskoczony chłopak zajrzał do pomieszczenia przylegającego do pokoju Hermiony, do jej łazienki. Przeszukał każdy pokój w mieszkaniu. Zajrzał nawet do sypialni Ślizgonów, choć nie miał pomysłu dlaczego Hermiona miałaby tam być.
Lekko zdenerwowany zadzwonił do Hermiony.
- Piii, piiii, piiii...... - w słuchawce odzywał się jedynie sygnał i tak za każdym razem, kiedy Gryfon chciał skontaktować się z przyjaciółką.
Harry stawał się coraz bardziej zdenerwowany. Nie chciał siać niepotrzebnej paniki, ale postanowił zadzwonić do Zabiniego. Może Hermiona wróciła do klubu i po prostu nie słyszy sygnału telefonu. Wówczas byłby spokojniejszy.
- Piiii, piiii.... co jest Potter? Boisz się sam spać? - odezwał się w słuchawce irytujący głos Zabiniego. W tle słychać było nadal głośną muzykę co oznaczało, że Ślizgon nadal znajduje się w klubie.
- Hermiona wróciła do klubu? - zapytał z nadzieją Potter.
- Nie ma jej. Wyszła jeszcze przed wami. - krzyczał do aparatu chłopak. - Nie ma jej w domu?
- Właśnie nie. Nie odbiera telefonu. - powiedział już rozbity Gryfon.
- Popytam czy nikt jej nie widział. - poinformował Zabini.
- Niedługo będę. Rozejrzyjcie się z Malfoyem.
- Smok wyszedł jakiś czas temu. Zadzwoń do niego, niech sprawdzi trasę. - zdecydował Ślizgon.

***

- Nie dadzą człowiekowi nawet chwili spokoju. - mówił do siebie blondyn, wyjmując z kieszeni dzwoniący telefon. - Potter? Czego on chce? - kontynuował swój monolog Ślizgon. - Odwalcie się. - odrzucił połączenie Malfoy.
Blond włosy mężczyzna przemierzał okoliczne alejki, bez pośpiechu podążając do mieszkania, gdzie czekali jego współmieszkańcy. Nie wiedział kto z nich wszystkich doprowadza go do największego szału. Przesłodzeni, kumpelscy Gryfoni? Zabini lubujący się w mugolach? Głupiutka i namolna Dafne? Pomimo całego żalu, złości i okoliczności jakie miały miejsce pomiędzy nim a Hermioną musiał przyznać, że tylko dzięki niej wytrwał na tej mugolskiej zsyłce. Jej osoba wprowadzała do jego otoczenia ten swojski element. gdziekolwiek by nie był, mógł liczyć na obecność Granger. Jej przewidywalne zachowania, jej wybuchy złości w stosunku do niego, jej bezradność, kiedy walczy z uczuciem do niego. Tak, Malfoy doskonale zdawał sobie sprawę, że wydarzenia w Malfoy Manor zapoczątkowały ciąg wydarzeń, które już na zawsze zmieniły ich zachowanie i uczucia względem siebie. Sam nie umiał być obojętny wobec Gryfonki. Kiedy tylko zamykał oczy widział jej zaróżowione policzki, jej szybko podnoszącą się i opadającą klatkę piersiową, widział jak starała się mu dorównać stając na palcach i prostując się jak struna podczas ich niekończących się sprzeczek. Widział jaka była piękna już dawno. Nie był przecież ślepcem. Wojna jedynie ją zahartowała, a głupiec Weasley zostawił ją, bo nie mógł poradzić sobie z jej temperamentem i szalenie głęboką osobowością.

***

- O Potter, dobrze, że jesteś. - wyznał Zabini.
- Nie ma jej. Malfoy nie odbiera. - westchnął Harry opadając na krzesło barowe obok Ślizgona.
- Ode mnie też nie odbiera, ale był w złym humorze.Ważniejsze co z Hermioną, ona zawsze odbiera. - Zabini był zdenerwowany.
- Szukałem jej wszędzie. Zapadła się pod ziemię. - Harry tracił już pomysły, gdzie jeszcze Hermiona mogłaby się udać.
- A może poszła do rodziców? - wpadł na pomysł Zabini, a widząc zaskoczone spojrzenie Harry'ego dodał - To jej ostatni dzień, może chciała się pożegnać?
- W nocy? - Potter był sceptyczny.
- No w sumie.... - zamyślił się Zabini, a Potter nie przestawał dzwonić do Hermiony.
- Sory, że się wtrącam, ale Hermiona wychodziła stąd z jednym z was. - powiedział nagle chłopak stojący z barem. Harry natychmiast się odwrócił, bo głos wydał mu się wyjątkowo znajomy.
- Dudley? - zdziwił się Harry. - Pracujesz tutaj?
- Wiele się zmieniło. - przyznał Dursley.
- Słyszałem, że Hermiona cię spotkała. - zagaił Harry.
- Tak. Nie chciałem się jakoś integrować. Sam rozumiesz. - przyznał Dudley.
- To jasne.... - Harry był zamyślony.
- Sory, że przerywam tę wzruszającą scenkę, ale mówiłeś, że widziałeś Hermionę z jednym z nas. Kogo miałeś na myśli? - wtrącił się Ślizgon.
- Wychodziła z Willem. - chciał pomóc mugol.
- Tyle wiemy. - rozczarował się Potter. - Chyba, że wiesz, gdzie poszli?
- Tego nie wiem, ale może poszli do niego. Tam sprawdźcie.
- Nie wiemy, gdzie mieszka. - przyznał wściekły Zabini.
- Myślałem, że się znacie, tzn., że tacy jak wy trzymają się razem... - tłumaczył się Dudley.
- Taki jak my? - drążył temat Ślizgon.
- No jesteście wszyscy tacy dziwni, macie te swoje moce. - powiedział szeptem pochylając się nad barem.
- Will ma jakieś moce? - przeraził się Harry.
- Nie wiem co on tam umie, ale zawsze był jakiś podejrzany. Nie ma takiego patyka, ale... - Dudley nie dokończył, bo przerwał mu zaaferowany Zabini.
- Wiesz, gdzie on mieszka?
- Zapiszę wam adres. - zaproponował kuzyn Pottera i naskrobał coś na serwetce.
- I masz te swoje Ministerstwo Potter. - powiedział wściekły Zabini, wyrwał serwetkę od barmana i pognał do wyjścia.
- Dzięki Dudley. - rzucił Potter.

***

- Okolica niezbyt podejrzana. - pocieszał się Blaise.
- Nie widać światła, żadnych głosów. - mówił Harry podsłuchując pod drzwiami.
- Nie czaj się, wchodzimy. - powiedział Ślizgon, odepchnął Gryfona i wpakował się do mieszkania.
- Co ty wyprawiasz? Przecież to włamanie. - protestował Potter, ale mimo to wszedł za Zabinim do środka.
- Wygląda jakby ktoś się stąd szybko wynosił. - zauważył Ślizgon obserwując pootwierane szafki, porozrzucane rzeczy.
- Nikogo tu nie ma. - mówił Potter przechodząc do kolejnego pomieszczenia.
- Może znajdziemy jakieś wskazówki. Wygląda jakby ją porwał. - wyciągał wnioski Blaise.
- Zabini.... - nagle głos Pottera się załamał. Ślizgon szybko do niego podszedł i....
- Co to ma być? To jakiś psychopata. - oburzył się Zabini podnosząc z biurka zdjęcia Hermiony robione w każdej możliwej chwili. Wyglądało to tak jakby dziewczyna była pod całodobową obserwacją.
- Czego on od niej chce? - przeglądał znalezione rzeczy Harry.
- Od nas wszystkich. - dodał Zabini podając mu teczki, które znalazł w szufladzie zawierające informacje o całej ich grupie.
- Co on kombinuje?
- Nie wiem, ale będę jeszcze do niej dzwonił.

***

- Na Merlina, Zabini? - westchnął Malfoy widząc próbę kolejnego połączenia. - Czego ci ludzie ode mnie dzisiaj chcą?
- Dryń, dryń, dryń!
- Nie no kto znowu, przecież nie zginąłem, już wracam. - oburzył się blondyn gotowy zrobić awanturę temu kto tym razem zakłóca jego wieczorny spacer w samotności, przy blasku księżyca. Jakie było jego zdziwienie, gdy okazało się, że jego telefon spoczywa spokojnie w jego kieszeni, a odgłos dzwonka dobiega z pobliskiego kosza na śmieci.
- To chyba jakiś żart. - powiedział blondyn. Jego ciekawość jednak wzięła górę i zamykając oczy włożył rękę do pojemnika i wyjął z niego źródło dźwięku. - Halo? - odebrał zaskoczony.
- Hermiona?! -  usłyszał w słuchawce znajomy głos.
- Zabini?! - zapytał równie zaskoczony.
- Draco?! Gdzie Hermiona? Jest z tobą? Gdzie jesteście? - zasypał pytaniami przyjaciela Zabini.
- Zabini, uspokój się, co się dzieje? - zaniepokoił się blondyn słysząc zdenerwowany głos bruneta.
- Porwali Hermionę! - odebrał słuchawkę od Zabiniego Potter. - Gdzie znalazłeś telefon? Może Hermiona jest w pobliżu?
- Jestem w parku.
- Zaraz będziemy.

Malfoy naprawdę się zdenerwował. Schował komórkę do kieszeni i zboczył ze ścieżki. Wszedł w pobliskie krzaki i kierowany dziwnym uczuciem, że nie chce znaleźć tego czego szuka właśnie tutaj zaczął nawoływać dziewczynę po imieniu. W parku panowała wszechogarniająca cisza i ciemność. W pewnym momencie usłyszał głośny trzask.
- Teleportacja. - wyszeptał do siebie i rzucił się biegiem w kierunku hałasu. - Hermiona!
Draco dotarł bardzo prędko w gęstwinę oddzielającą plac zabaw od ruchliwej ulicy Londynu. Nie znalazł już śladu po przebywających tu czarodziejach. Delikatne światło latarni dochodzące z ulicy wdzierało się do wewnątrz parku. Powstające smugi słabego światła odbijały się od czegoś połyskliwego co zwróciło uwagę Malfoya. Draco zbliżył się do migotliwego światła i ujrzał.... nieprzytomną dziewczynę, która była w bardzo złym stanie. Malfoy podbiegł do poszarpanej Hermiony. Dziewczyna była boso, jej nogi były pokryte gęstymi zadrapaniami, które wyglądały jakby przedzierała się przez ciernie. Jej złota sukienka, która odbijała światło latarni była podarta, brudna. Draco sam już nie wiedział czy była to krew czy błoto. Chłopak chwytając dziewczynę w ramiona odsłonił jej twarz, która pokryta była siniakami, jak całe jej ręce. Wzdłuż skroni spływała jej szeroka smuga jej własnej krwi. Blondyn podniósł się na równe nogi chcąc jak najszybciej zabrać Hermionę z tego miejsca. Założył jej na ramiona swoją marynarkę, gdyż jej własna sukienka była rozpięta na dekolcie oraz rozdarta na ramionach. Chłopak zacisnął pięści, aż jego knykcie zbielały. Nie wiedział jeszcze co się dokładnie wydarzyło, ale miał nadzieję, że jego pojawienie się uchroniło Hermionę od najgorszego.

Nie czekając na pojawienie się Zabiniego i Pottera blondyn dostał się do ich wspólnego mieszkania, do którego było już naprawdę blisko.
- Dafne, Dafne! - wykrzykiwał od progu Malfoy.
- Co się dzieje Draco? - zaspana dziewczyna wyszła z sypialni, ale widząc bezwładne ciało Gryfonki natychmiast oprzytomniała i podbiegła do blondyna pomagając mu ułożyć dziewczynę na kanapie. Za chwilę w pomieszczeniu pojawili się Potter i Zabini.
- Co się jej stało? - przeraził się Harry klękając przy przyjaciółce i nie wypuszczając jej ze swojego uścisku.
- Obudzi się? - zapytał niepewnie Zabini.
- Daliśmy jej eliksiry od McGonagall na czarną godzinę. Niedługo powinna odzyskać przytomność. - powiedział beznamiętnie blondyn siedząc na pobliskim fotelu i ukrywając twarz w dłoniach.
- Co się działo w parku? - pytał Zabini.
- Hmmm... hhhmmm... - dobiegł ich odgłos jęków Hermiony.
- Hermiona, kochanie. Słyszysz mnie? Wybacz mi proszę. - mówił załamany Potter. - Dlaczego nie słuchałem Zabiniego? To moja wina. - w oczach chłopaka pojawiły się łzy, kiedy patrzył prosto w puste oczy swojej przyjaciółki.
- Hermiono, pamiętasz co się stało? Kto ci to zrobił? - kolejne pytania zadawał Zabini. Na żadne z postawionych pytań nie otrzymali odpowiedzi. Hermiony jedynie tępo wpatrywała się w otoczenie, jakby nie było ważne co się z nią dzieje. Z jej oczu bez przerwy ciekły łzy.
- Zostawcie ją dzisiaj w spokoju. - zainterweniowała Dafne. - Wiele przeszła. Pomóżcie mi tylko zaprowadzić ją do łazienki i idźcie do siebie.
Mężczyźni spojrzeli tylko po sobie i z braku lepszych propozycji wykonali polecenie Ślizgonki. Zabini i Potter delikatnie umieścili Hermionę w wannie. Po zapewnieniach ze strony Greengrass, że Hermiona jest w dobrych rękach zostawili je same.
Pomimo tego, że nikt nie miał zamiaru usnąć tej nocy wszyscy położyli się do swoich łóżek. Hermiona po gorącej kąpieli i opiece Dafne leżała w swoim łóżku. Dziewczyna była wdzięczna Ślizgonce, że nie zadawała jej zbędnych pytań. Hermiona odkąd wrociła z parku nie powiedziała ani słowa. Jedyną oznaką, że jest ciągle w gronie żywych był nieustający płacz. Strach przed zaśnięciem potęgowała przytłaczająca cisza.

***

- Malfoy, gdzie idziesz? - zapytał Zabini przyglądający się sufitowi.
- Nie wytrzymam tutaj. Muszę coś zrobić. - blondyn wstał i wyszedł z sypialni swoje kroki skierował odrazu do pokoju Hermiony. Draco nie mógł znieść niewiedzy, nie mógł znieść bezradności. Wiedział, że pewnie nie jest wyjątkiem i Hermiona nie będzie chciała rozmawiać także z nim. Chciał po prostu ją zobaczyć. Sprawdzić jak się czuje. Wszystko było lepsze od duszącej atmosfery.
Ślizgon bezszelestnie wsunął się do pokoju Hermiony i natychmiast znalazł się przy łóżku, gdzie siedziała Gryfonka ubejmująca ramionami nogi podkulone pod brodę. Ubrana była w ciepłą, flanelową piżamę i wilgotne włosy.
- Hermiono, mogę? - zapytał siadając na brzegu łóżka. Hermiona nie odpowiedziała tylko usiadła obok niego spuszczając nogi na podłogę. Nie spoglądała na niego. Zamknęła powieki spod, których wyciekały słone zły. Malfoy instynktownie spróbował wytrzeć jej zmoczoną twarz jednak, kiedy tylko jego skóra zetknęła się z jej gorącym policzkiem odskoczyła od niego zasłaniając się rękoma, jak gdyby chciała osłonić się przed niewidzialnym ciosem.
Malfoy już wiedział, że najodważniejsza dziewczyna jaką znał doznała ogromnej krzywdy, ale zanim nie powie komuś prawdy to nikt nie będzie w stanie jej pomóc, przerwać jej cierpienia. Wiedział, że nie jest odpowiednią osobą do pocieszania i Hermiona nie darzy go zaufaniem, ale znał jedyne wyjście w tej sytuacji. Żaden z jej przyjaciół od serca nie zrobiłby jej tego, nie spenetrowałby jej wspomnień, nie wtargnął z buciorami w jej prywatność nawet w takiej chwili.
Draco Malfoy podjął to wyzwanie...

  • jest rozdział! wbrew moim przypuszczeniom zdążyłam przed północą; rozdział w pierwotnej wersji miał być dłuższy, ale pomyślałam, że trochę potrzymam was w niepewności, zanim dowiemy się co tak naprawdę stało się Hermionie; możecie zdradzić mi swoje przypuszczenia w komentarzach - co do sytuacji Hermiony oraz osoby Willa; dodaję również kreację imprezową Hermiony (klik); pozdrawiam i zachęcam do komentowania, bo to już jedna z ostatnich szans na wypowiedzenie się o tym opowiadaniu, a dobrze byłoby wiedzieć co o mojej pisaninie myślicie zanim zacznę kolejne opowiadanie - a takowe planuję jeszcze przed nowym rokiem kalendarzowym;
          Katarzyna :)

8.11.2013

37. Absorbująca znajomość

Na poprawę nastroju Hermiona miała w zwyczaju zaszywanie się w kątach szkolnej biblioteki. Tak też postanowiła zrobić następnego ranka po feralnym dniu i jeszcze gorszym wieczorze. Dla pewności aby nie spotkać nigdzie Ślizgona, który złamał jej serce wymknęła się z domu wczesnym rankiem, kiedy jeszcze wszyscy spali. Przygotowała sobie także drugie śniadanie w domu. Tym samym oszczędziła sobie odwiedzin w szkolnej stołówce.

Lubiący się wylegiwać do południa chłopak ledwie zwlekł się z łóżka, kiedy przy jego uchu zadźwięczał sygnał budzika. Dodatkowym utrudnieniem stał się fakt, iż do późnej nocy uspokajał swoją przyjaciółkę. Pierwszy raz w życiu obdarzył dziewczynę tak wielkim uczuciem. Pewna przemądrzała Gryfonka stała się ostatnimi czasy jego najbliższą przyjaciółką. Wiele by dał, aby rozgryźć postępowanie Draco. Chciał pomóc Hermionie z czystej sympatii. Kochał ją, chyba jako jedyną kobietę chodzącą zarówno po magicznym jak i mugolskim świecie. Kochał ją jak siostrę, jak prawdziwą rodzinę, której nigdy nie miał. Rozumiał Pottera, który troszczył się o dziewczynę jednak już dawno zaobserwował jak Hermiona reaguje na różne bodźce. Potter popełniał ciągle ten sam karygodny błąd - rozkazywał Hermionie.
Zabini podążając powolnym i leniwym krokiem po korytarzach ich tymczasowej szkoły rozglądał się z zaciekawieniem po rozwieszonych wszędzie afiszach informujących o nadchodzącym balu wiosennym i poprzedzającym go tradycyjnie przedstawieniu teatralnym. Przez chwilę te ciekawostki odwróciły jego uwagę od poszukiwań Hermiony.

Zajęcia w szkole skończyły się stanowczo zbyt szybko. Hermiona oddałaby wiele by zostać w neutralnych murach szkoły choć odrobinę dłużej. Mogła w sumie zaszyć się w swoim pokoju, ale czekało ją jeszcze spotkanie ze spotkanym ostatniego wieczoru chłopakiem. W innych okolicznościach pewnie byłaby zadowolona, teraz chętnie odwołałaby spotkanie. Nie miała jednak numeru kontaktowego do Willa. Nie chciała również postąpić niegrzecznie i najzwyczajniej w świecie go wystawić. O umówionej godzinie udała się do pobliskiego parku, gdzie wpadli na siebie.

- Zły dzień? - zapytał na wstępie chłopak.
- Też miło cię widzieć. - powiedziała dziewczyna udając, że pytanie nie padło.
- Rozumiem, jestem zbyt wścibski.  - przyznał Will podnosząc dłonie w geście poddania.
- Nie, raczej.... - zaczęła dziewczyna choć w połowie wypowiedzi zmieniła zdanie - wiesz, właściwie bardzo zły dzień. - dokończyła i opadła na pobliską ławkę.
- Znam to. - przytaknął chłopak. - Czyżby znów współlokatorzy?
- Jakbyś zgadł.. - westchnęła dziewczyna.
- Chętnie posłucham całości, ale w pobliskiej restauracji. - poinformował Will.
- Dobra, chodźmy. - wstała szybko Hermiona, ale chłopak ją powstrzymał.
- Właściwie to pojedziemy. - wskazał na dwa rowery oparte o drzewo. Hermiona nieco sceptycznie zareagowała na pomysł chłopaka, ale ten nie czekając na odpowiedź dziewczyny wziął ją za rękę i pociągnął w kierunku pojazdów.

Przejażdżka po mieście okazała się bardzo przyjemna. Ominęły ich wszelkie korki i dotarli na miejsce bez opóźnień. Hermiona musiała przyznać, że Will był ciekawą osobą. Miał wiele rzeczy do powiedzenia, obsypywał dziewczynę komplementami, opowiadał o swoich dalekich podróżach. Był inteligentny, wykształcony i potrafił sprawić, że chodź na czas ich spotkania Gryfonka nie myślała o swoim życiu poza parkiem i kawiarnią.

***

Kilka dni później znajomość Hermiony z Willem kwitła w najlepsze. Spotykali się codziennie, kilka razy dziennie. Rano, kiedy Hermiona wychodziła do szkoły już czekał na nią jej rycerz na swoim dwukołowym rumaku. Już o pierwszym spotkaniu dziewczyna otrzymała od niego elegancki miejski rower, z którym się nie rozstawała. Will uważał, że to zdrowy i szybki środek transportu, a na dodatek może towarzyszyć dziewczynie w każdej chwili. Tuż po zajęciach Gryfonka była znów porywana przez chłopaka sprzed szkoły, który odprowadzał ją do pracy i  bezpiecznie do domu wieczorem. 
- Hermiono, masz dziś chwilkę po pracy? - zapytał Zabini, który już trochę się niepokoił o przyjaciółkę, która po odrzuconym uczuciu ze strony Malfoya łatwo popadła w nową znajomość z dopiero co poznanym facetem. Wątpliwości Blaise'a potęgował fakt, że nikt z nich do tej pory nie widział tajemniczego chłopaka, i że Hermiona coraz więcej czasu spędzała w jego domu.
- Przyjedzie po mnie Will, a o co chodzi?
- Chciałbym, żebyś wybrała się ze mną do centrum handlowego, no wiesz, przed balem... - wyjaśnił brunet.
- To jest całkiem dobry pomysł. - ucieszyła się Hermiona. - Uprzedzę Willa, żeby się po mnie nie fatygował.
- Nie uważasz, że trochę nas zaniedbujesz? Rzadko cię ostatnio widujemy. - zagadnął Blaise.
- Och, Blaise. - zaśmiała się Hermiona. - Chyba tylko ty zauważyłeś mój brak...
- Nie wiem jak reszta, ale ja czuję się niedopieszczony... - zrobił minę zbitego szczeniaczka Ślizgon.
- Głuptas. - Hermiona zmierzwiła mu włosy - Zadzwonię i będę twoja na całe popołudnie.
- A cóż to za specjalne względy?
- McGonagall nie bez powodu znalazła mi tę pracę. - wyjaśniła tajemniczo Hermiona.
- Możesz nieco jaśniej?
- Tam pracują moi prawdziwi rodzice. - powiedziała z uśmiechem dziewczyna.
- Są dentystami.... - wyszeptał jakby do siebie chłopak.
- Co mówiłeś?
- Przypomniałem sobie jak kiedyś u Slughorna opowiadałaś o tym co robią twoi rodzice.
- Pamiętasz takie rzeczy? - zdziwiła się Gryfonka.
- Tylko to co mnie interesuje. - mrugnął zawadiacko Zabini.
- Jesteś niemożliwy.
- Przepraszam, że o to pytam, ale czy oni, hmm.... nie wiem jak to ująć.... - męczył się chłopak.
- Chcesz zapytać jakim cudem żyją? - wsparła chłopaka Gryfonka.
- Dokładnie o coś takiego mi chodziło.
- Wymazałam im pamięć. - przyznała Hermiona. - Żeby ich chronić.
- To znaczy, że oni teraz....
- ... nie pamiętają kim jestem. - dokończyła za Zabiniego Hermiona.
- Przykro mi. - powiedział szczerze chłopak.
- Cieszę się, że żyją i mam okazję spędzić z nimi trochę czasu. - dziewczyna nieznacznie się uśmiechnęła.

***

- Tak sobie myślę, że na balu pewnie w końcu poznamy Willa? - zagadnął Zabini, kiedy Hermiona zakładała kolejną suknię w przymierzalni.
- No niestety nie tym razem. On dużo podróżuje i akurat już dawno zabukował sobie bilety na najbliższe dni.
- Czyli z kim idziesz na bal?
- Z tobą. - powiedziała pewnie dziewczyna wychodząc do Zabiniego - I jak? - zapytała okręcając się wokół własnej osi.
- Ładna, ale skoro idziesz ze mną, to nie będzie pasowała. - wyszczerzył zęby chłopak i podał Hermionie kolejną kreację.
- Przesadzasz, to zwykły bal. Na dodatek nie w naszej szkole, więc nie powinniśmy się w to tak wczuwać.
- Spektakl też nie jest nasz i nie powiem kto się w niego wkręcił.
- Chciałam spróbować czegoś nowego i okazało się, że poszło mi całkiem dobrze.
- Mówiąc 'całkiem dobrze' masz na myśli główną rolę żeńską? - upewnił się Zabini.
- Przestań i tak się koszmarnie stresuję. - wyznała Hermiona.
- Nie mogę tego przegapić. Muszę zarezerwować miejsce w pierwszym rzędzie. - robił plany na głos chłopak.
- Daj spokój. Pewnie nikt nie przyjdzie. Wszyscy zawsze szykują się do balu zamiast oglądać amatorów próbujących coś zdziałać na scenie. - mówiła Granger próbując pocieszyć samą siebie i wychodząc zaprezentować się Zabiniemu.
- Tak! - klasnął w dłonie Ślizgon - Proszę zapakować, bierzemy! - krzyknął w kierunku ekspedientki.
- Jesteś pewien? - zapytała niepewna dziewczyna.
- Jest idealna. - powiedział Zabini i dodał ciszej - Jak cię zobaczy to padnie u twych stóp.
- Kogo masz na myśli? - zapytała Hermiona marszcząc brwi.
- Twój partner.
- Przecież ty nim jesteś. - prychnęła ze śmiechu Gryfonka.
- Anioł! - wykrzyknął chłopak.
- Co? Blaise nie zmieniaj tematu. - próbowała zachować powagę Hermiona. Roześmiała się jednak, kiedy Zabini porwał ją w ramiona i zaczął tańczyć dookoła niej jakiś niezidentyfikowany dziki taniec radości.

***

- Stary, co taki humor pod psem? - poklepał siedzącego przy barze kumpla Blaise.
- Nie wspominaj o psach, chyba do końca życia nie spojrzę na żadnego. - żalił się blondyn dopijając swojego drinka do końca.
- Nie mogło być, aż tak źle. - żartował brunet będąc w doskonałym humorze.
- Uwierz było. A ciebie co dzisiaj napadło? Podziel się może i mi się udzieli.
- Widziałem anioła... - rozmarzył się Zabini.
- A jasne. A tak poważnie? - kontynuował Malfoy zamawiając kolejną szklaneczkę alkoholu.
- Byłem na zakupach z Hermioną. - przyznał Blaise.
- I cieszysz się z kilkugodzinnego łażenia po sklepach z jakąś babą? - prychnął blondy.
- Babą? Stary, słyszysz siebie? Od kiedy to jest jakaś baba? - oburzył się brunet na co Malfoy jedynie wzruszył ramionami. - Nie idzie z tym Willem. - wypalił Zabini.
- Nie? A z kim?
- Nie zastanawia cię dlaczego go nie będzie? Dla mnie to jakiś podejrzany typ. - wyznał Blaise.
- Zawrócił w głowie twojej Granger dlatego jest podejrzany. - wysyczał znad szklanki Malfoy.
- Nie o to chodzi. Przecież nie jestem zazdrosny. Mówiłem ci, że kocham ją jak siostrę.
- Wiem, wiem, ale nie bądź przewrażliwionym starszym bratem. - zaśmiał się już wstawiony Malfoy.
- Ja tam bym mu nie ufał, nie pasuje mi ten koleś.
- To jasne, to mugol. Mi też nie pasuje, dlatego niech zabiera Granger i się tutaj nie pokazuje.
- Serio tego byś chciał? Żeby tutaj została i nie wróciła do Hogwartu? - zapytał brunet obdarzając przyjaciela przeszywającym spojrzeniem. Widząc reakcję Malfoya na swoje słowa dodał - Tak też myślałem.

***

- Ej, Potter, widziałeś Hermionę? - zagadał Zabini wchodząc do salonu, gdzie Gryfon oglądał jakiś mecz.
- Wyszła z Willem. - odpowiedział tylko Harry nie podnosząc wzroku na towarzysza.
- Był tutaj?
- Nie, czekał na dole.
- Nie chciałeś go poznać? - zaciekawił się Blaise.
- Właściwie to nie muszę. - wzruszył ramionami Gryfon.
- Nie martwisz się o Hermionę?
- Odkąd przestała zadawać się ze Ślizgonami jestem jakiś spokojniejszy.
- A zegar? - nie dawał za wygraną Blaise.
- Już się chyba przekonaliśmy, że to wadliwy egzemplarz.
- Nie mogę uwierzyć, że odpuściłeś sobie pilnowanie Hermiony.
- Dowiedziałem się, że Ministerstwo sprawdziło wszystko i wszystkich z naszej okolicy. To zwykły chłopak, mugol, jakiś podróżnik.
- I tak po prostu zaufałeś Ministerstwu? Po tym wszystkim? - pytał niezadowolony Ślizgon.
- Czasy się zmieniły. Nie oceniaj ludzi po sobie i daj oglądać mecz. - zbył Zabiniego Potter.

***

Przedstawienie wbrew przekonaniom Hermiony przyciągnęło sporo osób. Widownia była zapełniona po brzegi, a w pierwszym rzędzie tak jak obiecał zasiadał Zabini, który przyciągnął ze sobą także Pottera, Longbotona, Malfoya oraz bardzo niezadowoloną Greengrass.
- Wiesz ile mam jeszcze do zrobienia przed balem? A ty marnujesz mój czas na jakieś tanie teatrzyki. - marudziła Dafne.
- Zamknij się już. Trochę kultury ci nie zaszkodzi. - uciszył koleżankę Zabini.
- Cisza, zaczyna się. - szepnął Harry.

***

- Byłam okropna. - jęczała Hermiona podchodząc do znajomych.
- Byłaś świetna. - pochwalił Zabini wręczając Gryfonce kwiaty.
- Dobra robota Hermiono. - potwierdził Harry.
- Dobra zbieramy się.... bal....- poganiała wszystkich do wyjścia Ślizgonka.

***

Jako ostatni z mieszkania wychodzili Zabini z Hermioną. Pomimo starań na miejsce imprezy przybyli spóźnieni co jak wiadomo zapewniło im wielkie wejście. Kiedy przekraczali próg sali tanecznej wszystkie oczy skierowane zostały na nich. Nikt nie był w stanie dopatrzeć się jakiegoś zgrzytu w prezencji przybywającej pary. Zabini w eleganckim czarnym garniturze, w dopasowanej czarnej koszuli doskonale zgrał się ze swoją karnacją. Całość mrocznego stroju przełamywał biały krawat, który dopasowany był do koloru sukni Hermiony. Dziewczyna wyglądała olśniewająco w długiej, białej sukni na jedno ramię z wysoko wyciętym rozporkiem z przodu, który eksponował zgrabne nogi szatynki.
- Anioł. - pomyślał Malfoy i już wiedział co miał na myśli jego przyjaciel podczas ich wcześniejszej rozmowy w barze.

***

- Nie mówiłeś, że idziesz z Granger. - zauważył Malfoy, kiedy razem z Zabinim siedzieli przy stoliku obserwując jak Potter tańczy z Hermioną.
- Zaprosiła mnie, nie mogłem jej odmówić.
- Ona ciebie? - zdziwił się blondyn.
- Tak wyszło. - zmienił temat Zabini, bo do ich dwójki dołączyła wspomniana dziewczyna i jej partner taneczny. - Jak się bawisz?
- Świetnie. Muszę chwilę odpocząć. - wyznała uśmiechnięta dziewczyna.
- Może przyniosę ci coś do picia? - zaproponował Harry.
- Bardzo chętnie, coś zimnego.
- Zaraz jestem. - poinformował Potter i odszedł w kierunku baru.
- Smoku, my chyba coś mocniejszego? - rzucił tylko odchodząc już Zabini.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza pomiędzy pozostałą dwójką. Hermiona próbowała przypomnieć sobie czy po ich ostatecznym pożegnaniu zdarzyło im się pozostać gdzieś sam na sam.
- Jak się bawisz? - zapytała w końcu dziewczyna, aby przełamać panującą atmosferzę.
- Jeszcze kilka szklaneczek whiskey i może przestaną mi przeszkadzać te hałaśliwe mugolki. - wywrócił oczami chłopak wskazując głową w kierunku sąsiedniego stolika, gdzie roiło się od plotkujących i zerkających w jego kierunku młodych dziewcząt.
- Rozerwij się trochę, wkrótce wyjeżdżamy. - zauważyła Hermiona.
- Dobra, - westchnął chłopak wychylając do dna szklankę z alkoholem i odstawiając ją z brzękiem na stolik - zatańczysz?
- Ja?
- Zgódź się zanim w tej desperacji poproszę którąś z nich. - wskazał na grono jego fanek.
- Dobrze, ale masz u mnie dług.
- Ładna sukienka. - szepnął Hermionie do ucha blondyn, kiedy weszli na parkiet. Dziewczyna się lekko spięła nie wiedząc, że chłopak jest tak blisko niej.
- Dziękuję. Zabini ma gust.

- Co tam się dzieje? O nie, znowu on? - zdenerwował się Potter widząc jak jego przyjaciółka tańczy w ramionach Malfoya.
- Potter, przyhamuj. - powstrzymał Gryfona przed interwencją Zabini. - Oni się kochają, wiem, że to wiesz, ale nasza mała siostrzyczka dorasta i nie powstrzymamy tego.
- Zabini... muszę się napić. - westchnął zrezygnowany Harry.
- Teraz gadasz do rzeczy. - wyszczerzył się Zabini i zamówił kolejkę.

Piosenka, którą zagrał zespół była spokojna, powolna i jak to zwykle bywa w najbardziej nieodpowiednich sytuacjach traktowała o nieszczęśliwej miłości. Hermiona nie zastanawiając się nad tym co robi, nie dopuszczając do siebie głosu rozsądku, który nakazywał trzymanie się na dystans oparła głowę o tors młodego mężczyzny. Czuła jego chłodną dłoń przez materiał sukienki na swoim biodrze. Po kilku taktach również jego broda spoczęła na czubku jej głowy. Przetańczyli tak kilka kawałków, które okazały się być dziwnym trafem wszystkie bardzo nastrojowe i romantyczne. Malfoy tylko uśmiechnął się do swoich myśli, to samo zrobiła Hermiona wiedząc, że to nijaki Zabini musiał maczać swoje palce w kolejności kawałków przygotowanych przez organizatorów. Nie psując nastroju żadnymi zbędnymi słowami wspólnie schodzili z parkietu. Hermiona była już naprawdę zmęczona i najchętniej wróciłaby do domu. Jej towarzysz jednak nie miał na to najmniejszej ochoty ponieważ razem z Potterem i jeszcze kilkoma chłopakami, których Hermiona kojarzyła z niektórych lekcji, oddawali się zawziętej dyskusji obficie zakrapianej alkoholem.
- Chcesz wracać? - przerwał milczenie Malfoy widząc jak Hermiona wodzi wzrokiem za Blaisem.
- Jak niczego innego. - przyznała Gryfonka.
- To chodźmy. - zaproponował blondyn wstając od stołu i podając dłoń Hermionie.
- A Zabini?
- Znajdą drogę wspólnie z Potterem. - zapewnił Malfoy.
- Dobrze. - uśmiechnęła się z ulgą Hermiona. Jeszcze większą ulgą poczuła, kiedy oboje siedzieli już na tylnym siedzeniu taksówki, a ona mogła pozbyć się wysokich szpilek ze swoich stóp.

Podróż minęła bardzo szybko. Draco zauważył, że kilka minut po ruszeniu Hermiona usnęła wsparta na jego ramieniu. Nie chcąc budzić dziewczyny wziął ją delikatnie na ręce i zaniósł do ich mieszkania. Starając się nie robić hałasu nogą pchął drzwi do jej sypialni i ułożył na pościeli. Z fotela ściągnął ciepły koc i okrył Hermionę. Przez chwilę przyglądał się słodko śpiącej kobiecie.
- Dlaczego zawsze nie może być tak jak dzisiaj?- zapytał szeptem odgarniając kosmyki włosów z twarzy Gryfonki.
Po tych słowach Hermiona delikatnie się poruszyła łapiąc za rękę chłopaka, który nie zdążył się cofnąć.
- Draco... - szepnęła.
- Jestem tutaj.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się nie puszczając jego dłoni. Malfoy pochylił się nad dziewczyną i złożył delikatny pocałunek na czole śpiącej dziewczyny.


  • trochę inaczej miał wyglądać ten rozdział, ale wszystko tak mi się układało w jednym kierunku, chyba taki nastrój akurat mnie zaatakował; na rozdział kazałam wam czekać nieznośnie długo, ale masa niezrobionych rzeczy na mnie czyha; postaram się kolejny rozdział dodać szybciej, w ogóle ta przerwa trwała ponad miesiąc, dopiero teraz zobaczyłam jak ten czas szybko leci; do końca pozostały już tylko 3 rozdziały! dla lepszego wyobrażenia dodaję wizualizację kreacji balowej Hermiony (link) oraz strój z przedstawienia (link)
          Katarzyna