24.12.2013

Miniaturka 1.

- Dzisiejszej nocy przewidywane są obfite opady śniegu. Sroga zima się zaczyna! Zostańcie w domach i bądźcie z nami słuchając radia Potterwarta, a teraz przedświąteczne przeboje! - dobiegał głos z kuchennego odbiornika, kiedy Hermiona po orzeźwiającym prysznicu delektowała się gorącą kawą. 
Aktualna pogoda za oknem nie zapowiadała zbliżającej się śnieżycy. 
- Hermiono, wychodzę i podejrzewam, że dziś późno wrócę. Jesteśmy zawaleni robotą przed świętami. - poinformował Ron całując swoją narzeczoną przelotnie w policzek i upijając łyk jej kawy. - Jakie plany masz na dziś?
- Wybieram się do tutejszego szpitala, dzieciaki czekają na prezenty bożonarodzeniowe. - powiedziała z uśmiechem Hermiona.
- Mogłabyś zrobić sobie dzień przerwy. Siedzisz tam od rana do wieczora. Zrób coś dla siebie. - zaproponował Weasley. 
- Ależ to wszystko robię również dla siebie, przynajmniej nie jestem sama, kiedy ciebie nie ma całymi dniami. - westchnęła kobieta. 
- Jesteś za dobra... - pokręcił głową mężczyzna. - Aha, nie zapomnij o przystrojeniu domu. Dekoracje są na strychu. - powiedział Ron zanim zniknął w kominku.

Hermiona po wyjściu narzeczonego szybko się ubrała w ciemne dżinsy i ciepły turkusowy sweter. Założyła ciepły płaszcz, zgarnęła z szafki kluczyki od samochodu i wyjechała na ulicę prowadzącą do mugolskiego szpitala, gdzie była wolontariuszką. Kochała przebywać z dziećmi, do wielu z nich rodzice nie mogli często wpadać w odwiedziny. Szczególnie w tym czasie dzieci czuły się samotne, a rodzice nie mogli kupić im wymarzonych zabawek, bo leczenie pociech pochłaniało ich finanse. 

Hermiona z wielkim workiem przekroczyła próg szpitala i jak zwykle straciła poczucie czasu. Kiedy zorientowała się, że musi być już naprawdę późno pobiegła na parking przed szpitalem zapinając płaszcz. Nie chciała, żeby Ron pojawił się w domu przed nią. Mogłaby się założyć, że zacząłby robić jej wyrzuty, że interesuje się bardziej obcymi niż nim samym.
- O nie! - krzyknęła Hermiona na widok swojego auta, które było zupełnie zasypane białym puchem, a tego jeszcze przybywało. - Trudno, pójdę jakoś na skróty to powinnam zdążyć. - powiedziała do siebie brunetka i pomaszerowała pewnie w stronę domu.

Zdarzało się, że Hermiona pokonywała tę trasę na piechotę, więc większość miejsc była jej znana. Po ulicach kręciło się już niewiele osób. Poranne radiowe prognozy zaczynały się sprawdzać. Mróz  powoli zacinał i Hermiona strasznie zmarzła w dłonie oraz uszy. 
- Nie wytrzymam, muszę się nagrzać. - powiedziała do siebie i wstąpiła do pobliskiej kafejki. 

- Kochana, co ci podać? - zagadała do niej kelnerka z przesympatycznym wyrazem twarzy.
- Obojętnie, aby było gorące. - odpowiedziała szybko Hermiona pocierając dłońmi umrożone policzki i uszy.
- Już się robi. Ale co to za pomysł, żeby w taką pogodę nie włożyć czapki i rękawiczek? - zapytała na wpół z wyrzutem kelnerka. Kobieta oceniając po wyglądzie mogłaby być babcią Hermiony, więc jej karcący ton młoda kobieta odebrała jako bezinteresowną troskę.
- Mój narzeczony uważa, że płatki śniegu we włosach wyglądają bardzo romantycznie. - zarumieniła się Hermiona.
- I lubi patrzeć jak romantycznie zamieniasz się w bryłę lodu?! - oburzyła się kobieta. Hermiona zanotowała w myślach, żeby nigdy nie przyprowadzać tu Rona. Starsza kelnerka wyglądała na taką, która bez oporów mogłaby utrzeć nosa jej rudemu chłopakowi.
Hermiona korzystając z chwili samotności rozglądała się dookoła.
- Właściwie Ron nigdy nie zechciałby tu wstąpić. - powiedziała do siebie w myślach. - Podrzędny bar, mało wykwintne menu, plastikowe stoliki, nieee, to nie w jego stylu.

Hermiona pogrążyła się w swoich myślach i nawet nie zauważyła, kiedy dostarczono jej do stolika gorącą czekoladę z cynamonem. 
- Kochanie, coś się stało? - zapytała starsza kelnerka podsuwając w jej stronę gorący napój. 
- Nie, dlaczego pani tak uważa? - Hermiona odpowiedziała pytaniem obejmując parujący kubek zimnymi dłońmi.
-  Wyglądasz jakbyś była nieszczęśliwa. - odważnie zauważyła kelnerka. Hermiona speszyła się po tych słowach. Chcąc zmienić temat zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. W końcu wyjrzała przez wielkie okno i po przeciwnej stronie ulicy zobaczyła bezdomnego okrytego gazetami. Mężczyzna leżał pod ścianą i zaczynała pokrywać go coraz grubsza warstwa śniegu.
- Wie pani kto to jest? - zapytała Hermiona wskazując na bezdomnego.
-  Jest tutaj od kilku dni. Nigdzie się nie rusza, ale po dzisiejszej nocy pewnie go stąd wywiozą sztywnego. - powiedziała beznamiętnie kelnerka.
- Co pani mówi? - przestraszyła się Hermiona.
- Jeśli nigdzie się nie schroni to niezaprzeczalnie zamarznie. - westchnęła kobieta i wróciła do swojej pracy zostawiając zszokowaną Hermionę przy stoliku.

Minęło już bardzo dużo czasu odkąd Hermiona zatrzymała się na coś gorącego. Zupełnie przestała się przejmować, że jej narzeczony prawdopodobnie już dawno jest w domu i czeka ją awantura. Oczekiwała z nadzieją, że ten biedny mężczyzna wstanie i schroni się przed niechybną śmiercią. Jednak godziny mijały, a Hermiona nie potrafiła odejść z myślą, że kiedy ona będzie leżała w ciepłym łóżku inny człowiek umiera na ulicy z wychłodzenia.
- Przepraszam kochana, ale musimy już zamykać. - zaczepiła ją jedna z pracownic lokalu.
- Już? Która jest godzina? - zapytała zaskoczona dziewczyna.
- Zaraz 3... - powiedziała sennie kelnerka.
- O matko. - zerwała się na równe nogi Granger. Natychmiast rzuciła na stolik pieniądze regulując rachunek i wyszła na zewnątrz. Zamiast jednak skierować się wzdłuż ulicy i w końcu dotrzeć do domu, ta udała się prosto w kierunku opuszczonego mężczyzny.
Kiedy Hermiona ostrożnie zbliżyła się do nieznajomego zauważyła, że jest on cały mokry i zmarznięty. Ma na sobie zniszczone, brudne i nie pachnące ładnie ubrania. Czuć również było od niego alkoholem. Jakie było jednak jej zaskoczenie, kiedy wśród ułożonych wokół niego gazet dostrzegła strony Proroka Codziennego.
- Czarodziej? - szepnęła do siebie. Postanowiła zweryfikować swoje przypuszczenia. Potrząsnęła obcym mężczyzną, aby przywrócić mu świadomość. W jednej chwili oczy mężczyzn otworzyły się szeroko. Hermiona zaskoczona gwałtownością tego faktu cofnęła się krok do tyłu. Widząc jednak, że mężczyzna nie wykonuje żadnego gestu w jej kierunku postanowiła się odezwać:
- Przepraszam pana, ale proszę się obudzić. Zamarznie pan. - powiedziała ciepło Hermiona.
- Odejdź stąd. - powiedział zachrypniętym głosem spuszczając wzrok.

- Nie poznała mnie...? - pomyślał.

- Może pan umrzeć. Pomogę panu wstać. - nalegała Hermiona wyciągając w jego stronę dłoń. - Chcę panu pomóc. - dodała widząc zdezorientowany wzrok mężczyzny. Pomimo zarostu na twarzy i kosmyków jasnych włosów wystających spod czapki krystalicznie błękitne oczy zdradzały wiek mężczyzny. Na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie osoby w podeszłym już wieku o spojrzeniu dwudziestoparolatka. 

- Im szybciej się jej pozbędę tym lepiej... - pomyślał.

- Nie potrzebuję pomocy. - mężczyzna nie przyjął pomocnej dłoni dziewczyny i wstał o własnych siłach. Opierał się jednak o mur za swoimi plecami, co zauważyła szybko Hermiona.
- Jest pan ranny? Coś z nogą? - dopytywała się z troską.
- Nic mi nie jest. Możesz odejść. - wysapał mężczyzna.
- Odejdę jeśli pan pójdzie ze mną. - powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu. 

- Zupełnie jak w szkole... - pomyślał i uśmiechnął się pod nosem mężczyzna.

 - Cieszę się, że podoba się panu ten pomysł. - kobieta błędnie zinterpretowała uśmiech nieznajomego. Zanim mężczyzna zdążył zareagować chwyciła jego dłoń i zarzuciła sobie na ramiona. - Proszę się na mnie oprzeć. Mieszkam niedaleko.

- Kobieto, jestem brudny i cuchnę whisky... jak ty to znosisz...? - myślał.

Przez chwilę powoli maszerowali w milczeniu, w końcu mężczyzna się odezwał:
- Postępuje pani bardzo ryzykownie zabierając obcego mężczyznę do własnego domu.

- Może się przestraszy... - wpadł na pomysł mężczyzna.

- Umiem się bronić. - uśmiechnęła się pobłażliwie Hermiona. - O już jesteśmy.
- Nie mieszkasz sama. - zauważył mężczyzna widząc zapalone światła w domu, do którego zmierzali. Nagle drzwi wejściowe się otworzyły z rozmachem.
- Hermiona! - krzyknął mężczyzna stojący w drzwiach.
- Z narzeczonym. - wyjaśniła szeptem Hermiona.

- Matko, Weasley... - wściekł się mężczyzna.

- Gdzieś ty była? Szukałem cię w szpitalu. Znalazłem zasypany samochód. - krzyczał Ron. - I kto to w ogóle jest? - zwrócił w końcu uwagę na mężczyznę uwieszonego na ramieniu narzeczonej.
- Pomagam temu panu. Jest ranny i mógłby zamarznąć na ulicy. - wyjaśniła Hermiona jakby była to najzwyklejsza rzecz na świecie. Kobieta powoli wyminęła narzeczonego i weszła do domu.
- I rozumiem, że masz zamiar wpuścić obcego do mojego domu? - oburzył się Ron.
- Nie tylko wpuścić, ale zaproponować mu kolację, kąpiel i nocleg. I to nie jest tylko twój dom. - próbowała się nie zdenerwować kobieta.
- Hermiona, czy ty jesteś poważna? Przecież to pijak i pewnie złodziej. - próbował przemówić do rozsądku Hermiony rudzielec.
- Niczego bym od ciebie nie wziął. - warknął mężczyzna.
- Jak śmiesz tak się do mnie odnosić w moim domu! - krzyknął Ron.
- Dom jest w połowie mój, więc jeśli tylko będzie pan chciał to proszę wynieść moją część. Jedyne o co proszę to pozostawienie rzeczy tego pana. - powiedziała półżartem Hermiona. 
- Hermiono, czy ty siebie słyszysz? Co ja mam teraz zrobić?
- Połóż się spać. Jutro wcześnie wychodzisz do pracy. - powiedziała spokojnie dziewczyna.
- Żeby przez sen zabił mnie bezdomny szaleniec? - prychnął Ron.

- Nie kuś Weasley! - powstrzymywał się w duchu mężczyzna.

Hermiona spojrzała na swojego narzeczonego wściekle. 
- Nie pozwolę mu umrzeć na ulicy.
- Lepiej, żeby przez twoje dobre serce cierpieli najbliżsi, a nie obcy? 
- Sam czasem też mógłbyś okazać trochę współczucia i zrozumienia, szczególnie teraz, tuż przed świętami.
- Nie będę trwonił pieniędzy na zachcianki obcych dzieciaków, które i tak nie wiadomo czy dożyją jutra!
- Ron! Jak możesz? - Hermiona miała łzy w oczach.

- Oj, przegiąłeś Weasley... - zauważył mężczyzna siedząc przy kuchennym barze i przyglądając się sprzeczce narzeczeństwa.

- Rób co chcesz. Zanocuję u Harry'ego. Jak wrócę ma go nie być. - zagroził rudzielec i teleportował się tak jak stał. Hermiona natychmiast spojrzała na nieznajomego. Nie wiedziała jak zareaguje na nagłe zniknięcie Rona. Ten jednak wyglądał całkiem zwyczajnie i nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia.
- Jesteś czarodziejem? - zapytała nieśmiało Hermiona ocierając łzy.
- Jestem. A twój narzeczony powinien być ostrożniejszy. Mogłem być mugolem. - zauważył mężczyzna.

- Taaa, ja mugolem, żart to mi się udał.. - pochwalił siebie mężczyzna.

- Zrobię ci coś do jedzenia. - powiedziała Hermiona i machnięciem różdżki przygotowała gościowi kilka przekąsek. 
- Nie zostanę tutaj. - szybko zapewnił mężczyzna.
- Nalegam! - powiedziała Hermiona patrząc prosto w oczy przybyszowi. Sama przed sobą musiała przyznać, że przy tym człowieku czuła się swobodnie, jak przy kimś kogo znała od dłuższego czasu.
Mężczyzna widząc proszący wzrok kobiety złagodniał. Jej spojrzenie jeszcze wilgotne od łez powodowało powrót najgorszych wspomnień.
- Zawsze się tak kłócicie? - zmienił temat przybysz i zaczął jeść.
- Ostatnio, coraz częściej. - przyznała Hermiona nalewając obojgu soku.
- Dlaczego go nie zostawisz?
- Bo go ko.... - zaczęła Hermiona, ale przerwała w połowie zdania. Mężczyzna obrócił się na boki przekonany, że zamilknięcie kobiety było spowodowane czyimś cichym przybyciem. Kiedy jednak nikogo nie dostrzegł zapytał:
- Dlaczego nie dokończyłaś?
- Bo nie wiem. Nie wiem czy go kocham. Nikt nigdy nie skłonił mnie do takich przemyśleń. - przyznała szczerze.
- Czym się różnię od innych?
- Dziwne będzie to co powiem, ale czuję się jakbym znała cię od lat. Że mogę ci wszystko powiedzieć. - zawstydziła się Hermiona. - Może właśnie dlatego, że cię nie znam i wkrótce nigdy więcej nie zobaczę.

- Oj, Granger gdybyś tylko wiedziała ile lat mnie znasz... - westchnął zamyślony mężczyzna.

- Wybacz, zanudzam cię. Przepraszam, Pana. - poprawiła się w końcu kobieta.
- Możesz iść spać. Obiecuję, że jutro rano mnie nie będzie. - powiedział mężczyzna widząc zmęczenie na twarzy Hermiony. - I niczego nie ukradnę.
- Przepraszam za Rona. On tak nie myśli. - tłumaczyła się dziewczyna.
- Nie broń go. Nie każdy zdobył by się na to co ty. Wiem coś o tym. - wyjaśnił obcy.

W nocy Hermiona długo nie mogła zasnąć. I to nie dlatego, że wpuściła pod swój dach nieznajomego. Przyczyną jej bezsenności był jej narzeczony, a raczej uczucia, których nie mogła zidentyfikować kobieta. Hermiona zdawała sobie sprawę ze zmian jakie zaszły w jej Ronie od zakończenia wojny. Po tym jak świat czarodziejów odzyskał swoją dawną świetność młody Weasley stał się samolubny, dumny i skupiony jedynie na pracy. Rozpoznawalny we wszystkich liczących się kręgach wiele czasu spędzał na służbowych podróżach. Hermionie wydawało się jednak, że uczucie do niej, które narodziło się jeszcze w szkole zachowuje w nim cząstkę dawnego kochającego chłopaka. Nad ranem Hermiona usnęła z poczuciem bezsilności i braku jakiejkolwiek cieplejszej myśli o swoim narzeczonym.

- Hermiono, śpisz? - obudziło ją pukanie do drzwi sypialni. Kiedy kobieta otworzyła zaspane oczy zobaczyła dwie rozwichrzone, czarne czupryny.
- Harry? James? - zapytała z uśmiechem siadając na łóżku i zapraszając do środka swego przyjaciela i jego mniejszą wierną kopię - pierworodnego syna.
- Wszystko w porządku? - zapytał Harry widząc jej opuchnięte oczy.
- Ron nie był u was wczoraj? - zapytała również Hermiona.
- Był. Dawno wyszedł do pracy. Kazał mi wpaść po jego rzeczy. - wyjaśnił Harry.
- Po rzeczy? - zdenerwowała się Hermiona. - Zostawia mnie?
- Wyjeżdża służbowo. - uspokoił Harry.
- Ale Harry, jak to? Przecież dziś wigilia.. - zaniemówiła dziewczyna.
- Oczywiście czekamy z Ginny i Jamesem na ciebie wieczorem. - zapewnił Harry.
- Dziękuję Harry, ale... jak mógł mnie zostawić w święta...
- Hermiono, rozmawiałem z nim, ale to już nie ten sam człowiek... - posmutniał Potter.
- Muszę udekorować dom. - zmieniła temat Hermiona i chciała wstać z łóżka, zatrzymał ją jednak przyjaciel.
- Hermiono, nie możesz od tego uciekać. Kocham cię jak siostrę i nie pozwolę cię skrzywdzić i Ron nie stanowi tutaj wyjątku. - zapewnił Potter.
- Och Harry! - przytuliła przyjaciela Hermiona.
- Co masz zamiar zrobić z tym bezdomnym? - zagadał Harry.
- Pewnie go już nie ma... - westchnęła dziewczyna.
- Jak weszliśmy to był w kuchni. - poinformował Potter.
- Naprawdę? - Hermiona nie kryła zaskoczenia.
- Tak. Na pewno jesteś z nim bezpieczna?
- Spokojnie Harry. On potrzebuje pomocy. Nie zagraża mi. Idziemy skosztować świątecznych pierniczków? - Hermiona zwróciła się do Jamesa.

- Dzień dobry! - przywitała się Hermiona wchodząc do kuchni. 
- Miało mnie nie być rano. - zaczął się tłumaczyć nieznajomy.
- To pan tak powiedział. - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Hermiono, my musimy już iść, Ginny przed świętami potrzebuje mojej pomocy. - wyjaśnił przyjaciel. 
- Tato, a pierniczki? - przypomniał James.
- Zapakuję ci kochanie. - Hermiona z uśmiechem wręczyła pakunek młodemu Potterowi.

- Harry mam do ciebie prośbę. - zaczęła kobieta, kiedy odprowadzała gości do drzwi.
- W czym mogę ci pomóc?
- Czy mógłbyś wysłać mi kilka swoich ubrań? Nie chcę pożyczać ich od Rona, a chciałabym coś zaproponować gościowi.
- Nie ma problemu, ale jak długo pozwolisz mu tu zostać? - pytał Potter.
- Jeszcze nie wiem.

- Szukałem lekarstw i chciałem wyjść zanim wstaniesz. - powiedział na progu gość.
- Są w szafce na górze. - podpowiedziała Hermiona.

- Coś się stało? - zapytał mężczyzna nie mogąc ukryć ciekawości.
- Ron wyjechał i nie wróci na święta. - powiedziała beznamiętnie Hermiona. - Mam nadzieję, że zostaniesz, nie chcę być sama.
- Masz przyjaciół. - zauważył nieznajomy.
- Marzę o świętach z rodziną. Ty masz rodzinę? - zapytała nagle.
- Nie mam.
- Możemy udawać, że nią jesteśmy. Przynajmniej przez najbliższy czas. - zaproponowała Hermiona z nadzieją w oczach.

- Kretynie, zabieraj się stąd póki jeszcze możesz! - krzyczał na siebie w myślach.

- Pewnie. - odpowiedział.
Po tych słowach Hermiona znacznie się rozpromieniła. 

- Jeszcze trochę w lewo, odrobinę w prawo, jeszcze trochę, o tak dobrze, zostaw w tym miejscu! - instruowała młodego mężczyznę Hermiona, kiedy ten przyczepiał świąteczne lampki. - Skończysz sam? Pójdę przygotowywać kolację. - poinformowała dziewczyna i zniknęła wewnątrz domu.

- Co ja tu robię? Dlaczego godzę się na to wszystko co wymyśla Granger? Dlaczego nie wracam do domu? - zadawał sobie pytania mężczyzna.

- Wracaj do domu i przygotuj się do kolacji. Ubrania masz w łazience. - krzyknęła do niego Granger z wnętrza domu. Praca szła sprawnie, mężczyzna dyskretnie wspomagał się czarami i po jeszcze kilku minutach mógł podziwiać swoje dzieło. Dekoracje wyglądały imponująco. Za instrukcjami Hermiony udał się do łazienki i wziął gorący prysznic.

- Pięknie pachnie. - powiedział wchodząc do jadalni i przyglądając się elegancko zastawionemu stołowi, z którego dochodziły przepyszne zapachy.
- Nie ogoliłeś się. - zauważyła Hermiona. - Dlaczego?
- Uwierz mi, tak będzie lepiej. - powiedział i odstawił kobiecie krzesło, aby mogła zająć miejsce przy stole. Sam usiadł naprzeciwko. 
- Dobrze wyglądasz. - zauważyła Hermiona obserwując mężczyzną w eleganckim garniturze.
- Ty również. - powiedział szczerze, obserwując smukłą sylwetkę Hermiony wyeksponowaną dzięki obcisłej szkarłatnej sukience sięgającej kolan i eksponującej ramiona oraz dekolt szatynki. - Mój ulubiony kolor. - wskazał na sukienkę.
- Szczerze mówiąc to mój też, ale Ronowi się nie podoba.
- Nie potrafi dostrzec prawdziwego piękna. - powiedział unosząc kieliszek wina i upijając łyk.

- Spójrz kogo komplementujesz, na głowę upadłeś? - pytał sam siebie.

- Opowiedz mi coś o sobie. - zaproponowała mężczyzna po kolacji, kiedy oboje siedzieli przed kominkiem i zajadali się pierniczkami popijanymi czerwonym winem. Hermiona pierwszy raz otworzyła się przed drugim człowiekiem. A ten obcy mężczyzna stał się w przeciągu ostatnich godzin bliższy niż jej narzeczony.
- Przypominasz mi kogoś. - powiedziała w końcu Hermiona. 
- Kogo? - zapytał niepewny czy chciałby poznać odpowiedź.
- Mnie. Wydaje mi się, że jesteśmy do siebie bardzo podobni. - wyjaśniła dziewczyna. - Tak samo samotni i nieszczęśliwi. - westchnęła.
- Czy w tej chwili czujesz się samotna? - zapytał biorąc ją za rozgrzaną dłoń.
- Przy tobie nie. - powiedziała Hermiona patrząc mu prosto w oczy. 

- Odsuń się od niej! Wyjdź z tego domu i nigdy nie wracaj! - rozbrzmiewały głosy w jego głowie.

- Pocałuj mnie. - powiedziała spokojnie patrząc na jego reakcję.
- Pragnę tego bardziej niż myślisz, ale musisz coś zobaczyć i wtedy zdecydujesz. - powiedział poważnie i wyszedł do łazienki.
- Nie wiem o co chodzi, ale mam dla ciebie prezent. - mówiła Hermiona powoli odwracając się w stronę mężczyzny wychodzącego z łazienki. - Co ty... co tu robisz? - powiedziała zaszokowana. Paczka, którą trzymała w rękach upadła pod jej stopy. 

- Czy to dla mnie? - zapytał podnosząc prezent z podłogi i prostując się tuż przed zaskoczoną kobietą. - Mogę otworzyć?

- M..M..M... - jąkała się Hermiona.
- Mogę?
- M..M..M..Malfoy? - zapytała drżącym głosem.

- Granger, może usiądź, jesteś strasznie blada. - powiedział Draco i posadził sparaliżowaną z zaskoczenia kobietę na kanapie. Sam kucną tuż przy jej kolanach i zamknął jej niewielkie rączki w swoich dłoniach. 
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - powiedziała patrząc na niego uważnie.
- Nie wpuściłabyś mnie nawet za próg swego domu.
- Nie masz gdzie pójść? - zapytała nieśmiało Hermiona.
- Oczywiście, że mam. Mam dom, który pomieściłby pięć lub dziesięć takich jak ten, ale.... - dużo trudniej było mówić, kiedy młody mężczyzna odzyskał swoją tożsamość.
- Co cię powstrzymało? Dlaczego zachowywałeś się jak przyjaciel? - nie rozumiała dziewczyna.
- Bo tak się w tym momencie czułem. I nie chciałem spędzać kolejnych świąt w wielkim pustym domu.
- Dlatego postanowiłeś zamarznąć na ulicy?
- To był przypadek. Spiłem się, szczerze mówiąc jak często ostatnimi czasy, nikt mnie nie szukał, bo nikt nie czekał w domu. Napadli mnie, pobili i okradli. Nikt się nie zatrzymał, żeby mi pomóc. Dopiero ty. - wyjaśnił Malfoy i wstał. - Powinnaś wiedzieć. A teraz, nie będę dłużej ciągnął tego przedstawienia i się pożegnam.

- I tak po prostu odejdę...dalej być sam... - przemknęło mu przez myśl.

- Nie, zaczekaj! - Hermiona wstała i szybko podeszła do mężczyzny, który stał już za drzwiami na ganku. - Nie odchodź. - dogoniła go.
- Ale już wiesz kim jestem...
- Wiem, ale ty wiedziałeś od początku i pomimo tego byłeś dla mnie przyjacielem, pomocą i wsparciem... Szczerze mówiąc nigdy bym się po tobie tego nie spodziewała, ale święta to czas cudów jak widać. - powiedziała uśmiechając się promiennie szatynka.
- Wyczerpaliśmy chyba limit cudów na kilka kolejnych lat... - zaśmiał się blondyn.

- Mogę wreszcie otworzyć ten prezent? - pytał jak mały chłopiec Draco.
- Chyba jednak ci się nie spodoba... - zrobiła kwaśną minę Hermiona.
- Pozwól, że sam ocenię. - nie dał za wygraną blondyn i rozpakował kolorowy papier. 
- To szalik. - wyjaśniła Granger.
- W barwach....Gryffindoru... - zaśmiał się Draco.
- Wybacz, nie wiedziałam. - zaczerwieniła się dziewczyna.
- Ładny. - powiedział Malfoy przerzucając go sobie przez szyję.
- Sama zrobiłam... - dodała ciszej szatynka.
- Naprawdę? - mężczyzna był mile zaskoczony. - W takim razie nigdy go nie zdejmę.
- Nie musisz. Rozumiem. Możesz go wyrzucić.
- Żartujesz? Pierwszy prezent od jedynej przyjaciółki? - oburzył się Malfoy.
- Przyjaciółki? Tak powiedziałeś?
- W święta nawet zwierzęta mówią ludzkim głosem. - zaśmiał się chłopak. - Sama mówiłaś, że wiele nas łączy.
- Hermiona Granger przyjaciółka Draco Malfoya. - powiedziała doniośle dziewczyna jakby czytała niewidzialny nagłówek gazety.
- Brzmi absurdalnie!  - powiedzieli oboje i naśmiewali się do łez. 

Po nocy spędzonej na żartach, przeprosinach, wspomnieniach i plotkach o starych znajomych przyszedł świąteczny poranek, który nie należał do najprzyjemniejszych.
- Hermiona? Co tu się dzieje?! - dwójkę młodych ludzi obudził głośny krzyk. Kiedy szatynka otworzyła oczy dostrzegła czerwonego na twarzy Rona, który przyglądał się raz jej, a raz budzącego się ze snu Malfoya. - Co on tutaj robi?
- Wesołych Świąt Weasley... - przeciągnął się blondyn. - masz wygodną kanapę.
- Wynoś się z mojego domu! Nie dotykaj mojej narzeczonej! - wrzeszczał wkurzony Weasley i pociągnął Hermionę za rękę w swoim kierunku.
- Ron, to boli... - próbowała wyrwać się kobieta.
- Co ty wyprawiasz? Spędziłaś z nim noc? - zasypywał ją pytaniami ściskając za nadgarstki. - Jak ty wyglądasz? Coś ty włożyła?
- Ron przestań... - prosiła Hermiona.
- Jeśli jej nie puścisz to przyjadą po twoje prochy! - zagroził Malfoy celując w rudego mężczyznę różdżką.
- Jeszcze tu jesteś? Co cię obchodzi brudna szlama?! - zapytał szyderczo Ron. Po tych słowach Hermiona się rozpłakała. 
Malfoy już otwierał usta, kiedy niespodziewanie od strony drzwi odezwał się znajomy głos:
- Dlaczego mnie o to nie zapytasz Weasley? - ostatnie słowo Potter wysyczał przez zaciśnięte zęby. Zaskoczony Ron puścił Hermionę odpychając ją gwałtownie od siebie. Zapłakana dziewczyna upadłaby na podłogę, gdyby nie szybka reakcja Malfoya, który złapał ją w silne ramiona.
- Harry? Ginny? Co wy tu robicie? - pytał zaskoczony Ron widząc rodzinę Potterów w progu jego domu.
- James, kochanie Mikołaj zostawił prezenty pod choinką. - odezwała się do swojego syna Ginny. - Odszukaj swoje i poczęstuj się pierniczkami w kuchni. My zaraz przyjdziemy. - powiedziała czule do swego syna pani Potter.
Kiedy chłopiec zniknął w innym pomieszczeniu odezwała się do swego brata i nie dało się odszukać w jej głosie ani odrobiny wcześniejszej matczynej słodyczy:
- Jak śmiesz traktować w ten sposób naszą Hermionę? Za kogo ty się uważasz? - mówiła do rudzielca z każdym słowem przybliżając się do niego z wściekłą miną odziedziczoną po niezastąpionej Molly Weasley. - Zostawiasz ją na święta! Interesujesz się tylko swoją mierną osobą! I masz jeszcze pretensje, że nie chciała czuć się samotna? Że znalazł się ktoś kto jej pomógł?
- Ale Ginny, to Malfoy? - bronił się Ron.
- Skoro go zaprosiła to musiała mieć powód. - powiedział poważnie Harry podchodząc do żony i kładąc dłoń na jej ramieniu. Wiedział, że jeszcze chwila, a Ginny wydrapie bratu oczy. Przez chwilę jego wzrok padł na Malfoy, ciągle przytulającego płaczącą Hermionę. Dostrzegł w jego postawie zmianę, w spojrzeniu jakim obdarzał jego przyjaciółkę było coś intrygującego.... czyżby ciepłego? Uczucie?

- Czy on ma na sobie moje ciuchy? - uniósł brwi zaskoczony brunet, ale nie wypowiedział tych słów na głos.

- Nie do mojego domu. - wypiął pierś Weasley.
- Skoro w twoim domu goście są niemile widzialni to zostań tu sam. W święta! - krzyknęła Ginny. - Malfoy ubierzcie się i zapraszam ciebie i Hermionę na świąteczny obiad. - zwróciła się do byłego Ślizgona. - Pójdę po Jamesa.
Kiedy Ginny wyszła z salonu w poszukiwaniu syna, a Draco wraz z Hermioną szykowali się do wyjścia Weasley pozostał sam na sam z Potterem.
- Nie wybaczę ci nigdy, że skrzywdziłeś Hermionę! - prawie syczał Harry, co spowodowało przerażenie na twarzy Weasleya.
- Ale Harry, jesteśmy przyjaciółmi!
- Nie wytykaj mi teraz przyjaźni. Sam o niej nie pamiętałeś niszcząc przez tyle lat Hermionę. - po tych słowach Potter wyszedł z domu, a tuż za nim wszyscy pozostali.

- Hermiono, czujesz się lepiej? - zapytała Ginny pijąc w spokoju gorącą kawę w kącie salonu państwa Potter.

- Tak, dziękuję ci. - uśmiechnęła się Hermiona obserwując małego Jamesa i Malfoya, który siedział z chłopcem pod choinką i razem otwierali prezenty.
- Harry pojechał zabrać twoje rzeczy. - wtrąciła rodowłosa. - Nie pozwoli ci wrócić do Rona.
- Nawet nie miałam takiego zamiaru. - westchnęła szatynka.

- Dziękuję za szalik ciociu Hermiono! - wykrzyknął James zakładając swój pierwszy szalik w barwach Gryffindoru.
- Przecież to prezent od Mikołaja! - udawała zaskoczoną Granger.
- Tak naprawdę to ja już od dawna wiem, że Mikołaj nie istnieje. - szepnął konspiracyjnie do blondyna mały Potter.
- Muszę ci się przyznać, że ja także. - powiedział poważnie Draco i obaj zachichotali.
- Też dostałeś taki szalik. Widziałem jak tu jechaliśmy. - powiedział spostrzegawczy chłopak. - Byłeś w Gryffindorze razem z mamą, tatą i ciocią?
- Niestety nie, ale to nie stanowi problemu.
- Ja bym chciał być w Gryffindorze. Ciocia mówi, że na pewno będę.
- Twoja ciocia jest bardzo mądra i wie co mówi.
- A w jakim ty byłeś domu? - zapytał z ciekawością James.
- W Slytherinie. - przyznał blondyn czekając na reakcję chłopca.
- Łał.. naprawdę? Jeszcze nie poznałem nikogo stamtąd. Wszyscy w rodzinie byli Gryfonami, ciocia Luna była w Ravenclaw, a ciocia Hanna, żona wujka Nevilla była Puchonką tak samo jak mama Teddy'ego. Znasz Teddy'ego Lupina? - rozgadał się chłopiec.

- O czym oni tak dyskutują? - odezwał się Harry, który wrócił do domu i zaskoczyła go reakcja syna, który zawsze rzucał się na ojca stęskniony, a tym razem był zbyt pochłonięty rozmową z Malfoy'em.
- O szkole, quidditchu.... Hermionie. - dodała z uśmiechem Ginny.

- Potter, Granger może zatrzymać się u mnie. - zaproponował Malfoy, kiedy został przez chwilę sam na sam z  gospodarzem domu.
Przez chwilę brunet przyglądał mu się podejrzliwie:
- Zostaw nam swój adres. Hermiona sama zdecyduje. - wyjaśnił Potter.
- Dobrze. Będę czekał. Dzięki za zaproszenie. - wyciągnął rękę w stronę Harry'ego,  który odwzajemnił przyjazny gest.
- Dziękuję w imieniu Hermiony.

Minęło kilka dni w przeciągu, których Hermiona postanowiła zostać jednak w domu swoich przyjaciół. Nie czuła się na tyle pewnie by stawać z walizkami pod drzwiami Malfoya, którego co prawda poznała na nowo.
- Hermiono, masz gościa. - powiedziała Ginny wpuszczając do domu blondyna.
- O cześć Draco! - krzyknął James, który latał po domu na swojej dziecięcej miotełce. 
- Witaj, James. Świetnie sobie radzisz. - pochwalił chłopaka Malfoy i przebił mu piątkę.
- James, nie możesz zwracać się do dorosłych po imieniu. - skarciła syna matka.
- Weasley... tzn. Potter jesteśmy kumplami. - powiedział blondyn puszczając oczko do małej kopii Harry'ego. Ginny tylko się zaśmiała i zabrała syna na górę, aby dać Hermionie trochę prywatności.

- Dawno cię nie widziałem. Myślałem, że skorzystasz z zaproszenia. - powiedział lekko rozczarowany mężczyzna.
- Nie chciałam sprawiać ci dłużej problemów swoją osobą.
- Hermiona, przestań. - powiedział poważnie. - Musiałem cię odwiedzić, bo zaczynało mi już brakować twojego towarzystwa. - przyznał szczerze. - No i chciałem ci wręczyć to. - podał dziewczynie niewielkie zawiniątko.
- To dla mnie?
- Prezent. Niestety nie robiony własnoręcznie. - mówił Draco, kiedy Hermiona rozrywała papier. - Są śliczne. Dziękuję. - powiedziała Hermiona na widok szmaragdowego szalika, czapki i rękawiczek.
- I nie waż się więcej wychodzić bez nich. - zagroził dziewczynie blondyn.
- Może wypróbujemy? Na spacerze? - zaproponowała Hermiona.

- Wyglądasz tak... Ślizgońsko... - zauważył chłopak głaszcząc Hermionę po policzku.
- Mam nadzieję, że to był komplement. - zaśmiała się kobieta patrząc w oczy blondyna.
- Nie mogłoby być inaczej.
- Ginny jest niemożliwa. - westchnęła Hermiona.
- Dlaczego? - Malfoy był zaskoczony.
- Sam spójrz. - wskazała palcem nad ich głowy, gdzie zwisał magiczny krzak jemioły.
- Chciała zapędzić tu Pottera. - zgadywał Draco.
- Pocałuj mnie. - powiedziała w końcu szatynka.
- Myślałem, że drugi raz już nie poprosisz. - uśmiechnął się szeroko blondyn i natychmiast pocałował z pasją i uczuciem stojącą przed nim Granger.

- Granger zawróciła mi w głowie.
- Straciłam głowę dla Malfoya. - obojgu kłębiły się w głowach podobne myśli. 


  • moja pierwsza miniaturka na blogu, mam nadzieję, że wyszła nie najgorzej; tak trochę zachowana w panującej atmosferze świąt; ja nie przepadam, ale wam życzę wesołych!
          dziękuję za ponad 100 tys. wyświetleń, jesteście cudowni!
          Katarzyna :*

34 komentarze:

  1. Cudowna miniaturka <3 Wesołych świąt Ci ,życzę.
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna miniaturka,ciekawy pomysł ;)
    Wesołych świąt!;*
    Agata.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniała !!!
    Wesołych Świąt :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Miniaturka super ;)
    Bardzo podobał mi się jej klimat.

    Wesołych Świąt ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialna Miniaturka, oryginalny pomysł i wgl ;3
    Wesołych, Potterowych Świąt ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajna miniaturka. Oryginalna i piękna. Oby takich więcej.
    Wesołych Świąt:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowna. Najbardziej podobało mi się wyjaśnienie jak malfoy skończył jako bezdomny. W sumie nie wpadłabym na takie proste rozwiązanie... Bardzo fajna i lekka miniaturka. Jak na pierwszy raz masz odemnie 6

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyszła świetna, a nie nie najgorzej ^.^ Czekam niecierpliwie na kolejną, albo najlepiej na nowe opowiadanie:)
    Alhena.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapowiada sie niesamowicie *o*

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajna miniaturka ;) To miłe, że o nas pomyślałaś i dodałaś coś w Święta ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetna miniaturka. Jedna z najlepszych, które czytałam na święta. Pozdrawiam i życzę wesołych świąt
    ~Olciak ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Urocza miniaturka

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo sympatyczna miniaturka :) Świetnie mi się ją czytała i mam nadzieję, że będzie takich więcej :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Wyśmienity pomysł!!! Masz genialną wyobraźnię i nawet nie myśl o porzucaniu pisania! Masz już jakiś pomysł na nowe opowiadania? Kiedy możemy się spodziewać?
    Pozdrawiam i życzę duuuużo weny,
    -Reina :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki za miłe słowa; pomysł jest i na pewno go zrealizuję; jeśli jesteś zainteresowana to pojawiła się nowa zakładka dotycząca bohaterów nowego opowiadania, no i mam nadzieję, do nowego roku dodać pierwszy rozdział

      Usuń
  15. Cudowna miniaturka.
    Nie lubię jak Rona się tak zachowuje, bo go wtedy nie lubię.
    Cudowne zakończenie.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  16. Jejku.. Jak.. oryginalnie. :)
    Wspaniała miniaturka :)
    Pozdrawiam, Dramione True Love :D

    OdpowiedzUsuń
  17. CCCCuuuuuudddddddoooooooowwwwwwwnnnnnnnnniiiiiiiiiiiieeeeeee!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. OMG skarbie cudna miniaturka *.*
    awwwwwww sama słodycz <3

    Ależ się wściekłam na Rona ! grrrr ;/ Idealnie zachowali się Harry i Ginny ;)
    Jaaki fajny James! :))

    Ale przede wszystkim główni bohaterowie- przedstawiłaś ich tak faajnie :) Taki kochany Draco i urocza Mionka :D
    Proszę cię napisz kolejną miniaturkę, na pewno będzie genialna !

    Pozdrawiam ciepło ;*
    Sama-Wiesz-Kto

    OdpowiedzUsuń
  19. Poszatkowałaś moją wyobraźnię :D! Dostojny arystokrata w takim stanie? Chyba nie przeskoczę tego :) Ale miniaturka bardzo dobrze napisana, brawa i same plusy za styl i pomysłowość. Oby tak dalej, w ten rytym i deseń bo jest super :) Powodzenia i Pozdrawiam!
    Venetiia N.

    OdpowiedzUsuń
  20. Informuje iż zostałaś nominowana przeze mnie do nagrody Liebster Award
    Informacji szukaj pod linkiem
    http://charlotte-petrova-dramione.blogspot.com/2014/01/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  21. Zostałaś nominowana do Liebster Awards.
    Szczegóły u mnie na www.well-you-are-quite-nice-you-know.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Fajny.
    http://hp-inna-hisoria.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  23. Cudowna miniaturka ! Tak zawsze wyobrażałam sobie Hermionę, jako osobę, która pomaga wszystkim dookoła. Świetnie piszesz !
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie Charly ;)
    je-veux-du-bonheur.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  24. Fajna miniaturka.
    http://hp-inna-hisoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. Bardzo mi się podobał początek. Podejrzewałam, że to może być Malfoy. A Ron mnie wkurzył. Naprawdę zachował się beznadziejnie. Potem jednak wszystko jakoś tak potoczyło się za szybko. Nie twierdzę, że źle, ale według mnie Malfoy nie jest typem człowieka który od razu proponuje komukolwiek wspólne mieszkanie. Ale tak czy inaczej pomysł świetny :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Hejka, mam nadzieję, że wrócisz tu z nowym blogiem albo coś nie wiem. Bo tak jakoś długo już nie ma żadnej informacji od ciebie . Pozdrawiam Tsuki :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Świetna jest ta miniaturka. Taka... pozytywna?
    A Ron to idiota, zawsze to będę powtarzać.
    Twojego bloga też właśnie dzisiaj przeczytałam, jako, że leże w łóżku chora i powiem, że nie mogę się doczekać kolejnych nowości od Ciebie :)
    Pozdrawiam.
    Zapraszam też na prolog mojego Dramione:
    http://malfoy-and-granger.blogspot.com/
    Twoja opinia byłaby dla mnie bardzo ważna.

    OdpowiedzUsuń
  28. Ej a gdzie Dramione ?!

    OdpowiedzUsuń
  29. Gdzie jest dramione?

    OdpowiedzUsuń
  30. Rzadko kiedy komentuję, ponieważ zniknęłam z blogosfery, ale tą miniaturkę muszę ocenić...
    Czytając ją czułam takie dziwne ciepło i rodzinną, świąteczną atmosferę. Przeniosłaś mnie w świat świąt i miałam wrażenie, że stoję sobie nieopodal bohaterów i widzę ich zachowania.
    Masz wielki talent do pisania, naprawdę. Miniaturka była niesamowita, przepełniona rodzinną atmosferą. Aż dało się wyszuć zapach pierniczków.

    Życzę weny,
    Aveline White

    OdpowiedzUsuń
  31. Świetna miniaturka.

    OdpowiedzUsuń
  32. Cudowna, piękna, urocza <3
    Zakochałam się <3

    OdpowiedzUsuń