20.09.2013

36. Kłótnie

Z upływem czasu dni stawały się coraz cieplejsze i pogodniejsze. Uczniowie mugolskiej szkoły każdą wolną chwilę zaczęli spędzać na świeżym powietrzu. Pora na lunch była doskonałą okazją do wylegiwania się ze znajomymi na trawie. Hermiona miała wolniejszy dzień z racji choroby jednej z nauczycielek. Postanowiła wykorzystać ten czas na naukę scenariusza do sztuki, którą tradycyjnie wystawiano przed balem wiosennym. Przesłuchania miały zacząć się już wkrótce i dziewczyna chciała dobrze wypaść.
- Co słychać? - wyrwał Hermionę z zamyślania Zabini, który opadł koło dziewczyny na koc, który rozłożyła sobie pod drzewem.
- Uczę się. - szatynka wskazała na plik kartek w rękach.
- To przestań. - wypalił Blaise i zabrał Hermionie notatki. - Taka piękna pogoda. Zróbmy sobie piknik. - zaproponował wesoło Ślizgon. Dopiero teraz Hermiona zauważyła, że chłopak przyniósł ze sobą średniej wielkości kosz ze spakowanymi smakołykami.
- Skąd to masz? - rozweseliła się Hermiona odsuwając ze wtrętem stołówkowe jedzenie, które przypominało zmielone papki dla maluchów.
- Ze stołówki. - wyznał szczerze wykładając coraz więcej owoców, słodyczy, kolorowych kanapeczek, sałatek i świeżych soków. Widząc zaskoczone spojrzenie Hermiony dodał - Ma się ten urok.
- Mam nadzieję, że nie zauroczyłeś kucharki? - zapytała szeptem dziewczyna nachylając się nad chłopakiem tak, żeby nikt więcej ich nie słyszał.
- To jedynie mój urok osobisty. - mrugnął do Gryfonki Blaise.
- Całe szczęście, bo umieram z głodu. - zaśmiała się dziewczyna wygodnie opierając się o pień drzewa i częstując prowiantem chłopaka.
- Masz teraz wolne? - dopytywał się chłopak.
- Mam, a ty nie powinieneś być na zajęciach? - uniosła lekko brwi szatynka.
- Właściwie to powinienem, ale ktoś musiał ci towarzyszyć. - ułożył się wygodnie na kolanach Hermiony Zabini i wcinał winogrona, które wrzucała mu do ust dziewczyna.
Hermiona musiała przyznać, że świetnie bawiła się w towarzystwie chłopaka. Brakowało jej ostatnio rozrywki. Z Harrym nie mogła sobie pożartować, bo zrobił się strasznie spięty i nadopiekuńczy. Gdyby ich zobaczył to oberwało by jej się za towarzystwo Ślizgona, za siedzenie na ziemi (wg Harry'ego mogła się przeziębić) i za opuszczanie kolejnych zajęć, na których się nie pojawiła, bo razem z Zabinim wylegiwali się na słońcu.
- Jak tam z Draco? - zapytał nagle Ślizgon.
- Twój plan chyba się udał. Tzn. jest zazdrosny, ale jest jak pies ogrodnika. - wyznała szatynka.
- Cały Draco. Potrzebuje silniejszych bodźców. Ale nie martw się. Pracuję nad następnym krokiem. - wyznał Zabini.
- Mam się bać?
- A czy ostatnio się bałaś? - zapytał retorycznie Zabini.
- Ciebie? Chyba śnisz.
- No tak myślę. - popołudnie mijało szybko dwójce przyjaciół, aż Hermiona musiała zbierać się do pracy.
Zabini chętnie odprowadził Hermionę do pracy. Niestety ku nieszczęściu dziewczyny całe popołudnie obserwował ich pewien brunet o zielonych oczach ukrytych za okrągłymi oprawkami. Niczego nieświadoma Hermiona wróciła jak zwykle zadowolona z pracy. W mieszkaniu czekał już na nią wściekły przyjaciel oczekujący wyjaśnień.
- Cześć Harry! - zawołała dziewczyna wchodząc do kuchni z torbą pełną zakupów. W drodze powrotnej do domu Hermiona wpadła na pomysł, aby przygotować coś smacznego na kolację. Skoro ona miała taki dobry dzień to niech też inni na tym skorzystają. - Gdzie Neville? - zainteresowała się Gryfonka ponieważ chłopcy zawsze razem wracali do domu.
- Pracuje do późna. - prychnął brunet.
- Och, wielka szkoda. Mam zamiar przygotować kolację. Wystygnie mu. - zmartwiła się dziewczyna.
- Może reszta też powinna zostawić w samotności ciebie i Zabiniego? - robił aluzje w kierunku przyjaciółki Potter.
- Słucham? Dlaczego tak uważasz? - zdziwiła się Hermiona.
- Nie udawaj przede mną. - wściekł się Harry.
- Niczego nie udaje. Nie wiem o co ci chodzi. Lubię Blaise'a tak samo jak ciebie. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Nie wydaje mi się. Nie spędzamy ze sobą, aż tyle czasu. - narzekał ciągle niezadowolony Gryfon.
- Harry, jesteś zazdrosny? - zaśmiała się dziewczyna podchodząc do przyjaciela z zamiarem przytulenia go. Jednak reakcja z jaką spotkała się ze strony chłopaka go zaskoczyła. Harry szybko się od niej odsuną. - Co się dzieje?
- Mówiłem ci, żebyś trzymała się od niego z daleka. Od wszystkich Ślizgonów najlepiej.
- Przestań mówić mi co mam robić. - nie mogła ukryć zdenerwowania Hermiona.
- Nie jesteś z nimi bezpieczna nie rozumiesz?
- Rozumiem więcej niż ty. Przestań zachowywać się jak Ron.
- Bo co? Mnie też zostawisz? - wypalił Harry widząc jednak łzy w oczach przyjaciółki przeraził się swoich słów. - Boże, Hermiono przepraszam.
- Jedyna przykrość jaka mnie dzisiaj spotkała dotknęła mnie właśnie z twojej strony, a warto zaznaczyć, że dzień spędziłam w towarzystwie właśnie Ślizgona. - krzyknęła zła dziewczyna.
- Chcę żebyś była bezpieczna. - mówił chłopak próbując przebłagać Hermionę i ją objąć.
- Nie zbliżaj się Harry. Zostaw mnie samą.
- Smacznego. Mam nadzieję, że romantyczna kolacja się uda. - prychnął chłopak i wyszedł trzaskając drzwiami.
Pozostawiona sama sobie dziewczyna była bezradna wobec bezpodstawnych oskarżeń przyjaciela. Czy Harry naprawdę myślał, że zastąpi go Ślizgonem? Zawsze był dla niej jak brat, zawsze zachowywał się racjonalnie. Jego dzisiejsze zachowanie przypominało jej bardziej porywczy charakter Rona. Roztrzęsiona dziewczyna zajęła się przygotowywaniem posiłku dla stopniowo zmniejszającej się liczby osób.

Kiedy Malfoy wchodził do mieszkania był wściekły. Prócz niezapowiedzianej wizyty Zabiniego, który dopiekał mu z powodu jego pracy, miał dość tego cholernego mugolskiego życia. Był czarodziejem i nigdy to się nie zmieni. Nie musiał uczyć się jak żyć bez magii. Wściekły wpadł do mieszkania nie mogąc zapomnieć o tym jak rozanielony Zabini opowiadał mu o dniu spędzonym z Hermioną, która dla niego nawet nie poszła na lekcje.
- Cześć Malfoy. - z zamyślenia wyrwał go głos Hermiony. Niewinne przywitanie dziewczyny jeszcze bardziej rozwścieczyło blondyna.
- Jak zwykle wniebowzięta. - prychnął chłopak.
- Za to ty jak zwykle skwaszony.
- Chyba jako jedyny normalny.
- Przeceniasz siebie. - zażartowała dziewczyna.
- Ja znam swoją wartość w przeciwieństwie do niektórych. - warknął Ślizgon.
- Co ty insynuujesz? - oburzyła się Hermiona stając twarzą w twarz z chłopakiem.
- Trzeba znać swoje miejsce. - zmierzył Hermionę lodowatym spojrzeniem.
- Jesteś zwykłym dupkiem wiesz? - wściekła się Hermiona odrzucając tasak, który trzymała w dłoniach i zdejmując fartuch, w którym do tej pory pracowała.
- Też mi odkrycie. - udawał niewzruszonego Malfoy.
- Tak, bo zdarzało ci się być człowiekiem. Nie wiem jak Blaise może z tobą wytrzymać.
- Och, nie może sam ci powie. - mówił podniesionym głosem Malfoy. - Tak dobrze się razem bawicie.
- A i owszem. Doskonale! - również krzyczała Hermiona.
- Ciekawe czy we wszystkim jest taki doskonały. - warczał blondyn.
- Na pewno lepszy od ciebie. - zagalopowała się Hermiona choć wiedziała, że kłamstwo szybko może wyjść na jaw.
Wściekły Malfoy chwycił Hermionę w ramiona i nie zastanawiając się ani sekundy zachłannie ją pocałował. Hermiona miała wrażenie, że traci oddech.  Instynktownie odepchnęła go od siebie i spoliczkowała.
- Nie masz prawa. - powiedziała wściekła.
- Nie podobało ci się? Wiesz, że na więcej mnie stać. - Malfoy zaczął się znów niebezpiecznie do niej zbliżać.
- Nie! - stanowczo zaprotestowała Hermiona zatrzymując się i wojowniczo spoglądając na Ślizgona.
- Nie? To nie o to chodzi z tymi całymi scenami zazdrości? - zaskoczył Hermionę Malfoy.
- Nie wiem o czym mówisz. - udawała niewiedzę Hermiona.
- Wykorzystujesz Zabiniego, żeby wzbudzić we mnie zazdrość.
- Nie schlebiaj sobie. Nie zasługujesz na mnie.
- Teraz to ty uważasz się za nie wiadomo kogo. - zaśmiał się Malfoy.
- Ty nigdy się o tym nie przekonasz.
- Nie zapominaj, że miałem cię raz i to tylko kwestia czasu, aż to się powtórzy. - Hermiona w reakcji na te słowa kolejny raz tego wieczoru chciała spoliczkować Malfoya, jednak ten złapał jej dłoń w locie.
- ....  - Hermionie zabrakło słów.
- Co za dzień. Hermiona Granger nie wie co powiedzieć. - śmiał się Malfoy.
- Nie będziesz mnie traktował jak przedmiot. - powiedziała spokojnie Hermiona patrząc prosto w oczy blondyna, który poczuł lekką dezorientację.
- Hermiona... - zdążył powiedzieć tylko chłopak zanim Hermiona wybiegła z mieszkania.

Zrozpaczona, zraniona i wstrząśnięta dziewczyna wybiegła na ulicę, którą spowijał już zmrok. Z oczu płynęły jej łzy bezsilności. Hermiona chciała jak najszybciej oddalić się od miejsca, gdzie każdy miał do niej jakieś pretensje, chciał o niej decydować i ją krzywdził. Pogrążona w swoich myślach Hermiona nie zauważyła pędzącego po ulicy roweru.

- Nic ci nie jest? Hej. - mówił chłopak pochylający się nad Hermioną, która podnosiła się z ulicy dość mocno potłuczona.
- Co się stało? - jęczała dziewczyna łapiąc się za głowę.
- Wbiegłaś prosto na ulicę. Nie zdążyłem cię ominąć. - wyjaśnił chłopak.
- Przepraszam. - powiedziała szczerze Hermiona spoglądając na chłopaka i na jego rower, który był całkowicie pogięty.
- Może jeszcze da się go uratować. - powiedział nieznajomy jednak widząc, że Hermiona lekko się chwieje zaproponował - Możesz mieć wstrząśnienie mózgu, powinnaś się położyć. Daleko mieszkasz?
- Wybacz, ale nie znam cię i nie powiem ci gdzie mieszkam. - wyjaśniła przytomnie Hermiona.
- Jasne. Rozsądnie z twojej strony. Może chociaż usiądziesz tutaj na pobliskiej ławce?
- Chętnie. - powiedziała Hermiona i posłusznie usiadła.
- Nie spotkaliśmy się już wcześniej? - zapytał nagle chłopak.
- Chyba mieliśmy okazję wpaść na siebie jakiś czas temu. - przytaknęła Hermiona.
- Will. - przedstawił się chłopak uwodzicielsko się uśmiechając.
- Hermiona. - podała dłoń chłopakowi dziewczyna.
- Przykro mi, że cię tak poturbowałem, ale wydaje mi się, że coś się stało. Płakałaś, prawda? - zaciekawił się nowy znajomy.
- Tak, współlokatorzy mnie zdenerwowali. - wyjaśniła wymijająco Granger.
- Wiem jak to jest. Na szczęście teraz mieszkam sam i jestem sam sobie królem. - uśmiechnął się Will.
- Zazdroszczę. - przyznała Gryfonka. Nawet nie zwróciła uwagi, kiedy na swobodnej rozmowie o zwykłych przyziemnych rzeczach upływał szybko czas. Przerażona Hermiona zauważyła, że przesiedziała i przegadała tak beztrosko kilka godzin i było już grubo po północy.
- Przepraszam cię bardzo, ale muszę już iść. Jest tak późno.
- Nikt cię do tej pory nie szukał? - zapytał zaciekawiony chłopak.
- Wszyscy pracują. Każdy ma jakieś zajęcia i swoje sprawy. - tłumaczyła przyjaciół Hermiona. Wyglądało to tak jakby tłumaczyła ich również przed sobą.
- Niewątpliwie. Chociaż ja bym nie spuszczał z oka takiej ślicznotki. - komplementował Will.
- Życzę ci, żebyś taką znalazł.
- Chyba nie będę musiał daleko szukać.
- Wybacz, ale naprawdę już pójdę. - Hermiona wstała i chciała udać się do domu, ale zatrzymał ją jeszcze znajomy.
- Mógłbym cię zaprosić na kolację? - Hermiona spojrzała na niego zaskoczona. - W ramach przeprosin. - dodał pospiesznie Will.
- Może obiad? - zasugerowała Hermiona.
- W porządku. O szesnastej w tym miejscu?
- Jasne.

Kiedy Hermiona wchodziła do mieszkania starała się nie robić hałasu. Jednak jej starania spełzły na niczym. W salonie przy zgaszonym świetle siedziało trzech mężczyzn, którzy byli wyraźnie zdenerwowani i czekali na Hermionę.
Dziewczyna niczego się nie spodziewając zapaliła światło, bo przez tyle godzin zdążyła zgłodnieć.
- Możesz nam powiedzieć, gdzie byłaś? - odezwał się głos Harry'ego.
- Mój boże. Przestraszyliście mnie! - złapała się za serce Gryfonka.
- Hermiona co się stało? - wstał przestraszony Zabini i podszedł do Hermiony, która miała podarte i brudne łokcie i kolana oraz zadrapania na dłoniach.
- Ktoś cię zaatakował? - zapytał Malfoy. Hermiona spojrzała na niego, ale zignorowała jego pytanie.
- Zegar wskazywał niebezpieczeństwo. - wyjaśnił Harry. - Nie wzięłaś telefonu, szukaliśmy cię w okolicy.
- Miałam wypadek. Przez chwilę może byłam w niebezpieczeństwie. - zbagatelizowała sprawę dziewczyna.
- Wypadek? - dopytywał się Potter.
- Wpadłam na rower.
- Dlaczego nie było cię tak długo? - zapytał Zabini.
- Chłopak się martwi. - zamruczał Malfoy, ale znów został zignorowany przez Hermionę.
- Kierowca zabrał mnie do szpitala, żeby sprawdzić czy nie mam wstrząśnienia mózgu. - skłamała bez mrugnięcia okiem szatynka.
- Ale wszystko jest już okej? - upewnił się Blaise.
- Tak nic mi nie jest. - uśmiechnęła się sztucznie Hermiona. - Możecie spać spokojnie. Ja jeszcze coś zjem. - po tych słowach udała się do kuchni. Kiedy jednak wróciła z porcję świeżego soku i kanapkami zaskoczona zobaczyła, że w salonie został jeszcze Malfoy. Natychmiast skierowała się do swojej sypialni, jednak została zatrzymana przez Ślizgona.
- Granger! - Hermiona nie zareagowała i już otwierała drzwi do sypialni. - Hermiona, proszę... - powiedział łagodnym głosem chłopak. Hermiona posłała w jego kierunku pytające spojrzenie. - Ignorujesz mnie.
- Tak. - nie ukrywała dziewczyna.
- Nie chciałem tego powiedzieć.
- Ale powiedziałeś. - zauważyła szatynka.
- Wiem. Nie przemyślałem tego.
- Wydaje mi się, że właśnie było odwrotnie. - Hermiona nie była ufna.
- Nie wiem jak to się stało, że ufasz Zabiniemu, a mnie nie.
- On nigdy mnie nie zawiódł. - przyznała dziewczyna. Po chwili zastanowienia Malfoy musiał przyznać jej rację.
- Zabini to dobry przyjaciel. - przyznał Malfoy. - Zasługuje na ciebie.
- Słucham? - Hermionę bardzo zszokowały słowa blondyna.
- Chcę, żeby dwie najbliższe mi osoby były szczęśliwe.
- Malfoy, co ty mówisz? 
- Tak Hermiono - chłopak zbliżył się do niej i głaskał ją po policzku. - Jeżeli ja mogę cię jedynie krzywdzić to nie będę się do ciebie zbliżał.
- Ale co ty..... -zaczęła mówić dziewczyna jednak blondyn zamknął jej usta pocałunkiem. Tym razem było zupełnie inaczej niż kilka godzin wcześniej tego samego wieczoru. W zetknięciu dwojga ust dało się dostrzec masę kłębiących się uczuć. Masę sprzecznych emocji.
- W tym miejscu się pożegnamy. - zdecydował Draco.
- Draco... - próbowała coś powiedzieć dziewczyna. - Ja nie....
- Wiem, że nie mam na co liczyć z twojej strony. Wybrałaś Zabiniego. Umiem zauważyć, kiedy sprawa jest przegrana. -  powiedział chłopak i zniknął w swojej sypialni.
- Ja nie.... - zachlipała dziewczyna. Tuż obok niej za chwilę pojawił się Zabini, który przytulił ją do siebie. - Ja nie chcę się żegnać.
- Wiem maleńka. Wiem. Coś wymyślimy. - pocieszał przyjaciółkę Zabini chociaż jeszcze nie miał pomysłu jak zmienić nastawienie Draco, który zupełnie się zmienił przez uczucie jakim zapałał do Hermiony.

  • rozdział jest! mam do niego neutralny stosunek, ale to czytelnicy ocenią; zastanawiałam się nad tym opowiadaniem i doszłam do wniosku, że wszystko zmierza ku końcowi, przewiduję zakończyć historię w obrębie około czterdziestu rozdziałów czyli ogromnymi krokami zmierzamy do końca; nie przewiduję kontynuacji chociaż chciałabym napisać coś nowego zostając nadal przy parze Draco-Hermiona, kilka pomysłów już mam, może będą to miniaturki, może kilkuodcinkowe opowiadania, na pewno jednak nie zamierzam tworzyć, przynajmniej na razie, pełnowymiarowego opowiadania; mam nadzieję, że fani obecnej historii odwiedzą czasem blog, by przeczytać coś innego, a będzie to coś czego do tej pory nie widziałam na żadnym blogu, jak mi to wyjdzie nie wiem;
         Katarzyna


1.09.2013

35. Ach, ci mężczyźni

W końcu po wyczerpujących próbach stworzenia czegoś przytulnego, dziewczęcego i jednocześnie praktycznego Hermiona mogła z dumą przyznać, że uzyskała zamierzony efekt. Jej sypialnia oddawała jej charakter i sprawiała, że nie miało się ochoty stamtąd wychodzić. Olbrzymie okno z widokiem na park otoczone finezyjnymi, sięgającymi miękkiego dywanu, zasłonami wpuszczało do sypialni wiele światła. Siedzisko przygotowane na parapecie okna stało się dla Hermiony najważniejszym miejscem w domu, z którego mogła teraz obserwować swoje dzieło. Centralne miejsce, jak w każdej porządnej sypialni zajmowało wielkie łóżko z baldachimem stwarzającym romantyczny nastrój. Półprzezroczysta tkanina odgradzała osobę śpiącą od realnego świata i nie pozwalała przedostać się do wewnątrz demonom szarej rzeczywistości. Hermiona nie byłaby sobą gdyby nie zaopatrzyła się w ogromne biurko oraz obszerny regał na książki, który już pękał w szwach. Jedną ze ścian szczelnie zakrywała olbrzymia szafa oraz piękne zdobione lustro. Pomieszczenie nie było przytłaczające, ani przesłodzone. Hermionie trzeba było przyznać, że ma poczucie smaku i gust dekoratorski. Pokój sprawiał, że Hermiona czuła się dobrze. Od dawna nie mogła tego o sobie powiedzieć. W Londynie spodobało się jej bardziej niż przypuszczała. Poznała kilka nowych osób w szkole, spędzała popołudnia z rodzicami, a teraz pokój w jej ulubionych barwach lawendy, fioletu, bieli i wrzosu powodował, że przenosiła się do swojego rodzinnego domu. Kiedy znajdowała się tutaj wydawało jej się jakby cofnęła się w czasie. Cały świat magii nigdy nie istniał wraz z niebezpieczeństwami jak również dobrymi i cudownymi rzeczami jakich dzięki niemu doznała. Rozmyślania Hermiony przerwało jednak delikatne pukanie do drzwi.
- Hermiono możemy? - zapytał Harry wchodząc do nowego pokoju Hermiony wraz z Nevillem.
- Jasne wchodźcie. Jak wam się podoba? - na wstępie zapytała dziewczyna.
- No... - nie wiedział co powiedzieć Neville.
- Przesadziłam? - zawstydziła się Gryfonka.
- Nie, po prostu tu jest tak.... - nie potrafił wyrazić swoich myśli Harry. - przytulnie. Pięknie. - dodał chłopak wyglądając przez okno.
- Dziękuję. Chyba jednak przesadziłam, bo nie mam ochoty stąd nigdy wychodzić. - zaśmiała się Hermiona.

- Hej słyszysz to? - zapytał ciekawski Zabini.
- Niby co? - nie był ani trochę zainteresowany rozmową blondyn.
- Chyba pozostali dobrze się bez nas bawią. - oburzył się Blaise.
- No i?
- Słyszałeś co mówiłem? Bez nas, BEZ NAS.... - po tych słowach Draco westchnął i odłożył książkę. Wiedział co się święci. Znał przyjaciela na tyle dobrze, że jeżeli w jednym znaniu nie występują razem słowa 'zabawa' i 'Zabini' to należy to jak najszybciej zmienić. Właściwie cieszył się z takiego obrotu sprawy ponieważ miał już dość tych nudnych mugolskich matematycznych wzorów. Akurat on nie musiał przygotowywać się do testu zaliczeniowego, bo numerologię miał w małym paluszku, a to czego tu uczyli opanował już dawno na pierwszym roku.
- No to w drogę... - westchnął blondyn wstając z łóżka i chwytając swoje do połowy nadpite kremowe piwo.

- Stary, albo mi się wydaje, albo tego tu nie było... - zastanawiał się poważnie Zabini stojąc przed drzwiami sypialni Hermiony.
- Co ty gadasz? - zbagatelizował przypuszczenia przyjaciela blondyn i zapukał do drzwi, zza których wyraźnie dobiegały rozmowy.
- Co jest? - zza drzwi wychyliła się Hermiona.
- Można ciszej? - prychnął Draco, - nie mieszkacie tu same.
- Chciałeś powiedzieć sami, Greengrass tu nie ma.
- To gdzie jest? - odruchowo zapytał blondyn. Nie żeby go to szczególnie obchodziło, ale było już po zmroku.
- Pewnie u siebie. - odpowiedziała Hermiona i zatrzasnęła drzwi.
- Jak to u siebie? - zapytał sam siebie Malfoy.
- Widzisz! Mówiłem, że tego tu nie było. - Zabini był wyraźnie podekscytowany. - Ma różdżkę i przed nami to ukrywa. - Zabini po swoim genialnym odkryciu bezceremonialnie wpakował się do pokoju Granger.
- Hermiono, jak mogłaś nie zaprosić sąsiadów na parapetówkę. - mówił rozradowany Zabini.
- Ale tu nie ma żadnej parapetówki. I co to za wtargnięcie?! - oburzyła się dziewczyna widząc dwóch nieproszonych gości.
- Nudziło nam się... - westchnął brunet - a poza tym odkryliśmy tu mały przekręt. - dodał już szepcząc konspiracyjnie, jednak na tyle głośno, żeby wszyscy zgromadzeni mogli go usłyszeć.
- Hermiono, przepiękny okaz fruwokwiatu masz w łazience. Jeśli chcesz mogę o niego profesjonalnie zadbać. - zaproponował Neville wychodząc z niewielkiego pomieszczenia przylegającego do pokoju.
- Łazienki powiadasz?! - uniósł brwi jeszcze wyżej Zabini.
- Owszem... - westchnęła dziewczyna wiedząc, że teraz będą mieć razem z Harrym przechlapane.
- Dobrze wiedzieć. - odpowiedział tylko Blaise i rozsiadł się wygodnie na dywanie. - To w czym wam przeszkodziliśmy? - udawał jakby nie było tematu Zabini mrugając porozumiewawczo do Hermiony.
- Ekhm.... - wtrącił się Draco.
- Możesz zostać. - powiedziała spokojnie Hermiona.
- Draco zakwaszasz atmosferę. - zwrócił uwagę drugi Ślizgon.
- Wybacz.
Rozmowa toczyła się jako tako, podtrzymywana na wszelkie sposoby przez Zabiniego lecz na dłuższą metę niewiele to dało. Pierwszy nie wytrzymał napięcia Neville, tuż za nim wyszedł Malfoy. Zabini i Potter wyszli w końcu prawie wypchnięci przez szatynkę, która miała dość ich dogryzania sobie. Hermiona zupełnie nie rozumiała sytuacji. Jeszcze niedawno jakoś się wszyscy dogadywali, a tymczasem Harry był wrogo nastawiony do obu Ślizgonów i dało się to wyczuć w każdym słowie. Gryfonka nie ukrywała, że przymierzała się do poważnej rozmowy z przyjacielem.

Hermiona zażyła już gorącej i odprężającej kąpieli w swojej prywatnej łazience i rozkoszowała się błogą ciszą wylegując się na miękkim posłaniu. Jej chwilę dla siebie przerwało jednak pukanie do drzwi. Zaprosiła przybysza do środka aczkolwiek zrobiła to bardzo niechętnie.
- Hermiono, mamy taką prośbę. - odezwał się Harry.
- My tzn. kto? - westchnęła dziewczyna spoglądając w stronę drzwi, gdzie stali wszyscy zamieszkujący obecnie to mieszkanie mężczyźni. - Co jest? - zrezygnowała z poprzedniego pytania Hermiona.
- Sprawa jest delikatna. - zauważył Neville.
- Domyślam się skoro jesteście tu wszyscy.
- Dafne zerwała z chłopakiem. - powiedział Zabini.
- Ten pieprzony mugol ją wykorzystał. - warknął Malfoy.
- Odezwało się ucieleśnienie dobroci. - prychnął Potter.
- Pomijając fakt, że mnie wkurzacie i chce mieć święty spokój, to o co chodzi?
- Dafne zabarykadowała się w łazience i ryczy. - mówił Malfoy.
- Mam ją niby pocieszyć? - nie dowierzała Hermiona.
- Nie, po prostu wyciągnąć z łazienki. - wyjaśnił Harry.
- Harry!! - krzyknęła oburzona dziewczyna.
- No co?
- Znamy ją. Jutro jej przejdzie, a my chcemy w końcu wyglądać jak ludzie. - wyjaśniał blondyn.
- Niech użala się w swojej sypialni. - dodał Zabini.
- Jesteście okropnie egoistyczni. Ona cierpi, a wy chcecie się jej pozbyć. - oburzyła się Hermiona. - Nie pomogę wam. Trochę empatii. - zakończyła Gryfonka wypychając wszystkich na korytarz i zatrzaskując im drzwi przed nosem.

- Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, ale kobiety zaczęły nami rządzić. - słusznie zauważył Neville.
- Widzisz Longbottom, i tu się z tobą zgodzę. - poklepał po ramieniu Gryfona blondyn.
- Warto dodać, że tak być nie może. - zauważył Zabini.
- Wyjątkowo, tym razem i ja się zgodzę. - przyznał Potter.
- I już wiem jak temu przeciwdziałamy. - uśmiechnął się cwanie Zabini.
- Co masz na myśli? - zaciekawił się blondyn.
- Panowie, spodnie w dół. - powiedział poważnie Ślizgon.
- Co!?!? - wykrzyknęli chórem pozostali.

- Hej, Dafne? Żyjesz tam? - zapytała niepewnie Hermiona.
- Odczep się Granger. - usłyszała tylko w odpowiedzi Gryfonka.
- Jak chcesz napić się wina i pogadać to wpadnij. - złożyła koleżeńską propozycję szatynka.
- Co ty możesz wiedzieć o życiu? -  łkała Greengrass.
- Coś tam wiem. Zawsze pozostaje to wino. - dodała Hermiona i poszła do siebie.

- Dobra, Potter ty pierwszy. -  na korytarzu dało się dosłyszeć konspiracyjne szepty.
- Dlaczego ja? - wzbraniał się brunet.
- Ciebie najszybciej wpuści. - czyjś szept trafnie zauważył.
- Idź, nie pękaj.

Pukanie do drzwi:
- Hermiono?
- Co jest Harry? - zapytała dziewczyna.
- Mogę skorzystać z twojej łazienki? - zapytał niepewnie Gryfon.
- Dzięki tobie ona tam jest. Oczywiście. - obdarzyła uśmiechem przyjaciela Hermiona.

Ponowne pukanie do drzwi:
- Proszę? - zaprosiła przybysza Hermiona, nie wiedząc kogo miałaby się spodziewać.
- Cześć Granger. - przywitała się Greengrass. - Masz to wino?
- Pewnie, że mam. Wchodź.
- Właściwie przyszłam cię ostrzec. - wyznała szeptem Ślizgonka. - Faceci to szuje, a ci nasi tutaj wcale nie są lepsi. Coś knują przeciwko nam. - widząc zaskoczone spojrzenie Hermiony dodała - Podsłuchałam.
- Ale o co chodzi? - dopytywała się Hermiona.
- Chyba chcą powalić nas na kolana i pokazać kto tu jest panem domu. - wyznała poważnie.
- No to świetnie. - ucieszyła się Hermiona.
- Świetnie?
- Zobaczymy kto padnie na kolana. - powiedziała Hermiona i szeptem przekazała Dafne czego potrzebują z jej magicznej walizki bez dna.

Plan był prosty. Panowie chcieli powalić kobiety na kolana? Żeby przypadkiem nie było odwrotnie. Hermiona i Dafne oczekiwały na pierwszego śmiałka w ekskluzywnej, seksownej i uwodzicielskiej bieliźnie nocnej. Asortyment tego typu strojów jakim dysponowała Ślizgonka przeraził Hermionę i wprawił w lekkie zakłopotanie.
- Granger, dasz radę. - powiedziała Dafne widząc rumieńce Hermiony. - Proponuję to. Chyba lubisz ten kolor.
- Dzięki. Świetnie wyglądasz. - zauważyła Gryfonka, kiedy Greengrass zrzuciła szlafrok i ukazała się Hermionie w prześwitującym, czerwonym skrawku materiału. W porównaniu z dziewczyną Hermiona miała wrażenie, że wygląda jak pensjonarka chociaż też raczej niewiele miała na sobie. Wszystko wskazywało na to, że panowie padną na kolana i to jeden po drugim.

- Cicho idzie... - wyszeptała Hermiona do rozchichotanej Ślizgonki, kiedy odgłosy dobiegające z łazienki zaczęły informować o rychłym wyjściu pierwszego pana.
- Dziękuję ci Hermiono... tego mi było trzeba. - mówił Harry wychodząc z łazienki przepasany jedynie ręcznikiem i jeszcze cały wilgotny.
- Cieszę się, że mogłam pomóc. - zamruczała Gryfonka zwracając na siebie uwagę chłopaka.
- Hermiono.... - odebrało mowę Potterowi.
- Co jest Potter? - dogryzała Greengrass dumnie wypinając pierś, która swoją drogą była praktycznie odsłonięta.
- Ja, ja.... - jąkał się brunet.
- Co się dzieje Harry? - zapytała słodko szatynka.
- ...muszę iść. Tak! Lepiej wyjdę. - mówił skołowany Potter.
- Oj, lepiej wyjdź. - przedrzeźniała go Dafne.

- Potter i jak zwaliłeś je z nóg? - dopytywał się Zabini.
- ....
- Hej, Potter co jest? - krzyczał za brunetem Malfoy. Nie doczekał się on jednak odpowiedzi, bo Gryfon jak strzała pognał w kierunku swojej sypialni i zatrzasnął się w niej bez słowa.
- Dobra, teraz ty Longbotton. - zdecydował Zabini.
- Ale, co się stało z Harrym? - pytał przerażony Neville.
- Nic się nie dzieje. Powal je na kolana. - ku swojemu zaskoczeniu próbował dodać otuchy Gryfonowi blondyn.

- Ja tylko w sprawie łazienki... - zaczął nieśmiało Neville wchodząc do pokoju Hermiony.
- Oczywiście, bardzo proszę Neville. - powiedziała z uśmiechem Gryfonka. Jednak kiedy tylko spojrzenie Gryfona powędrowało w stronę, gdzie siedziała Hermiona, a wraz z nią Dafne doznał całkowitego paraliżu ciała.
- Longbotton, ktoś cię spetryfikował? - zażartowała Ślizgonka.
- A...a....ja..... - nie mógł wyartykułować niczego sensownego chłopak i w jednej chwili znalazł się na korytarzu.

- Co tam się dzieje? - pytał zaintrygowany Malfoy, kiedy kolejny Gryfon ukrył się bez słowa tym razem w łazience.
- Idź, sprawdź. - pchnął przyjaciela Zabini.
- Dlaczego ja? Wiadomo co te dwie czarownice wymyśliły? Przegoniły podobno dwóch najodważniejszych Gryfonów... - opierał się blondyn.
- Dobra, idziemy obaj. - zadecydował Zabini i zanim ktokolwiek mógł zgłosić sprzeciw wchodził do sypialni Hermiony.

- A panowie tu czego? - zaatakowała przybyszów Ślizgonka. Hermiona musiała przyznać, że lekko jej zaparło dech w piersiach. W końcu przed nią stało dwóch najprzystojniejszych facetów w Hogwarcie i to niemal w całej okazałości.
- My.... - Zabini dyskretnie przełknął ślinę, ale postanowił się trzymać, choć już doskonale wiedział co pozostałych dwóch wspólników doprowadziło do stanu takiego szoku. - w sprawie skorzystania z łazienki.
- Mnie już tam nie ma, więc nie widzę powodu. - zauważyła Greengrass.
- Od kiedy to jesteś adwokatem Hermiony? - wtrącił się Malfoy, który do tej pory nie mógł oderwać od wspomnianej szatynki wzroku.
- Nie jest. - włączyła się do rozmowy Hermiona lekko zawstydzona widokiem mężczyzn. - Ale trafnie zauważyła, że nie macie tu czego szukać.
- Hermiono, tym razem to Longbotton zajmuje łazienkę. - sprostował Zabini.
- Dobrze, tam są drzwi do łazienki. - wskazała dziewczyna i sama ruszyła we wskazanym przez siebie kierunku. Ta zabawa przestała ją bawić i chciała okryć się szlafrokiem przed męskim spojrzeniem, które pożerało ją żywcem. Razem z Greengrass mogły pośmiać się z Gryfonów, ale Ślizgoni okazali się być mocniejszymi przeciwnikami.
Niczego nie świadoma dziewczyna weszła do łazienki, a tuż za nią pojawił się Zabini.
- Blaise? - zapytała zaskoczona Hermiona. - Wystraszyłeś mnie, nie widziałam cię.
- Wybacz słodka. - powiedział uwodzicielsko zbliżając się do dziewczyny. Hermiona zdezorientowana zachowaniem chłopaka natychmiast chciała wycofać się z pomieszczenia, jednak okazało się, że drzwi są zamknięte. Kilka razy energicznie przyciskała klamkę, jenak bez większych rezultatów, zamki nie puściły.
- Blaise, co ty wyprawiasz? Wypuść mnie. - mówiła odważnie Gryfonka.
- Hermiono, posłuchaj. Czas zacząć przedstawienie.
- O czym ty mówisz? - Hermiona była faktycznie zaskoczona.
- Czas wzbudzić zazdrość Draco. - wyjaśnił chłopak.
- Ale po co? - na naiwne pytania Gryfonki Ślizgon tylko przewrócił oczami.
- Pamiętasz jak mówiłem, że sprawię, że to jemu będzie zależało bardziej? - Hermiona skinęła głową potwierdzając. - Draco uwielbia rywalizację. Musisz mu się wyślizgiwać z rąk, musi czuć, że cię straci.
- Brzmi.... - Hermiona przez chwilę się zastanowiła -  mądrze.
- Świetnie. - ucieszył się Blaise. - Przygotujmy się.
- Do czego...?

- Co się dzieje? - zdenerwował się blondyn, kiedy drzwi łazienki zatrzasnęły się za dwójką, która do niej weszła.
- Draco, daj przyjacielowi się zbawić. Ja mogę dotrzymać towarzystwa tobie. - zaproponowała przymilnie Ślizgonka.
- Zabawić?! - oburzył się Malfoy. - Otwierać! - krzyczał do drzwi.
- Pewnie wyciszone. - zachichotała dziewczyna.
- Już ja im pokażę.. - wkurzył się chłopak i wydarł się na całe gardło - Potter!!!
- Co jest? - Gryfon przybiegł z różdżką w pogotowiu.
- Wywalaj te drzwi. - zażądał blondyn.
- Dlaczego? - Potter był wyraźnie zaskoczony.
- Dwa słowa: Granger i Zabini. - po tych słowach dało się usłyszeć jedynie świst drzwi wylatujących z zawiasów.

Kilka chwil wcześniej, w łazience:
- Zaufaj mi.. - prosił Zabini.
- Blaise, ale czy to konieczne? Nie jestem zbyt dobrą aktorką... - wyjaśniała Hermiona.
- Poradzisz sobie. Zaufaj mi. - powiedział chłopak jednym zwinnym ruchem sadzając Hermionę na umywalce. - Nie zrobię niczego niestosownego.
- Tylko tak jak ustalaliśmy. - upewniła się dziewczyna.
- Dokładnie tak. - potwierdził chłopak przybliżając się do dziewczyny i stając bardzo blisko pomiędzy jej nogami.
- Potter!!! - zza drzwi dobiegł ich krzyk Malfoya.
- Oho... chyba coś się dzieje. Gotowa? - zapytał Zabini.
- Całkowicie. - powiedziała Hermiona oplatając nogami Zabiniego. Chłopak z kolei delikatnie dotknął odsłoniętego uda szatynki.
- Może jeszcze jedno... - zaproponował chłopak zsuwając szlafrok z ramion Hermiony i muskając je palcami.
- Myślę, że dość wiarygodnie to wygląda. - uśmiechnęła się Hermiona i po tych słowach nastąpił głośny huk i do małego pomieszczenia wpadł Malfoy oraz uzbrojony w różdżkę Potter.

Dwoje spiskowców odskoczyło od siebie jak na prawdziwych kochanków przystało.
- Harry? Malfoy? - oburzyła się dziewczyna. - Co tu się dzieje?
- Hermiono, ratujemy cię od tego parszywego napaleńca. - wyjaśniał Harry, a głos mu drżał ze zdenerwowania.
- Pomyliłeś adres chłopcze... - zaśmiał się Zabini.
- Przymknij się Zabini. Łapy precz od Hermiony. - zagroził Gryfon. - Słyszałeś? Odsuń się od niej!
- Harry wyjdź. - powiedziała poważnie Hermiona.
- Nie wiesz co mówisz. Jeśli on nie chce wyjść to ty pójdziesz ze mną. - zdecydował chłopak i pociągnął przyjaciółkę za ramię. Hermiona nie pozostawała mu posłuszna co skończyło się rozerwanym rękawem szlafroka.
- Co ty wyprawiasz? Chyba potrafię zadbać o siebie.
- Hermiono, muszę cię chronić. - patrzył na dziewczynę z miłością Potter. - Najpierw ten - wskazał na blondyna - teraz on?
- Harry to moje życie. Jesteś kochany, ale przesadziłeś. Idź się uspokoić gdzie indziej. - mówiła poważnie Gryfonka. Po tych słowach Potter opuścił pomieszczenie.
- Malfoy ty też lepiej wyjdź. - powiedział Blaise.
- Mam tu jeszcze coś do załatwienia. Zostaw nas. - powiedział blondyn nawet nie patrząc na przyjaciela. Jego całkowita uwaga była skupiona na postaci Granger. Dziewczyna stała na środku tego pobojowiska obejmując się za ramiona i przytrzymując rozdarty rękaw szlafroka, który zsuwał jej się z ramion.
- Granger, - powiedział blondyn podchodząc do dziewczyny, ujmując jej podbródek i zaglądając jej prosto w oczy. - nie pozwolę na to. Nigdy! - zaakcentował ostatnie słowo.

  • rozdział jest, właściwie powinna być to jedynie część rozdziału, ale z racji tego, że hucznie żegnałam lato to należy mi się odrobina snu i relaksu; aby nie pozostawić czytelników bez rozdziału dodaję ten kawałek, właściwie to może dobrze, że wydzieliłam go z większej całości, bo wydaje mi się, że jest trochę inny niż to co na ogół się pojawia; dziękuję za wszystkie komentarze i życzę czytelnikom jutro zaczynającym szkołę wytrwałości i humoru na nadchodzący rok szkolny - starszym zaś sprzyjającej pogody na jeszcze miesiąc wakacji (czego sobie też życzę) :) ; stroje Hermiony (klik) i Dafne (klik) - tak sobie to wyobrażałam;
         Katarzyna