10.07.2013

32. Wyjazd

Kolejny dzień był bardzo pracowitym dla kilkorga uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Nazajutrz mieli oni bowiem wyruszyć na podbój Londynu, ale tej do tej pory nieodkrytej części mugolskiej. Przez cały dzień trwały przygotowania, uczniowie pakowali swoje rzeczy do wcześniej dostarczonych im mugolskich walizek. Nie każdy był zadowolony z takiego obroty sprawy.
- Cholerne pudło, cokolwiek się tutaj zmieści? - narzekał blondwłosy Ślizgon.
- Przestań marudzić, po prostu bierz tylko najpotrzebniejsze rzeczy. - radził bardzo spokojny Zabini.
- Stary, to niemagiczna część Londynu, "wszystko" będzie potrzebne. - zapewniał Draco.
- To nie koniec świata... - śmiał się z podejścia przyjaciela brunet.
- Dla mnie niezaprzeczalny koniec. Czarna dziura. - mocował się z zapięciem Malfoy. - Co to w ogóle jest? - pytał wskazując na zamek błyskawiczny - Gdzie kłódka?
- Mnie nie pytaj, ale zapytajmy eksperta. - wpadł na pomysł Zabini.
- Kogo niby? - powiedział wyczerpany Ślizgon opadając na łóżko.
- Jakiś problem? - do uszu Malfoya dotarł dobrze mu znany przemądrzały ton.
- Po co ją tu przyprowadziłeś? - wściekł się blondyn.
- Hermiona zna się na rzeczy. Wszystko skończymy gładko i będziemy mieć wolne do końca dnia. - szczerzył się Zabini.
- Nie muszę ci pomagać, nawet nie chcę. - skrzyżowała ręce na piersi Hermiona i patrzyła wojowniczo na Malfoya.
- To czego tu przylazłaś?
- Miałam wam pomagać, gdybyście sobie nie radzili, polecenie McGonagall. - machnęła ręką dziewczyna siadając przy walizce Draco i zaczynając przeglądać jego rzeczy.
- Hej, co ty wyprawiasz? Łapy precz... - doskoczył do niej blondyn. - to czysty jedwab - dodał głaszcząc swoją zapewne mega drogą koszulę.
- No właśnie, nastolatki nie noszą czegoś takiego do szkoły. - skomentowała i odrzuciła zbędną rzecz na łóżko.
- Bezguście... - skwitował Malfoy. - A ty z czego się śmiejesz? Pakuj się. - prychnął na swojego przyjaciela.
- Jestem spakowany, z małą pomocą naszej drogiej koleżanki - puścił oczko Hermionie - ale słabo mi się to zamyka. - wskazał na zapakowaną do granic możliwości walizkę.
- Spokojnie, jest na to sposób. - uśmiechnęła się Hermiona. - Siadaj na nią. - zdecydowała.
- Co zrobić?
- Siadaj na wierzch, wierz mi to najprostszy sposób. - wyjaśniła dziewczyna i zaczekała, aż brunet siądzie na wieku walizki. Hermiona szybkim ruchem zamknęła wszelkie zamki i robota była wykonana.
- Nie wpadłbym na to. - prychnął z irytacją Malfoy przepakowując się.
- Podejrzewam, że Greengrass też na to nie wpadnie także zejdźcie do lochów jak skończycie. Idę zobaczyć jak radzą sobie Harry i Neville. - poinstruowała Hermiona i wyszła z sypialni Ślizgonów.
-Nie wiem jak wytrzymam ten miesiąc z jej wymądrzaniem się. Uduszę ją gołymi rękoma. - wzdychał blondyn.
- A ja myślę, że będzie całkiem zabawnie... - rozmarzył się Zabini.

- Hej Ginny, widziałaś Harry'ego i Neville'a? - zapytała Hermiona wchodząc do Pokoju Wspólnego Gryfiindoru i dosiadając się do przyjaciółki.
- Obaj już wyszli, dopiero co się z nimi minęłaś. - wyjaśniła lekko smutna Weasley.
- Dziwne, mieli na mnie zaczekać. - zastanowiła się Pani Prefekt.
- Neville chciał pożegnać się jeszcze z Luną, a Harry dostał pilną sowę od McGonagall, kazał przekazać ci, że spotkacie się już na miejscu.
- Jasne, rozumiem. - przytaknęła Hermiona. - A ty jak się masz?
- Szkoda, że wyjeżdżacie tak wszyscy na raz. - westchnęła Ginny.
- Nie martw się, nawet nie zauważysz, a już będziemy z powrotem. - przytuliła przyjaciółkę Granger.

- Pani dyrektor wzywała? - McGonagall usłyszała głos dobiegający zza lekko uchylonych drzwi przez, które wystawała rozwichrzona czarna czupryna i patrzyły na nią głęboko zielone oczy w charakterystycznych oprawkach okularów.
- Potter, wejdź proszę. - zaprosiła go do środka kobieta. - Profesor Dumbledore chciał z tobą porozmawiać. - położyła rękę na ramieniu młodzieńca - wrócę za 15 minut z pozostałymi. - poinformowała kobieta i opuściła swój gabinet zostawiając Harry'ego w towarzystwie portretu byłego dyrektora Hogwartu.
- Czy coś się stało, panie profesorze? - zapytał zaniepokojony brunet.
- Jeszcze nie i mam nadzieję, że się nie stanie. Dlatego tutaj jesteś Harry. - mówił staruszek.
- Co mogę zrobić? - zapytał ochoczo Gryfon.
- Chciałbym, żebyś uważał na pannę Granger podczas waszego wyjazdu.
- Co się dzieje? Czy coś jej grozi? - przeraził się chłopak i aż wstał z krzesła.
- Miejmy nadzieję, że nie, ale jest osoba, z którą nie będzie bezpieczna. - wyjaśnił Dumbledore, niestety starzec nic więcej nie zdołał powiedzieć ponieważ do gabinetu zaczęli wchodzić pozostali uczniowie wraz z aktualną dyrektorką.
Harry nadal stojąc przy portrecie Dumbledore'a wpatrywał się w przybyłych. McGonagall zajęła swoje miejsce za biurkiem. Hermiona oraz Dafne zajęły fotele naprzeciwko dyrektorki, Neville zatrzymał się tuż za Hermioną. Blaise i Draco nonszalancko oparli się o parapet okna zakładając ręce na piersiach. Wszyscy wyczekiwali słów McGonagall. Harry napotkał pytające spojrzenie Hermiony, które dotyczyło jego nagłej wizyty w gabinecie dyrektora. W odpowiedzi brunet tylko uśmiechnął się do przyjaciółki, aby rozwiać jej obawy. Nie spuszczał również wzroku z Malfoya, który stał się dla niego podejrzanym numer jeden w sprawie zagrożenia Hermiony. Postanowił się mu bliżej przyjrzeć.
- Wiecie zapewne, że od jutra czeka was życie w mugolskim stylu, pozbawione magii.
- Jak bardzo będziemy pozbawieni magii? - zainteresowała się Hermiona.
- Przed opuszczeniem terenu szkoły pozostawicie w moim gabinecie swoje różdżki.... - tłumaczyła McGonagall.
- Słucham? - oburzył się Malfoy. - Pani chyba żartuje?
- Panie Malfoy, zapewniam, że pomimo tego będziecie bezpieczni.
- Przepraszam, ale wyjątkowo muszę się zgodzić z Malfoyem. - odezwał się Potter co zaskoczyło wszystkich. - Powinniśmy móc się przynajmniej bronić.
- Myślę, że ze strony mugoli niewiele nam grozi. - prychnęła Greengrass.
- Może i nie, ale jak Draco ułoży swoją idealną fryzurę. - udał przerażenie Zabini co wywołało śmiech zgromadzonych prócz samego obiektu żartu i zapatrzonej w niego Greengrass.
- Widzę, że zdania są podzielone. Szczerze mówiąc zagrożeniem moglibyście się stać sami dla siebie mając różdżki. Sama nie wiem co myślała wasza nauczycielka mugoloznawstwa łącząc was w tę grupę. - westchnęła McGonagall.
- Moglibyśmy pójść na kompromis - zaproponowała Hermiona - Moglibyśmy mieć różdżki, ale używać jedynie zaklęć obronnych.
- To jest doskonały pomysł. - ucieszyła się dyrektorka. - Tak też zrobimy. Proszę was o pozostawienie swoich różdżek już teraz, profesor Flitwick się tym zajmie.
W pomieszczeniu zapanowało poruszenie, gdy wszyscy zgodnie odkładali źródła swojej magicznej mocy.
- Jest coś jeszcze. - podjęła temat dyrektorka - Prócz uczęszczania do szkoły będziecie musieli podjąć się zorganizowanej przez szkołę dorywczej pracy. Oczywiście typowo młodzieżowej jak większość nastolatków w waszym wieku.
- Pracy? Dla mugoli? - krzyknęła Dafne - To jakaś kpina. My czystourodzeni... - nie dokończyła jednak, bo przerwała jej zdegustowana kobieta:
- Panno Greengrass jeśli jeszcze panna tego nie wie to mugole nie różnią się niczym od nas i należy im się szacunek. Jeśli podczas waszego wyjazdu dojdzie do jakiegokolwiek incydentu na tle rasowym zostaną o tym poinformowane odpowiednie władze, które podejmą wobec was odpowiednie środki.  - powiedziała szybko zdenerwowana McGonagall.
Przez chwilę w pomieszczeniu zapanowała grobowa cisza, wśród Ślizgonów zapanował strach i lekko powiało grozą. Wszyscy doskonale wiedzieli jak skończyły ich rodziny za głoszenie haseł antymugolskich. Żadnemu z obecnych uczniów nie spieszno było do niezbyt przyjemnych cel Azkabanu.
McGonagall odetchnęła, uspokoiła skołatane nerwy i kontynuowała:
- Wybraliśmy wam zajęcia, które odpowiadają waszym możliwościom. W razie problemów zawsze możecie zwrócić się o radę do panny Granger lub pana Pottera. - obdarzyła uśmiechem wymienioną dwójkę.
- Co będziemy robić? - odezwał się w końcu Neville.
- Akurat pan powinien być zadowolony. Będzie pan pomagał w ogrodzie botanicznym w Londynie. - uśmiechnęła się McGonagall. - Profesor Sprout zapewniała, że da pan sobie radę.
- Naprawdę? Dziękuję.
- Co z resztą? Każdy będzie pracował w innym miejscu? - zainteresował się Malfoy - A jeśli ktoś nie musi pracować?
- Nie chodzi o samo utrzymanie się. Na podstawie waszej pracy i zaangażowania będziecie ocenieni. Zaważy to na waszej ocenie z mugoloznawstwa.
Po tych słowach Hermiona natychmiast się włączyła do rozmowy:
- Pani dyrektor jaką pracę przewidziano dla mnie? - Hermiona nie ukrywała, że chciałaby się doskonale przygotować, aby dostać jak najlepszy stopień.
- Panno Granger... - McGonagall zawiesiła głos na kilka sekund - będzie pani asystentką w gabinecie stomatologicznym, który podejrzewam pani zna...
- Naprawdę? - pytała rozpromieniona dziewczyna. - Dziękuję, dziękuję. - Hermiona wyglądała tak jakby chciała podbiec do McGonagall i ją uściskać.
- Z czego się cieszy głupia? - pytał szeptem Zabiniego Malfoy, na co ten tylko wzruszył ramionami.
- Panie Potter, zajmie się pan trenowaniem siedmiolatków w piłkę nożną. - Harry przytaknął z lekkim uśmiechem. - Pan Zabini zostanie listonoszem....
- Przepraszam czym? - dopytywał się brunet.
- Będzie pan roznosił pocztę. - wyjaśniła dyrektorka.
- Hahaha... stary, niżej nie mogłeś upaść, sowa i to u mugoli... - naśmiewał się z przyjaciela Malfoy.
- Pan Malfoy natomiast będzie wyprowadzał psy z sąsiedztwa, podejrzewam, że będzie ich spora grupka. - ucięła znęcanie się nad Zabinim McGonagall. Po tych słowach z kolei Hermiona i Harry zaczęli się śmiać. McGonagall nawet nie próbowała ich uciszać.
- Co to ma znaczyć? Co ma być w tym takiego śmiesznego? - oburzył się blondyn.
- Zobaczysz.... - wychichotała Hermiona.
- Moja pierwsza rada: potrzebujesz woreczków. - śmiał się Harry.
- Dobrze, dla panny Greengrass przygotowaliśmy stanowisko opiekunki nad dziećmi. Rada tym razem ode mnie: proszę je traktować jak najczystrzokrwistych czarodziejów, a wszystko będzie w porządku.
Kiedy spotkanie dobiegło końca Gryfoni wychodzili z gabinetu dyrektorki w wyśmienitych humorach, czego nie można było powiedzieć o Ślizgonach.

Ranek przyszedł stanowczo za wcześnie. Cała szóstka zgromadziła się przed wyjściem z zamku wraz ze swoimi walizkami, które były dość ciężkie ze względu na to, że uczniowie nie mieli możliwości rzucenia na nie odpowiednich zaklęć. Jedyną osobą, która nie mogła doczekać się wyjazdu była Hermiona. W myślach już wyobrażała sobie jak spędza czas ze swoimi rodzicami w ich gabinecie.
- Naprawdę jesteś taka zadowolona z wyjazdu? - zapytał Blaise.
- Oczywiście. Będzie wspaniale, to świetna przygoda. Mugolski świat wcale nie jest gorszy od tego. - powiedziała z entuzjazmem Gryfonka.
- Obyś miała rację.
- Zobaczysz, przekonasz się. Jak chcesz to ci w tym pomogę. - zaoferowała się Hermiona.
- Z miłą chęcią. - uśmiechnął się zniewalająco brunet. - Ohoho... nudzić się nie będziemy. - dodał chłopak wskazując na Malfoya i uwieszoną przy jego ramieniu udającą znudzenie Greengrass.
- Następczyni Pansy? - szepnęła Hermiona.
- Jeszcze gorsza. - przewrócił oczami chłopak.
- Co robicie? - dotarł do nich Harry.
- Obgadujemy Draco i Dafne. - powiedział zgodnie z prawdą Zabini.
- Obstawiacie, że jak długo wytrzyma? - zapytała Hermiona.
- Ostatnio zrobił się spięty i nieczuły na względy niewieście, daję jej czas maksymalnie do końca dzisiejszego dnia. - zawyrokował Blaise.
- Chyba ma kogoś innego na oku... - udawał niepewny ton Harry za co został zgromiony wzrokiem przez przyjaciółkę.
- Złotko - objął ramieniem Hermionę Ślizgon - wszyscy wiemy co się działo w Malfoy Manor...
- Słucham?- zapytała Hermiona patrząc z wyrzutem na Harry'ego.
- Na mnie nie patrz, to nie ja. - bronił się Potter.
- Mam swoje źródła.... - puścił oczko Zabini - cieszę się waszym szczęściem.
- Chyba nieszczęściem. - zamruczała Gryfonka.
- Tym też. - wyszczerzył się Blaise. - Nie stresuj się, masz nas. - wskazał na siebie i Pottera. - Jak trzej muszkieterowie.
- Zobaczymy... - ostudził zapał Ślizgona Harry.
- Skoro Rudy wypadł z obiegu to myślałem, że brakuje wam kogoś do składu. Tak się składa, że się nadam. - wypiął dumnie pierś Ślizgon.

- Kochani, oto wasze różdżki. Zostały zabezpieczone i możecie ich używać jedynie w starciu z innym czarodziejem wyłącznie w obronie. - dyrektorka rozdała różdżki właścicielom - Przekazuję wam również zegar, który wskazuje, gdzie aktualnie się znajdujecie. - przekazała niewielki zegar ścienny w ręce Harry'ego, Hermiona zauważyła, że bardzo przypominał ten, który należał do rodziny Weasleyów, tylko zamiast członków ich rodziny na wskazówkach widniały twarze zgromadzonych uczniów, wszystkie w tym momencie wskazywały na pole 'szkoła'. Prócz tego zauważyć można było pole 'praca', 'dom' i najważniejsze 'zagrożenie'.
- Już czas się zbierać, oto wasze telefony - rozdała sprzęt elektroniczny każdemu - zaczną działać jak wkroczycie do niemagicznej części miasta. Zakodowane macie swoje numery, jeśli ktoś wcześniej nie miał styczności z tego rodzaju urządzeniem to reszta mu pomoże.

Wszyscy zmieścili się do jednego powozu, chociaż trzeba było przyznać, że było dość ciasno. Dafne wykorzystała okazję i ulokowała się na kolanach Malfoya, ten zdenerwowany chciał ją zepchnąć, jednak nie miał ku temu odpowiednio dużo miejsca. Hermiona wcisnęła się pomiędzy Harry'ego i Neville'a, a Zabini rozpostarł się na siedzeniu obok złego Malfoya. Na stacji w Hogsmead wszyscy z ulgą opuścili powóz, może prócz Greengras, której wyraźnie podobało się jej położenie. Hermiona musiała przyznać sama przed sobą, że zaczynało ją to już irytować. Jakby nie patrzeć miała większe prawo do Malfoya! Co takiego? Dlaczego ona tak myśli? To, że byli ze sobą bardzo blisko jeszcze nic nie oznacza. Nie ślubowali sobie wierności. A może on już ją miał wcześniej? Spał z nią? Co za szmata!
- Pomóc ci z walizką? - zagadał grzecznie Malfoy uwalniając się choć na chwilkę od swojej wielbicielki.
- Weź się odczep, pomóż swojej dziewczynie. Róbcie jeszcze więcej. - wybuchła Hermiona i odeszła do pociągu.
- Co ją ugryzło? Chciałem być miły... - mówił cicho Malfoy. Dosłyszał go jedynie przechodzący Neville, który wydawał się bardzo zaskoczony słowami Malfoya, ale szybko umknął przed bacznym spojrzeniem blondyna.

Podróż do Londynu minęła w napiętej atmosferze. Hermiona była skrępowana obecnością Malfoya i przylepionej do niego Ślizgonki. Harry obserwował Zabiniego, który podejrzanie chciał się zaprzyjaźnić. Neville zdezorientowany wcześniejszym zachowaniem Malfoya czytał w kącie książkę na temat mugolskich roślin. Draco wpatrywał się w Hermionę strącając z ramienia nachalną Greengrass. Z całej tej sytuacji najbardziej zadowolony był chyba Zabini.
- Może zagramy w eksplodującego durnia? - zaproponował Blaise.
- Zabini odpuść... - westchnął Malfoy i wszyscy pogrążyli się w swoich sprawach. Hermiona i Neville czytali. Harry wyglądał przez okno. Zabini usną, a Malfoy próbował czytać Proroka i nie zwracać uwagi na głaszczącą go po ramieniu brunetkę.
- No, jesteśmy. - powiedziała Hermiona zamykając książkę i wstając, kiedy pociąg zaczął zwalniać.
- Może pomogę ci zdjąć walizkę? - zaproponował Malfoy Hermionie.
- Możesz wziąć moją. - wtrąciła się Ślizgonka wpychając w ręce blondyna swój bagaż i ciągnąc go do wyjścia.
- Nie przejmuj się, jeszcze dzisiaj z nią skończy. - tłumaczył Blaise ciągnąc walizkę Gryfonki i wychodząc w jej towarzystwie na peron.
- Nie przejmuję się. Nie interesuje mnie to. - zaprzeczała podejrzeniom Zabiniego Granger.
- I dlatego bez powodu na niego warczysz, kiedy próbuje być miły? - pytał dalej chłopak.
- Mam swoje powody...
- No masz, jesteś zazdrosna o Dafne. Przyznaj to. - mówił poważnie Blaise przytrzymując Hermionę za ramiona i patrząc jej prosto w oczy.
- Blaise, ja....
- Hermiono, ja wiem o wszystkim i pomogę ci. - obrócił się dookoła aby sprawdzić czy reszta jest dość daleko, aby ich nie słyszeć. - Jesteście dla siebie stworzeni.
- Nie wydaje mi się... - nie była przekonana. - Jaki miałbyś w tym interes?
- To, że dwoje moich przyjaciół polubiłoby się to chyba wystarczy?
- Nie chcę, żeby to mnie bardziej zależało.... - zaczęła niepewnie Hermiona.
- Dlatego jestem ci potrzebny. Nikt nie zna go bardziej niż ja. Zrobimy tak, że to jemu będzie zależało bardziej. - powiedział pewnie Zabini.

  • dodaję rozdział tak jak obiecałam, no i znów nie jest powalająco długi, nie wiem co się dzieje ostatnio; nad następnym popracuję, żeby powrócić do pierwotnej formy i długości rozdziałów; w historii małe zamieszanie, zmiana otoczenia, no i mój Zabini, który.... no właśnie robi wiele i nie wiadome są jego prawdziwe intencje; zapraszm do komentowania
         Katarzyna


6.07.2013

31. W komplecie

Poranek zapowiadał słoneczny lecz nie upalny dzień. Hermiona w doskonałym humorze dołączyła do swoich przyjaciół przy stole Gryffindoru w Wielkiej Sali.
- Cześć wszystkim - przywitała się Gryfonka obdarzając pozostałych Gryfonów szerokim uśmiechem.
- Hej, hej. - powitali ją wszyscy. W towarzystwie panowała luźna i pozytywna atmosfera. Pomimo meczu, który miał się rozpocząć tuż po śniadaniu, ani Harry ani Ginny nie wyglądali na zestresowanych czy niepewnych. Prawda była taka, że zwycięstwo już dawno mieli w kieszeni. Mecz pomiędzy Gryffindorem i Huflepuffem nie budził większych emocji, bo od zawsze wiadome było, że drużyna Puchonów jest najniżej w rankingu od wielu lat.
- Hermiono przyjdziesz na mecz? - zapytał Harry popijając sok z dyni i czytając Proroka Porannego.
- Właściwie to nie mam dzisiaj nic zaplanowanego, także chętnie. - przyznała dziewczyna.
- Zazdroszczę ci - dodała Ginny - ja mam do napisania esej z transmutacji i myślę, że nawet dzisiejsza wygrana mnie nie uratuje przed jego oddaniem.
- Poradzisz sobie. - powiedziała pocieszająco Luna, która od początku zasiadała przy stole Gryfonów. Ostatnimi czasy można było często zobaczyć ją w towarzystwie Neville'a.
- Dzięki Luna, szkoda, że ominie mnie świętowanie zwycięstwa. - westchnęła Ginny.
- Obiecujemy na ciebie zaczekać. - poinformował Harry co spotkało się z aprobatą zgromadzonych przyjaciół.
Po kilku minutach sala zaczęła się wyludniać, a uczniowie oraz nauczyciele zajmowali miejsca na trybunach.
- Idziesz sama? - zagadnął Harry odnosząc się z ławki.
- Właściwie to chciałam kogoś poprosić o towarzyszenie mi. - wyznała szeptem i spojrzała znacząco w kierunku stołu Ślizgonów, przy którym znajdowało się jeszcze wiele osób. Mieszkańcy Domu Węża słynęli z tego, że rzadko pojawiali się na meczach, które nie były ich bezpośrednim udziałem.
- Powodzenia. - uśmiechnął się pokrzepiająco Potter i ruszył na boisko. Hermiona w tym czasie skończyła swoje śniadanie i postanowiła zaczepić Malfoya.
Chłopak nie krył swojego zaskoczenia, kiedy brunetka stanęła naprzeciwko niego i znacząco odchrząknęła zwracając na siebie jego uwagę.
- Granger? - zapytał blondyn.
- Pójdziemy na mecz? - zapytała prosto z mostu Hermiona.
- Nie. - odpowiedział szybko chłopak. Widząc zmieszanie na twarzy Hermiony dodał:
- Gratuluję wygranej, to oczywiste. Nie chcę marnować czasu na to żałosne widowisko.
- Ahaa... - odparła lekko zbita z tropu dziewczyna - Zapomnij, że pytałam. - zakończyła i szybko odeszła od chłopaka zaznaczając sobie w myślach, że Malfoy zasłużył na minusa.
- Hermiona..! - krzyknął za nią nie kto inny jak Zabini, który jak zwykle czaił się gdzieś w pobliżu. Hermiona przystanęła na chwilę. Widziała zbliżającego się bruneta z szerokim uśmiechem i całkiem niewyraźny grymas blondyna.
- Blaise? O co chodzi? - zapytała przyjaźnie Hermiona.
- Chodźmy, mecz zaraz się zacznie. Musimy zająć dobre miejsca. - powiedział jak gdyby nigdy nic Ślizgon i wziąwszy Gryfonkę pod ramię prawie pociągnął ją w stronę wyjścia z racji tego, że Hermiona była lekko zaskoczona.
- Jeden - zero dla ciebie Zabini. - powiedział do siebie blondyn zostając sam przy stole w Wielkiej Sali.

- 270 do 70 dla Gryffindoru!!! - zabrzmiał głos komentatora tuż po tym jak Harry Potter złapał złoty znicz.
Wszyscy uczniowie upuszczali trybuny, wbrew pozorom mecz można było uznać za ciekawy. Puchoni walczyli dzielnie lecz nie mieli dużych szans na zwycięstwo. Ważna była jednak wola walki i świetne sportowe spotkanie.
- Harry byłeś świetny. - uściskała przyjaciela Hermiona tuż za nią przywędrował Zabini.
- Dobry mecz Potter. - skinął głową Ślizgon.
Zaskoczona mina Harry'ego i pytające spojrzenie spotkało się z zaskoczoną reakcją przyjaciółki, która tylko wzruszyła ramionami. Gryfon był pewien, że to nie tego Ślizgona Hermiona chciała zaprosić na mecz.
- Harry, Hermiona... - dotarły do nich odgłosy próbujące się przebić przez wrzawę uczniów wracających do zamku. W tłumie Gryfoni dostrzegli rudą czuprynę zbliżającą się w ich kierunku i ku ich ogromnemu zaskoczeniu okazało się, że z powitaniem spieszył Ron Weasley.
- Ron? Co ty tu robisz? - pytała zaskoczona dziewczyna witając przyjaciela.
- Wpadłem na kilka godzin. Żałuję, że nie zdążyłem na mecz. - poklepał po ramieniu Pottera.
- Nie ma czego. - przyznał skromnie Harry.
- Zabini? - zapytał nagle zaskoczony rudzielec. - Co ty tu robisz?
- Ach, Ron... Blaise kibicował ze mną naszej drużynie. - przyznała zgodnie z prawdą Hermiona.
- Słucham? - dopytywał się z niedowierzaniem były Gryfon.
- Nie jest zły. - próbował szepnąć do przyjaciela Potter.
- Słyszałem... - zauważył Ślizgon - I dzięki. - szczerzył się chłopak.
- Mniejsza z tym. - machnął ręką Weasley ignorując obecność Zabiniego. -  Jakie plany na dzisiaj? Odwiedzimy Hagrida?
- Emm.... właściwie możemy. - przyznała Hermiona.
- Świetnie, chodźmy od razu. - zdecydował Ron i pociągnął przyjaciół w stronę chatki gajowego. Hermiona jedynie zdążyła wyjrzeć przez ramię i posłać Zabiniemu przepraszające spojrzenie. W odpowiedzi dostała smutną minkę Blaise'a.

Popołudnie cała trójka spędziła w swoim towarzystwie. Jak za dawnych czasów wylegiwali się na błoniach czemu towarzyszyło przekomarzanie się Rona i Hermiony. Wyglądało tak jakby nic się nigdy nie zmieniło, a zazwyczaj panujący porządek nigdy nie został zaburzony. Harry leżał na plecach z rękami pod głową i zamkniętymi oczami słuchając uważnie kolejnej wymiany zdań przyjaciół. Ron opychał się przygotowanymi przez Hermionę smakołykami z kosza piknikowego, a Hermiona pouczała go jak zwykle w sprawach kulturalnego jedzenia. W takich momentach za wzór stawiała sobie ewnego przystojnego blondyna, który maniery przy stole miał nienaganne. W tym miejscu należał mu się wielki plus.

W sypialni Prefektów Slytherinu panowało wyjątkowe ożywienie. Zabini leżał na łóżku wyraźnie zadowolony czego nie można było powiedzieć o maszerującym po sypialni blondynie.
- Stary, uspokój się. Zrobisz dziurę w moim perskim dywanie. - narzekał brunet.
- Co ty mi tu z jakimś dywanem? - machnął ręką na słowa przyjaciela blondyn.
- Chciałbym zaznaczyć, że tobie też się podobał i jest cholernie drogi...
- Możesz mi wyjaśnić co to było dzisiaj w Wielkiej Sali? - zaczął atak na przyjaciela Malfoy.
- Wyszedłem z przyjaciółką. - zbagatelizował sprawę Zabini.
- Nikt cię nie prosił.
- I o to chodzi. Miałeś swoją szansę, ale udawałeś niedostępnego. Za to ja dałem znak, że jestem bardzo dostępny. - pokiwał znacząco brwiami Blaise.
- Robisz z siebie głupka.
- Chyba ty. Myślisz, że na zimnego drania coś zyskasz? - zapytał z niedowierzaniem brunet.
- Laski lubię niegrzecznych chłopców. - poinformował przyjaciela blondyn i ruszył w konkretnym celu, znalezienia Granger i udowodnienia Zabiniemu swoich racji.
- Ale kobiety wolą  opiekuńczych i miłych facetów. - mruczał do siebie Zabini, znawca kobiecej psychiki snując się za Malfoyem.

- Proszę, proszę... kogo to moje piękne oczy widzą. - zakpił Malfoy opierając się nonszalancko o pobliskie drzewo.
- Nikt cię tu nie zapraszał. - oburzył się Ron rzucając w kierunku blondyna mordercze spojrzenie.
- Może nie mówiłem do ciebie. Jest tu ktoś wart dużo więcej uwagi niż ty. - powiedział tajemniczo Ślizgon puszczając oczko przerażonej Hermionie. Dziewczyna próbowała ratować sytuację i dawać znaki blondynowi, aby nie ujawniał niczego przy Weasley'u, ale Malfoy'a wyraźnie bawiła obecna sytuacja i nie miał zamiaru przestawać.
- Co ty sobie wyobrażasz? Na za wiele sobie pozwalasz!  - oburzył się już całkowicie czerwony Ron.
- Pozwoliłem sobie na dużo więcej. - mówił blondyn patrząc uwodzicielsko na Hermionę i oblizując prowokacyjnie wargi.
- Hermiona?! - teraz uwaga Weasley'a była skupiona na przerażonej dziewczynie. - Wyjaśnij.
- Ron, to nie tak jak sobie myślisz... - zaczęła niepewnie Hermiona.
- Nie chodzi zupełnie o to co się uroiło w twojej przepełnionej perwersją rudej główce Weasley. - wtrącił się Zabini, który jak zwykle pojawił się jak spod ziemi.
- Stary, przerażasz mnie. - poinformował Malfoy - Jesteś duchem czy co?
- Weasley, jak łatwo cię podpuścić. Brakowało nam twojej naiwności. - obrócił wszystko w żart Ślizgon.
- Może zostaniesz? - podchwycił Malfoy, aby ratować sytuację, po której wyraźnie rozwścieczył Hermionę.
- Ron, chyba miałeś już się zbierać? - zauważył Harry.
- Faktycznie. Odprowadzicie mnie? - zapytał nadal podejrzliwie rudzielec.
- Idź z Harrym. Ja muszę tutaj posprzątać. - powiedziała Gryfonka i pożegnała się z odchodzącymi przyjaciółmi. Po upływie kilku minut odwróciła się do obecnych Ślizgonów, a jej głos mógłby zamrozić jezioro.
- Malfoy, czyś ty zgłupiał?
- Nic się nie stało.... -zaczął blondyn, ale przerwała mu dziewczyna.
- Dzięki interwencji Blaise'a. - na chwilę wyraz twarzy Gryfonki złagodniał lecz kiedy powtórnie zwróciła się do blondyna znów wiało od niej chłodem. - Zjeżdżaj stąd.  Nie chce mi się z tobą gadać.
- Chyba sobie żartujesz?
- Absolutnie nie. - powiedziała stanowczo brunetka.
- Rano chciałaś.... - nie dokończył Ślizgon.
- Rano to było rano, teraz jest teraz. - prychnęła Granger i poszła szybko do zamku wraz z koszykiem kocem zarzuconym przez ramię.
- Stary, słabo ci idzie. - zaśmiał się Zabini. - Dwa - zero dla mnie.-  poklepał po ramieniu Malfoya i ruszył podśpiewując do zamku.


  • rozdział znów nie powala długością, ale jakoś tak mi wychodzi; zabieram się za odpowiedzi na nominacje, których trochę się nazbierało, a zawsze jakoś mi umykały, zainteresowani znajdą je w odpowiedniej do tego stronie "Nominacje"; zapraszam na rozdział i resztę :D co do komentarzy to są bardzo pochlebne, nie spodziewałam się, że moje opowiadanie może się spodobać tak bardzo, ot do poczytania może być ;)  to dla mnie zaszczyt, że zostałam nazwana 'pisarką' - nie czuję się nią, jest to wielkie słowo i daleko mi do tej profesji, ale miło czytać takie rzeczy
         Katarzyna