18.11.2015

Miniaturka 3/2

- Masz jakiś plan? Jak chcesz mi pomóc? - zapytała zrezygnowana dziewczyna.
- Jest zasadniczy błąd w twoim rozumowaniu Granger. - mówił spokojnie blondyn. - Ja wcale nie chcę ci pomóc. Chcę się tylko ciebie stąd pozbyć. Jak widzisz mieszkam w prywatnym dormitorium, a to oznacza, że cenię sobie właśnie PRYWATNOŚĆ. - ostatnie słowo Malfoy wypowiedział przez zaciśnięte zęby.
Twarz Hermiony gdyby mogła zrobiłaby się jeszcze bardziej blada. Malfoy bez słowa udał się do łazienki, a zza zamkniętych drzwi dało się słyszeć szum wody. Po kilku minutach wrócił z zamiarem położenia się do łóżka. Początkowo nie dostrzegł Gryfonki. Dopiero gdy położył się do łóżka i zapalił różdżką ogień w kominku. spostrzegł małą bladą postać skuloną na fotelu przy kominku.
Hermiona co prawda nie czuła przyjemnego ciepła. ale zamknęła oczy i próbowała przypomnieć sobie wieczory spędzone w Pokoju Wspólnym Gryffindoru wraz z przyjaciółmi.

Młodzi czarodzieje nie odzywali się do siebie. Mężczyzna czuł złość i frustrację, które odrobinę ustąpiły po gorącej kąpieli. Kobieta zaś czuła zrezygnowanie i ogromny zawód. Jeśli jej egzystencja miała zależeć od obecnego tu blondyna to nie miała co liczyć na szczęśliwe zakończenie.
Malfoy obserwując Hermionę zauważył, że wyglądała dokładnie tak jak zapamiętał to ze szkoły. Zmieniło się jednak jej zachowanie. Spodziewał się raczej niekończących się dyskusji, pretensji, kłótni, przemądrzałego tonu. Był lekko rozczarowany, bo do tej pory tylko to nadawało uroku ich znajomości. Zdawał sobie jednak sprawę, że wojna wiele zmieniła. W nim, ale też w Gryfonce. Zanim zdążył ugryźć się w język zadał pytanie:
- Mówiłaś, że nie pamiętasz jak zginęłaś?  - kończąc zdanie skrzywił się okropnie, bo tak naprawdę marzył tylko o tym, aby w końcu usnąć i przygotować się na jutrzejszy dzień.
- Tak mówiłam. - westchnęła kobieta nie zmieniając swojej pozycji ani o milimetr.
- A pamiętasz cokolwiek ze swojego.... ekhm... życia? Z wojny? - Draco starał się delikatnie dobierać słowa. Nie miał pojęcia jak rozmawiać z kimś o jego śmierci. Zazwyczaj martwi, których spotykał już nie byli skorzy do dyskusji.
- Ostatnie co pamiętam.... - zastanowiła się przez chwilę Hermiona lekko marszcząc nos i przygryzając wargę. - ... to chyba ucieczka Śmierciożerców. Byłam wtedy w zamku... nie pamiętam dlaczego wróciłam do środka.
- Śmierciożercy albo nie żyją, albo skończyli w Azkabanie. - zastanawiał się na głos blondyn.
- W takim razie nie chodzi o zemstę. bo mój morderca już poniósł karę.
- Nie koniecznie... - mówił spokojnie Ślizgon.
- Co masz na myśli? - Hermiona w końcu spojrzała na chłopaka rozłożonego na wielkim łożu.
- Może to nie był nikt ze Śmierciożerców? Ich nie było już wtedy w zamku. - zauważył Malfoy.
- To bez sensu.... - pokręciła ze zrezygnowaniem głową szatynka. - Niemożliwe...
- Jak chcesz, ale jest to jakaś możliwość. A bez powodu nie znalazłabyś się w Hogwarcie. - podsumował Draco i odwrócił się do Hermiony plecami informując tym samym, że ich rozmowa dobiegła końca. Usnął z szelmowskim uśmieszkiem na ustach. Wiedział, że zasiał ziarnko niepewności w głowie Gryfonki.

- Malfoy... Malfoy... wstawaj! - ktoś głośno krzyczał do ucha zaspanego Ślizgona.
- Niech cię szlag Granger... - zachrypiał chłopak i przykrył głowę kołdrą.
- Już ranek, masz lekcje. I musisz pójść do biblioteki. - oznajmiła.
- Chyba zwariowałaś. W pierwszy dzień szkoły? - prychnął.
- Musisz przynieść tu wszystkie książki o duchach. - powiedziała poważnie Hermiona i próbowała zabrać kołdrę chłopakowi. Oczywiście jej plan się nie powiódł. ale Malfoy i tak wyskoczył z łóżka jak poparzony.
- Coś ty zrobiła?! - zapytał krzycząc.
- Nic... - zdziwiła się dziewczyna.
- Przeniknęłaś przeze mnie? - zapytał podejrzliwie czarodziej.
- Może trochę... - zachichotała Hermiona.
- To nie jest śmieszne! - burknął Malfoy zawijając się w kołdrę. - Jesteś jak bryła lodu. - skrzywił się Draco i poczłapał do łazienki.
Hermiona westchnęła i jeszcze bardziej zmarkotniała. Odkąd była duchem nie pamiętała jak to jest się uśmiechać i cieszyć. Nic nie sprawiało jej radości.

Granger cierpliwie czekała, aż Malfoy wyjdzie z łazienki. Musiała być pewna, że nie zmarnuje on szansy na zdobycie cennych informacji.
- Pamiętaj! Biblioteka! - krzyknęła tylko dziewczyna, kiedy spóźniony blondyn wybiegł z łazienki. Draco złapał w locie swoją torbę i zatrzasnął za sobą drzwi.

Kiedy Draco przebiegł przez Pokój Wspólny nikogo już tam nie było. Udał się więc pośpiesznie na ucztę. Niestety, gdy potarł już prawie do drzwi okazało się. że uczta się skończyła, a ostatni uczniowie spieszą do klas. Zrezygnowany zawrócił i ze skurczem w żołądku musiał przetrwać lekcje, które dzieliły go od obiadu.
Ten dzień od początku nie zapowiadał się różowo, ale jego przypuszczenia zostały przyćmione przez rzeczywistość. Głodny, zły, niewyspany przemierzał szybko korytarz, aby dotrzeć do sali od transmutacji. Jego pojawienie się w progach sali spowodowało grobową ciszę. Wszyscy przyglądali mu się w milczeniu. Ślizgoni z podziwem i ciekawością. Przeklęci Gryfoni z odrazą i zaskoczeniem.
- Co ty tutaj robisz? - w jego stronę zmierzał wściekły Potter z wyciągniętą różdżką.
- Stoję. - prychnął Malfoy. - A w zasadzie to już siadam pani profesor. - zwrócił się tym razem do nauczycielki, która przyglądała się całemu zajściu bez odrobiny zaskoczenia.
- Siadasz?! - powtórzył Harry zaskoczony i spojrzał na McGonagall oczekując wyjaśnień. Po chwili oczy wszystkich utkwione były w obecnej dyrektorce.
- Tak. Pan Malfoy, tak jak reszta z was, powrócił, aby kontynuować naukę. - wyjaśniła Minerva.
- Przecież to czyste szaleństwo! - oburzył się Ron Weasley.
- Procesy Śmierciożerców już się zakończyły. Ufając naszemu nowemu wymiarowi sprawiedliwości, pan Malfoy otrzymał zgodę na ukończenie szkoły.
Po sali rozległy się szepty oburzenia, które zgromiła jednym spojrzeniem profesorka.
- Siadajcie obaj! - zwróciła się do Malfoya i Pottera, którzy nadal stali naprzeciwko siebie mierząc się wzrokiem.

Przez cały dzień młody Malfoy była narażony na uszczypliwe komentarze, szepty dotyczące jego osoby oraz nienawistne spojrzenia. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Nawet, a może zwłaszcza ze Ślizgonami, którzy w większości się go obawiali. Jako jedyny z młodego pokolenia został on przecież wcielony do Śmierciożerców i miał bezpośredni dostęp do Voldemorta.
Zajęcia ciągnęły się w zastraszającym tempie. Tuż przed południem Draco dobitnie czuł, że jego żołądek domaga się pożywienia. Nie myśląc o niczym innym udał się na obiad i prosto do swojego dormitorium. Postanowił odpuścić sobie kolejne zajęcia. Nie chciał patrzeć na Pottera i Weasley'a, którzy pławili się w chwale i sławie.

Hermiona siedziała dokładnie tam gdzie ją zostawił, gdy wychodził.Wtargnięcie zdenerwowanego Ślizgona zaskoczyło ją bardzo.
- Dlaczego nie jesteś na lekcjach?
- Mam dość! - warknął Draco rzucając swoją torbę w kąt.
- Już pierwszego dnia? - zdziwiła się dziewczyna.
- Nie wiesz jak to jest być mną. Zwłaszcza teraz... - Malfoy położył się na łóżko zakrywając twarz dłońmi. - Jeszcze ten cholerny Potter...
- Co? Harry tu jest? Widziałeś go? - Hermionę wyraźnie zainteresowała wzmianka o przyjacielu.
- Oczywiście, że jest. Razem ze swoim przydupasem Weasley'em. - prychnął Draco.
- I Ron? A Ginny? - dopytywała dziewczyna. - Neville? A może widziałeś Lunę?
- Nie interesują mnie twoim rycerscy Gryfoni i szalona Pomyluna. - skwitował Malfoy.
- Może byś się jednak zainteresował. - oburzyła się Hermiona stając przed nim i krzyżując ręce na piersi. - W końcu kto, jak nie oni będą wiedzieli co się ze mną stało? Chyba to najprostsza droga do naszego rozstania!
- Myślisz, że tak po prostu mogę ich zapytać? - Malfoy teraz siedział przed Hermioną z niewyraźną miną. - Nie wiesz co się dzieje na górze. Gdybym chciał się zbliżyć do Pottera to mogę się założyć, że ktoś przywali mi Avadą zanim zdążę się odezwać.
- Dramatyzujesz. - machnęła ręką Hermiona. - A zmieniając temat to gdzie masz książki?
- Jakie znowu książki?
- O duchach. Nie byłeś w bibliotece?! - bardziej stwierdziła niż zapytała Granger.
- Pójdę jutro. Jestem wykończony. - przeciągnął się blondyn z zamiarem ponownego położenia się na łóżku.
- O nie! Pójdziesz dzisiaj! I to teraz! - wściekła się Hermiona.
- Spadaj Granger. Nie jestem Weasley'em, nie zmusisz mnie.
- Jesteś pewien? - zapytała uśmiechając się szelmowsko i zbliżając się do mężczyzny powolnym krokiem. Lekko zdezorientowany Ślizgon zaczął cofać się, aby uniknąć nieprzyjemnego dotyku ducha.
- Nie dotykaj mnie. - próbował zabrzmieć groźnie, ale przeszedł go nieprzyjemny dreszcz na wspomnienie porannego kontaktu z Hermioną.
- I co, miło? - zapytała wrednie Gryfonka dźgając blondyna bladym palcem w tors. - To pomyśl sobie, że ja czuję to w każdej chwili i w całym ciele, a raczej tym co z niego zostało. Jesteś tak bardzo samolubny, że nie możesz pofatygować się do szkolnej biblioteki po kilka książek?
- Granger...? - niepewnie zapytał Malfoy.
- Obiecuję, że na jakiś czas dam ci spokój. Nie będziesz mnie musiał oglądać. Tylko przynieś te cholerne książki. - Hermiona próbowała wszelkich sposobów, aby przekonać Draco.
- Granger... - po raz kolejny próbował jej przerwać Malfoy.
- Co u licha? - Granger była wściekła i zrezygnowana.
- Jesteśmy na korytarzu. - poinformował blondyn. Podczas ich rozmowy Hermiona wypchnęła go za drzwi. Nie zauważyła także, że sama też jest już za progiem dormitorium.
- No widzę... - prychnęła kobieta. Dopiero po chwili dotarł do niej sens słów towarzysza.
- Mówiłaś, że nie możesz wyjść z pokoju! - oburzył się Malfoy.
- Bo nie mogłam. Samej mi się to nigdy nie udało. - zapewniała kobieta jednocześnie rozglądając się na boki z ciekawością. Korytarze były puste. Wszyscy byli jeszcze na lekcjach.
- To co się teraz zmieniło? - zapytał poważnie Draco.
- Teraz jestem z tobą. - zauważyła szatynka. - Jestem przywiązana nie do miejsca.... - myślała na głos Hermiona.
- ... tylko do jego właściciela... - Draco dokończył to o czym myślała czarownica. Oboje się skrzywili i jęknęli.
- Można to dobrze wykorzystać. - stwierdziła Granger.
- Za jakie grzechy?! - jęknął Draco.
- Oj, na pewno coś by się znalazło. - odpowiedziała Hermiona i oboje wrócili do dormitorium, bo od strony Pokoju Wspólnego zaczęli napływać uczniowie. którzy skończyli lekcje.



  • jest i kolejna część miniaturki; nie wiem ile jeszcze ich będzie, ale kilka na pewno; cieszę się, że ktoś jeszcze pamięta o moim blogu i dziękuję za tak miłe przyjęcie mnie z powrotem do blogosfery; 
          pozdrawiam
          Katarzyna

2.11.2015

Miniaturka 3/1

Ostatnie co pamiętała Hermiona to czerwone światło mknące wielokrotnie w jej kierunku i przeszywający ból w całym ciele. Uczucie ostrego fizycznego cierpienia nie ustępowało przez tak długi czas, że Hermionie wydawało się, iż traci zmysły. Od ciężkich murów odbijał się echem jej krzyk rozpaczy lecz nigdy nie były to słowa błagające o litość. Jej szata, twarz, ręce, posadzka wokół niej pokryte były mieszaniną krwi, łez i kurzu, który pozostał po walce. Przez jedną chwilę młodej czarownicy wydawało się, że wreszcie nadchodzi kres jej agonii. Miejsce bólu zaczęło zastępować uczucie chłodu. Hermiona z lekkim uśmiechem na ustach czekała spokojnie na śmierć. Nie wiedziała jednak, jak bardzo myliła się co do swego stanu....


Kiedy Hermiona ponownie odzyskała świadomość, pierwszym jej uczuciem stał się fakt, iż tak naprawdę nic nie czuje. Nie mogła narzekać na brak bólu, ale było jej odrobinę zimno. Dopiero kiedy otworzyła oczy, zauważyła, że leży w wielkim łożu z baldachimem. Co dziwne, nie czuła również na swojej skórze, dotyku pościeli... Gdy Hermiona przestała przyglądać się swoim bardzo bladym dłoniom postanowiła rozejrzeć się po pomieszczeniu, w którym się znalazła. Jak ustaliła sama ze sobą, żyła, ale coś było z nią nie tak.
- Dlaczego, do diabła jestem z ślizgońskim dormitorium?! - oburzyła się Hermiona rozpoznając dominujące barwy Domu Węża. - I jak długo tutaj jestem?! - zastanawiała się na głos.
Hermiona bez zastanowienia skierowała swoje kroki w stronę drzwi. Jednak kiedy sięgnęła po klamkę stało się coś dziwnego. Jej blada dłoń przeniknęła przez metal, którego dziewczyna nawet nie poczuła.
- Aaaaaa!! - krzyknęła Hermiona odskakując gwałtownie do tyłu. - Nie wierzę, to nie może być prawda! - kręciła przecząco głową. Po chwili próbowała jeszcze wielokrotnie chwycić za klamkę z podobizną węża lecz żadna z prób się nie powiodła. Granger najszybciej jak umiała pobiegła do łazienki i spojrzała w lustro. Niestety, nie dostrzegła swego odbicia.
- Jestem.... - brunetka przełknęła głośno ślinę. - jestem.... duchem... - wyszeptała w końcu. Jej dłoń dotknęła powierzchni lustra, jakby zanurzała się w spokojnej tafli jeziora. - Umarłam?


Hermiona nie mogła określić ile trwało jej otrząśnięcie z szoku, ponieważ w pomieszczeniu nie znalazła żadnego zegarka. Nie było tutaj także okien, które wskazywałyby porę dnia. Jedyne okrągły otwór ukazywał głębiny podwodnego świata, który istniał w wielkim jeziorze znajdującym się na terenach Hogwartu. Hermiona nie odczuwała głodu, ani zmęczenia przez co bardzo jej się dłużyło. Próby wydostania się z pokoju okazały się bezsensowne. Pomimo, iż była ona w stanie przenikać przez ściany i przedmioty, jakaś niewidzialna siła uwięziła ją właśnie w tym dormitorium, którego progów nie mogła przekroczyć.


Czas mijał, a znudzona kobieta zabijała czas, próbując wyobrazić sobie swoich przyjaciół, za którymi bardzo tęskniła, a którzy pewnie uważają ją za martwą. Najbardziej, pragnęła jednak spotkać kogoś, kogokolwiek żywego. Porozmawiać, dowiedzieć się co się dzieje na świecie, dlaczego w Hogwarcie jest tak pusto. Wielokrotnie przysłuchiwała się ciszy panującej wokół z nadzieją, że w końcu coś usłyszy. Coś co wskazywałoby na obecność osób trzecich.


Każdy kolejny dzień wydawał się nie mieć końca. Ulubioną rozrywką Hermiony okazała się obserwacja podwodnego życia - słuchaniem śpiewu syren, oglądaniem walk trytonów czy leniwych podrygów Wielkiej Kałamarnicy. Aż pewnego razu stało się coś na co Hermiona czekała, jak się miało okazać przez całe lato. Do jej uszu dotarły tak bardzo wytęsknione odgłosy kroków, dobiegające z korytarza. Podekscytowana, jak również nieco przerażona wstała z podłogi i przycisnęła się plecami do ściany. W napięciu oczekiwała na rozwój sytuacji. Do odgłosu kroków dołączyły również śmiechy i głośne rozmowy. Hermiona czuła, jakby serce miało za chwilę wyrwać się z jej klatki piersiowej. Jednak, odgłosy, które pojawiły się nagle za drzwiami, równie szybko umilkły. Do jej pokoju nikt nie zajrzał.... Ogromnie rozczarowana czuła się jeszcze bardziej samotna i niewidzialna. W tym momencie chciała usnąć, chciała poczuć ten błogi senny stan zapomnienia. Jej użalanie się nad sobą tak bardzo ją pochłonęło, że nie zauważyła, kiedy drzwi pokoju otworzyły się delikatnie i cicho.


Draco Malfoy z wielką ulgą opuścił swą rodzinną posiadłość, w której roiło się ostatnimi czasy od aurorów i pracowników Ministerstwa Magii. Nie był zadowolony z powrotu do szkoły, gdzie wszyscy życzyli mu jak najgorzej, ale wybrał jednak mniejsze zło. Przybył do szkoły z opóźnieniem, żeby nie musieć brać udziału w uczcie powitalnej, na której zapewne była wspominana pamięć poległych czarodziei i czarownic walczących przeciwko Voldemortowi w Bitwie o Hogwart. Kiedy został w końcu sam w swoim dormitorium chciał odetchnąć z ulgą, która miała trwać przynajmniej do jutrzejszego śniadania, kiedy to wszyscy zobaczą, że miał czelność wrócić do Hogwartu. Ogarnęło go jednak, przejmujące uczucie, że nie jest sam.
- Jest tu ktoś? - zawołał w przestrzeń. Nie zdziwiłoby go, gdyby McGonagall pozwalając mu wrócić do Hogwartu chciała go szpiegować.
- On mnie nie widzi. - pomyślała Hermiona, którą zszokował widok Malfoy'a prawie tak samo jak wiadomość, że jest duchem.
- Homenum Revelio! - Draco wypowiedział zaklęcie, które miało ujawnić obecność istot potencjalnie znajdujących się w jego dormitorium. Nikt się jednak nie pojawił.
Hermiona zachichotała. Doskonale wiedziała, że ta formuła zadziała jedynie na żywych ludzi. A ona ewidentnie taka nie była.
- Kim jesteś? Pokaż się! - rozkazał Malfoy celując różdżką w miejsce, gdzie stała rozbawiona Hermiona. - Słyszę twój śmiech. - dodał.
- Słyszysz mnie?! - zapytała niepewnie Granger.
- Słyszę... Kim jesteś? Brzmisz znajomo... - dopytywał blondyn zbliżając się w kierunku szatynki i wciąż nie opuszczając różdżki gotowy zaatakować.
- Jestem duchem. - odpowiedziała wymijająco Hermiono.
- Po bitwie pewnie roi się od was w murach zamku, ale dlaczego jesteś tutaj? Tutaj zginęłaś? - zainteresował się Ślizgon.
- Nie pamiętam, jak zginęłam... - zauważyła Hermiona i bardzo posmutniała. - Ostatnio wiele zapominam...
- Nie znam się na duchach, ale one nigdy nie zostają bez powodu w świecie żywych. - stwierdził Malfoy opuszczając różdżkę.
- Masz na myśli jakieś niezałatwione sprawy? - zawahała się była Gryfonka.
- Tak, ewentualnie zemstę lub zdemaskowanie mordercy. - powiedział beztrosko blondyn.
- Ciekawe... - zamyśliła się Hermiona. - Jak mam cokolwiek zrobić jeśli nie mogę opuścić tego dormitorium?
- To znaczy, że jesteś tutaj cały czas?! - skrzywił się Malfoy. Nie podobała mu się wizja posiadania współokatorki - ducha.
Po chwili grobowej ciszy Hermiona znów się odezwała:
- To ty musisz załatwić moje sprawy. Żebym mogła spokojnie odejść!
- Nie kpij! Mam ważniejsze sprawy... - prychnął Draco i położył się na łóżku. Jednocześnie robiąc listę zadań na najbliższe dni, na szczycie, której umieścił znalezienie sposobu na pozbycie się ducha.
- Może sprawy Śmierciożerców?! - oburzyła się Granger. Po tych słowach blondyn natychmiast podniósł się z łóżka.
- Kim jesteś?! Mów! - wrzasnął. Hermiona za to milczała jak zaklęta. Nie miała zamiaru niczego mu ułatwiać. - Znam te wasze sztuczki. Pokaż się!
Hermiona wiedziała, że w końcu będzie musiała zdradzić kim jest zwłaszcza, że Malfoy miał jej pomóc. Czy to im się podobało czy nie... Dziewczyna zamknęła oczy i starała się bardzo skupić. W jednej chwili zerwał się silny wiatr.
- Granger?! - Draco cofnął się o krok na widok bladej sylwetki dziewczyny. - Ze wszystkich, którzy zginęli musiałaś to być właśnie ty?!
- Uwierz, mnie też nie cieszy ta sytuacja. - zrezygnowana dziewczyna usiadła na łóżku, które nawet się pod nią nie ugięło.
- Musimy jak najszybciej się ciebie stąd pozbyć. - powiedział pewnie Ślizgon. Roku z duchem nie wytrzymałby na pewno, a jeśli tym duchem jest Granger to wspólne mieszkanie nie wchodziło kompletnie w grę.



  • wróciłam! po bardzo długiej nieobecności znów piszę; co prawda nie jest to rozdział nowego opowiadania, a jedynie pierwsza część miniaturki, która wpadła mi dziś do głowy i nie chciała dać spokoju; mam nadzieję, że powoli wrócę do wprawy pisania, bo sama widzę jak opornie mi to dziś szło po tak długiej przerwie; chcę wrócić do pisania i oderwać myśli od rzeczywistości, potrzebuję teraz takiej terapii... być może będzie ona z korzyścią dla nas wszystkich, bo powstanie coś ciekawego...
          Katarzyna