- Jak się czujesz? - zagadnął widząc jak szatynka otwiera oczy.
- Przeciętnie... wyglądam okropnie. - westchnęła kobieta przyglądając się swojej twarzy w lusterku auta.
- Gotowa na spacer? Nie mogę podjechać bliżej... - poinformował Malfoy parkując samochód na drodze. Domostwo rodziny Weasley'ów znajdowało się na wzgórzu, gdzie ciężko byłoby dojechać nie mając terenowego sprzętu.
- Tak, gotowa. - przytaknęła Hermiona i oboje wysiedli z auta. Kobieta denerwowała się przestępując z nogi na nogę i nerwowo zerkając w stronę domu, którego szczyt wyłaniał się zza ośnieżonego wzgórza.
- Poradzisz sobie. - chciał dodać jej otuchy blondyn. - Wyglądasz świetnie. - dodał zakładając sterczący kosmyk włosów za jej ucho.
- Nie musisz być miły... - westchnęła Hermiona przyglądając się swoim nieosłonionym przed mrozem dłoniom.
- Może chcę? - po tych słowach Granger wzruszyła jedynie ramionami i ruszyła łagodnym zboczem do Nory.
- Co ja najlepszego wyprawiam? - mruczał do siebie blondyn przyglądając się jak szatynka powoli pokonuje odległość dzielącą ją od Weasley'a. - Sam wpycham ją w ramiona rudzielca. Draco, co się z tobą dzieje? Bądź facetem! - karcił się mężczyzna nie spuszczając wzroku z pleców Granger.
- Granger, zaczekaj! Idę z tobą! - krzyknął w końcu blondyn i ruszył w stronę kobiety. Hermiona słysząc jego wołanie rozluźniła się lekko. Potrzebowała teraz jego wparcia, ale bała się poprosić go, żeby podążył za nią do domu jego wroga. Niestety na dźwięk głosu blondyna zbyt szybko się odwróciła co skutkowało poślizgiem i bolesnym upadkiem. - Nic ci się nie stało? - dopytywał Draco pomagając wstać szatynce.
- W porządku, tylko się potłukłam. - Hermiona lekko się skrzywiła otrzepując śnieg z płaszcza. Niestety dłonie miała sine i zimne.
- Dobrze, tym razem spokojnie i powoli. - poinstruował kobietę Draco i chciał ruszać pierwszy lecz Hermiona chwyciła jego dłoń. Zaskoczony zatrzymał się w pół kroku. - Masz lodowate dłonie.
- Zapomniałam rękawiczek... - przyznała Hermiona spuszczając wzrok i czekając na reprymendę.
Draco nie czekając na dalsze tłumaczenia chwycił obie niewielkie dłonie Granger w swoje i potarł je delikatnie. Następnie rzucił na Hermionę czar, który odseparował kobietę od ujemnej temperatury otoczenia.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się szatynka, kiedy chłód przestał do niej docierać.
- Chodźmy. - zdecydował blondyn. Oboje ruszyli w górę zbocza nadal trzymając się za ręce.
- Nie jest mi już zimno... - zauważyła szatynka jednak nie wysunęła dłoni z uścisku Malfoy'a.
- Ale możesz się poślizgnąć. - dodał Draco.
- To fakt. - Hermiona uśmiechnęła się do siebie. W zasadzie dotyk mężczyzny był kojący, dawał jej poczucie bezpieczeństwa i wsparcia.
Malfoy ukradkiem zerkał na zaróżowioną od marszu twarz Hermiony. Nie mógł uwierzyć, że zależało mu na jej szczęściu. Dopiero teraz zrozumiał dlaczego Hermiona postanowiła rozstać się z Ronem. Kochała go. Z miłości wybrała swoje cierpienie zamiast jego. W tym momencie, kiedy blondyn odprowadzał Granger pod drzwi Nory nagle coś do niego dotarło.
- Kocham ją... - wyszeptał, jednak słowa te rozpłynęły się w powietrzu i uleciały z chłodnym zimowym wiatrem, a on mógł jedynie obserwować jak znikają. Tak samo jak postać Granger, która zniknęła chwilę wcześniej za kuchennymi drzwiami.
Draco westchną, oczyścił jeden ze schodków i opadł na niego opierając się o barierkę. Był wykończony i nieszczęśliwie zakochany, a przed nim rozpościerał się przepiękny zimowy krajobraz doliny, który mógł obserwować z samego szczytu wzgórza.
Hermiona delikatnie otworzyła drewniane drzwi, które cicho skrzypnęły. Znów znajdowała się w ukochanym miejscu, które traktowała jak dom. Odwróciła się na chwilę i przez lekko oszronioną szybę obserwowała blondyna. Malfoy przez chwilę stał wpatrując się w nią, wiedziała, że pomimo zmarzliny dostrzega ją. Jego usta poruszyły się nieznacznie, niestety drzwi stanowiły barierę dla dźwięku, który pozostawił po sobie jedynie obłok pary wydobywający się z ust blondyna. Po chwili Draco usiadł na odśnieżonym stopniu i zmierzwił swoje włosy, które wkomponowały się w krajobraz... Kiedy się rozstali poczuła ucisk w sercu, niepokój, że może już nigdy nie poczuć jego uścisku. Zamyślona Hermiona przyglądała się swojej zaróżowionej dłoni, która pamiętała niedawny delikatny dotyk bladej skóry Draco...
- Hermiono?! - rozmyślania dziewczyny przerwało pojawienie się pani Weasley i jej entuzjastyczna reakcja.
- Dzień dobry, Molly. - przywitała się grzecznie Hermiona znikając w matczynym uścisku rudowłosej kobiety.
- A to dopiero niespodzianka?! Siadaj kochana, opowiadaj jak się czujesz. Napijesz się czegoś? Może jesteś głodna? - Molly jak zwykle troskliwie zajmowała się gościem.
- Dziękuję, ale wpadłam tylko z krótką wizytą, myślałam, że zastanę Ronalda. - westchnęła Hermiona.
- Kochaniutka, ależ oczywiście. Ten nieodpowiedzialny i okropny mężczyzna... - mówiła Molly, kiedy jej przerwano.
- Czyli mowa o mnie... - odezwał się głos zza pleców Hermiony, która natychmiast się obróciła.
- Oczywiście, że o tobie! - pani Weasley nie kryła irytacji. Hermiona podejrzewała, że Ron przyznał się do swoich czynów. - Nie tak cię wychowywaliśmy Ronaldzie.... - Molly groziła synowi palcem zupełnie jak za dawnych szkolnych lat. - Żeby robić coś takiego! I to komu? Naszej Hermionie?! - pani Weasley puściły hamulce i krzyczała i sił w płucach na swojego najmłodszego syna. W pewnej chwili zmieniła ton i zwróciła się do szatynki. - Hermiono, czy ktoś z tobą przyjechał?
- Ach, tak. Draco, przywiózł mnie tutaj i pomógł wdrapać się na wzgórze. - Hermiona wyjaśniła obecność obcego mężczyzny na werandzie, któremu rzez kuchenne okno przyglądała się kobieta.
- Malfoy tu jest? - skrzywił się Ron.
- Tak. To on namówił mnie, żebym z tobą porozmawiała. - przyznała Granger.
- Szlachetnie. - warknął rudzielec. - Ale niepotrzebnie przyjechałaś. To był błąd.
- Ronaldzie!! - oburzyła się Molly.
- Matko, czy możesz zostawić nas samych?! - zdenerwował się mężczyzna. Pani Weasley przez chwilę nie ruszała się z miejsca zastanawiając się czy dobrze zrobi zostawiając tak ważną sprawę w rękach syna, ale w końcu musiała dać za wygraną i wycofać się.
- Dobrze, zaniosę coś ciepłego panu Malfoy'owi, bo na tym mrozie nabawi się jakiegoś świństwa. - wyjaśniła Molly. Po drodze na zewnątrz zgarnęła ciepły koc z kanapy w salonie i dwa kupki gorącej herbaty z kuchenki.
Kiedy drewniane drzwi zaskrzypiały młody mężczyzna natychmiast stanął na nogi pewny, że to Granger, która jest jego wybawieniem przed gryzącym mrozem. Jakie było jego zdziwienie, kiedy zamiast młodej czarownicy zobaczył przyjaźnie uśmiechającą się do niego panią Weasley.
- Przyniosłam coś ciepłego do picia. - powiedziała niepewnie wyciągając w jego kierunku rękę z parujących napojem. Draco ochoczo przyjął herbatę i zrobił pierwszy łyk, który rozgrzał go od środka.
- Dziękuję pani bardzo. - skłonił się szarmancko mężczyzna.
- Proszę uprzejmie. Może usiądziemy? - zaproponowała Molly prowadząc blondyna na ławkę. Kiedy oboje przysiedli z kupkami herbaty okryła ich ciepłym kocem, który musiał mieć magiczne właściwości, bo nagle zrobiło się przyjemnie miło.
- Nie powinienem nadużywać pani gościnności... - speszył się Draco.
- Głupstwo. - machnęła ręką Molly. - To przyjemność przebywać w towarzystwie kogoś kto pomaga naszej kochanej Hermionie.
- Ronaldzie, Draco uparł się, że powinnam wysłuchać twojej wersji wydarzeń, chociaż oboje wiemy jakie są fakty. - mówiła szybko Hermiona próbując zachować spokój.
- Nie wierzę, że to on nakłonił cię do przyjazdu.
- Jest tu możesz go zapytać, ale chyba to nie jest najistotniejsze. Jest coś czego nie wiem? - Hermiona przyglądała się uważnie twarzy Weasley'a. Znała go wiele lat i wiedziała, że coś przed nią ukrywa. Wydawał się też żywszy i przytomniejszy niż podczas ich ostatniego spotkania.
- W sumie i tak w końcu się dowiesz. - westchnął rudzielec.
- O czym się dowiem? - zainteresowała się jeszcze bardziej Granger.
- To był Imperius. - w końcu wyrzucił z siebie Ron zakrywając twarz dłońmi. Hermiona przez chwilę milczała zaskoczona, ale po chwili wstała energicznie przewracając krzesło, na którym usiadła.
- Ginny!? - powiedziała podniesionym głosem szatynka na co mężczyzna jedynie pokiwał twierdząco głową.
- Nie powstrzymałem tego, jestem słaby. Ale walczyłem, chciałem walczyć, kiedy zobaczyłem ciebie... - Ron podszedł do Hermiony, chwycił jej twarz w dłonie i mówił patrząc jej prosto w oczy, które tak kochał.
- Ron... - głos szatynki załamywał się.
- Zraniłem ciebie i Harry'ego... - rudzielec przybliżył twarz do twarzy Hermiony tak, że teraz stykali się czołami. - Nie zasługuję na wybaczenie.
- Harry chyba już się z tobą rozmówił? - zapytała Granger odgarniając włosy z twarzy swojego ukochanego i odsłaniając soczystego siniaka.
- Należało mi się. - lekko uśmiechnął się Ron.
- Wybaczam ci Ron. - wyznała w końcu szatynka. - Chciałabym, żebyś dobrze mnie wspominał... - uśmiechnęła się nieśmiało Hermiona.
- Możemy już jechać. - poinformowała Hermiona wychodząc na zewnątrz, tuż za nią podążał Ron.
- Nie zostaniecie na obiedzie? - zmartwiła się pani Weasley.
- Lepiej już pojedziemy, dziękuję za herbatę, koc i rozmowę. - ukłonił się blondyn i ucałował dłoń Molly.
- Cóż za maniery. - zachwyciła się rudowłosa kobieta. - Założę się, że przy stole również masz nienaganne zachowanie. Ja nie mogę oduczyć Ronalda od jedzenia z otwartymi ustami...
- Mamo! - oburzył się Ron.
- Na nas już czas. - przerwała tę niezręczną dla wszystkich sytuację Hermiona. Uściskała Molly, Rona i oddaliła się wraz z blondynem.
- Dziękuję. - powiedziała szczerze Hermiona, kiedy siedzieli już w ciepłym aucie.
- Nic nie zrobiłem. - zapewniał blondyn odpalając silnik.
- Przeciwnie. - nie zgodziła się szatynka i pocałowała w policzek niczego nie spodziewającego się mężczyznę.
- Nareszcie jesteście. - kiedy tylko opuścili samochód stanęli oko w oko z Harry'm i Pansy.
- Jak się czujesz Hermiono? - Harry przytulał czule przyjaciółkę i szeptał jej do ucha pytanie.
- W porządku. Rozmawiałam z Ronem. - również szeptała szatynka.
- Może wejdziemy do środka? - zaproponował w końcu Draco irytując się wylewnym powitaniem tej dwójki.
- Draco, spokojnie. - szepnęła do niego Pansy.
Po chwili wszyscy ogrzewali się przed kominkiem w gabinecie Malfoy'a. Draco siedział za biurkiem i popijał Ognistą Whiskey. Harry siedział na fotelu przed kominkiem i również raczył się zaproponowanym alkoholem. Obie kobiety leżały na kanapie przed paleniskiem. Wszyscy żywo dyskutowali na temat zaistniałej sytuacji do momentu, gdy w gabinecie pojawiła się sekretarka Malfoy'a.
- Panie Malfoy, goście do pana.
- Jestem teraz zajęty. Nikogo nie przyjmuję. - odpowiedział krótko blondyn.
- Ale to ludzie z Ministerstwa. - powiedziała nieśmiało kobieta.
- Ministerstwo? Tutaj? - zdziwił się Draco, a wszyscy obecni patrzyli po sobie zaskoczeni. Kobiety podniosły się do pozycji siedzącej, a panowie odstawili drinki. - W takim razie proszę ich wprowadzić.
- Sami sobie poradzimy. - odezwał się nieprzyjemny głos Piusa Thicknesse'a. Tuż za nim do pomieszczenia weszło trzech mężczyzn, których Harry bez problemu rozpoznał jako swoich współpracowników.
- Czego tutaj szukacie? - odezwał się nieprzyjemnie Draco wstając i wychodząc przybyszom na przeciw.
- Jakie miłe powitanie. - prychnął urzędnik, a jego wzrok spoczął na kobietach.
- O co chodzi Thicknesse? - zapytał Harry stając przed Pansy i Hermioną.
- Mamy nakaz aresztowania. - Pius pomachał dokumentem przed twarzą Pottera.
- Nie pogrywaj ze mną. - ostrzegł brunet i wyszarpną pergamin z dłoni posłańca Ministerstwa Magii.
- Jaki uroiliście sobie powód mojego zatrzymania? - prychnął Draco.
- Tu nie chodzi o ciebie. - powiedział poważnie Harry podając dokument blondynowi.
- Nie o mnie? - zdziwił się Malfoy.
- Pannie Pansy Parkinson zostały postawione zarzuty uchylania się od wykonania wyroku. Oszustwo to obejmuje również pana, panie Malfoy. Niech oczekuje pan na wezwanie na przesłuchanie przed Wizengamotem w sprawie pomocy skazanej za śmierciożerstwo. - wyjaśnił z pełną satysfakcją Pius.
- Pansy jest pod nadzorem lekarskim. To jakieś nieporozumienie. - kłamał bez mrugnięcia okiem Draco. Przerażona Pansy chwyciła Hermionę za dłoń i ściskała ją z całych sił.
- Proszę nie.. - szeptała oszołomiona Pansy.
- Dawlish, odwołaj to całe przedstawienie. - rozkazał Potter.
- Niestety Harry. Rozkaz samego ministra. - wzruszył ramionami mężczyzna.
- Nie możecie zabrać jej do Azkabanu. - Draco stanął na drodze aurorom.
- Odsuń się Malfoy, bo narobisz sobie kłopotów. - warknął Thicknesse. - Zabierajcie ją i wychodzimy. - rozkazał i pierwszy opuścił gabinet.
- Savage co tutaj się dzieje? Dlaczego mnie nie poinformowano o akcji? - zatrzymał jednego z mężczyzn Potter.
- Harry, nie było cię ostatnio w biurze. - mężczyzna odpowiadał wymijająco i podszedł do Pansy, aby ją wyprowadzić.
- Zostaw ją! - krzyknęła Hermiona.
- Puśćcie mnie! Nie pozwólcie im mnie zabrać! Nie do Azkabanu.... - Pansy zaczęła histerycznie płakać.
- Draco, zrób coś... - Hermiona prosiła blondyna.
- Potter to twoi podwładni...
- Wszyscy podlegamy ministrowi....
- Pansy, wyciągniemy cię stamtąd! - zapewniała Hermiona.
- Proszę cię, Hermiono, ja tam nie przeżyję. - chlipała Pansy.
- Jak najszybciej. Wrócisz jak najszybciej. - zapewniała Hermiona, kiedy ich uścisk został zerwany.
- Ej, Potter. - odezwał się dyskretnie Williamson, najstarszy z aurorów. - To był donos prosto do ministra. - Wszyscy spojrzeli po sobie i porozumieli się bez słów. Każdy dobrze wiedział, kto był zdolny do tego typu zagrywek.
- Zaczekajcie! Jadę z wami! - zdecydował Potter. - Muszę natychmiast porozmawiać z Kingsley'em.
- Harry.... - odezwała się Hermiona.
- Zrobię co w mojej mocy. - powiedział z pełną determinacją Harry.
Kiedy Draco i Hermiona zostali sami zapadła niepokojąca cisza. Malfoy analizował po raz kolejny pismo, które skierowano przeciwko Pansy. Dopiero głośniejszy płacz Hermiony przywrócił go do rzeczywistości.
- Granger, spokojnie. Wszystko będzie dobrze. - pocieszał kobietę blondyn. Hermiona wtuliła się w jego tors mocząc mu koszulę.
- Nie znasz Ginny. To dopiero początek. - młoda kobieta nie mogła się uspokoić.
- Ale zdążyłem poznać Pottera. Zrobi wszystko dla osób, które kocha. - wyjaśnił Malfoy.
- Kocha? - Hermiona spojrzała zapłakanym wzrokiem na Draco.
- Nie mów, że nie zauważyłaś... - uniósł lekko brwi w geście zaskoczenia.
- Coś się działo, ale....
- Hermiono... - powiedział spokojnie blondyn. - Zaufaj mi i odpocznij. - powiedział Malfoy i wziął Hermionę na ręce.
- Co robisz?
- Idziemy się zdrzemnąć.
- Wygodnie ci? - zapytał , gdy ułożył Granger na jej łóżku i przykrył miękką kołdrą uprzednio zdejmując jej buty.
- Tak, bardzo. - powiedział smutno kobieta.
- To teraz śpij.
- Nie mogę spać w takiej sytuacji. - pokiwała przecząco głową szatynka, a jej oczach pojawiły się nowe łzy.
- A jeśli zostanę z tobą? - zapytał nagle Draco.
- Mógłbyś?
- Nam obojgu sen dobrze zrobi. - westchnął blondyn i ułożył się na brzegu łóżka. Więcej nie rozmawiali tego dnia. Hermiona usnęła wtulona w blondyna, a on zamknął ją w uścisku swoich ramion. Hermiona wbrew przekonaniom prędko zapadła w sen. Ostatnie godziny były dla niej bardzo emocjonujące. Draco natomiast czuwał nad nią. Przyglądał się jak śpi, jak oddycha spokojnie przez sen. Jak nawiedzają ją nieprzyjemne wizje podczas, których krzywi się nieznacznie. Dopiero, kiedy głaskał ją po głowie i szeptał uspokajająco wracał jej spokój.
- Draco. - szept Hermiony dotarł do uszu blondyna.
- Tak? - mężczyzna pochylił się, aby lepiej ją słyszeć.
- Chciałabym, żebyś napisał dla mnie mogę pożegnalną. - wyszeptała szatynka wlepiając czekoladowe spojrzenie w błękitnych tęczówkach Malfoy'a.
- Pożegnalną?
- Na mój pogrzeb. Chciałabym to usłyszeć.
- Chyba Potter powinien to zrobić. Albo Weasley. - wzbraniał się były Ślizgon.
- Tak, ale ty napisz swoją jedynie dla mnie...
- Dla ciebie... - powtórzył Draco i ucałował Granger w czubek głowy.
- rozdział wyszedł zupełnie inny niż zaplanowałam - zdecydowanie dłuższy, bardziej ckliwy, romantyczny, zaskakujący? mam nadzieję... już wkrótce doczekacie się finału, ale cierpliwości, jeszcze sporo przed nami, wiele się będzie działo... cieszy mnie niezmiernie fakt, że będzie wam brakować tego opowiadania, to znaczy, że zyskało ono prawdziwych czytelników :) tak jak zapewniałam po zakończeniu historii 'I postanowiła umrzeć' chcę zrealizować miniaturki, na które nie miałam do tej pory czasu, a następnie rozpocząć nowe opowiadanie, które ma już ogólny szkielet; wszystko będziecie mogli znaleźć właśnie tutaj, pod tym samym adresem w dodatkowych zakładkach :) pozdrawiam i zachęcam do czytania oraz komentowania