23.12.2012

11. Patrol

 Pierwszy weekend tego roku szkolnego rozpoczął się bardzo leniwie. Większość uczniów pojawiła się na śniadaniu dopiero około godziny 12. To samo dotyczyło również trójki przyjaciół, którzy po spożyciu posiłku wyszli na słoneczne błonia i ruszyli do chatki gajowego tutejszej szkoły.
 - Witaj Hagridzie! - powitali gospodarza goście.
 - Siemasz Harry,  - ucieszył się półolbrzym - cholibka, są i dziewczyny. Wchodźcie do środka.
 I tak w miłej atmosferze upływało popołudnie Harry'emu, Hermionie i Ginny. Pomimo tego, iż była późna pora żadne z młodych ludzi nie miało ochoty wracać na obiad, zważywszy na to, iż dopiero skończyli śniadanie. Kiedy opuścili chatkę gajowego słońce powoli już zachodziło.
 - Trzymajcie się, ja muszę się już spieszyć, bo czeka mnie jeszcze dzisiejszy dyżur - poinformowała pozostałą dwójkę Hermiona.
 - Jasne, my jeszcze się przejdziemy po błoniach - rzekła Ginny i chwyciła chłopaka za rękę gdy odchodzili w stronę jeziora.
Gryfonka jeszcze przez chwilę patrzyła na odchodzącą parę. Cieszyła się szczęściem przyjaciół, ale w momencie gdy została sama coś ją zabolało z piersi. Doskonale wiedziała co spowodowało to nieprzyjemne uczucie. Ron. Przez cały czas odkąd była w szkole, nie było dnia, żeby o nim nie myślała. Żałowała, że zniszczyła list, który przyszedł od niego, ale z drugiej strony jej duma nie pozwalała na wysłanie wiadomości zwrotnej. Wiedziała, że nadal kocha Rona, ale on ją zostawił. Może chciał to naprawić, może żałował swojej decyzji? Nie wiedziała, bo nie chciała się z nim spotkać. Wracając do wieży, swojego dormitorium zdecydowała, że przy najbliższej okazji doprowadzi do konfrontacji z Weasley'em. W tej chwili jednak, gdy zakładała cieplejszy sweter miała przed sobą jeszcze jedną konfrontację. Jej przeciwnikiem miał za kilka minut stać się Malfoy.
 Kiedy czekała na spóźniającego się Ślizgona w Pokoju Wspólnym Prefektów ze spaceru wrócił Harry.
 - Ty jeszcze tutaj? - zapytał zaskoczony. - Nie powinnaś już być na patrolu?
 - Właściwie to tak, ale Malfoy się spóźnia.
 - Może nie przyjdzie? - zastanawiał się Harry.
 - Będę musiał was rozczarować. - odezwał się głos zza pleców Pottera. - Taka okazja do dręczenia szlam może się więcej nie zdarzyć - zaśmiał się.
 - Stul pysk Malfoy - krzyknął Harry i już stał z wycelowaną różdżką w pierś blondyna.
 - A co Potter? Będziesz rycerzem i obronisz swoją przyjaciółeczkę?
 - Żebyś wiedział! Zresztą nie będę z tobą dyskutował, co ty możesz wiedzieć o przyjaźni.
 - Harry, - odezwała się Hermiona, cichym głosem, musiała przyznać sie przed samą sobą, że nie czuła się zbyt dobrze - spokojnie. Nic mi nie jest.
 - Na pewno? Może chcesz, żebym cię zastapił na tym dyżurze? - zaoferował się chłopak.
 - Nie trzeba, poradzę sobie. Śpij dobrze.
 - Jak uważasz. Ale w razie czego mogę mieć cię na oku? - zaproponował Harry.
 - Nie trzeba, naprawdę. Ale dziękuję - dziewczyna usmiechnęła się i przytuliła do przyjaciela.
 - Koniec tych czułości. Granger idziemy! - zarządził Malfoy.
 - Powodzenia. - szepnął do przyjaciółki Harry i przyglądał się jak para prefektów opuszcza Pokój Wspólny.

 Dyżur zaczął się bez większych spięć. Oboje, Hermiona jak i Draco, milczeli. dziewczynie odpowiadała ta sytuacja, bo nie czuła się na siłach, aby prowadzić dyskusje z obecnym przy niej Ślizgonem.
Chłopak zirytowany brakiem zainteresowania ze strony dziewczyny zaczynał powoli się nudzić, nie uśmiechało mu się spędzenie w taki sposób całej nocy. Zaczął więc zerkać w stronę Gryfonki i szukać tematu do zaczepki. Stwierdził, że wygląda dziś jakoś inaczej. Szczerze mówiąc nigdy jej się szczególnie nie przyglądał, ale mógłby przysiąc, ze coś było inaczej.
 - Granger, zrobiłaś coś z włosami? - zapytał, jednocześnie zaskoczony, że wypowiedział te słowa na głos.
 - Słucham? - zareagowała zaskoczona dziewczyna.
 - No pytam. Jakoś inaczej wyglądasz. - odpowiedział bez śladu zażenowania.
 - Nie wiem o co ci chodzi. Normalnie. Jak zwykle. - wzruszyła ramionami Hermiona.
I znów nastała cisza, którą przerwał Malfoy.
 - Nie wytrzymam w takiej ciszy. - irytował sie chopak.
 - Czasem dobrze jest mieć chwilę, żeby pomyśleć. Nie zdarza ci się to? - zapytała dziewczyna.
- Zdarza, ale nie teraz. Jest środek nocy. Jak się czymś nie zajmę to zasnę albo zwariuję - powiedział chłopak.
- Dobrze więc... - zaczęła dziewczyna, ale przystanęła i chwyciła się ramienia chłopaka, który zdezorientowany szybko sie odwrócił.
- Ej, nie dotykaj mnie!
- Przepraszam, - mówiła z ciagle zamkniętymi oczami Hermiona. Puściła chłopaka i powoli oparła się o parapet znajdujący się nieopodal.
 Wystraszony chłopak podszedł do niej.
- Granger? - zapytał przyglądając się jak ta otwiera powoli oczy.
Dziewczyna w odpowiedzi tylko spojrzała na niego.
- Jesteś blada. Wiedziałem, że wyglądasz jakos inaczej. - wydedukował zadowolony z siebie chlopak.
- Eureka, geniuszu. - powiedziała dziewczyna i głęboko oddychała.
- Co ci jest?
- Trochę mi słabo..., ale już jest lepiej. - uśmiechnęła sie niesmiało dziewczyna.
Zaskoczony chłopak, ośmielony uśmiechem, który powędrował w jego kierunku zbliżył się do dziewczyny.
- Kiedy ostatnio jadlaś? - zapytał.
- Właściwie to.... - zastanowiła się Hermiona - rano.
- Wy dziewczyny jesteście pokręcone - orzekł chłopak - nie powiesz mi, ze jeszcze ty jesteś na jakiejś chorej diecie?
- Jeszcze ja? - zapytała zaskoczona.
- Greengrass - skwitował chłopak i machnął tylko ręką.
- Nie porównuj mnie do niej, to mi ubliża - oburzyła się dziewczyna.
- Faktycznie, ty jesteś mądrzejsza, nie wpadłabyś na taki poroniony pomysł. - zauważył Malfoy.
- Dobrze, że w końcu zauważyłeś - zaśmiała się, co wywołało również delikatny cień uśmiechu na twarzy Ślizgona.
- Możesz iść? - zapytal.
- Tak, chyba mogę.
- Dobrze, to idziemy na kolację.
- Na co? - zapytała zaskoczona dziewczyna.
- Na kolację. To taki posiłek w porze wieczornej. Kojarzysz?
- Poważnie? Coś jakby mi sie kojarzy. - grała Hermiona.
- Świetnie, idziemy.
Oboje ruszyli do kuchni, która znajdowała się całkiem niedaleko. Po kilku minutach weszli do pomieszczenia ukrytego za obrazem pysznych owoców na widok, których Hermionie zaburczało donoście w brzuchu. Malfoy tylko spojrzał na nią i uniósł jedna brew.
- Chyba skrzaty już śpią. - zauważyła Hermiona gdy usiedli przy stole.
- Trzeba je obudzić - już wstawał z miejsca chlopak, gdy dziewczyna chwyciła go z dłoń.
- Nie rób tego. - poprosiła. Oboje poczuli się niezręcznie i odsunęli się od siebie.  - Poradzę sobie.
- Jak chcesz.
Dziewczyna  przywołała do siebie potrzebne produkty i zaczęła robić sobie kanapki. Widząc jednak wzrok chłopaka uśmiechnęła się pod nosem.
- Masz ochotę? - zapytała.
- Raczej nie. Jedz szybko, bo musimy wracać na patrol. - odpowiedział Malfoy i odwrócił wzrok.
- Staram się. - uśmiechnęła się dziewczyna i mimo wszystko przesunęła talerz w strone chłopaka. Spojrzał tylko na nią zaskoczony.
- Nie sądzisz chyba, że wezmę cokolwiek od ciebie?
- A dlaczego nie?
- Bo... - zaczął.
- Jestem szlamą? - powiedziała łamiącym się głosem. Chłopak chciał zareagować w jakiś sposób, ale zrobiła cos co go zaskoczyło. - Spójrz. Chyba jednak jestem. Nawet jestem podpisana. - łzy kapały jej szerokimi strugami, gdy podwijała szatę, aby ukazać swoje przedramię.
- Przestań. - szepnął Malfoy starając sie powstrzymać Hermionę przed podwinięciem rękawa. Wiedział co tam zobaczy i nie był na to gotowy. Dźwięk, krzyk jaki wydobywał się z gardła dziewczyny przy cierpieniu zadawanym jej przez Bellatriks i to w jego własnej rezydencji dopiero niedawno przestał nawiedzać go w koszmarach. Obawiał się tego co zobaczy i jak to wpłynie na niego. Wstrząśnięty całą sytuacją spojrzał w oczy Granger.
- Nie płacz. - wyszeptał - Proszę.
- Nie potrafię. - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Jesteś najsilniejszą dziewczyną jaką znam.
- Nie znasz mnie. -zauważyła.
- Jakby tak się zastanowić to masz rację. Nie znam cię, ale... - tłumaczył - czuję, że mogę ci pomóc.
- Malfoy, spójrz do czego mnie doprowadziłeś, i ty to nazywasz pomocą? - płakała dziewczyna - To - wskazała na swoje przedramię - jest znak na to kim jestem. Teraz patrząc na to każdego dnia zdąrzyłam w to uwierzyć, rozumiesz?
- Zamknij się - powiedział zrezygnowany chłopak i objął zapłakaną dziewczynę zamykając roztrzęsioną i skuloną w sobie Granger w ramionach. - Nie mów nic, bo przez ciebie tracę wiarę w ludzi.
- O czym ty mówisz? - zapytała dziewczyna wpatrując się w jego stalowe oczy.
- O tym, że jesteś dobra. Odważna. Mądra. Ale przede wszystkim dobra. - po tych słowach dziewczyna szeroko otworzyła oczy.
- Chyba straciłam przytomność i mam strasznie dziwny sen - odpowiedziała i potrząsla glową.
- Mówię do ciebie. Ja, Draco Malfoy. - chwycił ją za ramiona i potrząsnął.
- Nie jestem pewna czy to ty. Nie zachowujesz się normalnie. - zauważyła podejrzliwie dziewczyna.
- Chyba żadne z nas dziś nie zachowuje sie normalnie.
- Muszę się z toba zgodzić.


Reszta  nocy mijała dwójce prefektów bez większych rewelacji. W końcu dotarli do Pokoju Wspólnego Prefektów.
- Dobranoc Malfoy. - dziewczyna chciała udać się już do swojego dormitorium, kiedy chlopak jeszcze ją zatrzymał.
- Zaczekaj - powiedział - mam jeszcze jedną rzecz do powiedzenia.
- Słucham?  - zapytala zaskoczona Gryfonka.
- Następnym razem, gdy powiem, ze się nudze to wymyśl jakąs inną formę rozrywki i zjedz kolacje przed patrolem - uśmiechnął się do niej.
- Postaram się, ale skąd wiesz, że będzie jakiś następny raz?
- Mam takie przeczucie - powiedział filozoficznie - i co najdziwniejsze, nie przeraża mnie to.
Po tych słowach zniknął za drzwiami sypialni. Zdezorientowana dziewczyna udała się do dormitorium. Ze względu na późną? wczesną? porę natychmiast zasnęła.

  • rozdział dodany, ze względu na późną porę mało okazałej długości lecz do końca roku sądzę, iż pojawi się kolejny; wypadałoby złożyć jakieś życzenia, ale szczerze mówiąc nie bardzo jestem w nastroju, przykro mi, ale nie przepadam za świętami - może dlatego, że w moim przypadku są mało rodzinne i radosne
 Nie kosztuje mnie jednak napisanie dwóch słów więcej, może komuś zrobi się milej: Wesołych Świąt!

12.12.2012

10. Mugoloznawstwo

Pierwsze dni nowego roku szkolnego były bardzo słoneczne. Większość uczniów spędzała więc czas na błoniach. Była jednak jedna osoba, która znajdowała się w ciemnej bibliotece. Nikogo jednak nie dziwił widok brązowowłosej Gryfonki wędrującej pomiędzy regałami w tak piękny dzień. Bibliotekarka, pani Pince, która była oschła w stosunku do większości uczniów jednej osobie pozwalała na więcej w jej ukochanym miejscu.
Dziewczyna spędziła w bibliotece większość dnia, zdecydowała się jednak pójść do Pokoju Wspólnego Prefektów i wygodnie rozsiąść się w fotelu. Szczerze mówiąc nieco zdrętwiała od siedzenia w jednej pozycji na twardym krześle.
Kiedy rozłożyła swoje rzeczy przy kominku i zabrała się za pisanie eseju na temat powstań goblinów w XVI i XVII wieku dla profesora Binnsa do pomieszczenia wszedł zadowolony chłopak. Harry Potter. Legenda świata czarodziejów. Dziewczyna uśmiechnęła się do przyjaciela, który widząc ją skierował się własnie w jej stronę. Dziewczyna cieszyła się bardzo, że ma oparcie w takim wspaniałym meżczyźnie. Trzeba przyznać, ze też bardzo przystojnym. Traktowała go jednak jak jedynego i ukochanego brata, którego w rzeczywistości nie miała. Gdy straciła swoich rodziców jeszcze bardziej zbliżyli się do siebie. Tylko chłopak z blizną na czole wiedział jak czuje się jego przyjaciółka. Przez pewien czas chłopak siedział w ciszy na przeciwko przyjaciółki i przyglądał jej się lśniącymi oczami. On równiez wiedział, że jego ukochana przyjaciółka, która wiele razy uratowała mu życie, bez niej niewiele by osiągnął, bardzo dużo przeżyła. Ochroniłby ją własnym ciałem przed śmiertelnym zaklęciem. Był tego pewien i wiedział, że relacja ta działa w obie strony.
 - Harry, gdzie byłeś? Nie widziałam cię całe popołudnie. - zapytała Hermiona nie odrywając się od pisania.
 - U Hagrida. Postanowiłem go odwiedzić. Dawno nie mieliśmy okazji porozmawiać. - odpowiedział spokojnie chłopak.
 - Szkoda, że nie wiedziałam. Też chętnie bym wpadła do niego.  - mówiła dziewczyna wertując książkę. - Chociaż, nie. Dziś i tak nie mogłabym sobie na to pozwolić. - dodała wskazując na stertę pergaminów.
 Harry tylko się uśmiechnął i powiedział:
 - Spokojnie, umówiłem się z nim na sobotę. Możemy pójść razem.
 - Jasne. Sobota będzie dobra.
 - Też tak myślę. Od następnego tygodnia zaczynamy treningi Quidditha, no i muszę ogłosić nabór do drużyny. Potrzebny mi ktoś kto zastąpi Rona. - Hermiona na te słowa delikatnie drgnęła i uśmiech spełz z jej twarzy.
 - Na pewno skompletujesz niezwyciężoną drużynę - odpowiedziała wymijajaco Hermiona.
 Chłopak przez chwilę milczał. Przyglądał się zamyślonej przyjaciółce, która wróciła do pisania eseju. Miała poważną minę, wyglądała na spiętą. Wiedział, ze to przez wspomnienie o Ronie. Harry zdawał sobie sprawę z uczucia jakim darzy rudzielca Hermiona. Miał okazję zauważyć jak jego przyjaciółka ciężko znosi kłótnie i rozłąki ze swoim chłopakiem. W takich momentach miał ochotę strzelić jakimś zaklęciem z przyjaciela. Nie mógł zrozumieć jak mógł ją zostawić i to w momencie kiedy została sama.
 - Harry, a ty napisałeś już esej do Binnsa? - zapytała nagle dziewczyna.
 - Tak, tzn. prawie...  - odpowiadał niezdecydowany chłopak. - Wiesz, chyba pójdę do wieży Gryffindoru. Powieszę ogłoszenie o naborze do drużyny.  - zmienił temat chłopak i szybko ulotnił się z pokoju.
Hermiona tylko zachichotała i pokręciła głową. Cały Harry - pomyślała.

Tymczasem w bibliotece:
- Tutaj nic nie można znaleść - zaczął sie irytować Ślizgon. Zrezygnowany już od dobrej godziny szukał pomiędzy regałami potrzebnego podręcznika do referatu, który zadał im Slughorn. Odkąd tego przedmiotu nauczał ten własnie nauczyciel Draco musiał poświęcić mu więcej uwagi niż za czasów Severusa Snape'a. Zły zdecydował się zapytać o wolumin bibliotekarkę, za którą nie przepadał i to z wzajemnością. Zanim dotarł do biurka przy, którym urzędowała kobieta potrącił kilku pierwszoroczniaków i kopnął kilkanaście krzeseł, słowem wszystko co stało mu na drodze.
 - W czym mogę pomóc? - usłyszał pytanie, gdy zatrzymał sie przed sekretarzykiem pani Pince.
 - Poszukuję "Najsilniejszych eliksirów". - poinformował Malfoy.
 - Przykro mi panie Malfoy. Jedyny egzemplarz został wypożyczony. - poinformowała bibliotekarka spokojnie.
 - Świetnie. - prychnął Ślizgon. - A kto to zrobił?

 Drzwi Pokoju Wspólnego Prefektów otworzyły się nagle. Dziewczyna siedząca przy kominku podskoczyła zaskoczona. Kiedy zauważyła, ze to tylko nie wart zainteresowania Malfoy wróciła to przerwanego zajęcia.
 - Granger, chcę "Najsilniejsze eliksiry".
 - Miło mi, że informujesz mnie o swoich marzeniach, - mówiła dziewczyna i podniosła głową spod gęsto zapisanego pergaminu. - ale nic mnie to nie obchodzi Malfoy.
 - Jakie marzenia? Co ty..? - zaczął chłopak. - Zresztą nie ważne. Zmarnowałem już wystarczająco dużo czasu, więc z łaski swojej daj mi egzemplarz, który posiadasz.
Dziewczyna siedziała spokojnie i patrzyła rozbawiona na Malfoya.
 - Z czego się cieszysz? Nie dotarło?
 - Dotarło, ale nie dam ci jej dopóki nie poprosisz. - oznajmiła Hermiona z wyższością.
 - I kto tu opowiada o swoich marzeniach. - prychnał chłopak.
 - Czyli żegnam. -powiedziała Hermiona i chciała wrócić do zakończenia nieszczesnego eseju z Historii Magii, które wyjątkowo jej nie wychodziło.
 - Czekaj. - powiedział zrezygnowany chłopak.
Dziewczyna spojrzała na niego i dała znak ręką, zeby kontynuował.
 - Granger, pożycz mi książkę... - mówił, a widząc, ze Hermiona daje mu znak ręką zeby kontynuował zdenerwował się. - Nie denerwuj mnie. Przestań machać tymi rękoma, bo rozchlapiesz szlam dookoła, a z tego pomieszczenia chca korzystać jeszcze osoby na poziomie. - wypowiedział bardzo szybko chłopak.
Zaskoczona dziewczyna spuściła wzrok na stolik by ukryć napływajace łzy. Zebrała się w sobie jednak i podniosła wzrok. Chlopak nie był głupi. Widział szklane spojrzenie Granger i czuł....wyrzuty sumienia? Tak. Malfoy wiedział, ze się zagalopował.
 - Granger ja.... - zaczął.
 - Wynoś się. - powiedziała spokojnie głosem nie znoszącym sprzeciwu.
 - Nie masz prawa mi rozkazywać... - żachnął się chłopak.
 - A ty mnie obrażać! - krzyknęła dziewczyna. Podczas rozmowy zdążyła wstać i rozmawiali, a raczej kłócili się teraz na równym poziomie.
 - Hej, hej... - zawołał Zabini, którego przybycia nie zauważyła kłócąca się para. - Spokojnie, rozejm.
 - Cześć stary. - chłopak podszedł do przyjaciela i poklepał go po ramieniu. - Dobrze, że jesteś. Ta....- zająknął się.
 -... kobieta - podpowiedział Zabini.
 - Niech będzie. - skrzywił się blondyn -  Wyprowadza mnie z równowagi.
 - Phi. Ciekawe kto kogo. - zaperzyła się Gryfonka.
 - Widzisz? - załamał ręce Malfoy. - Wiesz co? Chodźmy sie napić, bo nie wytrzymam.
 - Chyba śnisz Malfoy. - roześmiała się Hermiona. - Nie masz ze mną szans.
 Wyraźnie rozbawiony Zabini popchnął swojego przyjaciela w kierunku ich dormitorium. Malfoy posłusznie skierował się do sypialni, jednak widząc, że jego przyjaciel nie ruszył sie jeszcze z miejsca zapytał zaskoczony:
 - A ty co? Będziesz sobie pogawedki urządzał? Nie masz z kim?
 - Draco, zaraz będę. Rozlewaj Ognistą.
 - Rób co chcesz, tylko pamiętaj, że Ognista nie będzie czekała wiecznie. - powiedział i zniknął za drzwiami.
Hermiona tylko westchnęła i zwróciła sie do Ślizgona:
 - Czego?
 - Hej, ja jestem niewinny, może grzeczniej. - podniósł ręce w geście poddania Zabini.
 Hermiona nie odpowiedziała tylko stanęła przed nim ze skrzyżowanymi rekoma na piersi i czekała.
 - Dobra, wiem, że jesteś zła, ale....  zaczął Zabini i wyciągnął rękę w kierunku dziewczyny.
 - O co chodzi? - zapytała zaskoczona Hermiona.
 - Może zaczniemy od początku? - zapytał niepewnie chłopak, ale widząc nadal niepewną miną dziewczyny dodał - Blaise Zabini.
Hermiona widząc chłopaka z wyciągniętą w jej kierunku ręką i uśmiechem na twarzy mimowolnie również sie usmiechnęła. Podeszła i uścisnęła dłoń Ślizgona.
 - Hermiona Granger.
 - Może poznamy się lepiej? - puścił oczko do dziewczyny.
 - Zabini! - dziewczyna plepnęła przekornie chłopaka w ramię.
 - No co?  - zapytał udając aniołka.
 - Nic. Lepiej już idź, bo twoja miłość usycha bez ciebie. - zachichotała Hermiona.
 - Co? Jaka miłość? Przeciez Malfoy... - zaczął gadać zaskoczony Blaise.
 - Whisky. - zaśmiała się Hermiona i również puściła oczko do chłopaka.
 - Aaaa, tak. Faktycznie. Przykro mi, ale musze cie opuścić. - skłonił sie przed nią teatralnie i poszedł do sojej sypialni. - Aha, byłbym zapomniał. Masz może tę książkę na eliksiry? Przeszukałem bibliotekę i nie ma juz żadnego egzemplarza.
 - A wiesz, ze mam? - dziewczyna podeszła do stolika i ze stosu ksiązek wyjeła potrzebny egzemplarz i podała chłopakowi. - Tylko będę jeszcze jej dziś potrzebowała. - zaznaczyła.
 - Jasne. Wiem, że wieczorami lubisz sobie uważyć jakąś małą trucizną, żeby miec w czym wybierać jak już przyjdzie ten piękny dzień, gdy będziesz miała okazję potorturować i otruć Malfoya. - zaśmiał sie Zabini i zniknął w sypialni.
Po tych słowach dziewczyna była w widocznie doskonałym humorze. Nawet zaproponowała Harry'emu, ze sprawdzi jego wypociny z Historii Magii, co wiązało się z pisaniem eseju na nowo.

Kiedy Hermiona uporała się z prawie wszystkimi zadaniami postanowiła odebrać swoją własność od Zabiniego. Normalnie zostawiłaby sobie pracę domową z eliksirów na jutro, ale, że miała jeszcze sporo czasu do wieczornego dyżuru z Padmą postanowiła go dobrze wykorzystać. Zapukała więc delikatnie do drzwi ślizgońskiego dormitorium. Po usłyszeniu zaproszenia pchnęła delikatnie drzwi.
 - Przepraszam, Blaise przyszłam po książkę. -  powiedziała do Zabiniego nie zwracając uwagi na rozłożonego na swoim łóżku Malfoya. On też nawet nie spojrzał w jej stronę.
 - Oczywiście Hermiono. Proszę. - podał jej książkę ze swojego biurka. - Może chcesz zostać? Napijesz się?
 - Nie dziękuję. - odmówiła dziewczyna - Mam jeszcze sporo pracy przed dyżurem. - powiedziała wskazując na podręcznik.
 - Dziś twoje nieszczęście? - westchnął Blaise.  - Z kim ta nieprzyjemność?
 - Z Padmą Patil.
 - O jasne. Opowiesz jak było. W niedzielę też mam z nią dyżur.  - cały czas uśmiechał się chłopak, a Hermiona pomyślała, że jest całkiem sympatyczny.
 - Nie ma sprawy. Dobranoc.
 - Dobranoc.

Po wyjściu gościa, w dormitorium ślizgonów:
- Chyba zaraz się porzygam? - wypalił Draco.
- Ognista ci zaszkodziła?
- Nie udawaj, ze nie wiesz o co chodzi. - warknął Malfoy. - Och, przepraszam, dziękuję, oczywiście Hermiono.... - zaczął przedrzeźniać przyjaciela blondyn.
- Daj spokój. To tylko zwroty grzecznościowe. Słuchaj to się może czegoś nauczysz.
- Za dobrze cię znam, żebym wierzył, że masz czyste intencje.
- A ciebie co to może obchodzić? - zaśmiał się brunet.
- W sumie nic, ale jak coś zrobisz Granger to oboje będziemy mieli przechlapane.
- Nic nie robię.! Człowieku. Masz jakąś manię. - wyrzucił przyjacielowi - Żartuję sobie. Od kiedy to jesteś taki sztywny. Chyba już możesz wyluzować. Ojciec w Azkabanie....


Pokój Wspólny Prefektów:
Hermiona wyszła z dormitorium i napotkała zaskoczone spojrzenie Ginny Weasley, która znajdowała sie akurat w pokoju Wspólnym.
-Hermiono, co tam robiłaś? - zapytała zaskoczona.
- Blaise pożyczył ode mnie książkę, więc po nią poszłam. - wyjaśniła spokojnie brunetka i usiadła na swoim miejscu przy kominku.
- Blaise? Od kiedy to wy jesteście po imieniu?
- Od dzisiaj.
- Stało się coś o czym nie wiem? - zapytała podejrzliwie ruda dziewczyna.
- Nie. - odpowiedziała krótko Hermiona.

Hermiona w spokoju dotrwała do godziny 23, kiedy to miał rozpocząć się jej dyżur. Dziewczyny wyszły punktualnie ze swojego Pokoju Wspólnego. Zamek spokojnie spał tej nocy i Hermiona bardzo zazdrościła wszystkim postaciom śpiącym w ramach obrazów. Na jej nieszczęście Padma okazała się być nadpobudliwa, Hermiona nie wiedziała skąd dziewczyna bierze tyle energii. Około godziny 3 nad ranem Gryfonka przeżywała złamanie nerwowe.
- Hermiono, no ale powiedz, czy Harry i Ginny to tak na poważnie?
- Tak, tak, powaznie. - odpowiadała zrezygnowana Hermiona na setne już pytanie.
- Ale Harry jest taki przystojny, nie uważasz? Jak ja ci zazdroszczę. Mieszkać z kimś takim... - rozmarzyła się Patil.
Hermiona wyłaczyła się i starała się nie słuchać monologu koleżanki. Modliła się w duchu tylko aby jak najszybciej nastał ranek.
- Hermiono, może już będziemy wracały? - zapytała niepewnie Padma zerkając na zegarek.
- Chyba masz rację. W końcu trzeba odpocząć.
- Z kim masz następny dyżur, bo ja z Harrym. Cudownie nie? A potem z Zabinim, ale mi się poszczęściło, co nie? - ciągle pytała Patil.
- Z Malfoyem. - odpowiedziała Hermiona i szybko zniknęła w swoim dormitorium. Jeszcze za drzwiami usłyszała westchnienie koleżanki. Cieszyła się, że to już koniec patrolu, bo nie byłaby chyba w stanie wysłuchiwać wzdychania dziewczyny do kolejnego przystojniaka. Co? Czekaj Hermiono, czas spać, bo majaczysz...

Kolejny dzień rozpoczął się dla Hermiony dopiero od pory obiadowej. Wypoczęta zeszła na obiad gdzie spotkała przyjaciół. W przyjemnej atmosferze skonsumowała swój pierwszy posiłek i słuchała z uwagą opowieści Ginny o zajęciach z Obrony przed Czarną Magią, które prowadził ich nowy nauczyciel -Aberforth Dumbledore. Ginny chwaliła nowego nauczyciela i zapewniała, że takich zajęć jeszcze nigdy nie mieli. Niestety, Hermiona i Harry musieli jeszcze zaczekać na tajemnicze zajęcia z bratem byłego dyrektora, na nich czekało poobiednie mugoloznawstwo.

Kiedy para przyjaciół dotarła pod klasę, w której miały odbywać się ich pierwsze zajęcia z mugoloznawstwa korytarz był pełen ludzi. Wszyscy bowiem musieli uczestniczyć w kursie nauk o życiu mugoli - takie było nowe rozporządzenie Ministerstwa Magii.
Oczekiwania uczniów przerwało otwarcie drzwi pracowni. Do środka zaprosiła zgromadzonych dojrzała, elegancka kobieta sprawiajaca wrazenie sympatycznej osoby.
Uczniowie weszli do pomieszczenia i nastało niewielkie zamieszanie. Hermiona nie wiedziała o co chodzi, bo stała w jednym z ostatnich rzędów.
- Proszę o ciszę! - zagrzmiał głos profesorki. - Przepraszam was na samym początku, ale proszę ustawić się w dwóch rzędach naprzeciw siebie. Pierwszy rząd - machnęła ręką wskazując swoją lewą stronę - to osoby pochodzenia mugolskiego lub żyjace wśród mugoli, zaś drugi rząd  - wskazała prawą stronę - to osoby, które wywodzą się z rodzin magicznych i nie miały kontaktu z mugolami.
Przez chwilę zapanowała cicha, uczniowie byli co najmniej zaskoczeni.
- Szybciej! Nie traćmy całych zajęć! - pouczała nauczycielka.
Kiedy młodzież się przegrupowała, nauczycielka zaczęła mowić:
- Witam was kochani na ostatnim roku nauki w Hogwarcie. Tak jak mówiłam, bardzo przepraszam za tego typu podział, ale chciałam ułatwić sobie pracę i zorientować się z jaką grupą przyjdzie mi pracować w tym roku.  Na życzenie Ministerstwa wszyscy uczniowie muszą ukończyć kurs mugoloznawstwa. Mam nadzieję, że praca będzie układała nam się pomyślnie, szczególnie, że czeka was niestandardowy sprawdzian z tego przedmiotu. Otóż, ocenie podlegać będą nie tylko wasze poczynania na prowadzonych przeze mnie zajęciach, ale głównie to jak poradzicie sobie wśród mugoli. - tłumaczyła nauczycielka, a wszyscy uwaznie słuchali.
- Przepraszam, - dała się słyszeć z tłumu - na czym ma polegać wspomniany przez panią sprawdzian?
- Słuszne pytanie. - uśmiechnęła się kobieta - Moje zajęcia będą czysto praktyczne dlatego też egzamin jaki was czeka również nie będzie od tego założenia odbiegał. Zostaniecie wysłani na trzy tygodnie do mugolskiej szkoły w centrum Londynu. - zakończyła zadowolona nauczycielka.
Po tych słowach po sali rozniosła się fala szeptów jak również całkiem głośnych okrzyków sprzeciwu.
- Pani profesor, ale czy nie jest to niebezpieczne? Osoby, które nigdy nie przebywały wśród mugoli mogą sprowadzic na nas niepotrzebną uwagę osób niemagicznych - zauważyła Hermiona.
- Panno? - zapytała nauczycielka.
- Granger.
- Ach, oczywiście. - uśmiechnęła sie kobieta. - Panno Granger, dlatego zostaniecie wysłani tam w grupach mieszanych, kilka osób stąd i stąd - wskazała na oba rzędy. - osoby bardziej obyte w towarzystwie osób niemagicznych będą miały pod opieką osoby - tu machnęła lekceważąco dłonią w stronę rzędu składającego się głównie ze ślizgonów - czystokrwiste, że tak powiem.
- Czy są jeszcze jakieś pytania?
- Pani profesor, a kiedy mielibyśmy odbyć ten egzamin? - zapytał jakiś przestraszony ślizgon.
- Myślę, że pierwsza grupa odbędzie go w listopadzie, kolejne od stycznia w kolejnych miesiącach jak sądzę. - nauczycielka odpowiedziała. - Czy zaspokoiłam waszą ciekawość? W takim razie myslę, że na dziś to koniec. Przetrawcie nowe informacje i do zobaczenia wkrótce.
Klasa opustoszała powoli. Rozmowom nie było końca.
- Granger, zadowolona? Wreszcie wrócisz do swoich. - odezwała się za jej plecami jakach dziewczyna.
- Nie mogę sie doczekać. - odpowiedziała Gryfonka odwracając się. Ku jej zaskoczeniu dostrzegła Dafne Greengrass.
- Każdy powinien wiedzieć gdzie jego miejsce - prychnęła i wyminęła Hermionę potrącając ją ramieniem.
Hermiona spojrzała ze złością za nią, na swej drodze napotkała tylko stalowe spojrzenie. Bez złości, nienawiści, takie przeszywające. Szybko odeszła. Stanowczo za dużo ślizgonów - pomyślała.


  • ogarnęłam się i powstał kolejny rozdział, mam nadzieję, że sprosta on waszym wymaganiom, pozdrawiam Katarzyna


2.12.2012

9. Początek nowej rzeczywistosci

 Gdy budzik obwieścił, że czas już wstawać nikt w promieniu kilkunastu metrów, co obejmowało cztery dormitoria prefektów, nie miał zamiaru się zmusić do wstawania. A raczej prawie nikt... resztką sił z łóżka zwlekła się brązowowłosa dziewczyna. W pozycji półstojącej dotarła do łazienki i szybko wskoczyła pod zimny prysznic, który pomógł jej dojść do siebie i trzeźwo myśleć.
 Kiedy Hermiona wychodziła z łazienki jej współlokator jeszcze smacznie spał. Jednak nie dane mu było w spokoju doczekać śniadania ponieważ przez okno wkradały się jasne promienie słońca i lądowały centralnie na twarzy chłopaka. Hermiona widząc walczącego z promykami przyjaciela i zaśmiała się dyskretnie.
 - Harry - delikatnie potrząsnęła Harry'ego - Harry.
- Błagam, nie... - wymamrotał tylko chłopak znikając pod kołdrą.
- Spokojnie, masz jeszcze kilka minut żeby się ogarnąć. - powiedziała spokojnie Hermiona.
- Mmmmmm...  dziewczynie odpowiedziało jedynie mruczenie.
- Idę do McGonagall, spotkamy się za 10 minut pod Wielką Salą? - zapytała zbierając swoje rzeczy do torby. W odpowiedzi dostrzegła tylko wyłaniającą się spod pościeli ręką, którą machną Harry.
 Nie czekając dłużej Hermiona ruszyła do gabinetu dyrektorki. Po pokonaniu krętych schodów zapukała do miejsca, celu swej wędrówki.
 - Proszę. - po usłyszeniu zaproszenia pchnęła drzwi dzielące ją od dyrektorki.
 - Dzień dobry pani dyrektor, przyszłam.... - zaczęła Hermiona lecz przerwała zaskoczona widokiem osoby, której nie spodziewała się zobaczyć o tej porze w gabinecie.
 - Sądziłam, że nikt więcej się nie pojawi.  - powiedziała zaskoczona McGonagall - z tego co mówił pan Malfoy zgłosił się na ochotnika by odebrać plany zajęć. Jak słusznie zauważył nie ma potrzeby fatygować wszystkich.
- Oczywiście pani profesor. Ale postanowiłam jednak sprawdzić, czy pan Malfoy się wywiąże z obietnicy. - odpowiedziała pewnie dziewczyna.
- Jak widać Granger, mogłaś mi zaufać w tej kwestii. - odgryzł się chłopak.
- Proszę, oto materiały. Mam nadzieję, ze nasz czas trafią do waszych młodszych kolegów. - powiedziała McGonagall i podała pokaźny stos pergaminów Malfoyowi. - Składam je na ręce pana, panie Malfoy, nie wypada, żeby panna Granger dźwigała je, aż do Wielkiej Sali.
- Jasne pani dyrektor. - odpowiedział Malfoy, lecz już z niebezpieczną iskierką w oczach.
- Pannie Granger powierzam grafik waszych dyżurów, które rozpoczynają się już dzisiaj. Mam nadzieję, ze umieści go pani w widocznym miejscu w waszym pokoju wspólnym, gdyż wszelkie zmiany będą się pojawiały na nim automatycznie. - uśmiechnęła się przyjaźnie podając niewielkie zawiniątko Gryfonce. - Dziękuję wam i do zobaczenia na śniadaniu.
 Gdy uczniowie byli juz na korytarzu pierwszy odezwał się Malfoy:
- Nie mam zamiaru nosić tego wszystkiego sam.
- Sam się zaoferowałeś - zaśmiała się Hermiona nawet się nie zatrzymując, ale gdy zobaczyła, że droga którą przebył Ślizgon jest usłana pergaminami podeszła do niego. - Gdzie gryfońska część?
- Tu na spodzie - wskazał brodą blondyn.
Kiedy tak starali się oddzielić plan Gryfonów od reszty wszystko rozsypało im się po korytarzu. Na co oboje zareagowali śmiechem. Pierwszy ocknął się Malfoy:
- Rusz się i pomóż mi. - warknął, gdyż nie był przyzwyczajony do tego, że on musi coś robić, gdy inni tylko się przyglądają.
- Odsuń się. - rozkazała tylko Hermiona. Po jednym ruchu różdżką na korytarzu poukładane były równo cztery stosy, idealnie zwiniętych pergaminów. - Teraz jest chyba dobrze. - uśmiechnęła się dumna z siebie dziewczyna. - Poradzisz teraz sobie z lewitowaniem ich do Wielkiej Sali?
- Masz mnie za głupca? To magia pierwszego stopnia. - prychnął i udał się do Wielkiej Sali, aby być przygotowanym na nadejście uczniów. Jednak widząc Hermionę wspinającą się w przeciwnym kierunku krzyknął do niej przez ramię:
- Możesz powiedzieć tym panienkom, że niczego za nie nie będę robił.
Hermiona zaśmiała się tylko w myślach i udała się pokoju wspólnego prefektów, aby umieścić tam grafik dyżurów. Zajrzała do swojego pokoju, który dzieliła z Harrym i pokręciła z dezaprobatą głową, bo jej najlepszy przyjaciel nadal tkwił w łóżku.
 Hermiona postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i potrząsnęła energicznie chłopakiem. Brunet zaskoczony gwałtownie otworzył oczy i usiadł. Jednak równie szybko chciał udać się z powrotem w ciepłą otchłań pieleszy, na co nie mogła zgodzić się Hermiona.
 - Harry, otwórz oczy. - rozkazała. Widząc jednak, że niewiele to daje wyciągnęła różdżkę i przelewitowała Harry'ego do łazienki. Umieściła go pod prysznicem i odkręciła wodę.
Chłopak w jednej chwili się ocknął i chciał wyskoczyć spod zimnej wody. Jednak Hermiona na to nie pozwoliła....
 - O nie kochany! - zatrzasnęła mu przed nosem kabinę. - Czekam 10 minut w pokoju wspólnym. - powiedziała stanowczo i wyszła.
Chłopak cały mokry, zdjął przemoczone ubrania i dokończył swój poranny prysznic.

 W tym czasie Hermiona oczekując na przyjaciela postanowiła sprawdzić kiedy wypadają jej nocne dyżury. Zdążyła już zauważyć, że dzisiaj nie pośpią Luna i Hanna. Plan przedstawiał rozkład tylko na jeden tydzień. Dyżur Hermiony przypadał na środę wraz z Padmą Patil oraz sobotę, kiedy zmuszona była znosić towarzystwo Draco Malfoya. Postanowiła jednak nie zastanawiać sie jeszcze nad tym, miała przed sobą wszekże cały tydzień, który zapowiadał się mieć przepiękną pogodę.
 -  Jestem gotowy - usłyszała za plecami słaby głos przyjaciela.
 Dziewczyna odwróciła się i szeroko uśmiechnęła się do przyjaciela.
 - Idziemy? - zapytała niepewnie, bała się, że Harry może być zły za tak drastyczną pobudkę.
 - Jasne. - potwierdził chłopak i udał sie pierwszy w stronę drzwi.
 Kiedy Hermiona go dogoniła zapytała niepewnie:
 - Harry? Gniewasz się?
 - Nie Hermiono. Dziękuję, że mi pomogłaś. Sam jednak nie zdecydowałbym się na tak drastyczne środki - zaśmiał się chłopak.
 Przyjaciele rozmawiając i śmiejąc sie do rozpuku dotarli do Wielkiej Sali, gdzie czekała juz na nich Ginny. Hermiona zwróciła uwagę, że wszyscy uczniowie, łącznie z Gryfonami mają już swoje rozkłady zajęć. Uśmiechnęła się dyskretnie.
 - Nareszcie jesteście. - powitała ich Ginny i ucałowała swojego chłopaka. - Wzięłam wasze plany. - poinformowała i przekazała im ich własność.
 - Trzeba szybko jeść śniadanie, bo pierwszą mamy transmutację - zauważyła Hermiona po czym cała trójka zabrała się za konsumowanie śniadania.
 - Harry, dlaczego tak niewiele jesz? - zapytała zatroskana Weasley - Jestes chory?
 Hermiona cichutko sie zasmiała co nie uszło uwadze Ginny.
 - Coś nie tak? - zapytała teraz Hermionę. Na te słowa Harry tylko błagalnie spojrzał na przyjaciółkę.
 - Ginny, a co miało się stać? Wszystko jest w porządku przecież. - zapewniła rudą przyjaciółkę Hermiona.
 - O spójrzcie, poczta - uwagę Ginny odwróciły nadlatujące sowy co z ulgą przyjął Harry.
 Harry jak zwykle otrzymał Proroka Codziennego i przeglądał go szukając istotnych informacji. Ku zaskoczeniu Hermiony przed nią również wylądowała sowa. Zaskoczona przyglądała się sówce.
 - Hermiono, weź ten lis. - ponaglała Ginny.
 - Nie mam pojęcia co to może być. Niczego sie nie spodziewałam. - przyznała Hermiona.
 - Przeczytaj, to od Rona - nalegała podekscytowana Weasley.

W tym samym czasie przy stole Slytherinu:
 - Zabini, co to miało znaczyć, to wczoraj? - pytał oburzony Malfoy.
 - Przestań Draco. Głowa mnie boli. - machnął ręką na słowa przyjaciela Zabini.
 - To nie usprawiedliwia twojego z pouchwalania się z Potterem.
 - Ognista łączy ludzi. - zasmiał się Blaise.
 - Nie pieprz mi tutaj.
 - Ty mi nie wypominaj, bo widziałem jak poszedłeś do sypialni z Granger. -szturchnął w ramię kolegę i  wykonał charakterystyczny ruch brwiami.
 - Chyba jeszcze nie wytrzeźwiałeś - prychnął Malfoy.
 - No chyba nie, - przyznał Zabini - ale wiem co robię. Dla naszego i twojego dobra byłoby lepiej gdybyś polubił Pottera - widząc jednak jak krzywi się Malfoy dodał - lub chciaż go tolerował.
 - Słuchaj, znam naszą sytuację, ale pozwól, że sam zatroszczę się o siebie.
 - Rób co uważasz, ale przemyśl to sobie. - odpowiedział Zabini i zbierał sie do wyjścia. W tym czasie Draco intensywnie myślał  i obserwował stół Gryfonów. W szczególności dobrze mu znaną trójkę wśród, której powstało jakies zamieszanie.

- Hermiono, co ty wyprawiasz? - zapytała zaskoczona Ginny widząc jak jej przyjaciółka drze na drobne kawałeczki list od jej brata.
- Nie widać? - udała zaskoczoną Hermiona.
- Nawet go nie przeczytałaś. - powiedziała oburzona Ginny.
- Nie miałam takiego zamiaru. I proszę, żebyś nie wymieniała z nim informacji na mój temat. To samo dotyczy Harry'ego.
- Możesz mi wierzyć. - powiedział chłopak nie odrywając wzroku od gazety.
- Dzięki Harry. A ty?- zapytała rudą koleżankę.
- Hermiono, wybacz to mój brat i wiem jak cierpi przez ciebie...  mówiła Ginny. Hermiona nie chcąc słuchać dalej wywodu Weasley wstała i zaczęła odchodzić. - Hermiono!
- Nie rozumiemy się Ginny... przemyśl to co mówisz. Harry idziesz?
- Tak Hermiono, Do zobaczenia kochanie, widzimy sie na obiedzie? - upewnił się chłopak.
- Oczywiscie Harry. Miłego dnia.
Przyjaciele udali sie szybkim marszem pod sale od transmutacji, bo nie chcieli sie spóźnic pierwszego dnia. dziwne uczucie ogarniało oboje. Czyżby miała ich dopaść nowa codzienność?

  • najnowszy rozdział wędruje do oceny chętnych czytających, mam nadzieję, że przetrwanie jego nudę, bo dążę do ciekawszych wątków... Katarzyna

8. Prefekci Naczelni

Gdy uczniowie rozsiedli się wygodnie za stołami swoich domów, wrzawa jaka panowała w Wielkiej Sali była nie do opisania. Każdy próbował zamienić chociaż kilka słów ze swoimi znajomymi, których nie widział całe wakacje. Od wojny upłynęło stosunkowo niewiele czasu. Każdy wiele przeżył i stracił kogoś bliskiego. Wstrząsające wydarzenia zbliżały uczniów do siebie. Można było wyczuć jednak widoczną granicę, która oddzielała uczniów Slytherinu od reszty szkoły. Osoby, które znajdowały się w Domu Węża dostały szansę na poprawę lecz nie cieszyły się pochlebną opinią w społeczności czarodziejów.
Cisza zapanowała dopiero wówczas, gdy na salę wniesiono Tiarę Przydziału. Za koordynatorem Ceremonii Przydziału, którym został profesor Flitwick podążała pokaźna grupka młodych czarodziejów czekających na przydział. Wśród maluchów Hermiona dostrzegła malca, któremu pomógł Malfoy. Zastanawiała się, do którego domu trafi. Wnikliwa obserwacja zaowocowała dużym zaskoczeniem.
- Brian Wimple – wyczytał profesor Flitwick. Na te słowa z szeregu wystąpił znajomy Hermiony. Maluch podszedł do stołka i założył tiarę, która natychmiast wykrzyknęła: Slytherin!
Zaskoczenie dziewczyny był ogromne, a jej wzrok natychmiast podążył w stronę blondyna ze Slytherinu, który również wydawał się zaskoczony i zamyślony. Jednak gdy ich spojrzenia się spotkały Hermiona powiedziała bezgłośnie tak, aby Malfoy mógł odczytać z ruchu jej warg:
- Mugol?
Malfoy nie zareagował tylko spuścił wzrok na swój talerz, a Hermina mogłaby przysiąc, że uśmiechnął się sam do siebie.
- Proszę wszystkich o uwagę! – zabrzmiał głos dyrektorki. – Witam wszystkich uczniów, szczególnie tych, którzy zdecydowali się dokończyć swoją edukację w naszej szkole. Po zaistniałych okolicznościach w szkole zaszły olbrzymie zmiany nie tylko wśród członków kadry nauczycielskiej, ale również w organizacji pracy naszej szkoły.
- Zauważyłaś kto siedzi przy stole? Tam w rogu. – szepnął do Hermiony Harry.
- Co? Gdzie? – zapytała dziewczyna, która uważnie słuchała przemowy dyrektorki.
- Tam za Hagridem. – wskazał chłopak.
- Czy to nie…? – zaczęła Hermiona.
- Aberforth Dumbledore  - dokończył Harry oraz profesor McGonagall. W tym momencie wszyscy uczniowie z uwagą słuchali przemowy dyrektorki.
- ….który obejmie stanowisko Obrony przed Czarną Magią… - kontynuowała dyrektorka. – Standardowo obowiązuje zakaz wchodzenia do Zakazanego Lasu oraz opuszczania dormitoriów po godzinie 23. Ostatnią ważną informacją jest zmiana w planach zajęć wszystkich uczniów. Wszyscy, powtarzam, wszyscy – tu spojrzała na uczniów Slytherinu – mają obowiązek uczęszczania na zajęcia z mugoloznawstwa. – po tych słowach na Sali zapanował harmider.
- Cisza! – odezwał się donośny głos dyrektorki zmodulowany przez zaklęcie. – Moja decyzja nie podlega zmianie. Osoby, które nie zastosują się do nowych wymogów zostaną usunięte ze szkoły. – na Sali zapanowała głucha cisza.
- Mam nadzieję, że się rozumiemy. Proszę prefektów naczelnych o pozostanie po uczcie, a teraz życzę smacznego. – zakończyła przemowę dyrektorka. Na stole zagościły jak zwykle rozmaite potrawy, a uczniowie zabrali się za posiłek.
- Babcia mi mówiła, że te dodatkowe lekcje z mugoloznawstwa to wymóg Ministerstwa – zaczął Neville.
- Sądzę, że to dobry pomysł  - oświadczyła Hermiona.
- Przynajmniej dla ciebie i Harry’ego nie będzie sprawiał problemu – zauważyła Ginny. – Wam taki przedmiot nie jest do niczego potrzebny.
- Kiedyś chodziłam na te lekcje i muszę przyznać, że są naprawdę przydatne, nawet dla nas, dzieci mugoli. – mówiła Hermiona. – Jest to zupełnie inny punkt widzenia.
- Szczerze mówiąc to jestem ciekaw jak poradzą sobie ślizgoni, np. taki Malfoy – zaśmiał się Hary, a wraz z nim cała reszta.
Kiedy uczta dobiegała już końca przy stołach zostali już tylko prefekci. Profesor McGonagall zabrała więc głos:
 - Kochani, chciałabym abyście poszli za mną. Wskażę wam wasze nowe kwatery, w których będziecie mieszkać. – mówiła i ruszyła do wyjścia. – Chodźcie za mną i słuchajcie. – wszyscy zaczęli wspinać się po schodach.  – Macie wiele przywilejów lecz również posiadacie konkretne obowiązki. Codziennie od godziny 23 do 6 rano odbywać musicie dyżury w parach mieszanych z różnych domów  rozpiskę otrzymacie wraz z planem. – widząc niemy sprzeciw zgromadzonych dodała – oczywiście w tygodniu, w którym odbywać będziecie dyżur nocny zajęcia zaczynacie dopiero po południu. Do dodatkowych zajęć należeć będzie również organizacja zbliżającego się bankietu z okazji Nocy Duchów połączonej z uroczystym otwarciem szkoły po odbudowie. No dotarliśmy. – zakończyła swój monolog dyrektorka, kiedy dotarli na miejsce.
- Ładny obraz. – zauważyła Luna.
- Przedstawia zwierzęta symbolizujące wszystkie domy - zauważyła Hermiona i chciała dotknąć znajdującego się najbliżej niej węża.
- Aaa… - krzyknęła i odskoczyła jednak, bo wąż zaczął na nią syczeć i chciał ją ukąsić.
- Ostrożnie panno Granger.- powiedziała dyrektorka. – aby dostać się do waszego pokoju wspólnego a następnie do sypialni każde z was będzie musiało pogłaskać zwierzę ze swojego domu. Inne, jak mogła przekonać się panna Granger nie tylko was nie przepuści, a nawet może was ukąsić.
Zgromadzeni pokiwali głowami na znak, że zrozumieli.
- Dobrze. Wejdźmy zatem. – zdecydowała McGonagall i pogłaskała lwa, który był dla niej potulny jak mały kociaczek. Po chwili obraz ustąpił i odkrył wielkie przejście.
- Zapraszam wszystkich do środka – powiedziała dyrektorka i wszyscy weszli najpierw w ciemny korytarz, a następnie do wielkiego, okrągłego aczkolwiek przytulnego pomieszczenia.
- Ślicznie – zapiszczała Padma.
- Mam nadzieję, że wszyscy podzielają entuzjazm panny Patil? – zapytała dyrektorka.
- Oczywiście pani profesor. Jest naprawdę przytulnie i funkcjonalnie – powiedziała przytomnie Hermiona.
- Dziękuję, że przynajmniej panna Granger jest zainteresowana. – spojrzała spode łba dyrektorka na ziewających chłopaków.
- Pani dyrektor czy możemy już się udać do sypialni? – zapytał ziewając Zabini.
- Właściwie to tak, na drzwiach macie zwierzęta waszych domów. Po nich rozpoznacie odpowiednie sypialnie ale również będą one strzec wejścia do waszych dormitoriów. Osoby o nieczystych zamiarach nie będą mogły przekroczyć progu sypialni.
- Bardzo dobrze – ucieszyła Susan Bones z Hufflepuffu i znacząco spojrzała na ślizgonów.
- Panno Bones, mam nadzieję, że jako prefekci naczelni będziecie dawać dobry przykład uczniom i wykazywać się współpracą między domami. – powiedziała groźnym głosem McGonagall.
- Ależ naturalnie pani dyrektor – powiedziała przestraszona Bones.
- W takim razie możecie się rozejść – powiedziała dyrektorka i dodała – Panno Granger, panie Potter mogę jeszcze z państwem zamienić dwa słowa?
- Oczywiście – odpowiedzieli razem.
- Nastała taka sytuacja, ze tylko w waszym domu prefekci stanowią parę mieszaną. – na te słowa Hermiona lekko się zarumieniła.
- Mam nadzieję, że nie stanowi to problemu, ale proszę mi wybaczyć przeoczenie. Dopóki nie wymyślimy innego rozwiązania będziecie państwo zmuszeni dzielić dormitorium. – dodała zawstydzona faktem, iż dopuściła się takiego przeoczenia.
- Pani dyrektor, nic się nie stało. Jesteśmy z Harrym przyjaciółmi. Wszystko będzie dobrze. – pocieszała kobietę Hermiona.
- Cieszę się, że jesteście wyrozumiali. – uśmiechnęła się serdecznie kobieta. – Dobranoc Hermiono. Dobranoc Harry.
- Dobranoc pani profesor. – odpowiedzieli chórem.
Kobieta wyszła i zostawiła przyjaciół samych.


- Hej. Spójrz jaki pokój. – zagadał Zabini.
- Ciszej.- machnął na niego ręką Malfoy i podsłuchiwał pod drzwiami.
- Co ty robisz? – zapytał Zabini i odszedł do przyjaciela.
- Nie zastanawia cie dlaczego McGonagall chce rozmawiać z Potterem i Granger? – zapytał.
- Pewnie . - uśmiechnął się łobuzersko Zabini.
- To słuchaj. – mówił Malfoy i obaj przycisnęli głowy do drzwi.
- Kurczę, nie słychać dobrze. – zauważył Malfoy.
- Czekaj, chyba cos słyszę. – mówił Zabini.
- Co?
- McGonagall przeprasza ich za coś. – zgadywał Blaise.
- Za co? – dziwił się Malfoy.
- Hahahahaaaa…. – zaczął się śmiać Zabini.
- Co jest? – zapytał Draco.
- McGonagall zakwaterowała Granger i Pottera razem, bo hahahah…. zapomniała…. hahahaha…….., że Granger to dziewczyna… hahahaaaa. – zaśmiewał się do rozpuku Zabini.
- Dziwisz się jej? Ja też niedawno zauważyłem. – stwierdził Malfoy.
- Zauważyłeś? – zapytał podejrzliwie Zabini.
- Diable, przecież wiesz, że nie o to chodzi. To G r a n g e r – powiedział dobitnie Draco.
- Nie mów, że nie myślałeś o niej w ten sposób. – prychnął Blaise. – Ja tam bym się może i zastanowił.
- Człowieku idź spać, bo głupstwa opowiadasz. – skończył temat Malfoy.


Hermiona i Harry w końcu poszli do swojej sypialni. Pomieszczenie było dość duże i jasne. Dominowały barwy złota i brązu jak przystało na dormitorium Gryfonów. Przy łóżkach stały już ich bagaże. Na jednym z łóżek spał smacznie Krzywołap.
- Widzę, że Krzywołap już wybrał wam posłanie. – zauważył Harry.
- Na to wygląda. Nie masz nic przeciwko? – zapytała Hermiona.
- Coś ty, mi odpowiada współlokatorko. – zaśmiał się Harry i rzucił się na swoje łóżko. – Jestem wykończony.
- Ja potrzebuje kąpieli. – powiedziała Hermiona i wstała ze swojego posłania. – Idę do łazienki.
- Rozpakuję się w tym czasie i zajmuję łazienkę po tobie. – powiedział Harry i już zaczął wyjmować swoje rzeczy.
- Harry, czekaj. – powiedziała dziewczyna. – Od czego mamy to. – wskazała na różdżkę i machnęła nią dwa razy. Oba kufry były rozpakowane, a  rzeczy równo leżały w szafie i na półkach.
- No teraz idę. – powiedziała z uśmiechem dziewczyna i zniknęła za drzwiami.
Łazienka była urządzona bardzo gustownie. Dominował ciemny brąz i zieleń. Lustra i wieszaki za to były srebrne oraz złote. Hermiona chwilę przystanęła. Zauważyła, że łazienka prócz standardowych elementów łazienkowych posiada cztery umywalki. Cztery! Coś tu nie grało. Łatwo było zauważyć też drugie drzwi. Dokładnie naprzeciwko tych przez, które sama weszła.
- Dobrze. Więc dzielimy łazienkę z drugim pokojem. – powiedziała do siebie i zajęła się kąpielą. Bardzo zrelaksowana wróciła do pokoju.
- No nareszcie. Trochę to trwało. – powiedział Harry.
- Przepraszam, ale chciałam trochę się zrelaksować. – usprawiedliwiała się dziewczyna.
- Spokojnie. Ja wezmę szybki prysznic, a ty się ubieraj, bo wpadła tu Luna i zapraszała nas na małe rozpoczęcie roku w naszym pokoju wspólnym. Załatwiły trochę smakołyków i Kremowe Piwo.
- Okej, a ty już nie jesteś zmęczony? – zapytała podejrzliwie Hermiona.
- A czy byłem? – zapytał i ze śmiechem poszedł do łazienki.
Hermiona w tym czasie założyła wygodne jeansy i swój ulubiony żółty t-shirt. Gotowa czekała na Harryego. Po chwili chłopak pojawił się niezbyt wesoły.
- Hej Harry. Co się stało? – zapytała zatroskana Hermiona.
- Nie widziałaś tego? – zapytał wskazując na drzwi łazienki, przez które dopiero wyszedł.
- No widziałam. Ładnie. Nie podoba ci się? –zapytała niczego nie świadoma.
- Dzielimy ją ze Slytherinem. – prychnął Harry.
- No dzielimy ale skąd… - zaczęła Hermiona i uderzyła się w czoło.
- No właśnie. Przecież to widać.
- Nie zastanawiałam się nad tym, ale jak ma to się odbywać? – zapytała Hermiona.
- Zobaczymy później. A teraz już chyba powinniśmy iść. – uśmiechnął się Harry i wraz z Hermioną ramie w ramię udali się do pokoju wspólnego prefektów.
W saloniku już czekały na nich dziewczyny i wesoło rozmawiały. Przyjemna atmosfera udzielała się wszystkim. Gdy Gryfoni dołączyli do towarzystwa zabawa zaczęła się na całego. Wszyscy śmiali się na cały głos,  podgrzewali pianki w kominku, objadali się słodyczami z Miodowego Królestwa, które przyniosła Padma. Towarzystwo zaczęło skakać po pokoju przy akompaniamencie muzyki, która wydobywała się z zaczarowanego przez Hermionę w radio fotela. Harry nie miał ani chwili wytchnienia, bo jako jedyny mężczyzna musiał prosić dziewczyny do tańca, choć same też sobie doskonale radziły.
- Hermiono, może powinniśmy zaprosić Malfoya i Zabiniego? – zapytała Luna kiedy siedziały razem z Padmą na kanapie. Harry w tym czasie tańczył razem z Susan i Hanna.
- Wiesz, nie uśmiecha mi się ich towarzystwo ale kultura tego wymaga. Mamy się w końcu integrować. – zauważyła Hermiona.
- Ja tam z takimi przystojniakami mogę się integrować – zaśmiała się lekko wstawiona już Padma.
Hermiona i Luna spojrzały na nią pobłażliwie.
- Dobrze więc pójdę. – zdecydowała Hermiona i już wstała.
- Gdzie idziesz? – zapytał Harry, który dopiero wrócił do stoika, żeby czegoś się napić.
- Zdecydowałyśmy, żeby zaprosić ślizgonów. – na te słowa Hermiony Susan się skrzywiła.
- Musimy? – zapytała Susan.
- Wypadałoby. – powiedziała Luna.
- Niech będzie. – reszta również się zgodziła.
- Dobrze więc, Hermiono, zaproś ich. – powiedziała Padma.
- Zawsze dostaje najgorszą robotę. – mruknęła dziewczyna i skierowała się pod drzwi ślizgonów.
Kiedy Hermiona stała pod drzwiami dormitorium Slytherinu odwróciła się jeszcze z nadzieją w oczach w kierunku towarzyszy. Jednak zamiast ratunku zauważyła jedynie bawiące się beztrosko dziewczyny i Harry’ego, który wskazywał kciukiem w górę próbując dodać przyjaciółce otuchy.
Wreszcie Hermiona zebrała się w sobie i zapukała. Drzwi otworzył jej Zabini.
- Czego? – zapytał niezbyt grzecznie.
- Emm…. Cześć, przepraszam, że przeszkadzam ale mam pytanie, tzn. my mamy – wskazała na bawiące się towarzystwo.
- Impreza? – zapytał z błyskiem w oku Diabeł.
-Niewielka.  Tak jakby integracyjna… - zaczęła Hermiona.
- Czy myslisz, że mamy ochotę na integrowanie się z kimś takim jak ty? – zapytał nagle Malfoy wychylający się zza pleców Zabiniego.
- Żeby było jasne, to nie był mój pomysł. – powiedziała Hermiona. – Chcieliśmy być mili. –i już miała odchodzić.
- Czekaj Granger. – zawołał Malfoy. –To, że nie chce się z Toba integrować nie znaczy, ze nie wypije sobie w towarzystwie.
- Nareszcie gadasz do rzeczy. – poklepał po plecach Malfoya Zabini. – Zaczekajcie zaraz wracam. – powiedział Zabini i zniknął na chwilę we wnętrzu pokoju.
Na chwilę zapanowała niezręczna cisza pomiędzy Hermioną i Draco. Patrzyli na siebie ze złością.
- No już jestem. – wykrzyknął Zabini. – Wnoszę w tą imprezę wkład własny. – i podniósł do góry kilka butelek Ognistej Whisky. – Hej, ludzie zabawmy się. – wykrzyknął i pobiegł do ludzi zgromadzonych w pokoju.
- Idziemy? – zapytała więc Hermiona.
- Jasne. – powiedział Malfoy i pokazał Hermionie, że puszcza ją przodem.
- Dziękuję – odpowiedziała zaskoczona dziewczyna.
- Co taka zaskoczona jesteś? Maniery mam nienaganne. – prychnął Malfoy.
Wszyscy bawili się doskonale. Minęła już zapewne 2 w nocy, a zabawa jeszcze się nie kończyła. Ludzie już troche wypili i się rozluźnili.
- Hermiono zatańczmy! – powiedział Zabini.
- Nie jestem pewna czy zdajesz sobie sprawę komu proponujesz taniec? – zapytała Hermiona.
- Wiem, wiem. Musisz się spieszyć, bo jak widzisz mamy niedobór mężczyzn. Ja i Harry wszystkim wam nie poradzimy. – zaśmiał się i czknął.
-Ty i Harry? – zdziwiła się dziewczyna.
- A tak. Widzisz Hermiono…- zarzucił dziewczynie rękę na szyję – mogę tak do ciebie mówić? – zapytał grzecznie, na co Hermiona przytaknęła. – My się integrujemy. – czknął.
- Zabini nie podrywaj mojej Hermiony – krzyknął ze śmiechem Harry.
- Potter, zaopiekuje się nią jak swoją Hermioną. – zaśmiał się łobuzersko.
- Hej. Nie jestem niczyja.- zauważyła Hermiona ale widząc miny chłopaków tez zaczęła się śmiać i zatańczyła z Zabinim ora Harry’m naraz.
Dziewczyna musiała przyznać, że świetnie się bawiła w tym towarzystwie. Szczególnie z Harrym i Blaisem. Jedyną osoba, która była niezadowolona był Malfoy. Siedział na fotelu przy kominku ze szklanką Ognistej Whisky i piekł pianki w ogniu.
- Mogę się przysiąść? – zapytała Hermiona siadając naprzeciwko Malfoya na fotelu, żeby odsapnąć po szalonym tańcu z Potterem.
- Siadaj. – powiedział bezbarwnie.
- Hermiono!!!! Twoje zdrowie. – dobiegły ich okrzyki z parkietu, gdzie Harry i Blaise razem raczyli się Ognistą. Dziewczyna z uśmiechem im pomachała.
- Uf.. wariaci – powiedziała opadając na oparcie fotela i wyciągając nogi przed siebie aby odpocząć.
- Zmęczona? – zapytał znienacka Malfoy.
- Odrobinę. – odpowiedziała Hermiona. – Ale padam z nóg. Chyba już pójdę. – powiedziała dziewczyna przeciągle ziewając.
Po tych słowach wstała z fotela i lekko się zachwiała. Nie miała w zwyczaju pić alkoholu, a dziś za namową Blaisa i Harryego złamała się.
- Hej Granger. – w ostatniej chwili chwycił ją pod ramię.
- O dzięki.- podziękowała Hermiona.
- Chodź. – powiedział, w końcu Malfoy. – Zaprowadzę cię. – chłopak podtrzymywał dziewczynę, ale tylko asekuracyjnie, bo to zachwianie okazało się tylko jednorazowe.
W pokoju Hermiona usiadła na swoim łóżku.
- To dobranoc. – powiedział Malfoy i chciał wyjść.
- Zaczekaj. – powiedziała Hermiona. – Możemy porozmawiać?
- O czym? – zapytal zaskoczony Malfoy, ale podszedł do Hermiony i usiadł obok niej.
- Zmieniłeś się. – stwierdziła Hermiona.
- Tak. Wszyscy dziś są inni. Ty też. Nie wiedziałem, że Święta Trójka potrafi tyle wypić. – zakpił Malfoy.
- Nie o to mi chodzi. – powiedziała zrezygnowana dziewczyna. – I ja i Harry nigdy nie pijemy dużo. Dzisiaj to wina Zabiniego.
- Ty i Potter to dwójka. Weasleya nie było stać na powrót do Hogwartu? – zakpił Malfoy.
- To nie istotne. – powiedziała Hermiona i spuściła wzrok na swoje ręce.
- Miałaś mi opowiedzieć dlaczego ukrywałaś się przez Weasleyem. – zauważył Malfoy.
Hermiona chwilę posiedziała w ciszy i zastanawiała się dlaczego siedzi tu z Malfoyem i pomimo krępujących pytań z jego strony jeszcze go nie wyrzuciła. W pewnym momencie wstała i odeszła do szafki nocnej, na której stało zdjęcie całej ich trójki zrobione w dniu gdy zakończyła się bitwa w Hogwarcie. Wzięła ramkę do ręki i wróciła z nią do Malfoya.
- To zdjęcie zrobione było po bitwie – powiedziała Hermiona. – Straciliśmy wtedy tak wiele osób, ale mimo wszystko byliśmy szczęśliwi, że jesteśmy razem. – Hermionie skapnęła jedna łza po policzku.
- Nie płacz. – powiedział Malfoy. Chłopak wiedział, że dziewczyna cierpi ale nie wiedział jak ma jej pomóc. Nie nauczył się jeszcze wszystkiego.
- Malfoy – powiedziała już całkiem przytomnie Hermiona.
- Granger – odpowiedział Draco.
- Doceniam to, że chcesz się zmienić, albo musisz, tego nie wiem – mówiła dziewczyna. – Ale co ja mam z tym wspólnego?
- Nie rozumiem skąd to pytanie? Po co mam ci to opowiadać? Co ciebie to może obchodzić? Życie szlamy? – rozkręcała się.
-  Przestań. – krzyknął na dziewczynę i wziął jej twarz w dłonie. – Przestań gadać. – powiedział już ciszej.
- Co ty wyprawiasz? – zapytała odsuwając się.
- Opanuj się dziewczyno. To, że nie wyszło ci z Weasleyem to jeszcze nie koniec świata. Ja się nie chcę wtrącać. Nawet nie umiem ci pomóc. Czy ja jestem człowiekiem, który kiedykolwiek komuś pomógł? – rozgadał się Malfoy.
- Szczerze mówiąc to pomogłeś nam. Nie wydałeś Harryego chodź dobrze wiedziałeś, ze to on, wtedy, gdy więziła nas Bellatrix.
- Wtedy, ja naprawdę nie byłem pewien – bronił się Malfoy.
- Wiem swoje. – zaprzeczyła Hermiona.
- Tak, ty zawsze wiesz swoje. – krzyknął Malfoy. – Skoro tak wszystko wiesz to powiedz mi jak mam zmienić opinie o Malfoyach.
- O Malfoyach to nie wiem, ale o Draco Malfoyu jak najbardziej. – powiedziała Hermiona.
- Co ty opowiadasz?
- Przecież sam pytałeś. – powiedziała. – Zabini mógł się przystosować to ty też możesz.
Po tych słowach Hermiona przeciągle ziewnęła.
- Wiesz, przepraszam cie ale chyba już się położę. Jutro chociaż jeden z prefektów powinien być w stanie odebrać plany zajęć od Mcgonagall i rozdać je przed zajęciami.
- Masz racje. – Draco potwierdził i odszedł do drzwi. – Dobranoc Granger.
- Dobranoc Malfoy. 

  • dotychczasowe rozdziały zostały przeniesione z mojego bloga na onecie, nie mogę doczekać się, aż ten blog ożyje...  Pozdrawiam, Katarzyna

7. Ekspres Londyn - Hogsmead

Kiedy Hermiona wróciła do dom cała przemarznięta, Harry natychmiast odesłał ją do łazienki aby wzięła gorącą kąpiel. Dziewczyna bez słowa się zgodziła i poczłapała  we wskazane miejsce. Chłopak w tym czasie przygotował kolację dla przyjaciółki i dla siebie.
- Harry, ja nic dziś nie przełknę. – powiedziała dziewczyna kiedy zeszła na dół i zaskoczyła chłopaka w kuchni.
- Wiem, ze nie masz ochoty, ale może chociaż odrobinę? – zachęcał Hermionę Harry – Dobrze ci to zrobi.
W odpowiedzi dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i usiadła przy stole w kuchni. Po chwili ciszy odezwał się Harry:
- Nie wiem co mu strzeliło do głowy.
Dziewczyna na te słowa tylko zalała się po raz kolejny łzami.
- Nie wiem Harry. Co ja takiego zrobiłam? – dopytywała się przyjaciela.
- Nic kochanie, zupełnie nic. Wiesz jaki jest Ron. Jak dotrze do niego co zrobił to przyjdzie do ciebie na kolanach. – pocieszał Hermione Harry.
- Wiesz, dużo myślałam jak wyszłam. Nie chcę go widzieć. Przynajmniej na razie. On niczego się nie nauczy dopóki ktoś nim porządnie nie wstrząśnie.  – wyrzuciła z siebie dziewczyna.
- Oczywiście powinien ponieść jakąś karę, ale żeby mógł cie przeprosić musicie się spotkać… - zaczął chłopak.
- Nie Harry! – przerwała mu Hermiona. – Wiem, że jesteś też jego przyjacielem i mam nadzieje, że mu przekażesz, że po moim wyjeździe do Hogwartu nie zobaczy mnie przez ten rok.
- Czy nie reagujesz za ostro? – nie był pewien chłopak.
- Możliwe Harry, ale tak postanowiłam. Jego reakcja też była dość ostra, nie uważasz?
Chłopak chwilę się zastanowił i uśmiechnął się do Hermiony.
- Jesteś mądrzejsza od nas wszystkich razem wziętych i wiem, że podejmiesz właściwą decyzję. – przytulił dziewczynę chłopak. – A ja zawsze będę stał z tobą.
Dziewczynie po tych słowach zdecydowanie poprawił się humor. Oboje dokończyli robienie sałatki i grzanek, i udali się do salonu, gdzie spędzili cały wieczór rozmawiając i oglądając telewizję.

Z samego rana, gdy przyjaciele zeszli na dół czekała na nich poczta. W postaci ptaka rozpoznali jedną ze szkolnych sów.
- Ciekawe dlaczego McGonagall pisze do nas teraz? Czyżby coś się stało? – zastanawiał się Harry.
- Nie mam pojęcia. Zaraz sprawdzimy co nie może poczekać kilku godzin do momentu, gdy znajdziemy się w pociągu do Hogwartu. – mówiła Hermiona otwierając kopertę.
- Co napisała? – dopytywał się Harry, kiedy zobaczył uśmiech na ustach koleżanki.
- Posłuchaj:

Droga Panno Granger oraz Panie Potter.
Wiadomość ta dociera do Państwa bardzo późno co spowodowane jest długotrwałymi dyskusjami dotyczącymi obsadzenia miejsc prefektów naczelnych w naszej szkole. Rada pedagogiczna zdecydowała jednak, że pomimo wielu innych obowiązków będą Państwo w stanie objąć te jakże zaszczytne stanowiska.
Jako dyrektorka Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart mam zaszczyt powiadomić Państwa, że zostaliście nowymi Prefektami Naczelnymi Gryffindoru, co za tym idzie posiadacie Państwo liczne przywileje jak również obowiązki, o których zostaniecie powiadomieni w szkole. Podczas podróży pociągiem zapraszam na spotkanie prefektów.
Minerwa McGonagall

 - Czyż to nie cudownie? – zapytała Hermiona.
-  Bardzo dobra wiadomość. – również ucieszył się chłopak. – Teraz musimy zjeść śniadanie i się spakować, żeby nie spóźnić się na pociąg.
- Ja jestem już spakowana – oznajmiła Hermiona przypinając sobie odznakę prefekta i przeglądając się w lustrze.
- W takim razie to ty robisz śniadanie – zaśmiał się Harry i już go nie było. Chłopak pobiegł spakować swój kufer, a Hermiona udała się do kuchni w celu zrobienia śniadania.
Po posiłku Hermiona zamówiła taksówkę, która miała zawieść przyjaciół na dworzec King’s Cross, a Harry wyciągał kufry na podjazd. Kiedy auto podjechało oboje zapakowali się do środka pilnując by sowa Harry’ego i kot Hermiony również mieli wygodną podróż.
Kiedy Harry i Hermina dotarli na miejsce zostało im jeszcze bardzo dużo czasu więc bez pośpiechu pokonali barierkę prowadzącą na peron 9 i ¾. Od razu zauważyli wiele znajomych twarzy i witali się z przybywającymi znajomymi. Wśród nich była również Ginny Weasley.
- Cześć Ginny. – powitał swoją dziewczynę Harry.
- Witaj Harry. – rzuciła się na szyję ukochanemu dziewczyna. – Ekhm… Hermiono?
- Dobrze cię widzieć – powiedziała ciepło Hermiona.
Zaskoczona Ginny zapytała:
- Nie jesteś na mnie zła?
- Zła? Na ciebie? Dlaczego? – dopytywała się Hermiona.
- Z powodu Rona… - spuściła głowę rudowłosa.
- Kochana, - przerwała jej Hermiona – jestem zła na niego, a nie na ciebie. Jesteśmy przyjaciółkami bez względu na to co zrobi twój brat.
- Może między wami będzie już dobrze. Ron chce cie przerosić. Zaraz tu będzie…-mówiła Ginny.
- Co takiego?! – zapytała zła Hermiona.
- Wszystko przemyślał i chce cię błagać o przebaczenie choćby na kolanach. – cieszyła się Ginny.
Hermiona na te słowa tylko spojrzała na Harry’ego. Chłopak dobrze wiedział, że dziewczyna nie chce widzieć Rona i najchętniej uciekłaby z tego miejsca. Nieznacznie przytaknął na znak, że rozumie ją i daje jej swoje wsparcie cokolwiek zrobi. Hermina widząc, że ma Harry’ego po swojej stronie i kątem oka dostrzegłszy rudą czuprynę, która pojawiła się na peronie. Uciekła w kierunku pociągu, aby się ukryć. Wiedziała, że ma małe szanse, w końcu do odjazdu pozostało wiele czasu i Ron miał czas na przeszukanie wszystkich przedziałów. Jednak próbowała ratować sytuację.
Kiedy wsiadała do wagonu przez chwilę się zawahała słysząc wołanie ze strony chłopaka, którego nadal kochała. Jednak szybko podjęła decyzję, że nie da się tak łatwo przeprosić. Jej zranione serce i nadszarpnięta duma nie zregenerowały się jeszcze.
Kiedy wsiadła do wagonu widziała, że Ron szybko zbliża się do pociągu. Wbiegła więc do najbliższego przedziału i zaryglowała drzwi. Kiedy odetchnęła z ulgą i odwróciła się w stronę pomieszczenia dostrzegła, że przedział nie jest pusty. Siedział w nim najspokojniej w świecie czytając gazetę Draco Malfoy, którego zaskoczyło najście Hermiony. Niestety gdy Hermiona zobaczyła w czyim towarzystwie się znalazła za późno było, aby szukać innego schronienia, bo gdyby wyszła na korytarz na pewno zobaczyłby ją Ron. Pozostało jej coś szybko wymyślić i jedynym ratunkiem okazał się być właśnie Malfoy.
Przemyślenia Hermiony przerwał Draco:
- Powiedz mi co to ma znaczyć?- powiedział odkładając gazetę.
- To trudna sprawa, ale potrzebuję twojej pomocy. -  Powiedziała szybko Hermiona choć wiedziała jak dziwnie to mu brzmieć.
- Mojej? Nie żartuj Granger. I wypad stąd. – prychnął i miał zamiar znów zabrać się za czytanie jednak, gdy zobaczył, ze Hermiona nadal nie wychodzi odłożył prasę, wstał i podszedł do dziewczyny.
- Mam cię sam wyrzucić? – zapytał z kpiną.
- Nie. W tym rzecz, że nie mogę teraz opuścić twojego przedziału. – zaczęła się tłumaczyć dziewczyna. I w tym momencie z korytarza dało się słyszeć wołanie Rona.  – O nie. Zaraz tu będzie.
- Ukrywasz się przed Weasleyem! – stwierdził Malfoy, zadowolony, że rozwiązał zagadkę.
- Ciszej!. – szepnęła dziewczyna.  – Jedyne o co cie proszę to pozwól mi tu zostać. Rzucę na siebie zaklęcie Kameleona, a gdy zajrzy tu Ron nawet nie będzie podejrzewał, że mogę tu być, z Tobą. – dodała dobitnie na koniec dziewczyna.
- Chyba, że mu powiem. – zaśmiał się Draco. Choć wiedział, ze plan dziewczyny jest doskonały. Rudy nigdy nie pomyślałby, że Hermiona ukrywa się z wrogiem w jednym przedziale.
W tym momencie ktoś próbował otworzyć drzwi przedziału, które zostały wcześniej zablokowane przez dziewczynę. Ostatnie jej spojrzenie skierowane na Draco było bardzo błagające. Po chwili dziewczyny już nie było widać.
- Wszystko w rękach Malfoya – pomyślała Hermiona.
W tym momencie drzwi przedziału otworzyły się i wpadł przez nie Weasley. Zaczął rozglądać się po przedziale gdy dostrzegł w nim tylko Malfoya.
- Czego tu Weasley? – burknął na gościa Draco.
- Nie twój interes. – prychnął rudy.
- Chyba mój skoro tu wpadasz i nabawiasz mnie niestrawności swoim wyglądem. – odgryzł się blondyn.
- Zamknij się. – krzyknął. – Mam ważniejsze rzeczy do zrobienia. – i już chciał wyjść, gdy Malfoy zagadał:
- No tak. Szlama Granger ci uciekła – zaczął się śmiać.
Hermiona w ukryciu tylko przełknęła ślinę.
- Nie nazywaj jej tak! – zdenerwował się Ron. – Ale… skad wiesz?
- Krzyczysz jak opętany po całym pociągu. Nie da się nie zauważyć. – trafnie stwierdził Malfoy.
Ron puścił tę uwagę pomimo uszu i zapytał:
- Widziałeś ja?
- Kogo? – zapytał głupio ślizgon.
- Hermionę. – odpowiedział zrezygnowany Ron.
- Pewnie … - zaczął Malfoy na co Ron się ożywił. – Ukrywam ją przed tobą w tym przedziale. O tam siedzi. – wskazał ręką miejsce koło okna gdzie dokładnie stała Hermiona cała roztrzęsiona i zła na siebie, że zaufała Malfoyowi.
Ron tylko spojrzał na niego z politowaniem:
- Tak, jasne. – prychnął i wyszedł.
Hermiona nie mogła uwierzyć we własne szczęście. Draco powiedział prawdę, wydał ją, a Ron mimo to mu nie uwierzył. Jeszcze chwilę stała jak oniemiała, aż w końcu usiadła, aby otrząsnąć się z szoku. Naprzeciwko niej usiadł Malfoy i wpatrywał się w przestrzeń, która miała być nią.
- Mogłabyś już się ujawnić. – zaproponował.
Dziewczyna po jego słowach doszła do siebie i zdjęła zaklęcie.
- Ale był ubaw. – zauważył Malfoy.
- Ubaw? Ubaw? Człowieku wydałeś mnie! – zdenerwowała się Hermiona.
- Niczego ci nie obiecywałem, a poza tym to wiedziałem, że Weasley nie uwierzy. – odpowiedział zgodnie z prawdą chłopak.
Dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że chłopak mówił prawdę. Nastało między nimi niezręczne milczenie. W końcu odezwała się Hermiona:
- Dziękuję, mimo wszystko…
Zaskoczony chłopak spojrzał na dziewczynę i mimowolnie się uśmiechnął.
-Mój pierwszy dobry uczynek. – pomyślał.
Nadal trwała między nimi cisza. Znów postanowiła przerwać ją Hermiona:
- Podróżujesz sam? Gdzie twoja paczka?
- Tak się składa, ze niewielu ślizgonów dostało szansę powrotu. Czekam tylko na Zabiniego. – odpowiedział spokojnie.
Hermiona jeszcze chwilę posiedziała w przedziale żeby upewnić się, że Ron już zakończył swoje poszukiwania. W końcu wstała i udała się do wyjścia. W ostatniej chwili odezwał się jeszcze Malfoy:
- Dlaczego uciekałaś przed Weasleyem?
- Chcesz wiedzieć? – zapytała zaskoczona.
- Skoro pytam to chyba chcę. – odpowiedział z ironią.
- To… - zaczęła. - … Zabini.
- Zabini? Co on ma z tym wspólnego? – zapytał zaskoczony Draco.
- Idzie tu. – odpowiedziała. – Cześć. – pożegnała się szybko i ruszyła w przeciwnym kierunku, niż zmierzający do przedziału ślizgon.
Po chwili w drzwiach przedziału pojawił się przyjaciel Malfoya.
- Albo mi się zdawało, albo przed chwilą wychodziła stąd Granger. – zapytał.
- Dokładnie tak. – odpowiedział ze śmiechem Draco i opowiedział przyjacielowi o całym zdarzeniu.

Hermiona nie chciała iść teraz do przedziału przyjaciół i nie chciała tłumaczyć Ginny dlaczego uciekła. Postanowiła udać się na zebranie prefektów i tam zaczekać na resztę. Okazało się, że jest jeszcze bardzo wcześnie i przedział jest pusty. Hermiona więc usiadła koło okna i chciała odetchnąć. Monotonia i stukot kół spowodowały, że dziewczyna zasnęła.
Pierwszą osobą, która zjawiła się w przedziale po Hermionie był Harry. Postanowił się i przy okazji poszukać przyjaciółki. Wiedział, że skutecznie ukryła się przed Ronem, ponieważ chłopak opuszczał peron co najmniej w nienajlepszym humorze.
Harry delikatnie obudził dziewczynę i spokojnie wysłuchał relacji Hermiony z ucieczki. Zdziwił się bardzo, kiedy okazało się, że to Malfoy jej pomógł. Kiedy przyjaciele spokojnie sobie rozmawiali przybyła profesor McGonagall i reszta prefektów, którymi okazali się być Padma Patil i Luna Lovegood z Ravenclaw, Susan Bones i Hanna Abbott z Hufflapuff oraz Draco Malfoy i Blaise Zabini ze Slytherinu.
Kiedy spotkanie się skończyło wyznaczone osoby udały się na patrol korytarzy. Wśród nich znalazła się Hermiona. Dziewczyna spacerowała korytarzem i zajadała czekoladowe żaby, które sobie kupiła po wyjściu z przedziału prefektów. Niestety ciężko jej to szło, bo bardzo wiele żab uciekało chytrze przed dziewczyną.
- Powinienem ci odjąć punkty – odezwał się głos za nią.
- Słucham? – zapytała i odwróciła się w stronę dobiegającego głosu.
- Za zaśmiecanie pociągu. – powiedział Malfoy i pokazał jej cały woreczek czekoladowych żab, które zebrał idąc za dziewczyną.
- Przepraszam, strasznie mi uciekają skubane. – odpowiedziała machinalnie Hermiona.
W tym momencie i dziewczyna i chłopak byli bardzo zaskoczeni dzisiejszymi uprzejmościami.
- Każdy ma praco do jednego upomnienia. – powiedział spokojnie i wyrzucił śmieci do kosza.
- Nawet taka szlama jak ja? – zapytała dziewczyna.
- No już myślałem, że coś cię Granger w głowę uderzyło, dzisiaj tylko dziękujesz i przepraszasz. – zaśmiał się blondyn.
- Chyba naprawdę musiałam się uderzyć. – odrzekła dziewczyna i się zaśmiała.
- Śmiejesz się ze mnie? – zapytał oburzony chłopak.
- Dziwne, ale nie. – powiedziała dziewczyna i wskazała na idącego korytarzem małego chłopczyka, który tak jak ona wcześniej wypuszczał prawie wszystkie żaby.
- Co ja z wami mam.- powiedział chłopak i poszedł za chłopcem, a Hermiona za nim.
- Mały, spójrz. – wskazał na bałagan jaki zrobił chłopczyk.
- Ja, przepraszam Pana. + powiedział wystraszony chłopczyk i zaczął zbierać utracone żaby.
- Poczekaj, - powiedział spokojnie Draco.  – Chodź tutaj.
Malfoy przywołał do siebie chłopczyka, pomógł mu pozbierać uciekające żaby i posadził go sobie na kolanie.
- Pokażę wam coś. – powiedział i przywołał Hermioną, która stała w pobliżu i obserwowała sytuację.
Kiedy dziewczyna podeszła i kucnęła przy Malfoyu, ten zaczął im tłumaczyć jak najłatwiej jeść czekoladowe żaby, żeby im nie uciekały. Uradowany chłopczyk pobiegł do przedziału, a Hermiona patrzyła na Malfoya z uśmiechem.
- Co tak patrzysz? – zapytał.
- Zaskoczyłeś mnie.- powiedziała Hermiona. – Pozytywnie.
- To komplement? – zapytał.
- Na to wygląda. – zaśmiała się Hermiona. – Nie wiedziałam, że tak dobrze sobie radzisz z dziećmi.
- Was, dzieci mugoli, najłatwiej rozpoznać po tym, że nie umiecie jeść czekoladowych żab.  – oznajmił.
- Teraz już umiemy. – spojrzała prosto w oczy Draconowi.
- Ale to nie zmieni faktu, że…- zaczął Malfoy, ale przerwał.
- Że co? Że jesteśmy gorsi? Brudni? – odskoczyła Hermiona.
- Nie. – zaprzeczył.
- Nie? – zapytała Hermiona zaskoczona.
- To dłuższa historia. – powiedział Malfoy.
- Mamy czas. Powiedz. – nalegała Hermiona.
- Jeżeli powiesz, dlaczego uciekałaś przed Weasleyem. – postawił warunek Malfoy.
- W takim razie może innym razem, bo dojeżdżamy i trzeba poprowadzić pierwszaków. –  zauważyła dziewczyna i każdy poszedł w swoją stronę.
Kiedy pociąg zatrzymał się na stacji w Hogsmead wszyscy uczniowie zapakowali się do powozów ciągniętych przez testrale i udali się na ucztę. Prefekci byli zmuszeni popłynąć łódkami wraz z pierwszorocznymi uczniami, aby im pomagać.

6. Zostańmy przyjaciółmi

Zawodnicy wraz z najbliższymi znajomymi urządzili sobie prywatne ognisko na brzegu jeziora.
 Harry wesoło rozmawiał z Georgiem, Ronem i Lee Jordanem. Co chwile jednak odszukiwał Hermionę w tłumie. Nie mógł jej przestać dziękować.
  Hermiona siedziała przy ognisku i opiekała kiełbaski, gdy podszedł do niej Wiktor Krum.
  - Czy mogę się dosiąść? - zapytał.
  - Jasne. - odparła Hermiona robiąc mu miejsce koło siebie na drewnianej ławeczce. - Świetna gra, gratuluję złapania znicza.
  - Dziękuję, ale dziś chyba nikt nie myśli o wyniku. To była zabawa.
  - W końcu jesteś zawodowcem. Co to dla ciebie? - zaśmiała się dziewczyna.
  - Harry jest bardzo dobrym zawodnikiem. - przyznał Krum. - Ale co u ciebie Hermiono? Jak się bawisz? - zmienił temat.
  - Jak widać jestem opiekaczem. - powiedziała dziewczyna wskazując na piekące się kiełbaski.
  - Powinnaś się bawić. Przecież to twoja impreza. - zauważył Wiktor.
  - Impreza Harry'ego. - poprawiła go dziewczyna.
  - Ale ty ją zorganizowałaś. Powinnaś się zrelaksować. - uśmiechnął się do Hermiony - słyszałem, ze wakacje spędzasz w Hogwarcie, na pracy.
  - Tak, ale to czysta przyjemność. Kiedy mam świadomość ile książek odnowiłam w bibliotece to chce mi się śpiewać.
  - Cała Hermiona. Wiecznie z nosem pomiędzy stronami zakurzonego pergaminu.
  - Cóż poradzę. Taka jestem. - wzruszyła ramionami Hermiona.
  - Jesteś cudowna. Taka odważna. I... piękna. - powiedział Krum patrząc prosto w oczy dziewczyny i głaszcząc ją po policzku.
  - Ekhm... - nagle Hermiona usłyszała chrząknięcie. Spojrzała w stronę dobiegającego głosu i zobaczyła Rona.
  - Czy ja przeszkadzam? - zapytał groźnym głosem Ron.
  - Ależ skąd. Dosiądź się do nas Ron. - zaproponowała dziewczyna.
  - Towarzystwo mi nie odpowiada. - prychnął rudy chłopak patrząc wyzywająco na Hermionę. Już się odwrócił, gdy Krum zawołał:
  - Ron, zaczekaj, twoja kiełbaska.
  - Sam się poczęstuj. - syknął Ron i nawet nie zaszczycając dziewczyny spojrzeniem odszedł.
  Hermiona przeprosiła Wiktora i udała się w ślad za chłopakiem, jednak straciła go z oczu w mroku.
  Przysiadła wreszcie na ławce i nie wiedziała co ma robić. Właściwie nie wiedziała nawet co ma powiedzieć Ronowi. Nic przecież nie zrobiła. Kochała go. Wiedziała o tym od dawna.
  nagle zauważyła postać, która zbliżała się do niej od strony bawiących się osób. W mroku dziewczyna zobaczyła postać chłopka. Kiedy podszedł okazało się, że to nie kto inny tylko Harry.
  - Hermiona? Co tu robisz sama? - zapytał brunet.
  - Szukałam Rona. - przyznała dziewczyna.
  - Nie widziałem go. - wyznał Harry. - czy wszystko w porządku?
  - Ron znów jest zazdrosny o Wiktora. - powiedziała hermiona.
  Harry tylko przytaknął jakby wszystko zrozumiał. Wiedział jak bardzo przyjaciółka kocha rudzielca, a on zawsze urządzał jej sceny zazdrości.
  - Nie martw się. Zawsze w końcu mu przechodzi. - uśmiechnął sie chłopak, na co i na twarzy Hermiony pojawił się ślad uśmiechu.
  - I tak jest pięknie. - powiedział Harry na widok iskierek w oczach dziewczyny.
  - Dziękuję HArry. - powiedziała Hermiona i przytuliła chłopaka. - Wiele dla mnie robisz. Dobrze, że jesteś.
  - Jesteś dla mnie najważniejszą dziewczyną...


 
  W tym czasie rudowłosy chłopak wracał z przechadzki, która miała pomóc mu otrzeźwić umysł i wyzbyć się złych emocji.
  jednak kiedy już miał wyłonić się z mroku, zatrzymał się na chwilę. Ujrzał bowiem pare swoich przyjaciół. Postanowił więc się jeszcze nie ujawniać.
  - Ron znów jest zazdrosny o Wiktora. - usłyszał słowa Hermiony i zrobiło mu się głupio, ze zawsze tak reaguje. Miał ciągle świadomość, że taka dziewczyna jak Hermiona jest więcej warta i zasługuje na kogoś lepszego niż on.
  - Nie martw się. Zawsze mu w końcu przechodzi. - usłyszał słowa przyjaciela i uśmiechnął się. Zauważył, że Hermiona zrobiła to samo.
  - I tak jest pięknie. - powiedział Harry do Hermiony, usmiechając się do niej.
  - Dziękuję Harry. Wiele dla mnie robisz. Dobrze, ze jesteś. - na słowa Hermiony rudzielec się zmieszał. Mu nigdy nie mówiła  takich rzeczy. Jeszcze bardziej zaskoczył go fakt, iż Hermiona przytuliła Harry'ego, a on odwzajemnił uścisk.
  Trwali tak dopóki chłopak nie zaczął mówić:
  - Jesteś dla mnie najwazniejszą dziewczyną...
  Ron nie czekając na koniec tej rozmowy odszedł ze spuszczoną głową. Nie chciał słuchać dłużej, jak mu się wydawało, wynurzen przyjaciela. Zawsze obawiał się, że Hermiona wybierze Harry'ego. W końcu byli przyjaciółmi i spędzali ze sobą bardzo dużo czasu.




  - Jesteś dla mnie najważniejszą dziewczyną, Hermiono - wyznał Harry. - Nikt nie zna mnie tak dobrze jak ty.
  - Poczekaj, aż powiem o tym Ginny. - zasmiała się Hermiona.
  - Możesz powiedziec od razu - zaśmiała się ruda przyjaciółka.
  - Czyżbym miał kłopoty? - zapytał niewinni HArry.
  - I to duże. - zaśmiały sie obie dziewczyny.
  - Jesteście niesamowite. - powiedział Harry i objał obie dziewczyny.
  Cała trójka szła, w objęciach, śmiejąc się, w stronę ogniska.
  Ginny wiedziała jak bliskie relacje wiążą jej chłopaka z Hermioną. Nie czuła jednak zagrożenia ze strony dziewczyny. Ufała jej bardziej niż samej sobie.


 Następnego ranka uczniowie, którzy mieli wrócić do Hogwartu zostali zwolnieni do domów. Harry i Hermiona mieli wrócić na Privet Drive. Dziewczyna cały ranek szukała Rona, ale nigdzie go nie było i nikt go nie widział.
  Zrezygnowana musiała jednak przerwać poszukiwania, bo ich świstoklik był juz gotowy. Para przyjaciół znalazła się bardzo szybko w okolicy domu Harry'ego.
  Hermiona cały dzień chodziła zamyślona. Nie sądziła, że Ronald zachowa się w ten sposób.
  Harry nie mogąc wytrzymać cierpienia przyjaciółki postanowił wysłać sowę do Rona, prosząc, aby skontaktował się z Hermioną, bo dziewczyna cierpi przez jego dziecinne zachowanie.
  Hermiona, żeby zająć czymś myśli zabrała się za studiowanie nowych podręczników. Tak niewiele zostało czasu do wyjazdu do Hogwartu, a ona była nieprzygotowana jak nigdy.
  Wreszcie, któregoś dnia Hermiona zbiegł ze swojego pokoju zadowolona. W ręku trzymała list, a na ramieniu siedziała jej świstoświnka - sowa Rona.
  - Harry! - krzyczała. - List od Rona.
  - No nareszcie. - mruknął cicho chłopak. -  Czytaj.
  - Droga Hermiono...- zaczęła dziewczyna lecz zamilkła przejrzawszy list wzrokiem. W jej oczach pojawiły się łzy. Upuściła list i wybiegła z domu.
  - Hermiono!? - krzyczał za nią zdezorientowany chłopak. Nie słuchała go jednak. harry wrócił do kuchni i wziął list do ręki. Zaczął czytać:

  Droga Hermiono,
Bardzo wiele myślałem, zdecydowałem się nie wracac do Hogwartu. George zaproponował bym został jego wspólnikiem.Jesteś cudowną dziewczyną. Poradzisz sobie. Masz Harry'ego.
Zostańmy przyjaciółmi.
Twój Ron

  Harry był zły na przyjaciela, ze tak potraktował Hermionę lecz nic nie mógł zrobić. Czekał na dziewczynę do późna w nocy, aż w końcu sie pojawiła zapłakana i zmarznięta.

5. Mecz Quidditch'a

Dzień zapowiadał się jak każdy poprzedni bardzo pracowicie. Przyjaciele byli zadowoleni ze swojej pracy, która przynosiła widoczne efekty.
   Tego dnia mieli też okazję do świętowania. Po wykonaniu swoich obowiązków Hermiona udała się na polanę przy chatce Hagrida. Chciała spotkać się tam z właścicielem tej nieruchomości.
   - Witaj Hermiono! - ucieszył się olbrzym gdy otworzył drzwi.
   - Hagridzie, cieszę się, że cię zastałam. - uśmiechnęła się dziewczyna.
   - Co cię do mnie sprowadza? Gdzie Harry i Ron? - dopytywał się Hagrid.
   - Przyszłam, żeby zapytać cię czy pomożesz nam zorganizować niespodziankę dla Harry'ego. - tłumaczyła dziewczyna - Z okazji urodzin.- dodała gdy olbrzym nie widział przyczyny.
   - Ach, cholibka...fakt. - zaklął. - Ty to masz łeb Hermiono. I o wszystkim pamiętasz. Chłopcy zginęliby bez ciebie.
   Dziewczyna zarumieniła się na dźwięk tylu komplementów.
   Dogadała się z Hagridem w sprawie organizacji. Dała mu dokładne wytyczne. Sama musiała pokazywać się Harry'emu, żeby niczego nie podejrzewał.
   Kiedy wszystko było zapięte na ostatni guzik i Hagrid schował w bezpiecznym miejscu tort można było zwołać przyjaciół i pod pretekstem przyprowadzić Harry'ego.
   Tak jak przyjaciele się umówili, wszyscy stawili się punktualnie w pobliżu chatki Hagrida.
   Hermiona wraz z gośćmi czekała na Harry'ego, którego miał przyprowadzić Ron wraz z Ginny.
   Jakie było zaskoczenie chłopaka, gdy za chatką gajowego ujrzał wyskakujących zza olbrzymich dyni, które zdążył odhodować Hagrid, z okrzykiem na ustach znajomych.
   - Wszystkiego najlepszego Harry! - krzyknęła Hermiona wyskakując zza pobliskiej dyni.
   Chłopak uśmiechnął się i dziękował wszystkim za życzenia oraz prezenty.
   - Harry to dla ciebie. - powiedział Hagrid i wyjął zza swojego wielkiego płaszcza klatkę z piękną brązowo - złotą sową.
   - Hagridzie, jaka piękna. - zachwycał się Harry.
   - To co prawda nie jest Hedwiga, ale to do mnie należy kupowanie ci sów. - puścił oko do chłopaka olbrzym.
   Gdy wszyscy zjedli tort, do Harry'ego podeszła Hermiona.
   - Harry, mam..., tzn. my mamy dla ciebie jeszcze jeden prezent. - powiedziała.
   - Hermiono to co tu zorganizowałaś dla mnie jest i tak niesamowite, dziękuję.
   - To nic Harry. Wysłuchaj Hermiony. - klepnął po ramieniu przyjaciela Ron.
   Hermiona widząc, że Harry jednak czeka na niespodziankę zaczęła mówić:
   - Harry, przejdź się z nami.
   - Jasne. Ale o co chodzi Hermiono?
   - Ależ ty jesteś niecierpliwy. - zachichotał Ron. - Kiedy zobaczysz co wymyśliła Hermiona to padniesz.
   Po takich zapewnieniach chłopak już nie mógł się doczekać finału ich wędrówki. Hermiona w pewnym momencie zasłoniła oczy Harry'emu specjalnym zaklęciem, żeby nie mógł zdjąć opaski.
   W pewnym momencie przyjaciele się nagle zatrzymali. Harry jeszcze nie podejrzewał nic.
   - Gotowy? - zapytała Hermiona.
   - Hermiono nie męcz go dłużej. - chciał skrócić cierpienie przyjaciela Ron.
   W tej chwili Hermiona zdjęła zaklęcie z Harry'ego.
   Chłopak przez chwilę rozglądał się i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Stał na środku boiska do Quidditch'a, które wyglądało niesamowicie. Co więcej, całe trybuny zajęte były czarodziejemi, którzy biwakowali na błoniach Hogwartu i nie tylko.
   Chłopakowi prawie dech zaparło gdy zbliżył się do niego George.
   - Harry tylko na ciebie czekamy. Brak nam szukającego.
   Harry stał i nie mógł nic powiedzieć.
   George zaśmiał się i pobiegł de reszty drużyny.
   - Hermiono...ty....to...sama? - zaczął pytać zaszokowany Harry.
   - Tak, McGonagall się bardzo szybko zgodziła. Mówiła, że trzeba nam rozrywki... - tłumaczyła dziewczyna.
   Nagle Harry rzucił się na szyje przyjaciółki.
   - Dziękuję. Normalnie, Kocham Cię Hermiono. - krzyknął.
   - Hej, hej. Nie zapędzaj się przyjacielu. Ona jest moja. - poprawił Harry'ego Ron.
   Wszyscy wybuchnęli śmiechem. W końcu pierwsza odzyskała powagę Hermiona.
   - Ja idę na trybuny a wy już dawno powinniście być na boisku. - zauważyła mądrze.
   Kiedy tylko chłopcy weszli na murawę podniosły się okrzyki tłumu. Ku zaskoczeniu Harry'ego odezwał się znajomy głos.
   - Na boisko właśnie wchodzi długo oczekiwany kapitan jednej z drużyn, szukający Harry Potter. oraz jego przyjaciel, Ron Weasley, który zagra dziś na pozycji pałkarza wraz ze swoim bratem Georgiem Weasleyem. - przedstawiał drużynę zadowolony jak zwykle Lee Jordan. - Nie pokonanym obrońcą drużyny Pottera jest Oliver Wood, były kapitan drużyny Gryffindoru. Na pozycjach ścigających zobaczymy trzy piękne panie: Katie Bell, Angelinę Johnson oraz kolejną latorośl Weasleyów - Ginny.
   Gromkie brawa poniosły się po trybunach, gdy cała drużyna weszła na boisko.
   - Pewnie zastanawia was kto będzie rywalem tej drużyny - kontynuował Lee - Powitajmy na naszym skromnym boisku drużynę, w której skład wchodzą: Seamus Finnigan, Alicja Spinner, Cho Chang na pozycji ścigających, Michael Corner oraz Roger Davis jako pałkarze, obrońca Zachariasz Smith i..... - komentator budował chwile napięcia - kapitan, przeciwnik Pottera w tym starciu, szukający Wiktor Krum.
   Stadion załomotał od okrzyków, uderzeń i skandowania. Hermiona machała zadowolona do swojego przyjaciela Wiktora jednak widząc spojrzenie Rona, opanowała się.
   - Zacznijmy grę! - wykrzyknął komentator.
   Kiedy pani Hooch wypuściła piłki gra rozpoczęła się na dobre. Rywalizacja może nie była zacięta, ale wszyscy doskonale się bawi.
   -Goll! - krzyczał co jakiś czas Lee.
   Harry razem z Krumem szukali złotego znicza. Potter podejrzewał, że nie będzie miał szans z zawodowym graczem, ale nie zależało mu na wygranej. Sama gra była dla niego lekarstwem na wszelkie zło.
   - Oliver świetny zawodnik blokuje kolejny atak ze strony drużyny przeciwnej. Ach...niewiele brakowało, a miałby problem z utrzymaniem się na miotle. Na szczęście Ron Weasley godnie zastępuje swego brata Freda, który byłby z niego dumny i wysłałby mu za to toaletę publiczną wraz z kartką świąteczną.
   Atmosfera była tak luźna, swobodna i wszyscy się odprężyli, że nawet McGonagall nie zwracała uwagi Jordanowi odnośnie stosownego wysławiania się.

4. Uratować Hogwart

Gdy zapadł zmrok i wydawało się, ze wszyscy domownicy już śpią, jedna osoba ciągle leżała na swoim łóżku i intensywnie myślała. Ostatnia rozmowa z przyjaciółmi była dziwna, a raczej rzeczy, o których się dowiedziała.
   Hermiona rozpamiętywała relację Harry'ego ze spotkania z panią Malfoy. Po słowach przyjaciela była bardzo zaskoczona.
   Harry podczas bitwy uratował Draco w płonącym Pokoju Życzeń. Właśnie to wydarzenie nakłoniło Narcyzę do spotkania z odwiecznym przeciwnikiem.
   Harry wyznał przyjaciołom, gdy już siedzieli spokojnie w ich sypialni w Norze, że Narcyza dziękowała mu za uratowanie syna. Największym zaskoczeniem było jednak wyznanie kobiety wobec Pottera. Pani Malfoy miała od tej chwili dług wdzięczności wobec Harry'ego Pottera. jako dama z arystokratycznej rodziny czarodziejów złożyła mu przysięgę, iż dopóki żyje nie pozwoli by cokolwiek stało się Potterowi. Może on poprosić ją również o przysługę. Uratował on bowiem jej jedynego syna, dziedzica.
   Sen nadszedł w niespodziewanym momencie. Dziewczyna ocknęła się dopiero rano obudzona przez rudego chłopaka.
   - Hermiono... - szeptał Ron.
   - Już ranek? - zapytała zaspana dziewczyna.
   - Tak. Jest jeszcze wcześnie, ale chciałem ci zrobić niespodziankę zanim wszyscy wstaną. - powiedział na jednym wydechu Ron, widocznie zestresowany.
   Hermiona uśmiechnęła się i oboje jeszcze w piżamach zeszli do kuchni. Na stole czekała Hermionę prawdziwa niespodzianka. Ron musiał dać z siebie wszystko by wstać tak wcześnie i przygotować im romantyczne śniadanie.
   - Och, Ronaldzie... - uśmiechnęła się dziewczyna.- Sam to wszystko urządziłeś?
   - Prawie. Przy pomocy Ginny.- przyznał się.
   - Jest cudownie. Skąd ten pomysł u ciebie? - zapytała.
   - Chciałem pobyć z tobą. - powiedział. - Sam na sam.
   - Nie spodziewałam się tego po tobie. - Hermiona przytuliła chłopaka. Ten nieco ośmielony spojrzał jej w oczy, uniósł lekko jej podbródek i delikatnie pocałował.
   Gdy się od siebie odsunęli zasiedli do posiłku. Zjedli przygotowane pyszności i mieli okazję porozmawiać. Zważywszy na wczesną porę Hermiona ziewnęła, czego nie mógł nie zauważyć Ronald.
   - Hermiono, może chcesz jeszcze wrócić do łóżka? Jest bardzo wcześnie. - zaproponował Ron.
   - Szczerze mówiąc, bardzo chętnie. Czeka nas dziś pracowity dzień, powinniśmy wypocząć. - powiedziała Hermiona.
   - W takim razie zapraszam na górę. - uśmiechnął się chłopak.
   Gdy para była już na piętrze, pod drzwiami sypialni dziewcząt po raz kolejny tego, jakże młodego jeszcze dnia czas się dla nich zatrzymał. Stali wtuleni w siebie. Nie potrzebowali wielu słów, każde z nich było pewne drugiego. Dramatyczne wydarzenia jakie miały miejsce w ich życiu zbliżyły do siebie parę nastolatków, teraz już prawie dorosłych.
   Gdy Ginny ocknęła się rano, zwróciła uwagę na puste łóżko obok swego. Nie była zdziwiona, bo wiedziała o planach brata. Wyszła po cichu z sypialni. Znalazła jednak parę zakochanych w pokoju chłopców. Spali wtuleni w siebie jakby nigdy nic złego wokół nich nie mogło zakłócić ich spokoju.
   Gdy wszyscy członkowie rodziny wstali i przygotowali się do drogi można było ruszać.
   Wszyscy teleportowali się parami. Dziwnym wydałoby się bowiem, gdyby nagle w centrum Londynu pojawiła się grupa tylu osób.
   Bardzo szybko rodzina Weasleyów wraz z Harrym i Hermioną znalazła się na Grimmuld Place. Pod numerem dwunastym czekali juz na nich prawie wszyscy członkowie Zakonu Feniksa.
   Państwo Weasley podeszli do swego syna Pescy'ego, aby porozmawiać. Pracował on bowiem w Ministerstwie jako jeden z bliskich doradców Ministra. Był poniekąd łącznikiem Zakonu z Ministerstwem choć w czasach, które nastały kontakty te stały się dużo łatwiejsze. Pan Weasley, który tak bardzo kochał swoją pracę został szefem departamentu Niewłaściwego Użycia Czarów.
   Wielu członków Zakonu objęło kierownicze stanowiska. Jednak znaczna większość polowała wraz z aurorami na zbiegłych Śmierciożerców.
   Harry, Ron i Ginny poszli przywitać się z Billem oraz Fleur. Dołączył do nich szybko dowcipkujący George oraz Charlie, najstarszy z braci Weasleyów.
   Hermiona zauważyła skuloną postać na fotelu przy kominku. Nie potrafiła rozpoznać chłopaka. Podeszła więc bliżej. Skuloną postacią był nie kto inny jak Neville Longbottom. Hermiona ucieszyła się na widok kolegi i podeszła do niego, aby dodac mu otuchy.
   Gdy wszyscy się zebrali wniesiono do pokoju świstokliki. Zgromadzeni połączyli się w kilka grup i w równych odstępach czasu startowali.
   Kiedy Hermiona wraz z przyjaciółmi wylądowała trochę ją zemdliło i zachwiała się na nogach. Na szczęście przytrzymał ją Harry stojący najbliżej.
   Widok jaki ukazał się ich oczom był niewiarygodny. Tereny dookoła zamku zamieniły się w jedno wielkie pole namiotowe. Hermiona musiała przyznać, że tylko raz widziała porównywalnie wielkie skupisko czarodziejów, a były to Mistrzostwa Świata w Quidditchu.
   - Witajcie moi drodzy. - powitała wszystkich profesor McGonagall. - Ciesze się, że wreszcie przybyliście. Chodźcie za mną.
   Wszyscy posłusznie ruszyli za McGonagall w stronę Hogwartu. Zauważyć można było, że wszystko jest doskonale zorganizowane. Każdy miał przydzielone zadania, które sumiennie wykonywał. Przyjaciele zauważyli wielu znajomych ze szkoły, ich rodziny, Ministerstwo, uczniów z zaprzyjaźnionych szkół: Beaxbatons i Durmstrangu.
   Gdy wszyscy dotarli do szkoły widać było, że wewnątrz zamku pracuje jeszcze więcej osób, a nawet istot magicznych. Widoczne były centaury, skrzaty, gobliny, a na brzegu jeziora trytony, które wyławiały cenne elementy zamku z dna.
   Gdy przyjaciele odebrali swoje zadania udali się do jakże ukochanej przez nich wieży Gryffindoru. Z ubolewaniem musieli stwierdzić, że straty były ogromne. Na szczęście pracował przy niej już sztab świetnych magów. Miała również do nich nich dołączyć Ginny Weasley. Harry, Ron i Hermiona dostali bardzo odpowiedzialne i trudne zadania. Do ich obowiązków należała odbudowa Pokoju Życzeń oraz Biblioteki, w której pomagała pani Pince.
   Hermiona wiedziała dlaczego to właśnie ona miała zająć się księgozbiorem. Wszyscy dobrze wiedzieli, że nikt inny nie spędzał w Bibliotece hogwarckiej tyle czasu co Hermiona. Znała ona każdy zakamarek i dział w tym pomieszczeniu. Hermiona zakochała się w tym miejscu, gdy pierwszy raz przekroczyła jego próg. Teraz mogła powołać to miejsce do życia.
   Praca była bardzo ciężka, ale też warta zaangażowania. Efekty były widoczne każdego dnia. Przyjaciele nie mieli wiele czasu dla siebie. Nie widywali się też często. Każdy pomagał każdemu jak tylko mógł.
   Weasley'owie wraz z Harrym i Hermioną  nawet powrotów do Nory. Postanowili pozostać na błoniach zamku tak jak większość.

3. Ulica Pokątna

Hermiona obudziła się tego pięknego dnia bardzo wcześnie. Leżąc w łóżku i delektując się słońcem, które muskało jej twarz swymi promykami, rozpamiętywała ostatnie spotkanie ze swoim chłopakiem Ronaldem. Bardzo za nim tęskniła pomimo, że miała przy sobie Harry'ego. Od siedmiu lat byli nierozłączną trójką. W ich składzie brakowało w tej chwili tego trzeciego.
   Dziewczyna na palcach udała się do łazienki. Starała się nie robić hałasu, ponieważ jej współlokator jeszcze spał.
   Kiedy zeszła na dół postanowiła zrobić śniadanie. Razem z Harrym zasiedli wreszcie do stołu. Posiłek przerwała im poczta. Ku zaskoczeniu Hermiony, z Hogwartu.
   - Hermiono, listy ze szkoły? - zapytał Harry - Co to ma znaczyć?
   - Nie wiem Harry, ale otwórzmy i sprawdźmy.
   Kiedy przyjaciele zagłębili się w lekturze swoich listów wiele ich pytań znalazło odpowiedzi.
   - To znaczy Harry, że wracamy do Hogwartu. - uśmiechnęła się Hermiona składając swój list.
   - Na to wygląda, ale chyba nie będzie tak jak zwykle, tzn. McGonagall napisała, że wszystkiego dowiemy się dopiero po przyjeździe 1. września.
   - Wiele się zmieni, szkoła też. Musimy ją najpierw odbudować.
   - Tak. McGonagall pisze, że mamy się stawić w Kwaterze Głównej już jutro.
   - To bardzo mało czasu. Musimy przecież jeszcze zrobić zakupy z tej listy. - Hermiona wskazała załącznik do swego listu.
   - To nie zostaje nam nic innego jak wybrać się na Pokątną dzisiaj. - zaproponował Harry.
   Zaraz po śniadaniu Hermiona poszła się przygotować do wyjścia, a Harry w tym czasie, wykorzystując sowę, która przyniosła mu Proroka Codziennego, wysłał list do Rona. Mieli się wszyscy razem spotkać na ulicy Pokątnej.
   - Ślicznie wyglądasz Hermiono - powiedział Harry, gdy zauważył schodzącą ze schodów dziewczynę w krótkiej, zwiewnej sukience.
   - Dzięki, myślisz, że...? - zaczęła Hermiona.
   - ...Ronowi na pewno się spodoba. - dokończył za nią Harry. dziewczyna na te słowa uśmiechnęła się promiennie i lekko się zarumieniła.
   Przyjaciele teleportowali się do Dziurawego Kotła. Na miejscu zauważyli swego przyjaciela, Neville'a.
   - Cześć Neville. - powitali go dosiadając się do jego stolika.
   - Harry, Hermiona jak dobrze was widzieć.
   - My też się cieszymy, że się spotkaliśmy. Wybrałeś się na zakupy? - zapytała Hermiona.
   - Tak. Właśnie wszystko odesłałem do domu. Czekam na Lunę... - zarumienił się Neville.
   - Dobra stary, - Harry poklepał w ramię przyjaciela. - my sie zbieramy. Ron i Ginny na nas czekają.
   - Jasne, pozdrówcie ich ode mnie.
   - Na pewno to zrobimy. A ty Lunę...
   Kiedy znajomi się pożegnali, Harry i Hermiona udali się do sklepu Weasley'ów, teraz z powodu śmierci jednego z braci, do sklepu Weasleya.
   Jak tylko weszli do pomieszczenia zauważyli trzy rude czupryny wśród tłumu klientów. Udali się więc w ich kierunku.
   - Kogo to moje oczy widzą? - powitał ich z uśmiechem właściciel sklepu.
   - Siemasz George. - powitał go Harry. - Interes się kręci, widzę.
   - I to jak Harry. Celuję w sieć sklepów. Jestem na dobrej drodze. Ten w Hogsmead prosperuje jeszcze lepiej niż ten tutaj. - George pokazał ręką na tłum, który ciągle się powiększał. - Muszę wracać do pracy. Wpadnijcie koniecznie do nas. Mama się stęskniła. - krzyknął na odchodnym.
   Cała czwórka, żeby spokojnie porozmawiać wyszła na zewnątrz.
   - Hermiono, wyglądasz olśniewająco. - zauważyła Ginny.
   - Dziękuję. - zarumieniła się Hermiona.
   - Tak. Ginny ma rację. - zauważył Ron. Nie był on tak odważny i wylewny, więc Hermiona nie mogła spodziewać się on niego bezpośredniego komplementu. Wystarczyło jej jednak jego wymowne spojrzenie, pełne uwielbienia. Przypomniała ona sobie również w tym momencie sytuację z czwartego roku, kiedy Ron trafnie zauważył, że Hermiona jest 'dziewczyną'. Teraz ta sytuacja bardzo ją rozbawiła. Zaśmiała się dyskretnie.
   - Musimy kupić kilka rzeczy. Może się rozdzielimy? Będzie szybciej. - zauważyła Ginny.
   - Jasne. - przytaknął Harry.
   - To wy, dziewczyny, kupcie książki, a my zajmiemy się dźwiganiem pergaminów i składników na Eliksiry. - zaproponował Ron, zerkając na listę.
   - Dobra, to widzimy się za godzinę u Madame Malkin. - powiedziała Ginny i widząc pytające spojrzenia dodała:
   - Musimy kupić szaty i sukienki.
   Hermiona spojrzała na swój list i faktycznie zauważyła, że na końcu listy widnieje szata wyjściowa. To mogło oznaczać tylko jedno.
   - Bal! - powiedzieli wszyscy razem. Ginny z entuzjazmem, Harry z zażenowaniem, Harry z przerażeniem, a Hermiona z niedowierzaniem.
   Kiedy przyjaciele się rozdzielili bardzo szybko załatwili swoje sprawunki. Więcej czasu zajęły im rozmowy z napotkanymi znajomymi. Wszyscy mieli wspólną zagwostkę. Są przecież za starzy na siódmy rok (oprócz Ginny). Co takiego wymyśliła McGonagall?
   Z niewyjaśnionymi pytaniami dziewczyny udały się do Madame Malkin. Gdy weszły do sklepu, chłopcy już wybrali dla siebie szaty.
   Kiedy dziewczyny udały się do przymierzalni, Harry zauważył za szybą wystawy postać, która mu się przyglądała. Rozpoznał ją od razu.
   - Malfoy? - zapytał zaskoczony.
   Blondyn wyraźnie chciał by Potter wyszedł ze sklepu. Czekał tam na niego.
   - Pójdę. - powiedział Harry i ruszył do wyjścia.
   Ron obserwował całe zajście z wnętrza sklepu.
   Gdy Potter wyszedł ze sklepu Malfoy od razu do niego podszedł. Bez słowa wcisnął mu list w ręce i odszedł. Zdziwiony Harry wrócił do sklepu, gdzie przymiarki się zakończyły, a dziewczyny zadowolone mogły opuścić sklep.
   - Co chciał Malfoy? - zapytał Harry'ego Ron jak tylko przekroczyli próg sklepu.
   - Malfoy tu był? - zapytała zaskoczona Hermiona.
   - Tak. Nie wiem o co chodzi. Dostałem tylko list. - powiedział Harry i zaczął otwierać kopertę.
   - Czytaj! - nakazała Hermiona. Harry więc widząc nie cierpiące sprzeciwu spojrzenie koleżanki przeczytał półgłosem:

Panie Potter,
Zważywszy na Pana obecność na ulicy Pokątnej proszę o spotkanie.
Ulica Śmiertelnego Nokturnu.
Wejście na lewo od sklepu Borgina i Burkesa.

Narcyza Malfoy


   - Ciekawe o co chodzi? - zastanawiał się Harry.
   - Dowiemy się jak pójdziemy. - oświadczyła Hermiona.
   - Myślicie, że powinniśmy iść? - zapytał Ron.
   - Jasne. Przecież nie zostawimy Harry'ego samego. - zdecydowała Hermiona.
   Po krótkiej wymianie zdań cała czwórka zdecydowała się odesłać rzeczy do Nory, gdyż Harry i Hermiona postanowili skorzystać z zaproszenia Weasley'ów i zostać u nich jakiś czas. Następnie niechętnie, ale udali się na umówione spotkanie.
   Kiedy odnaleźli sklep, w którym Harry kiedyś był śledząc Malfoy'ów, skierowali się do określonego budynku. Była to stara kamienica. Z zewnątrz wyglądała na dawno nie zamieszkaną. Drzwi otworzył im Draco Malfoy. Bez słowa wpuścił ich do środka. prowadził ich bez słowa po schodach na piętro domu. Dopiero przy drzwiach odwrócił się i powiedział:
   - Tylko Potter.
   - Chyba żartujesz? Idziemy wszyscy. - zareagowała Hermiona, a reszta jej zawtórowała.
   - Spokojnie, pójdę. - powiedział Harry, a w tym czasie drzwi sie otworzyły i stanęła w nich piękna, elegancka kobieta, Narcyza Malfoy.
   - Czy mogłabym porozmawiać z panem Potterem w cztery oczy? Zapewniam, że nic mu się nie stanie w mojej obecności. - powiedziała spokojnym głosem. Widząc potakiwanie wśród zgromadzonych dodała:
   - Draco, zaopiekuje się wami w pokoju obok. Napijcie się czegoś, mamy bardzo upalny dzień. Po tych słowach weszła do pomieszczenia. Zrobił to również Harry.
   - Chodźcie tutaj. - powiedział Malfoy wskazując jasne pomieszczenie na środku, którego stał stół wraz z przygotowanymi krzesłami.
   - To tu teraz mieszkacie odkąd przegraliście? - zapytał z sarkazmem Ron.
   - niczego nie przegraliśmy, - warknął Draco. - ci, którzy mieli ponieść to ją ponieśli.
   - Mam rozumieć, że jesteście teraz tymi dobrymi? - prychnął Ron.
   - Rozum sobie co chcesz Weasley. Śmierć Sami-Wiecie-Kogo przysłużyła się nie tylko czarodziejom po waszej stronie.
   - Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytała Hermiona.
   - W pewnym sensie my też się uwolniliśmy.
   - Czego twoja matka chce od Harry'ego? - odezwała się Ginny.
   - Porozmawiać. Nic więcej. - zapewnił Malfoy.
   - Dziwne, że nie siedzicie jeszcze w Azkabanie razem z twoim ojczulkiem. - prychnął Ron.
   - I nie zobaczysz nas tam Weasley. - zaśmiał się kpiąco Draco. - Zobaczymy się co najwyżej w Hogwarcie.
   - I jeszcze pozwolili ci wrócić? - zapytał nie dowierzając Ron.
   - To jest taka, jak to mówią mugole? - zwrócił się do Hermiony.
   - Resocjalizacja? - odpowiedziała niepewnie dziewczyna.
   W tym samym momencie wrócił Harry. Nie można było nic odczytać z jego twarzy.