13.02.2014

Miniaturka 2.

Nie można cofnąć straconych dni.
Można jedynie sprawić,
aby kolejne były pełne szczęścia i uśmiechu. 




- Nie mogę uwierzyć, że McGonagall wezwała nas do szkoły.... - kręcił ze zrezygnowaniem głową Ron idąc dobrze znanymi ze szkolnych lat korytarzami Hogwartu.
- Mam nadzieję, że nic jej się nie stało. - mówiła zmartwiona Hermiona.
- I to do kogo?! - kontynuował swoją wypowiedź Weasley. - Do Rose? Ja rozumiem, że Hugo... nawet bym się nie zdziwił, ale Rose....?

Domysły państwa Weasley miały wkrótce zostać rozwiane, gdyż dotarli oni do gabinetu dyrektorki i słysząc ciche zaproszenie weszli do środka. Zaskoczenie obojga było ogromne, gdy prócz właścicielki gabinetu i swojej siedemnastoletniej córki ujrzeli całą rodzinę Malfoyów w komplecie.

- Mamo! - Hermiona ledwie dosłyszała powitanie McGonagall, bo w jej objęciach wylądowała Rose przytulając matkę.
- Jesteś cała? Co się stało? - pytała Hermiona przyglądając się uważnie lecz z czułością dziecku.
- Wszyscy chyba chcemy wiedzieć, dlaczego zostaliśmy tu wezwani. - dodał Ron. - I to w TAKIM towarzystwie. - zaakcentował przedostanie słowo i skrzywił się Weasley.
- Moim zdaniem to chyba jasne. - powiedział spokojnie Draco Malfoy. - Pojedynkowaliście się? - zwrócił się do syna.
- Mam nadzieję, że pokonałaś Malfoya kochanie. - zaśmiał się Ron. 
- Ron! - skarciła męża Hermiona.
- Nie pojedynkowaliśmy się proszę pana. - powiedział grzecznie młody Malfoy podchodząc do Rose. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego promiennie i chwyciła za rękę.
- Chcieliśmy uciec ze szkoły. - powiedziała odważnie Rose spoglądając po kolei na wszystkich zebranych.
- Uciec?! Synu, masz nam coś więcej do powiedzenia? - powiedział już wyraźnie zaskoczony Draco.
- Ojcze, kocham Rose. - powiedział pewnie Scorpius mocniej ściskając dłoń dziewczyny i patrząc starszemu Malfoyowi prosto w oczy. 
- Przecież to brednie! - oburzyła się Astoria wstając z fotela. - Ta mała wiedźma podała mu eliksir miłosny! Żądam, żeby podano mu antidotum. - zwróciła się wyniośle do dyrektorki.
- Zapewniam panią, że nie jest to konieczne. - McGonagall w tym momencie współczuła swoim uczniom, bo wiedziała, że od tej pory ich losy mogą być bardzo kręte.
- Rose przyznaj, czy ten chłopak cię porwał? Jest nieobliczalny! - oburzył się Ron.
- Nie, wy nic nie rozumiecie? Dlatego chcieliśmy uciec! - zaczynała szlochać Rose.
- Nie jesteśmy głupi, wiedzieliśmy, że jak tylko skończymy szkołę to nie będziemy mogli się spotykać. - powiedział Scorpius.
- I słusznie! - krzyknęła Astoria.
- Nie potrzebujemy czekać do końca szkoły. Myślę, że z twoimi wynikami w nauce tuż po feriach przyjmą cię do Beauxbatons. - powiedział twardo Weasley.
- Nie zgadzam się! - krzyknęła Rose. - Mamo?! - dziewczyna szukała wsparcia u matki.
- Postanowione! - nie czekając na reakcję żony Weasley podjął decyzję. Obie kobiety były zaskoczone, kiedy je zignorował. Hermiona podeszła do córki by ją przytulić przy okazji obdarzając ciepłym uśmiechem również Scorpiusa.
- Zabieramy syna już dzisiaj do domu. - powiedziała zdecydowanie Astoria.
- Uczniowie wyjeżdżają na ferie już jutro, więc nie mogę pani zabronić. - westchnęła dyrektorka.
- Świetnie. Rose też pojedzie z nami. - dodał Ron i jako pierwszy wyszedł z gabinetu.

Kiedy wszyscy byli już na korytarzu i mieli się rozstać zmierzając po kufry do sypialni Gryffindoru i Slytherinu Scorpius wykrzyknął jeszcze za odchodzącą dziewczyną:
- Napiszę!
- Nie robiłabym sobie nadziei. - ucięła chęć walki pani Malfoy.

- Powinniście się pożegnać... - wyszeptała do ucha córki Hermiona wypuszczając ją z uścisku i pozwalając córce podbiec do Scorpiusa.
Kiedy młodzi tkwili przez kilka chwil w uścisku do uszu wszystkich dochodziły jedynie krzyki Astorii. Ron już dawno zniknął za zakrętem i nie mógł widzieć całego zajścia. Hermiona była ciekawa reakcji Malfoya i natychmiast podążyła wzrokiem w miejsce, w którym stał. Mogłaby przysiąc, że dostrzegła na jego twarzy grymas przypominający zakamuflowany uśmiech.
- Synu, musimy iść. - odezwał się w końcu Draco.
- Tak ojcze. - przytaknął młodszy Malfoy i pocałował Rose nie zwracając uwagi na obecność rodziców. 

- Ron czy nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać? - powiedziała Hermiona, kiedy całą trójką wrócili do domu. 
- Wszystko zostało powiedziane. Nasza córka mnie zawiodła. - powiedział patrząc z pogardą na Rose. - Gdzie są czyste pergaminy? - zapytał.
- W gabinecie, ale po co ci one w tej chwili? - pytała Hermiona.
- Nie ma na co czekać. Jeszcze dziś wyślę sowę do Fleur, załatwi przeniesienie dla Rose.
- Powinieneś ochłonąć i przemyśleć to jeszcze. 
- Podjąłem decyzję. - poinformował Weasley.
- Ja również. - oburzyła się Hermiona. - Rose wraca do Hogwartu. To również moja córka i ja również mam prawo decydować w tej sprawie. Jeśli ci się to nie podoba to przykro mi.
- Ale Hermiono.... - próbował coś powiedzieć Ron, ale wiedział, że ton jakim rzadko posługiwała się jego żona nie wróży jakichkolwiek możliwości negocjacji.

- Kochanie, mogę wejść? - zapytała niepewnie Hermiona zaglądając do sypialni córki.
- Nie chcę nikogo widzieć... - powiedziała niewyraźnie Rose z twarzą ukrytą w poduszce.
- Mam dla ciebie dobrą wiadomość. - starała się zaciekawić córkę swoją osobą.
- Jaką? - Rose nadal nie była przekonana.
- Ojciec nie wyśle cię do Beauxbatons, nie pozwolę na to. - powiedziała z uśmiechem Hermiona.
- Naprawdę? - Hermiona zauważyła jak humor córki znacznie się poprawił. 
- Tak kochanie. - Hermiona przytuliła córkę. - Ten chłopak musi być wyjątkowy skoro zawrócił ci w głowie. Opowiedz mi o nim. - poprosiła Hermiona siadając wygodnie na łóżku Rose. Dziewczyna ułożyła się wygodnie na kolanach matki i z chęcią snuła swoją opowieść:
- Od pierwszego dnia się nie cierpieliśmy.... - Hermiona już po pierwszych słowach zachichotała i słuchała uważnie głaszcząc córkę po głowie.


- Muszę się położyć. Każcie skrzatom przynieść mi eliksir na migrenę. - marudziła Astoria. - I niech nikt mi nie przeszkadza. Ten chłopak mnie wykończy. - mówiła pani Malfoy wchodząc na piętro.
- Synu, zobacz do czego doprowadziłeś matkę. - mówił poważnie Draco, choć Scorpius mógłby przysiąc, że ojciec wydaje się tą całą sytuacją rozbawiony.
- Ojcze, w tej sprawie nie ustąpię. -  powiedział ostrzegawczo Scorpius.
- Scorp, bo jestem gotów uwierzyć, że będziesz się ze mną pojedynkował... - zaśmiał się Draco.
- Ojcze... 
- Synu, nic nie poradzisz jeżeli ten głupi rudzielec wyśle dziewczynę do Francji... - powiedział spokojnie Malfoy nalewając sobie Ognistej Whiskey.
- Nie jesteś na mnie zły? - zapytał niepewnie chłopak.
- Wiem, że twój światopogląd może przez to runąć, ale.... nie. - odpowiedział Draco. - Właściwie mnie to bawi. - dodał.
- To nie jest śmieszne! - oburzył się młody Malfoy.
- Ależ jest, a już na pewno jeśli się na to patrzy z boku. - wyjaśnił Draco. - Ale cenię twoją odwagę. Ja w twoim wieku nie umiałem się sprzeciwić rodzicom.
- Wtedy były inne czasy. - bronił ojca Scorpius.
- Nie zmienia to faktu, że o miłość trzeba umieć walczyć w każdych warunkach.
- Co masz na myśli? - zainteresował się chłopak.
- To, że powinieneś być już u siebie i zostawić mnie w spokoju. Muszę dojść do siebie po widoku czerwonej gęby Weasley'a. - zmienił temat Draco.

- Mamo? Mamo? - Rose zbiegła po schodach w poszukiwaniu matki.
- Jestem w kuchni. - odkrzyknęła Hermiona przygotowując świąteczne smakołyki.
- Tata w domu? - zapytała Rose zaglądając do salonu.
- Nie, a o co chodzi?
- Chcę wysłać sowę... - zaczęła niepewnie dziewczyna.
- Oczywiście... - Hermiona nie musiała pytać, kto będzie adresatem.
- Ale tata zabrał mojego puchacza... - westchnęła młoda dziewczyna.
- Ja oszaleję z tym człowiekiem. - pokręciła głową Hermiona. - Weź moją płomykówkę.
- Dziękuję mamo! Jesteś najlepsza! - Rose w podskokach wybiegła z kuchni wcześniej całując matkę w oba policzki.

- Scorp! Scorp! Wstawaj leniu! - do uszu chłopaka dobiegał coraz wyraźniejszy krzyk ojca.
- Co się dzieje? - Scorpius przeciągał się leniwie.
- Poczta do ciebie... - powiedział Draco opierając się nonszalancko o futrynę w sypialni syna i wachlując się kopertą. - Dawno nie dostawałem takich pachnących listów, czyżby lawenda? - zastanawiał się uśmiechając się łobuzersko Draco.
- Lawenda?.... - mamrotał Scorpius. - Lawenda! - kiedy dotarły do niego słowa ojca natychmiast wyskoczył z posłania.
- A gdzie to ci się tak nagle spieszy? - udawał zainteresowanie Malfoy.
- Oddaj list. Jest do mnie. - powiedział wojowniczo Scorpius.
- Pewnie, że do ciebie. Ciesz się, że matka go nie odebrała. - powiedział Malfoy odchodząc. Draco doskonale wiedział od kogo jest ten list, wszędzie poznałby przemądrzałą małą płomykówkę. - Zupełnie jak właścicielka. - pomyślał i uśmiechnął się do swoich wspomnień.

- Mamo? Pst... mamo! - Rose zaczaiła się do matki, która krzątała się po domu.
- Rose dlaczego się skradasz i dlaczego szepczemy? - zapytała konspiracyjnie Hermiona.
- Scorp chce się ze mną jutro spotkać, ale tata mnie nie puści. - żaliła się córka.
- Spokojnie, już ja coś wymyślę. Na którą masz to spotkanie? - uspokoiła Rose Hermiona.
- Na dwudziestą. 
- Nie za późno? - upewniła się pani Weasley.
- Mamo! - nastroszyła się Rose.
- Żartowałam przecież. - zaśmiała się kobieta podnosząc dłonie w geście poddania.

Scorpius od dłuższego czasu zastanawiał się jak poprosić ojca o pomoc, w końcu, kiedy był już przyparty do muru, a godziny do wyznaczonego spotkania upływały nieuchronnie zebrał w sobie siły i zapukał do gabinetu starszego Malfoya.
- Proszę. - po usłyszeniu zaproszenia wszedł do środka.
- Ojcze mam ogromną prośbę. - powiedział na wstępie.
- No mogłem się domyślić. Co tym razem? - zastanawiał się Draco. - Nowy model miotły? Chcesz mieć smoka?
- Co?! Nie!! - zdecydowanie zaprzeczył Scorpius.
- Całe szczęście. Matka nie byłaby zadowolona.
- Matka? A ty? Myślałem wprawdzie nad małym norweskim kolczastym.... - podchwycił temat Scorp.
- Chyba jednak nie o tym przyszedłeś rozmawiać? - sprowadził syna na ziemię Draco.
- Muszę wyjść.
- To wyjdź. Skąd pomysł, żeby mnie o tym informować?
- Matka zablokowała wszystkie kominki, żebym nie spotkał się z Rose. - wyjaśnił chłopak.
- I ja mam narażać się na jej gniew i ci pomóc? - wnioskował Draco.
- Nie... a właściwie to tak, chciałem cię o to prosić.
- O której się umówiliście?
- Za pół godziny. - powiedział niepewnie Scorpius.
- Doskonałe wyczucie czasu synu. - pokręcił głową starszy Malfoy. Ale po chwili odłożył gazetę, wstał i udał się do wyjścia. - Idziesz? Czy sam mam się z nią spotkać?
- Naprawdę? Co powiesz matce?
- Kupię jej jakiś drobiazg i będzie zadowolona. - wyjaśnił synowi mechanizm działania matki Malfoy i obaj teleportowali się na Pokątną.

- Ron możesz za pół godziny wyłączyć piekarnik? - zapytała Hermiona zakładając płaszcz.
- A ty gdzieś wychodzisz? - krzyknął z salonu Weasley.
- Jadę do rodziców. - odpowiedział pani Weasley. - Rose! - krzyknęła do córki. - Chcesz jechać ze mną?
- Czemu nie. Lepsze to niż siedzenie tutaj jak więzień. - powiedziała łypiąc złowieszczo na ojca.
- Nie przesadzaj. Nikt cię tu siłą nie przetrzymuje. - bagatelizował swoje zachowanie Ron.
- Wychodzimy! Nie zapomnij o piekarniku!

- Gdzie się umówiliście? - zapytał Malfoy.
- Nigdzie konkretnie. Mam nadzieję, że udało jej się wyrwać z domu. - powiedział Scorpius rozglądając się za swoją dziewczyną.
- Spotkamy się tutaj jak będziesz chciał wracać. Tylko żadnych numerów! - ostrzegł syna Draco.
- Spokojnie, nie ucieknę...

- O, już jest! - powiedziała podekscytowana Rose i natychmiast rzuciła się biegiem w stronę dwóch blondynów. Hermiona tylko westchnęła i poczłapała za córką.

- Już myślałam, że nie przyjdziesz. - mówił młody Malfoy gładząc Rose po policzku i całując czule.
- Ekhm... - chrząknęła Hermiona zwracając na siebie uwagę.
- Gdzie twoje maniery synu. - skarcił chłopaka Draco.
- Przepraszam. Dobry wieczór pani Weasley. Dziękuję, że zgodziła się pani na nasze spotkanie.
- Żaden problem Scorpius. Miło cię poznać. Wiele o tobie słyszałam. - uśmiechnęła się do niego Hermiona.
- To my już pójdziemy... - powiedziała Rose i młodzi zniknęli w wąskiej uliczce.

- No to zostaliśmy sami Granger. - odezwał się Draco.
- Właściwie już nie Granger, Malfoy. - odpowiedziała Hermiona.
- Dla mnie zawsze będziesz Granger.
- Szlamą Granger?
- Nie, TĄ Granger. - podkreślił przedostatnie słowo Malfoy. Po słowach blondyna Hermiona delikatnie się zarumieniła. Całe szczęście szczypał lekki mróz i mogła zrzucić to na karby zmarznięcia. - Robi się zimno. Napijemy się czegoś ciepłego? - zaproponował blondyn.

Kiedy weszli do pobliskiej kawiarni zajęli stolik przy oknie, aby obserwować, kiedy ich pociechy zdecydują się wrócić do domu.
- Dawno się nie widzieliśmy. - zauważył Malfoy, kiedy otrzymali swoje zamówienie.
- Właściwie ostatnim razem w pociągu... - zaczęła Hermiona.
- .... z Hogwartu. - dokończył Malfoy.
- Tak... minęło wiele lat... - kobieta upiła łyk kawy.
- Po tylu latach... - zaczął Draco.
- Dobrze wyglądasz. - przerwała mu Hermiona. - I masz przystojnego, mądrego i odważnego syna.
- Tak. Scorpius jest udoskonaloną wersją mnie.
- Nie wierzę, że to słyszę. Draco Malfoy przyznaje, że nie jest idealny? - podchwyciła Hermiona.
- Mój syn ma coś czego mi brakowało.... - wyznał blondyn i przykrył dłoń Hermiony spoczywającą na stole swoją dłonią. Kobieta nie cofnęła się.
- Draco... - zaczęła lekko zdenerwowana.
- Brakowało mi odwagi... - przyznał mężczyzna patrząc Hermionie prosto w oczy.
- To nie czas na odwagę. - zauważyła kobieta.
- Wiem... - przyznał rację Hermionie i oswobodził jej dłoń. - Ale nie widzisz nas jak patrzysz na nasze dzieci?
- Draco, my nie mieliśmy tyle odwagi. - westchnęła Hermiona spuszczając wzrok.
- Kochasz Weasley'a, a ja kocham Astorię. Na swój sposób, ale kocham. - wyznał Malfoy. - Chciałem tu dziś przyjść, bo wiedziałem, że ty też przyjdziesz. Chciałem przeprosić.
- Oboje wiemy, że w naszym przypadku to by się nigdy nie udało. Nasze pochodzenie, trudne czasy.... - mówiła Hermiona. - Ja zakochana platonicznie i wzdychająca do przystojnego, niegrzecznego chłopca jak cała żeńska część szkoły...
- I ja ukrywający uwielbienie za warstwą złośliwości i zazdrości... szukający sposobu, żebyś zwróciła na mnie swoją uwagę...
- Byliśmy tacy młodzi i głupi.. - zaśmiała się Hermiona.
- Czy Hermiona Granger nie przyznała właśnie, że jest głupia? - przekomarzał się Draco.
- Hermiona Weasley. Granger nigdy by tak nie powiedziała.
- Masz rację. Teraz jesteśmy inni.
- Stary Malfoy i Granger pozostaną we wspomnieniach. - podsumowała Hermiona.
- Wypijmy za to! - wzniósł toast Malfoy. - Stary Malfoy kochał Granger...
- ....Granger kochała starego Malfoya... - przyznała pani Weasley.

- Nie wyglądają jak szkolni wrogowie... - zauważyła Rose przyglądając się matce i staremu Malfoy'owi z placu przed kawiarnią.
- Raczej jak...hmm... - zastanawiał się chłopak.
- ... na spotkaniu starej miłości...
- ... może pierwszej...? - zastanawiał się Scorpius.
- Dajmy im jeszcze trochę czasu. - zaproponowała Rose.
- Nie mogą cofnąć straconych dni... - westchnął młody Malfoy.
- Ale mogą sprawić, że kolejne będą pełne szczęścia i uśmiechu.







  • miałam nic nie publikować, bo naprawdę mam bardzo mało czasu i terminy mnie gonią, ale jak to zawsze bywa w takich sytuacjach, człowiek robi wszystko tylko nie to co trzeba ;) z tego też powodu powstała zupełnie nieplanowana miniaturka, postanowiłam ją opublikować z okazji walentynek; nie jest zachowana stricte w tematyce dramione, ale wszystko się do tego sprowadza, mam nadzieję, że wyszła optymistycznie; w następnym tygodniu przewiduję początek nowego opowiadania, choć jak widać, u mnie wszystko wychodzi spontanicznie;
          z tego miejsca życzę wszystkim szczęścia w miłości, parom wytrwałości, a singlom 
          cierpliwości :*
          Katarzyna



17 komentarzy:

  1. Piękna miniaturka :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam, na prolog C;

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna miniaturka.
    Stara miłość między Hermioną i Draco...
    Nowa miłość między Rose i Scorpiusem.
    Genialne.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! :)
    Uwielbiam takie miniaturki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Miniaturka wspaniała i pomysł genialny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojejejejej jak ja uwielbiam twoje twórczości <3 Cieszę się, że nie skończyłaś z pisaniem.Pozdrawiam i życzę duuuużo weny. Czekam na więcej.
    dark-family-dtb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, że zdecydowałaś się opublikować tę miniaturkę, bo jest naprawdę niezwykła :) Normalnie, aż mi się humor poprawił po przeczytaniu tego cuda ♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju, świetneee, czekam na nowe opowiadanko,
    Pozdrawiam Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  9. Ładna miniaturka. Bardzo :)
    I jeszcze jedno: tak strasznie nie mogę doczekać się prologu... Zechcesz zdradzić kiedy się pojawi?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ta miniaturka jest taka yyfrewsszxcbnkjugdru *-* Piękna ! <3
    Miłość dzieci głównych bohaterów. Tego jeszcze nie było ;)
    Świetny pomysł . Jak zwykle Greengrass doprowadza do szału ugh -.-
    Ron też nie zachowywał się fajnie. Był niesprawiedliwy w stosunku do miłości tej dwójki.
    Pod koniec, kiedy Draco i Herm wspominali stare czasy miałam łzy w oczach.
    Fantastyczny moment. Oboje przyznali się do swoich uczuć. Otworzyli przed sobą swoje serca :) Przepiękne <3
    Uwielbiam twoją twórczość. Zawsze wymyślisz jakieś cudo ♥
    Dobra, koniec xd Czekam na prolog i kolejne niezwykłe opowiadanie.

    Pozdrawiam,
    Sama-Wiesz-Kto

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowna miniaturka ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejku!! Świetna miniaturka!! I choć nie jest to do końca Dramione, strasznie mnie urzekła... Oby takich więcej!! :)

    Pozdrawiam i życzę weny!! :*
    Blumelinda

    OdpowiedzUsuń
  13. Nieźle... Ty to potrafisz przywalić. Wzruszyłam się.
    ~ Myszak

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetna miniaturka, nic dodać nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękne <3 aż chciałoby się kontynuację ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam. Och... Aż brakuje mi słów... Miniaturka jest naprawdę niesamowita. Wiele pięknych i zwiedzających momentów. To pierwsza, którą przeczytałam na Twoim blogu... Dodaję siebie do Twojego fanklubu. Ach...

    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń