28.06.2013

30. Powalająca wiadomość

Tuż po przebudzeniu Hermiona była zdeterminowana do wykonania powziętego ubiegłego wieczoru zadania. Mianowicie, nie miała zamiaru dłużej ukrywać przed swoim przyjacielem tego co zaszło pomiędzy nią a Malfoyem. Już podczas śniadania dowiedziała się, że dzisiejsze popołudnie Harry postanowił spędzić na stadionie trenując przed kolejnym meczem. Gryfonka uznała, że jest to doskonała okazja, aby w spokoju porozmawiać. Lekcje minęły jej w zastraszającym tempie i nieubłaganie zbliżała się sądna godzina. Hermiona wiedziała, że Harry jest w stanie zrobić dla niej wszystko jednak, kiedy zmierzała na boisko Quidditcha dopadły ją wątpliwości czy na pewno to zrozumie, czy nie odwróci się od niej. Zajęta swoimi myślami nie zauważyła, że ktoś od jakiegoś czasu obserwuje jej dziwne zachowanie. Wyglądała jakby naprawdę walczyła sama ze sobą zważywszy na to, że jej chwilami szybki marsz był przerywany nagłym zatrzymywaniem się. Po kilkunastu minutach dziewczyna w końcu pokonała drogę oraz część siebie, która nie wykazała się typowo gryfońską odwagą i chciała natychmiast zawrócić.
- Hermiono co tutaj robisz? - natychmiast wylądował przy niej Harry. - Coś się stało?
- Chciałam... - zaczynała niepewnie Gryfonka.
- Może polatasz ze mną? - zaproponował chłopak, a widząc zaskoczone i pytające spojrzenie dziewczyny dodał - Widzę, że niełatwo jest mi coś powiedzieć, czy tak?
- Tak, Harry... - westchnęła dziewczyna uśmiechając się do chłopaka.
- Będzie ci łatwiej jak zajmiemy się w międzyczasie czymś innym. - pogłaskał po ramieniu przyjaciółkę. Hermiona tylko przytaknęła i przyglądała oddalającemu się chłopakowi, który poszedł do szopy na miotły, aby wybrać jej jakiegoś niegroźnego Zmiatacza.
Hermiona stała zdenerwowana na boisku i nerwowo uklepywała ziemię pod swoimi stopami, kiedy usłyszała jakieś szemranie przy pobliskich trybunach. Lekko zmarszczyła brwi i już chciała udać się w tamtym kierunku, aby sprawdzić czy wszystko jest w porządku, czy nikt się nie czai w pobliżu.
- Hermiono dokąd idziesz? - odezwał się za nią głos Harry'ego.
- Chyba coś słyszałam, jakby ktoś tam był. - wyjaśniła dziewczyna.
- To tylko stare deski, ciągle skrzypią. To cud, że jeszcze się nie zawaliły. - powiedział chłopak uspokajając przyjaciółkę i podając jej jedną z wysłużonych szkolnych mioteł. - Lecimy?
- Jasne. - przytaknęła Gryfonka i odbiła się lekko od ziemi. Nie pierwszy raz spędzała tak czas z Harrym. Co prawda przy niej Harry nie mógł w pełni zaprezentować swoich możliwości, bo latali tylko kilka metrów nad ziemią i to dość spokojnie. Nigdy jednak nie narzekał na towarzystwo przyjaciółki.
W końcu Hermiona wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić:
- Jest coś o czym nie powiedziałam tobie i Ginny, kiedy wróciła z Malfoy Manor.
- Malfoy zrobił ci coś złego? - pytał chłopak robiąc szybki zwrot.
- Nie, tzn... - nie wiedziała jak to ująć dziewczyna.
- Czyli jednak? - zapytał lekko zdenerwowany Potter ściskając trzonek swojej miotły.
- Nie, to nie było złe, raczej..... przyjemne. - wyszeptała Hermiona lekko się rumieniąc i spuszczając wzrok na swoje dłonie.
- Hermiono? - wpatrywał się jej z zaciekawieniem Harry. - Co masz na myśli?
- Widzisz... - Hermiona latała w pobliżu trybun, a tuż za nią podążał jej przyjaciel.
- Powiedz co cię dręczy, to nie może być, aż takie straszne. - uśmiechał się pocieszająco Harry i wyprzedził Hermionę.
- Dobra....słuchaj..... - wypuściła głośno powietrze Hermiona - spałam z nim.
- Co? - zareagował nagle chłopak, jego zaskoczenie doprowadziło do koszmarnego zderzenia z trybuną, która pojawiła się tuż przed nim.
- Harry! -krzyknęła Hermiona i szybko pobiegła do leżącego na ziemi przyjaciela.
- Spokojnie, wszystko gra, ale chyba uderzyłem się w głowę, bo wydawało mi się, że mówiłaś... - nagle przerwał widząc przepraszające spojrzenie Hermiony. - nie wydawało mi się prawda?
- Nie Harry, nie wiedziałam jak ci to powiedzieć, a nie mogłam tego przed tobą ukrywać, szczególnie, że Malfoy ciągle się przy mnie kręci.
- Kiedy wczoraj zniknęliście... - zaczął Harry.
- Byliśmy razem, musieliśmy porozmawiać. - wyjaśniła Hermiona.
- Tylko rozmawiać? - zapytał bez zastanowienia Gryfon.
- Harry! - uderzyła go w ramię Hermiona.
- Przeraszam, ale... czy jesteś pewna co robisz? - zapytał z troską Harry.
- Może to dziwnie zabrzmi, ale przy Ronie nie byłam nigdy pewna pomimo, że go kochałam, a przy Draco... - rozmarzyła się Gryfonka - było tak...
- Nie nie, stop. Przepraszam, ale bez szczegółów. - skrzywił się Harry.
- Cudownie. - dokończyła dziewczyna.
- Ufff.... - odetchnął Potter - już myślałem, że chcesz się dzielić szczegółami.
- Harry są rzeczy, które zachowam dla siebie.
- I niech tak zostanie. - uśmiechną się chłopak.
- Czyli nie jesteś na mnie zły? -zapytała niepewnie Hermiona.
- Nie, nie mam powodu. Zaskoczyłaś mnie, nie da się ukryć, ale.... martwię się.
- Dlaczego?
- Wiem jaki jest Malfoy. Co jeśli cię zrani? Porzuci?
- Harry, jak na razie to ja go odtrącam. - wyjaśniła dziewczyna.
- Ty? - nie ukrywał zaskoczenia brunet.
- Nie chcę się wiązać.
- Malfoy chce?
- Zachowuje się jakby mu zależało. - wzruszyła ramionami brunetka.
- Nie rozumiem...
- Chcę poznać jego prawdziwe oblicze. Muszę sprawdzić czy jest wart mojego czasu i zainteresowania.
- Hermiono, trochę mnie przerażasz. - zauważył chłopak. - Nic do niego nie czujesz?
- W tym problem, że chyba czuję. - westchnęła Hermiona.
- Chyba zaczynam łapać. - przytaknął Potter - Jeśli cię zrani, to popamięta mnie do końca życia.
- Wiem Harry. Dlatego muszę go przetestować. - puściła oczko do przyjaciela Hermiona.

- Stary, jak mogłeś mi nie powiedzieć? - Zabini wpadł jak burza do dormitorium Prefektów Slytherinu.
- O czym znowu? - zapytał niechętnie Malfoy nie odrywając wzroku od Proroka Codziennego.
- Że przeleciałeś Granger! - krzyknął Blaise.
- Słucham?! - zapytał zaskoczony blondyn odkładając gazetę.
- Nie wyprzesz się. Wiem to od Hermiony.
- Powiedziała ci? - zapytał podejrzliwie Malfoy.
- Mi nie, ale Potterowi. - widząc zaskoczone spojrzenie przyjaciela dodał - Podsłuchiwałem.
- Jak to się dzieje, że ty zawsze o wszystkim wiesz... - mówił sam do siebie Malfoy.
- Taki dar... - zaśmiał się Blaise. - Ale wracając do ciebie i Granger, to opowiadaj jak to zrobiłeś?
- Nie będę z tobą o tym gadał.
- Ale jak to się stało, że Hermiona ci uległa? Nie wiem, eliksir miłosny, Imperius... - wyliczał Zabini.
- Nie zrobiłbym jej takiego świństwa. - wrzasnął Malfoy i przycisnął do ściany drugiego Ślizgona.
- Hej Draco, spokojnie, wyluzuj. - uspokajał blondyna Blaise.
- Jestem zdenerwowany. -poinformował przyjaciela Draco.
- Właśnie widzę, ale dlaczego?
- Nie wiem o co chodzi. Granger nie zachowuje się jak normalna dziewczyna. Nie chce się wiązać.
- To chyba powinieneś się cieszyć? - zaproponował Zabini.
- Też tak myślałem, ale... - Malfoy ukrył twarz w dłoniach.
- Zakochałeś się?
- Nie wiem. To nie ważne. Nie chodzi tu o mnie tylko o nią. Dlaczego po wszystkim się wycofuje?
- Może jej się nie podobało? Może chciała cię tylko wykorzystać? - proponował Blaise.
- Chyba nie mówisz poważnie?
- Sam mówiłeś, że jest inna niż wszystkie laski. - wzruszył ramionami brunet.
- Inna niż laski, ale nie taka jak facet.
- Trafił swój na swego.
- Nie denerwuj mnie.
- Dobra, to czego ona chce? - postawił konkretne pytanie Zabini.
- Chce mnie poznać. Zaprzyjaźnić. - odpowiedział blondyn.
- To w czym problem. Daj się poznać od swojej uwodzicielskiej i powalającej strony. Zrób co chce, a wtedy ty też dostaniesz to co chcesz. - poradził Blaise.
- Brzmi... mądrze. - powiedział zaskoczony blondyn za co został dźgnięty przez przyjaciela w bok. - Jak nie ty.
- Stary ty chcesz seksu...
- Powiedzmy. -  przerwał blondyn.
- Ona przyjaźni. Transakcja wymienna. - wyjaśnił brunet.
- To nie jarmark. - zauważył Draco.
- Miękniesz?
- Nie, ale nie widzę potrzeby manipulowania nią. - oburzył się Malfoy.
- Od przyjaźni najkrótsza droga do łóżka. - powiedział tonem znawcy Zabini.
- Co cię napadło? Myślałem, że ją lubisz?
- Ale ja zawsze mam rację i pogódź się z tym.
- Przyjaźń to ślepa uliczka. - zaznaczył Malfoy.
- Przekonajmy się. - uśmiechnął się szyderczo Zabini i wyszedł do Pokoju Wspólnego Prefektów.
- Nie zrobisz mi tego. - przytrzymał go blondyn.
- Draco, Draco, Draco... - przytrzymał go za ramiona Zabini - Ja zawsze muszę mieć rację, wiedziałeś o tym prowokując mnie. Teraz możesz tylko patrzeć. A jeśli się wmieszasz to będzie tylko gorzej.

  • okej, wiem, że rozdział krótki, ale akurat wypadł taki maciupki wątek; a nie miałam siły pisać dużo więcej, muszę pozbierać siły po sesji i trochę wypocząć; pozdrawiam
         Katarzyna

20.06.2013

29. Sam na sam

Poranek nadszedł zdecydowania zbyt szybko. Hermiona leniwie się przeciągając uśmiechnęła się do siebie. Miała tej nocy niegrzeczne i wspaniałe sny, w których udział brała razem z Malfoyem.
- Jak się spało? - usłyszała męski, pociągający głos tuż przy swoim uchu. Natychmiast otworzyła szeroko oczy ogromnie zaskoczona.
- Co ty tu robisz? - zapytała niepewnie odsuwając się na skraj łóżka.
- Nie pamiętasz? - zapytał rozbawiony chłopak - Przecież cię nie upiłem.
- O co chodzi? O matko.... - przeraziła się Hermiona - dlaczego ja jestem naga? Ja jestem naga! - krzyczała Gryfonka, na co Draco tylko przewrócił oczami.
- No i co? Ja też. - powiedział jak najbardziej spokojnie blondyn.
- Ty też... - powtórzyła Hermiona - tzn. że to nie był sen. - szepnęła.
- Oj nie był, nie był. - uśmiechał się uwodzicielsko chłopak i złożył szybki pocałunek na ustach znieruchomiałej Hermiony.
Hermiona po tych słowach owinęła się szczelnie prześcieradłem i ruszyła do łazienki.
- Nie sądziłem, że te słowa padną z moich ust, ale nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać? - zaproponował chłopak.
- Przy śniadaniu. - odpowiedziała szybko Hermiona i zniknęła za drzwiami łazienki. Po kilku chwilach z pomieszczenia zaczął dobiegać odgłos lecącej wody.
Draco leżał jeszcze przez chwilę na łóżku z rękami z głową i zastanawiał się nad zaistniałą sytuacją. Może trochę ich poniosło, ale było nad wyraz przyjemnie, więc nie miał czego żałować. Sytuacja ta była faktycznie bardzo nieprawdopodobna i nie dziwił się, że Granger sądziła, że tylko śni. Zaskoczyła go jednak reakcja dziewczyny. Normalnie pewnie nie mógłby się odpędzić od natrętnej panienki, która chciałaby wymóc na nim obietnicę wspólnego, wiecznego życia. Granger jak zwykle odstawała od schematu. Przy niej nie sprawdzało się wszelkie zdobyte przez niego doświadzczenie z dziewczynami. Blondyn zaśmiał się sam do siebie. Zamiast żądać od niego wyjaśnień najzwyczajniej w świecie poszła wziąć prysznic, jakby nic się nie zdarzyło. Chłopak znudzony czekaniem postanowił pójść w jej ślady i również doprowadzić się do porządku po bądź co bądź szalonej nocy.

Gryfonka opuściła łazienkę kilka minut po wyjściu jej dotychczasowego towarzysza. Ubrała się i uprzątnęła pobojowisko, które powstało minionej nocy. Przy łóżku dostrzegła krótką wiadomość od gospodarza domu. Właściwie było to zaproszenie na śniadanie. Hermiona wzięła kilka głębszych oddechów i postanowiła stawić czoła blondynowi. Przed Ślizgonem udawała twardą, jednak kiedy tylko znalazła się sama dotarły do niej fakty i obrazy, o których myślała, że są tylko wytworem jej wyobraźni. Może wiązało się to z tym, że było dokładnie tak jak sobie wymarzyła? Chyba nie mogło być cudowniej. Nie sądziła, że swój pierwszy raz przeżyje właśnie z Malfoyem, ale czy to źle? Traktował ją cudownie. Pieścił ja tak jak nie robił tego jeszcze żaden mężczyzna. Przymykając oczy brunetka mogła wracać do wydarzeń nocnych i błądząc opuszkami palców po swojej nadal rozgrzanej skórze odkrywać na nowo szlak pieszczot Malfoya.

Nareszcie ją zauważył, wyglądała całkiem zwyczajnie, jak każdego wcześniejszego dnia. Miała na sobie jeansy, trampki i luźną, lekko prześwitującą zieloną koszulę. Coś się jednak zmieniło. Przekraczając próg jadalni szczerze i szeroko się do niego uśmiechnęła. Chłopak odwzajemnił uśmiech, podszedł szybko do niej i najzwyczajniej w świecie, jakby robił to codziennie, pocałował ja na powitanie.
- Ładnie wyglądasz. - skomplementował dziewczynę prowadząc ją równocześnie na miejsce przy stole.
- Dziękuję.
- Lubię zielony. - przyznał blondyn.
- Właściwie to ja też. - uśmiechnęła się Hermiona.
- Niecodzienne jak na Gryfona. - zauważył Malfoy.
- Czy nie powinniśmy siedzieć po przeciwnych stronach stołu? - zauważyła Hermiona zmieniając temat, bo spostrzegła, że nakrycia są umiejscowione blisko siebie.
- Chyba mieliśmy zjeść razem? - zauważył chłopak na co dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła.
Początek posiłku minął im w niczym nie zmąconej i nieskrępowanej ciszy. Oboje w swoich myślach układali scenariusz jakże ważnej, bo pierwszej rozmowy po wydarzeniach przełomowych w ich relacjach.
- Hermiono? - zaczął w końcu chłopak odkładając sztućce i skupiając całą swoją uwagę na Gryfonce.
- Tak? - odrzekła Hermiona - Draco....- dodała.
- Myślę, że powinniśmy porozmawiać o tym co się stało.
- Tak. Przepraszam, wiem, że jest to dla ciebie niewygodna sytuacja... - tłumaczyła dziewczyna.
- Czy ty czujesz się winna? - zapytał z czułością w głosie o jaką sam by siebie nie podejrzewał, chwytając lekko drżącą dłoń dziewczyny.
- Winna? Yyy...nie, tzn. nie żałuję jeśli o to chodzi. - tłumaczyła się dziewczyna podnosząc wzrok na blondyna.
- Nasze relacje nie były najlepsze, więc miałabyś prawo. To ja nie miałem prawa do ciebie....
- Hej! - zaczęła odważnie dziewczyna - Między nami bywa różnie....
- Raczej źle - wtrącił się chłopak.
- ...różnie. - kontynuowała Hermiona - Do niczego mnie nie zmuszałeś. - zauważyła trafnie.
Chłopak odetchnął po tych słowach z ulgą.
- Będziesz moją dziewczyną? - wypalił nagle chłopak co spowodowało, że cała zawartość ust Hermiony, w których znajdowała się akurat pita woda wylądowała na jej bluzce.
- Co? - zapytała zszokowana.
- No, tak chyba trzeba. Dziewczyny raczej tego oczekują w takim momencie.
- Draco....ja, nie spodziewałam się. Tzn, no zbliżyliśmy się do siebie, ale....
-... nie oczekujesz ode mnie deklaracji? - wnioskował chłopak.
- Coś w tym stylu. Widzisz... Miło, że nie traktujesz mnie jak pierwszą lepszą, ale sam musisz przyznać, że....no, właściwie się nie znamy. - zakończyła dziewczyna.
- Masz rację.. - przytaknął chłopak.
- To wszystko dzieje się trochę od końca... - zauważyła Hermiona.
- Racja. - potakiwał chłopak, gdyż argumenty Hermiony brzmiały logicznie. - Co proponujesz?
- Może się najpierw poznamy? - zaproponowała nieśmiało Gryfonka.
- Hmmm.... może być. - uśmiechnął się chłopak.

Cały dzień dwójka Prefektów Naczelnych spędziła na rozmowach, na spotkaniu z Narcyzą, która pożegnała się z nimi przed wyjazdem do Hogwartu.
Podróż pociągiem minęła uczniom bardzo szybko. Hermiona zaczytała się w grubej książce, a Malfoy zdrzemnął się układając się wygodnie na jej kolanach. Gdy ekspres do Hogsmead zatrzymał się na niewielkiej stacji oboje wysiedli z niego i bez pośpiechu ruszyli na tereny Hogwartu. Bezwiednie trzymając się za ręce dotarli pod drzwi zamku. Dopiero kiedy dobiegło ich rozdzierające skrzypienie wrót spojrzeli zdezorientowani na swoje dłonie i niechętnie je rozłączyli. U wrót napotkali woźnego, który wpuścił ich do zamku i sam udał się do Wielkiej Sali, gdzie odbywała się już uczta.
Przez chwilę stali naprzeciwko siebie nie chcąc się pożegnać. Ostatni czas spędzili razem. Bardzo dobrze czuli się w swoim towarzystwie, rozmawiali, śmiali się, razem jedli posiłki. Nadszedł czas, żeby to skończyć. Każdy miał wrócić do swego domu.
- Do zobaczenia Hermiono. - wyszeptał blondyn i pocałował dziewczynę.
- Nie rób tego. - z niechęcią zakończyła pocałunek Granger.
- Czego? - udawał niewiedzę blondyn obejmując Hermionę w pasie i przyciągając do siebie.
- Nie całuj mnie. Możesz to obiecać?
- Mogę. - przyznał, na co Hermiona westchnęła z ulgą - Ale nie chcę. - dodał za chwilę.
- Proszę cię, w szkole jest inaczej.
- Poznajemy się. Sama tego chciałaś. - mruczał jej do ucha.
- Wiem, ale nie chcę ściągać na siebie uwagi. - przyznała dziewczyna.
- Boisz się co powiedzą przyjaciele?
- Chciałabym najpierw z nimi porozmawiać, przygotować, że mam teraz jeszcze jednego znajomego.
- Znajomego mówisz? - podniósł jedna brew Ślizgon, z czym wyglądał bardzo uroczo.
- Awansowałeś z wroga, jak tak dalej pójdzie to kariera przed tobą. - uśmiechnęła się do niego promiennie Hermiona.
-Dobrze. - uległ jej Malfoy. - Ale jak mamy się w takim razie zachowywać?
- Tak jak dotychczas. Żadnej 'Hermiony' przy ludziach...
- Jasne Granger. - zasalutował blondyn.
- Ufff.... - odetchnęła Gryfonka - Od razu lepiej. Nie mogłam się przyzwyczaić.
- I weź tu dogódź kobiecie. - podniósł wzrok ku górze Draco.
- Dobra Malfoy, idziemy na kolację. - powiedziała swoim starym tonem nie znoszącym sprzeciwu, a kiedy stali już w wejściu do Wielkiej Sali wyszeptała pomiędzy uśmiechami do machających przyjaciół:
- Do zobaczenia wieczorem.
- Potajemne spotkanie? Podniecasz mnie... - odpowiedział również szeptem Malfo, kierując się w stronę stołu Slytherinu. Hermiona spłonęła rumieńcem i pobiegła do Harry'ego i Ginny, który czekali na nią z szerokimi uśmiechami.
- Nareszcie jesteś, już myśleliśmy, że Malfoy coś ci zrobił. - uściskała przyjaciółkę Ginny.
- Nic się nie stało, rozmawialiśmy jeszcze.
- Myślałem, że jak wrócisz to będziecie mieli siebie dość. - zauważył Harry. - Tyle czasu z samym Malfoyem... - skrzywił się chłopak.
- Była tam też Narcyza... - wyszeptała Hermiona pochylając się nad stołem i opowiadając przyjaciołom co wydarzyło się w Malfoy Manor. Pomijając sytuację, kiedy byli sam na sam.

Przy stole Ślizgonów pewien młody i oszałamiająco przystojny blondyn nie zwracając uwagi na monolog prowadzony przez jego wieloletniego przyjaciela, obserwował poczynania Pani Prefekt Gryffindoru. Wyłapywał każdy jej ruch, widział, że szepcze o czymś zawzięcie z Potterem i Weasley. Oddałby wiele, żeby tylko móc już się z nią spotkać. W jego głowie krążyło wiele myśli, w końcu wstał i bez słowa wytłumaczenia pomaszerował pewnie w stronę stołu Gryffindoru.
- Granger, musimy iść. - odezwał się głos zza pleców Gryfonki. Hermiona odwróciła się do niego szybko spoglądając na niego pytająco.
- Co jest Malfoy? Nie możesz już żyć bez Hermiony? - zachichotała Ginny. Hermiona od razu  zanotowała, żeby ograniczyć kontakty przyjaciółki z Parvati.
- Coś się stało? - zapytała niepewnie Hermiona.
- McGonagall wzywa... - próbował wyjaśnić blondyn.
- Skoro tak, to... chodźmy. - próbowała się nie uśmiechać Gryfonka.
- Ale dopiero przyszłaś, i jeszcze nic nie zdążyłaś zjeść. - zauważył Harry.
- Nie głodziłem jej przez ten weekend Potter..
- Kto cie tam wie... - mruczała Ginny.
- Chodźmy już, McGonagall nie może czekać. -wtrąciła się Granger i ruszyli do wyjścia.

Maszerowali w ciszy korytarzami, aż dotarli pod obraz strzegący wejścia do salonu Prefektów.
- Skąd wiedziałaś, że naprawdę McGonagall nas nie wzywa? - zapytał od niechcenia Malfoy.
- Może stąd, że siedziała cały czas przy stole nauczycielskim i nie widziałam, żeby pałała chęcią spotkania z nami. - powiedziała lekko zdenerwowana dziewczyna.
- Dobrze, że Gryfoni nie są zbyt inteligentni. - zaśmiał się blondyn rozkładając się na łóżku w dormitorium Prefekt Gryffindoru.
- Z twojej strony też nie było to zbyt inteligentne, myślałam, że stać cię na więcej. - powiedziała Hermiona siadając koło rozciągniętego Ślizgona.
- Oj stać, żebyś wiedziała. - poinformował chłopak z nutką rozbawienia w głosie i przyciągnął dziewczynę do siebie, tak, że leżała teraz na nim.
- Kolejny warunek, który musisz wprowadzić w życie. - mówiła poważnie Hermiona - Pociąg fizyczny musi iść w parze z pociągiem intelektualnym.
- Ohoho, czy śmiem dorównywać najmądrzejszej uczennicy od czasów samej Roveny Ravenclaw? - ironizował Draco.
- Nie udawaj skromnego, to do ciebie nie pasuje. - tłumaczyła Granger staczając się z chłopaka i wtulając się w jego bok.
- Lubisz jak jestem taki? - pytał głaszcząc ją po policzku.
- Jaki?
- Nieskromny, zimny, arogancki, oszałamiająco przystojny....
- Lepsze to niż ciągłe słodkie słówka. - przyznała szczerze Hermiona co wywołało zdziwienie na twarzy Malfoya.
- Gdzieś ty była całe moje życie? - żartował chłopak.
- Malfoy, tuż obok, zaraz za twoimi panienkami.
- Czyżby zazdrosna? - machał porozumiewawczo brwiami blondyn.
- Skąd.... - zaczęła mówić Hermiona, ale przerwało jej natarczywe pukanie do drzwi:
- Hermiono! Jesteś tam? Nic ci nie jest? - zza drzwi dobiegały głosy Ginny i Harry'ego.
- O żesz kurcze.... - przeraziła się dziewczyna zeskakując z łożka. Oboje stali już na baczność. - Co teraz?
- Idę do siebie. - powiedział chłopak, ale za chwilę wrócił. - Zabini szuka mnie w naszym dormitorium.
- Jesteśmy w pułapce. - skrzywiła się dziewczyna.
- Ale właściwie to czego my się obawiamy. Nic złego nie robiliśmy.
- Samo to, że jesteś tutaj u mnie nie jest normalne. - mówiła Hermiona chodząc szybko po pokoju. - Wiem, właź pod łóżko.
- Zwariowałaś? - oburzył się chłopak.
- Ciszej, proszę.... - nalegała Gryfonka - Odwdzięczę się. - zaproponowała.
- Robię to tylko dlatego, że będzie warto. - powiedział chłopak i wślizgnął się pod łóżko Hermiony.
- Hermiono, wiem, że tam jesteś. - do drzwi zaczął dobijać się także Zabini.
- O co chodzi? - udawała zaspaną dziewczyna i otworzyła drzwi, przez które wpadła cała trójka uczniów.
- Malfoy cię porwał? - pytała przejęta Ginny rozglądając się po pokoju.
- Nic ci nie zrobił? - martwił się Harry przyglądając się przyjaciółce. - Wiemy, że nie chodziło o McGonagall.
- Spokojnie, wyszliśmy, bo.... - nie wiedziała co powiedzieć Hermiona.
- Coś się działo w lochach i trzeba było to sprawdzić, nie chciałem iść, więc wkręciłem w to Hermionę. - tłumaczył Zabini - McGonagall wcześniej już mnie o to prosiła, ale nie jestem, aż tak dobry z zaklęć, a zalało łazienki, to chyba znów sprawka Jęczącej Marty, ostatnio wiele podróżuje rurami.
- Czy to prawda Hermiono? - zapytał Harry patrząc Hermionie prosto w oczy. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę. Nie potrafiła kłamać przyjacielowi prosto w oczy.
- To brzmi logicznie, poza tym nie ma go tutaj. - zauważyła Ginny. - Przerwaliśmy ci drzemkę. Pewnie jesteś zmęczona po podróży. Odpoczywaj Hermiono. - zdecydowała Ginny wypraszając przed sobą chłopaków.
- Dobranoc. - odpowiedziała Hermiona i pospiesznie zamknęła drzwi solidnym zaklęciem.
- Mój boże, jeszcze chwila, a bym się udusił. - marudził blondyn wytaczając się spod łóżka.
- Mało brakowało. - odetchnęła Gryfonka opadając na łóżko.
- Blaise uratował nam tyłek. - zauważył Ślizgon - Należy mu się porządna Ognista Whisky.
- Nie wytrzymam tego. - mówiła płaczliwym głosem brunetka. - Muszę powiedzieć o wszystkim Harry'emu. - zdecydowała pewnie Hermiona podnosząc się do pozycji siedzącej.
- A co mu takiego powiesz?
- Prawdę. Co się zdarzyło i co się dzieje.
- A co się dzieje?
- No.... - Hermiona zaniemówiła.
- No właśnie. Nasz status jest nieokreślony. Lubimy się, pociągamy się, jeszcze się nie znamy dobrze, mamy burzliwą przeszłość, jeszcze bardziej nieokreśloną przyszłość.... - analizował blondyn.
- Powiem mu, że jesteśmy przyjaciółmi. To nic strasznego.
- Z nim też się przyjaźnisz, a nie sypiacie ze sobą. - zauważył zależność chłopak. - Bo nie sypiacie?! - poderwał się z łóżka oszołomiony.
- Przecież ci mówiłam. - zawstydziła się Granger.
- Upewniam się. - odetchnął Draco.
- Nie wierzysz mi?
- Sobie tak nie wierzę, jak tobie.
- Koniec tego rozczulania się. Czas spać. - powiedziała Hermiona.
- Tak. Jestem padnięty. - przyznał blondyn - Dobranoc Hermiono.
- Granger... -poprawiła go Gryfonka.
- Racja, Granger... - uśmiechnął się ironicznie chłopak.

- Co ona z tobą zrobiła? - od progu dormitorium naskoczył na niego ciekawski współlokator.
- O co ci chodzi Blaise? - udawał zaskoczonego blondyn.
- Wlazłeś dla niej pod łóżko! - krzyczał zadowolony ze swojego odkrycia brunet.
- Skąd? - zapytał tylko Malfoy.
- Stary, raczej Hermiona nie trzyma pod łóżkiem zapasowych szat, a już na pewno nie krawatu w barwach Slytherinu.
- Cóż za spostrzegawczość. - pochwalił przyjaciela blondyn nagradzając go brawami.
- Masz szczęście, że Gryfoni nie są zbyt inteligentni. - powiedział Zabini.
- Już to dziś słyszałem. - zaśmiał się Malfoy.
- No to opowiadaj, ze szczegółami, co się działo w Malfoy Manor. - powiedział Blaise układając się do łóżka i czekając na swoją opowieść do poduszki.
- Nic się nie działo. Zupełnie nic. - zgasił ciekawość przyjaciela blondyn.
- Kłamiesz.
- Udowodnij!
- Jeszcze się dowiem. - pokiwał głową już do siebie Zabini, bo blondyn zniknął za drzwiami łazienki, aby wziąć odprężającą kąpiel.


  • kolejny rozdział jest, już miał nie powstać dzisiaj, ale jednak odłożyłam na bok pięćset stronicową biografię Andersena (w końcu jest za ciężka, nigdzie nie ucieknie) i postanowiłam dotrzymać słowa; mam nadzieję, że się spodoba, choć może niewiele się dzieje; sesja idzie dobrze i zgodnie z planem także nie widzę przeszkód w dodawaniu nowych rozdziałów, tym bardziej, że życie na blogu odżyło...
         Katarzyna

13.06.2013

28. Ars amandi

Dziewczyna wpadła do sypialni, którą chwilowo zajmowała i miotała się po pokoju ze łzami w oczach i z głową pełną kłębiących się myśli. Tak strasznie przeżywała to co działo się w tej chwili kilka komnat dalej. Czy to naprawdę się dzieje? Jej obecność pogorszyła stan Narcyzy? Dumbledore wiedział o wszystkim, dlaczego do tego dopuścił? W głowie Gryfonki mieszały się chaotyczne myśli. Nie chciała sobie wyobrażać co w tej chwili dzieje się z Malfoyem. Chłopak przeżywał załamanie po stracie matki - prawdopodobnie jedynej osoby, którą darzył pozytywnym i szczerym uczuciem. Widziała to  w jego oczach, kiedy czuwał nad nią.
Hermiona zwinęła się w kłębek na łóżku i szlochając usnęła.

W największej sypialni we dworze Malfoyów panowała grobowa cisza. Przy łożu zajmowanym przez nieprzytomną kobietę klęczał młody mężczyzna, którego opuściły wszelkie siły witalne. Jego oczy wydawały się martwe, puste i pozbawione nadziei. Od kilku godzin tkwił w tej samej pozycji nie puszczając delikatnej dłoni swojej matki.
Za oknem zaczynało już świtać, a oczy blondyna stawały się coraz cięższe. Zmęczenie dawało o sobie znać, zaczynał mieć omamy słuchowe i wzrokowe. Wydawało mu się, że klatka piersiowa jego matki porusza się jakby nadal należała ona do świata żywych. Ślizgon pokręcił głową z rezygnacją.
- Oszalałem...
- Draco... - usłyszał delikatny szept. Odruchowo odwrócił się w stronę drzwi. Jego pierwsze podejrzenia skierowane były na osobę Gryfonki, która również przebywała w tym domu. Jednak ku swojemu zaskoczeniu, nikogo nie zauważył.
- Musiało mi się wydawać.. - westchnął i podniósł się z podłogi. Wygładził ubranie i powoli ruszył do drzwi, gdy jego wędrówka została przerwana przez kolejny dźwięk:
- Synu...
Draco stanął jak spetryfikowany. Jednym zwinnym ruchem odwrócił się w stronę łoża i pokonał odległość dzielącą go z matką.
- Matko? Matko! - powtarzał zszokowany.
- Jesteś... - szeptała kobieta otwierając oczy.
- Ty żyjesz?... Ale.... jak.... przecież nie oddychałaś...sam widziałem....jak.... co tu się dzieje? - motał się Malfoy.
- Kochanie, to długa historia.
- Oczywiście, odpoczywaj. Czego potrzebujesz?
- Czy jest tu jeszcze ta dziewczyna?
- Chodzi ci o Granger? - zapytał niepewnie chłopak.
- Chce mi się spać... chce się z wami pożegnać przed waszym wyjazdem.
- Dobrze, ale to dopiero jutro. Trzeba wezwać magomedyka. - oprzytomniał chłopak i zaczął myśleć racjonalnie.
- Draco, podziękuj Hermionie Granger, że żyję. - szeptała Narcyza.
- Ale co ona...? - próbował pytać Ślizgon.
- Jej dobre serce pokonało klątwę. Nie zwątpiła, nie ugięła się przed ciemnymi mocami, przez które sama mogła stracić życie.
- Ja nie rozumiem, przecież ty niczego jej nie zrobiłaś.
- Ale Bella owszem. Cierpiała z rąk Blacków i Blackom wybaczyła. - powiedziała kobieta roniąc pojedynczą łzę.
- Odpoczywaj... - przerwał jej syn.
- A ty zachowaj się jak na arystokratę przystało i zaopiekuj się gościem.
Po poleceniu wydanym synowi Narcyza z nikłym uśmiechem pogrążyła się we śnie, a jej oddech był pełny i głęboki. Draco jeszcze przez chwilę przyglądał się matce nieświadomy tego co miało właśnie miejsce. Opuścił spokojnie sypialnię i odetchnął pełną piersią dopiero na korytarzu. W oddali usłyszał zegar wybijający godzinę jedenastą. Nagle na jego twarzy zaczął pojawiać się coraz szerszy uśmiech. Puścił się biegiem w stronę drugiej zajmowanej w tym momencie sypialni.

- Granger!!! - krzyczał blondyn wpadając do pokoju Gryfonki jednak po krótkim rekonesansie nigdzie jej nie dostrzegł. Po chwili jednak szeroko otworzyły się drzwi do łazienki, a w nich ukazała się zaskoczona szatynka otulająca się szczelnie szlafrokiem.
- Co się dzieje? - pytała spanikowana. Zdezorientował ją powalający uśmiech Ślizgona, który gdyby nie uszy sięgałby mu dookoła głowy. Coś jej się tu nie zgadzało? Przecież wczoraj wieczorem....
- Granger!!! - krzyczał nadal chłopak porywając zszokowaną dziewczynę w ramiona i kręcąc nią dookoła własnej osi.
- Uspokój się! - prosiła Hermiona, lecz w niczym to nie pomogło. - Oszalałeś! Postaw mnie!
- Jak sobie życzysz. - odstawił ją na miejsce chłopak.
- Możesz mi to wyjaśnić? Nie jesteś w żałobie?- zapytała niepewnie Hermiona.
- Ona żyje Granger! Udało ci się! - entuzjazm go rozpierał i znów niebezpiecznie zbliżał się do dziewczyny by podrzucić ją w powietrze.
- Nawet nie próbuj! - zatrzymała go Gryfonka. - Co się udało?
- Zdjęłaś klątwę! - powiedział opadając plecami na łóżko. Nie leżał tak bezczynnie jednak długo. Zerwał się nagle na równe nogi i ruszył do wyjścia. Przed opuszczeniem pokoju odwrócił się jeszcze na chwilę.
- Spotkamy się na kolacji o osiemnastej. - wyjaśnił. - Skrzaty przygotują ci wcześniejsze posiłki, ja będę zajęty cały dzień.
Kiedy chłopak opuścił pomieszczenie Hermiona jeszcze wybiegła za nim:
- Co mam robić cały dzień? W "tym" miejscu. - zapytała akcentując i mówiąc z pogardą ostatnie słowa.
- Rozgość się. Biblioteka jest na drugim pietrze. - powiedział Malfoy nie odwracając się do niej i znikając za pierwszym z wielu zakrętów.

Dzień minął obojgu bardzo szybko. Malfoy zajęty był sprowadzaniem magomedyków do prędko zdrowiejącej Narcyzy. Z kolei Hermiona spędziła cały dzień w sypialni, pomijając posiłki, na które zakradała się do kuchni. Nie chciała jeść sama przy takim wielkim stole. Nie czuła się w tym domu komfortowo, z każdego obrazu docierały do niej obraźliwe słowa. Nawet skrzaty nie traktowały jej uprzejmie, kiedy była sama. W pewien sposób ta sytuacja była dla niej znajoma. Wspominała chwile spędzone na Grimmauld Place. Pod numerem dwunastym, gdzie ukryty był dom rodzinny Blacków również nie była mile widziana do czasu, gdy właścicielem został Harry. Nie miała jednak za złe skrzatom, tak zostały wytresowane.

Wieczorem, kiedy dochodziła pora kolacji Hermiona ruszyła spokojnie do jadalni. Tym razem podczas posiłku miał jej towarzyszyć gospodarz tego strasznego dworu. Bardzo chciała się dowiedzieć jaki jest stan Narcyzy, jednak przez cały dzień nie udało jej się napotkać nikogo. Gdy dziewczyna dotarła do docelowego pomieszczenia czekał już na nią Malfoy. Zauważyła, że wyglądam bardzo elegancko, równie szykownie i dystyngowanie jak nakrycie do wielkiego stołu. Hermiona była lekko zdezorientowana. Spojrzała na siebie. Mając na sobie jeansy i zwykły t-shirt, wyglądem nie pasowała do wystroju i towarzysza. Pokiwała ze zrezygnowaniem głową, kiedy Malfoy bez słowa wskazał jej miejsce przy stole odstawiając dla niej fotel. Sam usiadł przy przeciwnym końcu wielkiego stołu. Odległość jaka ich dzieliła była dla Hermiony śmieszna. Ledwie się widzieli, nie mówiąc już o jakiejkolwiek rozmowie.
- Tak jada arystokracja? - zastanawiała się Hermiona.
- Jak spędziłaś dzisiejszy dzień? - zagadał Malfoy.
- Siedziałam w pokoju i byłam w kuchni. - przyznała dziewczyna.
- W kuchni? - dopytywał zaskoczony blondyn wychylając się lekko zza srebrnego świecznika, który stał na środku stołu i uniemożliwiał swobodną konwersację.
- Nie chciałam jeść sama. - przyznała Gryfonka.
- Nie cieszyłbym się z towarzystwa skrzatów. - prychnął blondyn.
- One też się nie cieszyły. - westchnęła Hermiona.
- Co mówiłaś? - pytał chłopak.
- Nie było dłuższych stołów? - ironizowała Granger.
- Dotychczas w niczym to nie przeszkadzało.
- Nawet w rozmowie?
- Arystokracja spożywa posiłek w milczeniu.
- Sztywniactwo. - podsumowała całą oprawę Hermiona.
Przez chwilę panowała cisza. Hermiona czuła się tak jakby była tu zupełnie sama. I nie podobało się jej to bardzo. Nie zważając na nic podniosła się z fotela i zbierając swoje nakrycie podeszła do miejsca, gdzie swój posiłek spożywał Malfoy. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony:
- Granger, co ty wyprawiasz?
- Mieliśmy zjeść razem, tak?
- Przecież jemy.
- Teraz jemy. - poprawiła go zajmując miejsce po jego lewej stronie i jak gdyby nigdy nic kontynuując posiłek.
Malfoy westchnął, wzruszył ramionami i pomimo całej swojej dezaprobaty w stosunku do zachowania dziewczyny lekko się uśmiechnął.
- Granger? - zapytał, kiedy już konsumowali deser.
- Hyy? - dziewczyna dała znać, że słucha.
- Chciałbym ci oficjalnie podziękować. - mówił poważnie chłopak. - Za uratowanie matki.
- Nie zrobiłam tego umyślnie. Zresztą, nie musisz dziękować. - uśmiechnęła się przyjaźnie Hermiona - Jak ona się czuje?
- Coraz lepiej. Magomedycy są dobrej myśli. - nie ukrywał radości blondyn.
- Cieszę się.
- Mam u ciebie dług wdzięczności. Proś o co chcesz.
- Ja.... - wahała się dziewczyna.
- Nie krępuj się. Mów. Galeony, biżuteria, antyki, posiadłości co tylko chcesz. - wyliczał Ślizgon.
- Malfoy, naprawdę to jest twoja oferta?
- Oczywiście, wiem, że jesteś zaskoczona, każda dziewczyna chciałaby....
- Malfoy zaczekaj! Stop! - oburzyła się Hermiona. - Co ty insynuujesz?
- No powinnaś się cieszyć, chcę ci godnie zapłacić.
- Zapłacić? Ty naprawdę myślisz, że wszystko można kupić! - krzyknęła Hermiona i wybiegła z jadalni.

Zdezorientowany blondyn został sam przy stole. Nie rozumiał reakcji Granger. Dlaczego tak się oburzyła? Przecież proponował jej wszystko co miał najcenniejszego. Czego więcej mogła od niego oczekiwać? Z wieloma pytaniami po skończonej kolacji udał się do sypialni swojej matki.
- Draco? - zapytała zaskoczona kobieta. - Myślałam, że dzisiejszy wieczór spędzisz z panną Granger?
- Traktuję ją dobrze, jeśli do tego zmierzasz.
- Wierzę, że zachowałeś się jak dżentelmen?
- Matko, ona jest nieokrzesana. Pomimo moich starań znów się obraziła.
- Draco? - zapytała podejrzliwie Narcyza. - Co jej powiedziałeś?
- Chciałem jej się odwdzięczyć.
- W jak sposób synu?
- No, chciałem jej zapłacić. - po tych słowach Narcyza westchnęła i pokiwała z niedowierzaniem głową. - Nie wiem czego ona chce. Pieniądze, złoto, klejnoty...
- Draco, czy naprawdę myślisz, że to jest cenne?
- Oczywiście, przecież zawsze z ojcem....
- Tak, mówiliśmy, że wszystko można kupić. Biorę winę na siebie.
- Nie rozumiem, jaką winę?
- Draco, Hermiona Granger jest inną kobietą niż te, które znałeś do tej pory. Jest wrażliwa i dobra, a jej hierarchia wartości na pewno nie zaczyna się od złota.
- Jest coś cenniejszego?
- Draco, serce mi się kraje, gdy słyszę co teraz mówisz, ale zdaję sobie sprawę z mojej w tym winy. Uważam, że powinieneś natychmiast przeprosić Gryfonkę. Może sama powie ci czego pragnie i co jest dla niej najważniejsze.
- Mówisz tak jakbym miał się z nią zaprzyjaźnić. - wykrzywił się w grymasie Draco.
- Do niczego cię nie namawiam, ale przebywanie w towarzystwie tej dziewczyny może wyjść z korzyścią dla ciebie.

Draco chcąc nie chcąc musiał wypełnić nakaz matki i udać się z przeprosinami do Granger. Chciał załatwić tę sprawę jak najszybciej, więc od razu skierował się do skrzydła domu, w którym znajdowała się tymczasowa sypialnia Gryfonki. Miał nadzieję, że dziewczyna jeszcze nie śpi choć było już dość późno. Kiedy blondyn dotarł do drzwi zauważył delikatną smugę światła wyłaniającą się przez szczelinę pod drzwiami. Malfoy wziął głęboki oddech i stanowczo zapukał do drzwi. Kiedy usłyszał ciche i zaskoczone "proszę" wszedł do środka.
Granger już szykowała się do snu. Zastał dziewczynę, kiedy leżała już pod kołdrą w łóżku, ale czytała jeszcze jakąś książkę trzymając ją sobie na kolanach. Draco zauważył również zaskoczenie na jej twarzy, gdy wszedł do pomieszczenia.
- Czego chcesz? - zapytała prosto z mostu Hermiona odkładając książkę na pobliską szafkę.
- Przyszedłem cię przeprosić. - wyrecytował Malfoy.
- Jeżeli robisz to tylko dlatego, że kazała ci matka to możesz się nie trudzić. - odparła butnie Gryfonka.
- Granger... - zaczął mówić chłopak przysiadając na łóżku. Hermiona podkurczyła nogi pod brodę, żeby zrobić mu miejsce.
- Malfoy?
- Co ma dla ciebie największą wartość? - zapytał wprost.
- Słucham?
- Rozumiem już, że nie jest to złoto i pieniądze.
- Jest wiele rzeczy dużo cenniejszych. - mówiła Hermiona.
- Co to jest?
- Naprawdę nie wiesz? - dopytywała się Hermiona. Na co chłopak wzruszył ramionami. - Co czułeś, gdy myślałeś, że twoja matka umarła? - powiedziała Granger siadając obok Malfoya, który siedział cały czas do niej bokiem.
- Chciałem, żeby żyła.
- Jaką cenę byłbyś w stanie za to zapłacić?
- Każdą! - powiedział bez wahania chłopak.
- Właśnie. Nawet się nie zawahałeś. Straty majątku nie odczułbyś tak dotkliwie tutaj. - przyznała Hermiona przykładając swoją niewielką, ciepłą dłoń do miejsca, gdzie znajdowało się serce. Malfoy dopiero teraz spojrzał na towarzyszkę. To co powiedziała dotarło do niego z wielką siłą. Zrozumiał, że żywi do kogoś silne uczucia.
- Kocham.... - szepnął odsłaniając przed Gryfonką swoją słabą stronę.
- I to ma największą wartość. - uśmiechnęła się nieśmiało Gryfonka.
Dopiero teraz chłopak zauważył, że ujął w swoją smukłą i bladą dłoń jej rączkę spoczywającą na jego torsie. Przytrzymywał ją jakby obawiał się, że gdy tylko się oddali to całe ciepło zniknie, a jego serce znów skuje lód. Stan w jakim się znajdował odpowiadał mu bardzo, choć wyciągał na światło dzienne jego słabości. Hermiona siedział bardzo blisko niego. Do pasa była przykryta aksamitną kołdrą. Spod pierzynki wystawała jednak bezwiednie zgrabna i opalona noga, która zwisała swobodnie z łóżka.
- Draco? - dotarło do jego uszu.
- Draco? - zwrócił się do niej zaskoczony, że użyła jego imienia.
- Chciałabym, żebyś mówił mi po imieniu. To byłaby przysługa, którą jesteś mi winien. - wyznała Granger.
- Jeśli tak chcesz, to chyba mogę to zrobić. - wzruszył ramionami chłopak.
- A więc, Draco.... - zaśmiała się Hermiona.
- Hermiono.... - powiedział delikatnie zachrypniętym głosem blondyn spoglądając w czekoladowe oczy towarzyszki.
Kiedy dwoje młodych ludzie siedziało razem w jednym w pokoi rezydencji należącej do starego magicznego rogu czarodziejów czas wydawał się płynąć wokół nich, lecz nie przeszkadzając parze. Oboje zdawali się pochłonięci swoim towarzystwem. Blondyn odruchowo założył na ucho niesforne pasmo włosów, które opadło na twarz Hermiony. Jego dłoń pozostała jednak na jej aksamitnym i już lekko zaróżowionym policzku. Miał przeogromną ochotę znów poczuć smak jej słodkich ust. Jego uprzedzenia w tym momencie przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Do zrealizowania jego zamiarów brakowało jeszcze kilku milimetrów. Z tej odległości czuł lekko przyspieszony oddech Gryfonki i mógł przyjrzeć się jej ślicznej twarzy z bardzo bliska. Mógł policzyć wszystkie jej słodkie piegi, o których do tej pory nie miał pojęcia, gdyż były niewidoczne z dystansu, który ich do tej pory dzielił.

Ta chwila oczekiwania wydawała się dla Hermiony wiecznością. Od momentu, gdy zamknęła powieki w oczekiwaniu na dotyk chłodnych warg blondyna mijały dłużące się sekundy. Ostatnie milimetry pokonała właśnie Gryfonka ku zaskoczeniu swojemu i obecnego Ślizgona.

Z delikatnego muśnięcia wargami, do którego doprowadziła kobieta pocałunek stopniowo przekształcał się w coraz bardziej zachłanny i wypełniony emocjami targającymi młodych ludzi. Blondyn chwycił twarz Hermiony w obie dłonie i składał na jej ustach coraz bardziej zachłanne pocałunki. Hermiona mimo, że początkowo nieśmiało podchodziła do blondyna nie pozostawała mu dłużna. W tej chwili pasja i namiętność pomiędzy dwójką Prefektów wypełniała każdy element ich ciała co dało się odczytać w przyspieszonych oddechach i szalejących w piersiach sercach, które zachowywały się tak jakby w chwili nieuwagi chciały wyrwać się na zewnątrz.
Emocje wzięły górę nad rozsądkiem, który może i próbował przebić się przez rozszalałe serce, lecz ani Hermiona, ani Draco nie zwracali na niego uwagi. Hermiona odchyliła się delikatnie do tyłu co wykorzystał Ślizgon składając gorące pocałunki na jej gładkiej szyi. Cichy jęk pomieszany z westchnieniem wydobywający się z gardła kobiety był sygnałem do śmielszych zachowań mężczyzny.
Draco bardzo delikatnie ułożył dziewczynę na łóżku przykrywając ją swoim ciałem. Wcześniej odrzucił materiał pościeli, który dzielił ich od siebie. Uniósł lekko brwi, nie przestając całować partnerki. Jego reakcja była spowodowana strojem, w którym ułożyła się do snu dziewczyna. Top na ramiączkach i krótkie majteczki, zestaw ten nie był prowokujący, lecz zwyczajny.
- Draco... - szepnęła. Chłopak natychmiast na nią spojrzał głaszcząc i całując każdy fragment jej twarzy. Dziewczyna zarzuciła ręce na jego szyję, jednocześnie wplatając palce w aksamitne i lśniące włosy blondyna.
Hermiona przyciągnęła chłopaka do siebie jeszcze bliżej o ile było to w ogóle możliwe. Pomiędzy ciasno splecione ciała nie można było wcisnąć nawet maleńkiej szpileczki. W mgnieniu oka na podłodze obok łóżka wylądowała garderoba blondyna, który pozostawał teraz w samych bokserkach. Hermiona mogła podziwiać doskonale wyrzeźbione ciało Malfoya, które przyprawiało ją o zawrót głowy. W tym momencie sama sobie zaczynała zazdrościć tego, że silne ramiona pieszczą jej ciało z czułością. Ona choć zawstydzona i niepewna odwzajemniała się Ślizgonowi tym samym.
Temperatura jaka panowała w pomieszczeniu mogłaby być porównywalna do znalezienia się w zasięgu płomienia żywego ognia wydobywającego się z paszczy rozwścieczonego smoka - co najmniej - rogogona wegierskiego. Zarumieniona szatynka oddychała głęboko. Z jej podkoszulka nie zostało już nic. Poniewierał się gdzieś w pobliżu. Chłopak delikatnie zjeżdżał coraz niżej obdarowując gorącymi i namiętnymi pocałunkami dekolt Hermiony. Jej lekko drżące ramiona odbierały z przyjemnością dotyk dłoni błądzących po skórze powodując dreszcze. Powoli i spokojnie z ramion Gryfonki zsunięte zostały śnieżnobiałe ramiączka od górnej części bielizny. Draco nie przerywając pieszczot szepnął towarzyszce do ucha:
- Kłamałem...
Zaskoczony wzrok Hermiony spowodował jedynie uśmiech na twarzy Draco, który pospieszył z wyjasnieniami:
- To co widziałem, nie umywa się do tego co widzę teraz.
- Draco... - westchnęła z ulgą Hermiona.
- Nie sądziłem, że kiedyś to powiem, ale....
- Nie. - przerwała mu Granger. - Nic nie mów. - dodała całując go w sposób, któremu nie można było się oprzeć. W tym momencie liczyło się tylko tu i teraz. Nie ważne było jutro, nie ważni byli inni. Świat, ich świat zamknął się w czterech ścianach. Zachwycenie Ślizgona było widoczne w każdym fragmencie jego twarzy. Każdy odkryty fragment idealnego ciała Gryfonki wprawiał go w stał euforii. Powstrzymując się do granic swoich możliwości uległ kobiecie, która miała w sobie coś czego pragnął. Czy była tylko zakazanym owocem? Nie chciał jej wykorzystać. Nie ją. Nie... Hermionę.
Dziewczyna widząc walkę emocji toczącą się w głowie kochanka, która uzewnętrzniała się na jego twarzy pomogła mu podjąć decyzję pozbywając się ostatnich skrawków materiału osłaniających ich ciała. Żaden heteroseksualny mężczyzna nie byłby w stanie w takim momencie myśleć o niczym innym niż przyjemności jaką mogą sobie zagwarantować.
To spojrzenie w oczy, które towarzyszyło zespoleniu było połączeniem ich dusz. Mogli zajrzeć w głąb siebie i porozumieć się bez słów.
Hermiona lekko drżąc oddała się we władanie mężczyzny w ramionach, którego czuła się najpiękniejszą, najwspanialszą i jedyną kobietą na tej planecie. Stalowoszare spojrzenie niosło za sobą uwielbienie, pożądanie i.... iskierkę uczucia.
Blondyn pragnął całym sobą Gryfonki. Chciał, żeby chwila, która była wyjątkowa dla niego, była również taka dla Hermiony. Pragnął tego bardziej niż czegokolwiek. Postępując delikatniej niż z jakąkolwiek dziewczyną sprawiał rozkosz pięknej Granger. Dlaczego? Bo ona nie była kolejną, nie była każdą, była...tego jeszcze Ślizgon nie wiedział.
Hermionę przeszedł zniewalający prąd. Elektryzujące uczucie jakie wywoływał u niej ruch mężczyzny nie pozwalał jej myśleć. W tej jednej chwili zawładnęły nią pierwotne instynkty. Ich nagie i splecione ciała poruszające się w synchronii ze sobą, stęsknione wzajemnego dotyku, wiecznie nienasycone.
Ciemność i ciszę panującą w sypialni przecięło pełne spełnienia i rozkoszy westchnienie Hermiony opadającej na miękki materac, tuż obok mężczyzny, który nie spuszczał z niej wzroku:
- Draco....
- Hermiono?
W odpowiedzi dziewczyna pocałowała Draco Malfoya z jeszcze większą pasją. Aby uspokoić skołatane serca i unormować szalejący oddech Prefekci ułożyli się koło siebie na wielkim łożu. Drobna szatynka oparła głowę na klatce piersiowej blondyna wsłuchując się w rytm jego serca, który wiernie odpowiadał pracy jej własnego. Draco otoczył ramieniem ciało Hermiony jakby było jego największym skarbem.
Po kilku minutach ciszy chłopak był pewien, że Granger usnęła. Bardzo się jednak mylił, kiedy spojrzała na niego swoim pięknym i przenikliwym wzrokiem.
- Żałujesz?
- Nigdy. - powiedział stanowczo i bez zastanowienia.
- Nawet w Hogwarcie?
- Nawet. - przyznał składając pocałunek we włosach szatynki.

Milczenia, które nikogo nie krępowało, znów przerwała Gryfonka, tym razem odsuwając się od chłopaka i opierając się na łokciu przyglądając mu się przenikliwie:
- Mogę cię o coś zapytać?
- Brzmi poważnie. - uśmiechnął się blondyn przyjmując pozycję podpartą tak jak Hermiona.
- Odpowiesz szczerze? - zapytała z nadzieją.
- Obiecuję. - potwierdził Malfoy skradając delikatny pocałunek Hermionie.
- Czy... tzn...Kto był twoją pierwszą? - złożyła wreszcie zdanie Gryfonka.
- Hmmm......
- Parkinson? - wypaliła Hermiona.
- Co? Nie. Absolutnie. Ona była starsza. Frazcuzka z Beauxbatons. - wyjaśnił Malfoy głaszcząc Hermionę po policzku.
- Och, rozumiem. - powiedziała nieśmiało Gryfonka lekko się rumieniąc.
- Teraz twoja kolej. - powiedział blondyn. - Ja byłem szczery.
Widząc jak Hermiona kręci głową nie dawał za wygraną:
- Kto to był? Weasley, Krum, nie wiem, Potter? - wyliczał Malfoy.
- Ty... - powiedziała cichutko pani Prefekt.
- Kto? - niedosłyszał chłopak.
- Ekhm... Ty. - powiedziała już pewniej Gryfonka.
- Ja? - blondyn był zaskoczony. - Wow! - opadł zaskoczony na plecy obserwując sufit.
- Jakie: Wow? - pytała Granger nie mogąc rozszyfrować reakcji chłopaka.
- To było raczej: Wow... - szepnął blondyn z uśmiechem. Tym razem w głosie Ślizgona wyczuła podziw i radość? - Jestem..... zaszczycony.
Chłopak przysunął się do Hermiony i pocałował ją czule.
- Czyli ty nigdy?
- Niee. - powiedziała Gryfonka spuszczając wzrok.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Byłbym... nie wiem....delikatniejszy. - zastanawiał się blondyn.
- Draco? - Hermiona pogłaskała Ślizgona po policzku. - Byłeś.
- Jesteś niesamowita. - przyznał chłopak. - Zaskakujesz mnie w każdej chwili. - Mówił dalej widząc jednak, że Hermiona usnęła na jego piersi zakończył:
- A ja na to nie zasługuje....

  • wymęczyłam kolejny rozdział; nie wiem czy wyszedł mi tak jak chciałam, ale lepiej już chyba nie udało by mi się tego napisać; teraz już pewnie wiecie dlaczego ten rozdział był dla mnie wyzwaniem - mój debiut w scenie dla dorosłych; przełom w relacjach bohaterów, ale to jeszcze nie koniec ich perypetii... ostatnimi czasy rozdziały dodaję w miarę regularnie, a mimo to odnotowuję spadek osób mających coś do powiedzenia na temat publikowanych wypocin, może nie są warte pochlebnych komentarzy, ale nie tylko takie są mile widziane; obserwatorów przybywa jednak są oni milczący... dużą frajdę sprawia mi samo pisanie, uwielbiam zastanawiać się na nudnym wykładzie w jakie sytuacje wplątać moich bohaterów, miło jest też dzielić się tym z innymi...rozdział dedykuję wszystkim, którzy zdecydują się zostawić po sobie ślad odnośnie tego rozdziału :D
        Katarzyna

1.06.2013

27. Malfoy Manor

Po upływie kilku dni sytuacja pomiędzy przyjaciółmi ustabilizowała się. Ginny przestała unikać Hermiony, a Zabini bać się podać ręki Malfoy'owi lub Hermionie. Chłopak przeraził się, że któreś mogłoby podstępem zmusić go do złożenia wieczystej przysięgi.
- Jak ci idzie? - zagadała Blaisa Hermiona siadając obok niego na oparciu fotela i zaglądając w jego karty.
- Nie rozpraszaj mnie - powiedział tylko skupiony Ślizgon.
- Nie masz z nami szans - przytaknęły dziewczyny, które od kilku godzin ogrywały Zabiniego.
- Nie zapominajcie, że szkolne mistrzostwo w eksplodującego durnia należy do Ślizgonki - zauważył Blaise.
- Wszyscy dobrze wiemy, że Nerissa Brody oszukiwała - poinformowała Patil.
- To, że twoja siostra z nią przegrała nie znaczy, że musiała oszukiwać - odgryzł się brunet.
- Wystarczyło, że sędziował Snape - prychnęła Hanna.
- To mówi samo za siebie - zaśmiała się Hermiona i poklepała kolegę po ramieniu. - Ale dziewczyny dajcie mu fory.
- I ty Brutusie? - oburzył się teatralnie Ślizgon.
- Blaise, Blaise, Blaise... - kręciła głową Hermiona i z uśmiechem miała wrócić do swojego dormitorium. Jej plany zostały jednak pokrzyżowane przez niespodziewaną wizytę dyrektorki Hogwartu.
- Przepraszam państwa za nagłe najście. - zwróciła się do wszystkich zgromadzonych. Obecni byli równie zaskoczeni jak sama przybyła z tego względu, że nie codziennie widzi się przedstawicieli wszystkich domów przy jednym stole, oddających się wspólnej rozrywce.
- Co panią do nas sprowadza? - zainteresowała się Hermiona.
- Poszukuję panienki, panno Granger oraz pana Malfoya - poinformowała McGonagall.
- Coś się stało? - podeszła do dyrektorki Hermiona.
- Chciałabym przekazać wam pewną informację, a właściwie instrukcje. Orientuje się pani, gdzie możemy zastać pana Malfoya?
- Jest w dormitorium pani dyrektor - wtrącił się Zabini, który nie byłby sobą, gdyby nie próbował podsłuchać o czym rozmawiają kobiety. Jego spadek zainteresowania grą spowodował eksplozję mazi, która pokryła go całego.
- Dziękuję za informację panie Zabini - powiedziała poważnie kobieta, lecz na jej twarzy pojawiła się nieznaczna zmarszczka zdradzająca rozbawienie. - Panno Granger odwiedzimy pana Malfoya.
Dyrektorka skierowała się do drzwi dormitorium Prefektów Slytherinu i delikatnie zapukała. Hermiona stała tuż za starszą byłą Gryfonką. Po kilku chwilach drzwi otworzyły się i staną w nich Draco Malfoy. Chłopak był zaskoczony do tego stopnia, że zaniemówił.
- Panie Malfoy czy mogłybyśmy wejść? - zapytała McGonagall.
- Tak... yyy.... Jasne - odpowiedział blondyn i przepuścił w drzwiach dyrektorkę. Dopiero, kiedy ta przekroczyła próg jego sypialni zauważył obecność Gryfonki. Ślizgon posłał w jej stronę pytające spojrzenie, jednak Hermiona w odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami.
- Chciałam was poinformować, żebyście do jutrzejszego śniadania spakowali kufry.
- Słucham? - zapytała zaskoczona Gryfonka.
- Wyrzuca nas pani ze szkoły? - Ślizgon zadał pytanie, które obojgu chodziło po głowie.
- Ależ nie! - stanowczo zaprzeczyła dyrektorka. - Wyjeżdżają państwo na najbliższy weekend.
- Ale dlaczego? I gdzie? - dopytywała się Hermiona.
- Do posiadłości pana Malfoya.
- Co? - zapytali jednocześnie.
- Jest to polecenie profesora Dumbledore'a. W jego mniemaniu już czas abyście się tam pojawili. Spakujcie kilka najpotrzebniejszych rzeczy i zostawcie kufry przed Wielką Salą, kiedy udacie się na śniadanie. Zostaną dostarczone na miejsce. Wy zaś, po posiłku udacie się na stację w Hogsmead skąd odjedzie pociąg do Londynu. - poinstruowała podopiecznych McGonagall. - Jakieś pytania?
- Profesor nie powiedział co dokładnie mamy tam robić? - zastanawiała się Hermiona.
- Uznał, że na miejscu wszystko się okaże, a wypadki muszą toczyć się swoim torem - powiedziała filozoficznie McGonagall powtarzając słowa byłego dyrektora.
- No jasne. - prychnął Malfoy.
- Jeśli wszystko jest jasne to do zobaczenia na śniadaniu. - pożegnała się McGonagall i opuściła dormitorium.
Pomiędzy dwójką prefektów panowała cisza, którą przerwało wtargnięcie ciekawskiego Zabiniego.
- Co jest?
- Jutro wyjeżdżamy - powiedział Malfoy, bo Hermiona zamyślona opuściła pomieszczenie i udała się do siebie, żeby spakować rzeczy na wyjazd. Chciała jeszcze dzisiaj porozmawiać z Harrym.
- Jak to? Gdzie?
- Do mnie - machnął tylko ręką Malfoy i położył się na łóżku.

Hermiona po spakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy udała się do przyjaciela. Jak zwykle o tej  porze zastała go w Pokoju Wspólnym Gryffindoru.
- Cześć Harry - przywitała się z przyjacielem.
- O, Hermiono co cię tutaj sprowadza? - zapytał Gryfon wypuszczając przyjaciółkę z objęć.
- Harry, chciałam porozmawiać. - powiedział ciszej dziewczyna dając znać, że jest to sprawa raczej poufna.
- Rozumiem, chodźmy do mojego dormitorium, powinno być puste - zaproponował brunet.
Oboje ruszyli krętymi schodami do męskich dormitoriów. Kiedy drzwi zamknęły się za nimi Hermiona zaczęła:
- Jutro wyjeżdżam z Malfoyem do jego rezydencji. - powiedziała na wydechu Gryfonka.
- Co? Dlaczego? - nie ukrywał zaskoczenia Harry.
- Tak zdecydował Dumbledore. Nie wiem tylko po co nas tam wysyła.
- Na pewno wie co robi.
- Tak Harry, wiem, że ufasz Dumbledorowi, ale tym razem nie ma żadnych wskazówek, a czasu mamy też niewiele.
- Hermiono jestem pewien, że sobie poradzisz. Ale jakbyś była w jakimkolwiek niebezpieczeństwie to daj mi znać - powiedział Harry siadając obok dziewczyny.
- Dziękuję ci. I do zobaczenia na śniadaniu - powiedziała Hermiona wychodząc.

Rano Gryfonka zostawiła swój niewielki kufer przy drugim, który już znajdował się przy wrotach zamku. Była dość zestresowana, niewiele spała tej nocy zastanawiając się co ją czeka w posiadłości Malfoya. Obecność chłopaka też nie ułatwiała wszystkiego. Zamyślona przysiadła się do przyjaciół zajmując swoje stałe miejsce.
- Hermiono? - zagadała Ginny.
- Coś mówiłaś? - zapytała Hermiona wyrwana z zamyślenia.
- Mówiłam, że Malfoy ci się przygląda.
- A tak, pewnie czeka, aż skończę jeść - powiedziała spokojnie pani Prefekt. Widząc zaskoczone spojrzenie rudowłosej z odpowiedzią pospieszył Harry:
- Hermiona wyjeżdża z Malfoyem. Zadanie od Dumbledore'a. - Ginny przytaknęła na znak, że rozumie, a o szczegóły dopyta w odpowiedniejszym do tego miejscu niż zaludniona po brzegi Wielka Sala.
Po upływie kilkunastu minut do stołu Gryfonów podeszła profesor McGonagall.
- Panno Granger, musicie już ruszać jeśli nie chcecie się spóźnić na pociąg.
- Oczywiście. - przytaknęła dziewczyna, pożegnała się z przyjaciółmi i wyszła za dyrektorką. Kątem oka zauważyła, że od stołu Ślizgonów również wstaje pewien przystojny blondyn i kieruje się w tym samym kierunku co kobiety.
- Powóz czeka. Oczekuję was z powrotem w niedzielę wieczorem. Pociąg z Londynu odjeżdża o godzinie 16. Radzę się nie spóźnić.
- Oczywiście pani dyrektor - przyjęła do wiadomości Hermiona. Malfoy jako pierwszy wsiadł do powozu, tuż za nim zaczynała się wspinać Gryfonka, lecz została jeszcze przez chwilę zatrzymana przez McGonagall.
- Hermiono, uważaj na siebie.
- Będę. Profesor Dumbledore wie co robi.
- Wie, ale czasem jest bardzo lekkomyślny. - zauważyła Minerwa.

Podróż powozem minęła im w ciszy. Bardzo szybko dostali się na stację w Hogsmead. Hermiona pamiętała to miejsce jako wiecznie zatłoczone. Tym razem jednak byli jednymi z nielicznych osób zajmujących miejsca w opustoszałym pociągu. Hermiona zajęła jeden z pierwszych przedziałów, w których zawsze podróżowali Gryfoni. Zauważyła też, że towarzyszący jej Ślizgon udał się na sam koniec pociągu, gdzie znajdowały się przedziały Slytherinu. Nie był to odgórny nakaz i przydział, ale większość uczniów trzymała się tej niepisanej zasady. Gryfonka westchnęła widząc oddalającego się chłopaka i skorzystała z okazji, iż podróżuje sama wyciągnęła książkę. Nie przeczytała jednak wielu stron, kiedy zmorzył ją sen.

Pewien blond włosy Ślizgon delektował się samotnością, której miał już serdecznie dosyć. Sam nie wiedział, dlaczego nie wszedł do przedziału razem z Granger. Musiał przyznać, że nawet on długo zastanawiał się co właściwie mają robić w Malfoy Manor. Dumbledore jak zwykle rzucił kilkoma frazesami i oczekiwał, że wszystkiego się domyślą. Chętnie przedyskutowałby tą kwestię z Granger, ona pewnie ma jakiś plan. Zaniechał jednak odwiedzin w przedziale Gryfonki. Mieli spędzić razem i tak wystarczająco wiele czasu. Jeszcze zdążą się sobą znudzić lub skakać sobie do gardeł co było bardziej prawdopodobne.

Na peronie 9 i 3/4 pojawili się w tym samym czasie zeskakując ze stopni pociągu. Hermiona była lekko zdyszana, bo dopiero się obudziła i gdyby nie głośny i intensywny gwizd lokomotywy nie wybudziłaby się i ruszyła w drogę powrotną. W odpowiednim jednak czasie wróciła do rzeczywistości, łapiąc swoją podręczną torbę i różdżkę stała już na peronie. W jej kierunku maszerował poważny i opanowany blondyn.
- Zaspałaś?
- Nie dlaczego?
- Pociąg już prawie ruszał, a ty z niego wyskoczyłaś - zauważył z ironicznym uśmiechem.
- Zaczytałam się - skłamała dziewczyna. - Idziemy?
- Gdzie?
- Na King's Cross.
- Po co?
- A jak dostaniemy się do twojej posiadłości?
- Teleportujemy się.
- Nie wiem czy wiesz, ale na peronie nie można się teleportować. Regulacja te wprowadzona została, żeby ograniczyć napływ czarodziejii i nie powodować nieprzyjemnych wypadków i katastrof.... - tłumaczyła Granger.
- Granger! - krzyknął Malfoy, żeby dojść do słowa.
- Co? - mówiła zaskoczona brunetka.
- Czy widzisz tu nadmiar ludzi? - postawił pytanie retoryczne blondyn. - No właśnie. Zakaz obowiązuje tylko 1. września, w czerwcu i ewentualnie podczas ferii, kiedy wozi uczniów - wymieniał Ślizgon. Widząc zdenerwowanie na twarzy Granger uśmiechnął się złośliwie. Uwielbiał mieć rację i wskazywać na braki w wiedzy wszystkowiedzącej Gryfonki.
- Złap mnie za ramię. - rozkazał chłopak. Hermiona niechętnie wykonała polecenie i już za chwilę po nieprzyjemnym wirowaniu stali przed wielką bramą wyznaczającą granice posiadłości Malfoy'ów.
- Nic się nie zmieniło. - wyszeptała dziewczyna widząc mroczny dwór.
- Witaj w Malfoy Manor Granger. - powiedział dumnie Ślizgon i oboje ruszyli przez podjazd do frontowych drzwi rezydencji.
Hermiona po przekroczeniu bramy poczuła wszechogarniający ją chłód i strach. Po plecach przebiegały jej dreszcze, a przed oczami pojawiały się obrazy z przeszłości związane z tym miejscem. W oczach pojawiły się łzy na wspomnienie dzielnego skrzata, który uratował im życie poświęcając swoje własne. Tyle się tu wydarzyło, a ona pamiętała akurat o tym. Widziała jak Bellatriks celuje w postać drobnego skrzata zatrutym sztyletem. Widziała jak Zgredek odchodzi na rękach Harry'ego. Wezbrała w niej niepohamowana złość i nienawiść do Lestrange.
- Granger? - przerwał jej rozmyślania Malfoy. Chłopak patrzył na nią zaniepokojony. Od dłuższego czasu pogrążona była w swoim świecie, z jej oczu ciekły łzy, ale dostrzegł w nich coś jeszcze. Przeraził się.
- Co jest Malfoy? - zapytałam chamsko. Kiedy usłyszała swój dziwnie brzmiący głos przeraziła się i zakryła usta rękoma.
- Zaczęło się? - zapytał Malfoy, na co Hermiona tylko pokiwała twierdząco głową. - Co widziałaś?
- Bellatriks. - mówiła cicho. - Jak zabija Zgredka.
Malfoy podszedł do Hermiony i chwycił ją za oba ramiona.
- Granger, nienawidzisz jej? Chciałabyś się zemścić?
- Ja... - przerwała zawstydzona dziewczyna, bo dotarło do niej co takiego się dzieje.
- Nie chcesz tego. - powiedział głośno blondyn.
- Nie chce tego. - powtórzyła po nim Hermiona.
- Ty nie nienawidzisz. Granger, jesteś dobra, wybaczasz. - mówił blondyn patrząc Gryfonce w oczy i patrząc jak dociera do niej sens jego słów i wrogie, czerwone ogniki w oczach znikają.
- Tak! - powiedziała pewnie dziewczyna i otarła łzy.
- Idziemy dalej? - Hermiona przytaknęła. - Może być dużo gorzej. - zauważył chłopak.
- Idziemy. - zdecydowała Hermiona i pewnym krokiem pokonała odległość jaka dzieliła ją z wrotami dworu.
Malfoy zapukał do drzwi, po chwili otworzyły się, a do środka zaprosił ich domowy skrzat.
- Panicz Malfoy. - powitał pana skrzat nisko się kłaniając.
- Zapowiedz nas u matki. Rozgościmy się i złożymy jej wizytę. - powiedział Draco odsyłając skrzata. - Idziemy? - zwrócił się do Hermiony.
- Oczywiście. - powiedziała opanowana dziewczyna. Musiała być skupiona, aby żadne nieczyste siły, którymi ten dom był przepełniony nie mogły powtórnie nad nią zapanować.
Hermiona kroczyła u boku Ślizgona przez długi hol prowadzący do ogromnego salonu. Wyglądał dokładnie tak jak go zapamiętała. Ponury, ciemny, pusty. Jedynie naprawiony żyrandol był oznaką, że ktoś posprzątał pobojowisko pozostawione po ostatniej konfrontacji.
- To tutaj... - mówiła cicho Hermiona wychodząc na środek sali. Malfoy trzymał się na uboczy by w odpowiednim monecie móc interweniować, widział, że coś złego dzieje się z Granger.
- To tutaj torturowała mnie Bellatriks. - szeptała Hermiona odganiając od siebie meczące wizje, kiedy to sama leży na posadzce i przyjmuje dzielnie ciosy zadawane przez Śmierciożerczynię. Tym razem Gryfonka była przygotowana na tego typu sytuację. Obrazy ją nawiedzające stawały się jednak coraz bardziej natarczywe. Roztrzęsiona Hermiona trzymała się za głowę i próbowała przywołać wspomnienia cudownych chwil z przyjaciółmi. Nie mogła pozwolić, aby jej umysłem zawładnęła nienawiść i chęć zemsty. W pewnej chwili wszystkie wizje ustały... w jednej chwili. Zaskoczona dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na towarzyszącego jej blondyna.

Obserwował Granger, która pogrążona w swoich wspomnieniach walczyła z ciemnymi mocami. Wiedział, że w takim wypadku żadna interwencja z zewnątrz nie pomoże. Ta walka toczyła się o sumienie i duszę Hermiony. W pewnym momencie zauważył wzrok brunetki utkwiony w jego osobie. Pozorny spokój na twarzy towarzyszki został jednak zastąpiony przez grymas bólu i rozdzierający krzyk dobywający się z gardła Gryfonki opadającej na kolana. Pomimo odległości jaka ich dzieliła dostrzegł, że rękaw koszuli, którą miała na sobie jest krwistoczerwony. Rana otworzyła się na nowo i sprawiała, że dziewczyna robiła się coraz bardziej słaba. Wyczerpana w końcu opadła na posadzkę nieprzytomna. Chłopak zaczął zbliżać się w jej kierunku, dziewczyna potrzebowała w tej chwili odpoczynku i opatrzenia ran, których otwarcie spowodowało sklejenie się materiału koszuli z krwią i żywym mięsem.
Malfoy delikatnie wziął Gryfonkę na ręce i wspiął się po schodach. Hermiona szybko odzyskała przytomność, ale była bardzo słaba. Wyszeptała tylko:
- Wygrałam... Malfoy... - i uroniła kilka szklanych łez.
- To dlaczego płaczesz głupia?
- Ze szczęścia. - próbowała się uśmiechnąć, ale na jej twarzy pojawił się grymas bólu.
Po kilku minutach Draco wszedł do sypialni, w której już spoczywał kufer Granger i położył ją delikatnie na łóżku. Przywołany skrzat przyniósł mu specyfiki, które pomogą złagodzić ból. Rana wyglądała paskudnie, a dodatkowym problemem stało się usunięcie przyklejonego materiału, który zdążył zeschnąć się z raną.
- Musisz zerwać. - powiedziała Hermiona. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony. Nie zauważył, że znów odzyskała przytomność.
- Całkowicie to zdjąć... - zdecydował chłopak. Hermiona powoli, bo jedną ręką zaczęła odpinać guziki koszuli. Szło jej to bardzo opornie co zaobserwował blondyn.
- Mogę? - zaproponował wskazując na poczynania Gryfonki. Hermiona lekko się zarumieniła, ale przytaknęła. Wiedziała, że była to konieczność. Malfoy rozpinał kolorowe guziki koszuli poczynając od pierwszego z góry, nad którym męczyła się dziewczyna. Z każdym kolejnym guzikiem Hermiona coraz bardziej się rumieniła. Wiedziała, że za chwilę, kiedy chłopak dotrze do wysokości jej piersi zobaczy coś czego widzieć w tej chwili nie powinien.

Kiedy rozpinał kolejne guziki koszuli, którą miała na sobie Gryfonka starał się powstrzymać drżenie rąk. Miał okazję bez skrępowania oglądać jej smukłą szyję, gładki dekolt i .... ku swojemu zaskoczeniu.... delikatny, śnieżnobiały biustonosz. Dyskretnie uniósł wzrok na twarz dziewczyny, która odwróciła głowę i udawała, że zaabsorbowała ją ręka. Skąd wiedział, że udawała? Na jej policzkach znajdowały się ogromne rumieńce zdradzające zawstydzenie i zażenowanie. Chłopak pokonał kolejne guziki z prędkością światła i pomógł Hermionie wyswobodzić zdrową rękę z rękawa.
- Mógłbyś tak na mnie nie patrzeć? - zapytała  Hermiona cała różowa na twarzy.
- Patrzę, kolorki wróciły? - zaśmiał się chłopak, a widząc, że dziewczyna zdrową ręką zakrywa kawałek bielizny, którym go raczyła dodał:
- Granger, nie takie rzeczy widziałem. - chociaż nie było to do końca prawdą. Dziewczyny, które miał okazję własnoręcznie rozbierać nigdy nie okazywały jakiegokolwiek zawstydzenia. Żadna z jego partnerek nie miała  w sobie ani grama niewinności, która wręcz emanowała z Hermiony spotęgowana bielą jej bielizny. Chłopak zdecydowanie był przyzwyczajony do odważnych czerwieni, czerni lub drapieżnych wzorów.
- Aaaa! - po pokoju rozniósł się krzyk Hermiony. - Cholera Malfoy co to było?
- Uznałem, że z zaskoczenia będzie szybciej. - powiedział na swoją obronę trzymając w ręku koszulę dziewczyny. - Wypij to.
- Co to jest?
- Eliksir przeciwbólowy. - odpowiedział chłopak i zabrał się z za wyczyszczenie przedramienia. - Zrobię opatrunek.
-  Paniczu Malfoy, z panią jest bardzo źle. - oboje usłyszeli skrzeczący głos dobiegający zza pleców Draco.
- Jak bardzo źle? - zapytał chłopak wstając na równe nogi.
- Pani... pani... ona chyba umiera. - załkał skrzat. Po tych słowach Malfoy wybiegł z sypialni Hermiony nie zaszczycając jej choćby jednym spojrzeniem.
Gryfonka za pomocą różdżki oczyściła ranę i założyła prowizoryczny opatrunek. Postanowiła odszukać Narcyzę i młodego Malfoya. Nie mogła  jednak wyjść półnaga. Sprawnymi ruchami różdżką odcięła zakrwawione rękawy koszuli. Założyła ją delikatnie na siebie i koślawo stworzyła niewielki węzeł z przodu.
Rezydencja była ogromna. Hermionie całą wieczność zajęłoby szukanie gospodarzy, gdyby nie oświetlona droga do jednej z sypialni. Brunetka delikatnie zapukała do drzwi, ale nie uzyskała odpowiedzi. Nacisnęła powoli klamkę i wślizgnęła się do środka. W pomieszczeniu panował półmrok. Właściwie prócz niewielkiej lampki przy łóżku nie można było zarejestrować innego źródła światła. Hermiona bezszelestnie podeszła do wielkiego łoża, na którym leżała piękna kobieta - Narcyza Malfoy. Tuż przy jej boku siedział młody mężczyzna i trzymał ją za dłoń.
- Hermiono... - odezwała się słabym głosem Narcyza dostrzegając ją w mroku. Na te słowa Draco zerwał się z łóżka i skierował swoje kroki do dziewczyny.
- Co ty tu robisz? Wyjdź! - krzyczał wściekły.
- Nie Draco. - stanowczo sprzeciwiła się słowom syna chora kobieta.
- Matko, lepiej będzie... - tłumaczył spokojnie Draco. Hermiona pierwszy raz dostrzegła w oczach chłopaka oznaki pozytywnego uczucia. Tego najsilniejszego - miłości.
- Hermiono podejdź. - zdecydowała Narcyza. Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie i w tej chwili siedziała przy umierającej kobiecie w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się jej jedyny syn.
Zdezorientowany Ślizgon przyglądał się całej scenie z irytacją, ale również zaciekawieniem.
- Hermiono, chciałabym poprosić cię o wybaczenie.
- Słucham? - zapytała zaskoczona dziewczyna.
- Wiem, że jest to dla ciebie nie do przyjęcia. Rozumiem cię. Sama bym pewnie nie zdobyła się na tak wiele, ale liczę na twoje dobre serce. Wierzę, że to co dziś przeżyłaś i to czego doświadczyłaś ze strony krwi płynącej w żyłach mego rodu nie zniszczyło tego jakim jesteś człowiekiem. - mówiła cicho Narcyza.
- Pani Malfoy, ja....nie wiem co powiedzieć? Nie wiem...co tu się w ogóle działo i dzieje, ale... - jąkała się Hermiona. - wiem, że pani też jest dobrym człowiekiem. Uratowała pani Harry'ego, przez to nas wszystkich....
- Jesteś jedyną osobą, która tak myśli. - uśmiechnęła się Narcyza.
- Nie, Harry też tak uważa. I wiele innych osób po naszej, wspólnej stronie. - tłumaczyła Hermiona chwytając blondynkę za rękę. - Wszyscy pani wybaczyli. Ja też wybaczam. - powiedziała pewnie Hermiona.
Narcyza Malfoy z uśmiechem na ustach straciła przytomność. Jej zimna i biała dłoń wysunęła się z ciepłego, pełnego życia uścisku Hermiony. Przerażony chłopak podbiegł do łoża odpychając przy tym dziewczynę i krzycząc w stronę matki, żeby się obudziła. Ta jednak nie dawała oznak życia. Hermiona ze łzami w oczach wycofała się pospiesznie z pokoju słysząc z korytarza głośne nawoływania, płacz i histerię Draco Malfoya.

  • udało się, powstał nowy rozdział, mam nadzieję, że się spodoba; w kolejnym wiele rzeczy się wyjaśni i jeszcze więcej zmieni... sama nie mogę doczekać się, aż zacznę go pisać, chodź będzie to dla mnie wyzwanie - same zobaczycie dlaczego; pomimo najszczerszych chęci publikowania nowych rozdziałów wiem, że w czerwcu będzie o to bardzo trudno ponieważ okres przed sesją i sama sesja rządzi się własnymi prawami - ciężko wygospodarować trochę wolnego czasu, ale będę się starała publikować mimo wszystko, dobrze czasem oderwać się od rzeczywistości i codzienności, a pisząc jestem od niej bardzo daleko :D
          Wszystkiego dobrego z okazji Dnia Dziecka :*
         Katarzyna