27.08.2013

34. Nowe/stare znajomości

Wczesnym rankiem w jednej z sypialni na poddaszu londyńskiej kamienicy położonej w malowniczej okolicy ogromnego parku rozbrzmiał dźwięk przez wszystkich znienawidzonego budzika.
- Jeszcze tylko pięć minut.... - zamruczała szatynka wyłączając drażniący dźwięk i zapadając w błogi sen, który jak wiadomo jest najgłębszy wczesnym rankiem.

- Hermiono? - dało się dosłyszeć niepewny głos Harry'ego.
- Co jest Haaaaarry? - zapytała przeciągając się leniwie i ziewając Gryfonka.
- Nie chce cię martwić, ale chyba zaspaliśmy... - mówił niepewnie chłopak drapiąc się po głowie i robiąc na niej jeszcze większy bałagan.
- Co takiego?! - krzyknęła dziewczyna natychmiast podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Czego się drzesz? - zamruczała zaspana Ślizgona, którą obudził krzyk współlokatorki. - Potter? Kto pozwolił ci tu wejść? Odwróć się! - rozkazała - Jestem bez makijażu...
W tym czasie Hermiona chcąc uspokoić skołatane nerwy sprawdziła, która faktycznie jest godzina. Niestety Harry miał rację i nie pozostało im wiele czasu do odjazdu szkolnego autobusu.
- Dobra, z drogi Harry! - krzyknęła i wybiegła z pokoju.
- Chyba naprawdę strasznie wyglądasz nad ranem skoro nawet Hermiona uciekła. - zażartował Harry stojąc tyłem do wstającej Ślizgonki. - Jeśli nie chcesz się tak pokazać w szkole to radzę się pospieszyć. - dodał i wyszedł spokojnie z zamiarem obudzenia Nevilla.

- Hej, ludzie wstawać! - Hermiona dobijała się do drzwi sypialni Zabiniego i Malfoya.
- Co się dzieje? - drzwi otworzył zaspany brunet. - O to ty Hermiono...  uśmiechnął się na widok dziewczyny. - Normalnie bym cię uściskał, ale mam ochotę cię udusić. Dlaczego budzisz nas z tak błogiego snu?
- Wybacz, ale zaspaliśmy, jeśli zaraz nie będziemy gotowi to ucieknie nam autobus. - powiedziała Hermiona i pobiegła do łazienki.
- Kurde, kto tam jest? Wylaź! - krzyczała, bo do niedawna wolna łazienka okazała się być zamknięta na cztery spusty.
- Kto pierwszy ten lepszy... - usłyszała tylko drażniący głos współlokatorki.
- Niech ja ją tylko dorwę. - powtarzała wściekła Hermiona.
- Hermiono, wyluzuj... - dobiegło ją ziewanie ze strony Pottera. - Chodź, zjemy coś.
Po kilku minutach w mieszkaniu zaczął się istny armagedon. Kiedy do wszystkich dotarło, że są okropnie spóźnieni, a każda minuta jest na wagę złota dopiero można było zaobserwować prędkość światła w wykonaniu poszczególnych osób.
- Ktoś widział moją szczotkę? - przekrzykiwała tłum Hermiona.
- Myślę, że nic ci już nie pomoże Granger. - znalazł jeszcze czas na uszczypliwości Malfoy.
- Ktoś chce drugie śniadanie? - pytał nad wyraz  spokojny Harry.
- Harry, nie mam czasu.... - mówiła lekko złamana Gryfonka.
- Może ktoś wyciągnąć Greengrass z łazienki? - proponował Zabini. - Muszę za potrzebą..
- Znalazłem szczotkę. - zatryumfował Neville.
- To moja, to moja... - biegła do salonu Hermiona.
- Czy wyglądam wystarczająco mugolsko? - zastanawiał się Malfoy przeglądając się w wielkim lustrze w przedpokoju.
- Błagam Dafne, oddam ci moje złoto z Gringotta tylko wyjdź stamtąd nareszcie. - jęczał przyklejony do drzwi łazienki Zabini.
- Pospieszcie się, bo z tego piszą w prasie porannej to w mieście są korki z powodu jakiegoś wypadku. - mówił nadal spokojny Harry.
- Ty masz jeszcze czas na kawę, prasę i śniadanko? - zajrzał do kuchni Malfoy, który walczył z krawatem.
- W przeciwieństwie do ciebie nie układam włosów przez dwie godziny. - powiedział Potter nawet nie odwracając wzroku od gazety.
- Pewnie, dlatego tak wyglądasz. - prychnął Malfoy i walczył z krawatem w samotności.
- Nareszcie! - wrzasnął Zabini i wbiegł do łazienki potrącając dziewczynę, która opuściła pomieszczenie w stu procentach gotowa do wyjścia.
- Gotowi? Idziemy? - zapytała niewinnie Greengrass.
- Możemy iść, właściwie już powinniśmy być na ulicy. - zauważyła Hermiona spoglądając na zegarek.
- To biegiem. - zdecydował Zabini wypadając z łazienki odświeżony i zadowolony, kierując się prosto na zewnątrz. Za chłopakiem spokojnie wyszedł Harry, lekko poddenerwowany Longbottom, Greengrass przypiłowująca swoje długie paznokcie.
- Malfoy, czekaj. - zatrzymała Ślizgona Gryfonka. - Jedna uwaga.
- Co jest?
- To nie potrzebne. - uśmiechnęła się cwanie i szybkim ruchem zerwała z szyi chłopaka misternie zawiązany krawat.
- Hej, teraz mi to mówisz? Nie mogłaś dwadzieścia minut temu? - oburzył się chłopak zbiegając po schodach jako ostatni i tym samym zamykając ich korowód.
- Nie zauważyłam cię. - westchnęła zbiegając co kilka stopni.
- Nie zauważyłaś? Prawie się o mnie potknęłaś biegnąc po szczotkę, swoją drogą nie wygląda jakbyś ją znalazła. - dogryzł blondyn cały czas trzymając się tuż za Hermioną.
- Nie popadam w samouwielbienie jak ty. - machnęła ręką dziewczyna i już była na ulicy, gdzie czekała reszta.

Podróż minęła dość spokojnie. Oczywiście jako nowe osoby, młodzi czarodzieje wzbudzili nie małą sensację. Początki jednych były łatwe, innych trochę mniej.
- Rozdzielamy się, lekcje mamy w większości oddzielnie. - powiedziała Hermiona rozdając pozostałym plany zajęć. - Spotkamy się wieczorem. I nie zapomnijcie o pracy.
- Niby cały dzień mam tak biegać? - prychnął Malfoy. - Gdyby tak można było się teleportować. - zastanawiał się na głos. Jedna z przechodzących obok uczennic spojrzała się na niego zdezorientowana i natychmiast odeszła. - Chyba to słyszała... - wzruszył ramionami Malfoy i ignorując pozostałych odszedł do swojej klasy.
- Dupek. - oburzyła się Hermiona. - Dobra, to do zobaczenia i trzymam kciuki. - dodała otuchy pozostałym Gryfonka. Sama musiała przyznać, że była lekko poddenerwowana. Właściwie czuła się dokładnie tak samo jak wiele lat temu wraz z mamą przekraczała próg swojej pierwszej szkoły, gdy miała zacząć naukę w pierwszej klasie.
- Hermiono, wszystko dobrze? - zamyślona nie zauważyła, że pozostał przy niej Harry.
- Och, Harry... tak jasne...trochę się stresuję. - uśmiechnęła się niepewnie. - Nie wiem czy mnie polubią.
- Hej...skąd pomysł, że ktoś mógłby cię nie polubić? - chwycił w ramiona przyjaciółkę Harry i tłumaczył jej jak małemu dziecku, że nic złego ją nie spotka w budynku szkoły.
- W Hogwarcie Ron mówił co innego, pamiętasz? - zawahała się szatynka.
- To było dawno i sama wiesz, że się mylił. - tłumaczył Harry. - Głowa do góry! Pójdziesz tam i pokarzesz im na co cię stać.
- Może pokonam jakiego trolla? - zaśmiała się Hermiona.
- Hej, mam nadzieję, że ten przywilej pozostanie tylko nasz?
- Jasne, w razie czego dam znać. - przyjaciele uściskali się i ruszyli w swoich kierunkach.

- Jestem wykończony. - westchnął Draco opadając na ławkę, przy której siedziała Hermiona i w spokoju konsumowała lunch.
- Dlaczego tutaj usiadłeś? - zapytała Hermiona charakterystycznie unosząc brew.
- Zabini zbajerował już kilka mugolek, a Greengrass już znalazła sobie nowego chłopaka... - mówił od niechcenia dłubiąc widelcem w swoim posiłku, który nie wyglądał zbyt efektownie. - A gdzie reszta lwiątek?
- Harry ma omówić treningi, bo dostał się do szkolnej drużyny, a Neville zapisał się do jakiegoś kółka biologicznego. - wyjaśniła pokazując przyjaciół przy innych stolikach.
- Tylko ciebie nigdzie nie chcą? - ironizował blondyn.
- Nie starałam się o żadne dodatkowe zajęcia, chcę mieć więcej czasu dla siebie.
- Hermiona Granger nie chce spędzać w szkole każdej wolnej minuty. Świat stanął na głowie.
- Mam inne plany jak wykorzystać pobyt tutaj. - odparła tajemniczo Hermiona.
- Zapewne nie podzielisz się nimi?
- Jakbyś zgadł. - urwała rozmowę Hermiona i wróciła do czytania biuletynu informacyjnego tutejszej szkoły. Pomimo zapewnień, że nie chce się angażować w życie szkoły, wiedziała, że nie uda jej się tak zupełnie powstrzymać. W najbliższym czasie chciała zgłosić się na przesłuchania do najnowszej sztuki wystawianej tradycyjnie przed balem wiosennym.
- Jesteśmy na siebie skazani. - zawyrokował blondyn.
- Dlaczego niby?
- Nie satysfakcjonuje mnie towarzystwo tych napalonych mugolek, już wolę dręczyć ciebie.
- Dziękuję ci bardzo, ale chyba jednak nie skorzystam. - zdenerwowała się dziewczyna i szybko zebrała swoje rzeczy. W następnej chwili była już na korytarzu zmierzając do swojej szafki.
- Czyżbyś mnie olewała? - usłyszała za sobą głos blondyna.
- I znów zgadłeś. - prychnęła. - Skoro tak wszystko doskonale wiesz to pozwól mi nadal realizować moje olewanie ciebie. - dodała próbując wyminąć Ślizgona.
- Hej, nie tak szybko. Miałaś nam chyba zapewniać rozrywkę?
- Miałam wam pomagać. Nie wyglądasz na potrzebującego, także żegnam. - sprostowała Hermiona i próbowała odejść. Jednak blondyn szybko chwycił ją za ramię powstrzymując przed ucieczką.
- Nie tak szybko.
- Puszczaj.
- To ja zdecyduję, kiedy pozwolę ci odejść.
- Chyba wyraźnie powiedziała, żebyś ją zostawił. - nagle do obojga dotarł silny męski głos. Po tych słowach oboje odwrócili się w kierunki przybysza, a był to wysoki, pewny siebie chłopak, którego spojrzenie nie znosiło sprzeciwu. Hermionie wydawało się, że już go kiedyś widziała jednak nie potrafiła przypomnieć sobie, gdzie mogłoby mieć to miejsce.
- To nasze sprawy, nie wtrącaj się. - powiedział pewnie Draco puszczając jednak dziewczynę.
- Czy on ci się naprzykrza? - nieznajomy zwrócił się bezpośrednio do Hermiony.
- Nie, tzn. poradziłabym sobie, ale dziękuję. - uśmiechnęła się promiennie.
- Nie traktuje się tak kobiet. - przybysz zbliżył się do blondyna.
- Czego ty możesz mnie nauczyć?
- Jeśli nie weźmiesz do serca moich dobrych rad, to pokażę ci jak zbiera się zęby z korytarza. - powiedział powoli i wyraźnie chłopak.
- Grozisz mi? - oburzył się Malfoy. - Plugawy mugolu. - Malfoy zareagował impulsywnie wyciągając z kieszeni różdżkę. Ku zaskoczeniu Hermiony chłopak cofnął się nieznacznie jakby wiedział do czego może służyć magiczny patyk.
- Przepraszam, czy możesz mi pomóc odnaleźć wschodnie skrzydło? - zmieniła temat i zwróciła na siebie uwagę chłopaka Hermiona.
- Oczywiście, chodźmy od razu, bo za chwilę skończy się przerwa. - odpowiedział chłopak i oboje ruszyli korytarzem zostawiając zdenerwowanego Malfoya samego.

- Dziękuję, że mi pomogłeś. I przepraszam za kolegę. - powiedziała Hermiona.
- Nie ma za co. To jakiś dupek. Chyba jesteście nowi, bo wcześniej was tu nie widziałem? - zapytał.
- Przyjechaliśmy na wymianę międzyszkolną, ja i jeszcze kilka osób.
- Jest więcej takich jak wy? - zapytał niepewnie.
- Sześcioro, ale co masz na myśli mówiąc takich jak my? - przeraziła się delikatnie Hermiona.
- Przepraszam jeśli źle to zabrzmiało. Po prostu ten twój kolega...
- To nie jest mój kolega. Ale masz rację jest trochę dziwny, jakby żyje w swoim świecie. - dodała szeptem dziewczyna.
- Dotarliśmy. - zmienił temat chłopak.
- Och, to tutaj? Dziękuję ci bardzo.
- Nie ma za co... właściwie to jak masz na imię? - zapytał nieśmiało.
- Hermiona... a ty?
- Dudley....
- Dudley?.... - powtórzyła Hermiona zamyślona.
-Tak, coś nie tak? - dopytywał chłopak.
- Nie wszystko w porządku, po prostu kuzyn mojego przyjaciela... - zaczęła tłumaczyć się szatynka, jednak zaniechała wyjaśnień po chwili - ...zresztą nie ważne. Miło było cię poznać.
- Ciebie również. Do zobaczenia Hermiono.

Reszta dnia minęła Hermionie bez większych rewelacji. Kiedy opuszczała szkołę była cała w skowronkach z powodu dość udanego dnia dotychczas oraz zbliżającej się perspektywy spędzenia trochę czasu w gabinecie dentystycznym swoich rodziców. Za zorganizowanie tego rodzaju pracy była McGonagall wdzięczna z całego serca. Po lekcjach Hermiona miała jeszcze chwilkę, żeby zjeść szybki obiad i przebrać się w coś bardziej odpowiedniego do pracy. W końcu jej stanowisko sekretarki zobowiązywało do minimalnej biznesowej elegancji. W tym celu szatynka spięła swoje loki w eleganckiego aczkolwiek nie zbyt wyszukanego koka, założyła jeansy, marynarkę i wysokie obcasy.

Drogę do gabinetu młoda kobieta pokonała prawie biegnąc i to nie dlatego, że była spóźniona lecz z chęci zobaczenia w końcu swoich rodziców. Tuż przy kamienicy miała małe zderzenie z... całkiem przystojnym chłopakiem.
- Och, wybacz. Nie zauważyłem cię. - powiedział na swoje usprawiedliwienie i pomógł pozbierać się Hermionie z chodnika.
- Nic nie szkodzi, to też moja wina. Wybacz, ale się bardzo spieszę. - powiedziała dziewczyna i szybko odeszła, gdyż jej myśli zaprzątało jedynie rychłe spotkanie z rodzicami.

Po przekroczeniu progu gabinetu do jej nozdrzy dostał się doskonale jej znany od dzieciństwa zapach sterylnie czystych narzędzi, być może również strachu unoszącego się dookoła.
- Witam kochanie. Ty zapewne jesteś Hermiona. - przywitała się kobieta wychodząca z gabinetu. Hermionie oczy zaświeciły się radośnie.
- Tak to ja. Mam tutaj pracować. - powiedziała grzecznie.
- Świetnie. Ja jestem Monika. Natkniesz się zapewne nie raz na mojego męża Wendella. Mam nadzieję, że nie wprawi cię w zakłopotanie swoimi specyficznymi żartami.
- Jestem pewna, że będzie nam się doskonale współpracować.
- Rzadko można spotkać taki zapał do pracy u młodych osób. Ale nie będziemy cię za bardzo wykorzystywać.

Praca w gabinecie okazała się być przyjemniejsza i bardziej różnorodna niż mogła sobie wyobrażać. Prócz odbierania telefonów i umawiania pacjentów na wizyty zabawiała dzieci przybyłe do dentysty, ucinała sobie pogawędki z matką i ojcem, kręciła się w pobliżu podlewając krzewy. Tych kilka godzin pracy minęło Hermionie w zastraszającym tempie, nawet nie zauważyła, kiedy jej czas pracy dobiegł końca.
- Hermiono? - usłyszała głos mężczyzny.
- Tutaj jestem. - powiedziała głośno kończą układanie kart pacjentów przyjętych tego dnia.
- Jeszcze pracujesz? Odłóż to już i zmykaj do domu. W recepcji czeka na ciebie młody mężczyzna.
- Jeszcze kilka minut. - chciała skończyć pracę dziewczyna.
- Nie ma mowy. - powiedział stomatolog - Nie każ kawalerowi czekać.
- Już uciekam. - zaśmiała się Hermiona.
- To rozumiem. Jutro mi wszystko opowiesz. - zaśmiał się mężczyzna wychodząc z Hermioną z gabinetu. - A ty kawalerze zaopiekuj się naszą Hermioną.
- Oczywiście. - przytaknął Harry uśmiechając się do rozpromienionej przyjaciółki.

- Nawet nie pytam jak minął dzień, bo widać, że znakomicie. - powiedział Harry.
- Dokładnie tak. - Hermiona była cała w skowronkach.
- Mogę ci jedynie polepszyć humor. - zakomunikował Gryfon.
- Zamieniam się w słuch.
- Zorganizowałem ci oddzielną sypialnię. Nie musisz użerać się z Greengrass.
- Co? Jak? - pytała z niedowierzaniem Hermiona.
- Zorganizowałem różdżkę. - powiedział chytrze Potter.
- Harry....! Przecież jeśli McGonagall się dowie to wszyscy oberwiemy. - martwiła się dziewczyna.
- O ile się dowie. - poprawił przyjaciółkę Harry. - Nie martw się. Zobaczysz, że wszystko będzie okej.
- Sama nie wiem.
- Chcesz mieszkać z tą groupies Malfoya? - zapytał Harry.
- Jasne, że nie.
- No to załatwione. Idziemy przenieść twoje rzeczy.

W mieszkaniu Hermiona była wdzięczna Harry'emu za jego pomysłowość bardziej niż można byłoby przypuszczać. W dotychczas wspólnej sypialni dziewcząt przebywała Ślizgonka ze swoim chłopakiem. Wydawali się być sobą nad wyraz zajęci. Praktycznie nie zauważyli, że w pomieszczeniu pojawił się ktoś trzeci. Hermiona jak najszybciej zabrała swoje rzeczy i ulokowała je w nowym, magicznie wciśniętym pomiędzy drzwi dwóch innych sypialni pokoju.
- Harry masz jeszcze tę różdżkę? - zapytała niepewnie.
- Jasne. Coś nie tak?
- Nie wszystko w porządku. Tylko, tak sobie pomyślałam, że skoro już i tak łamiemy zasady to może dałoby się wcisnąć tu dyskretnie niewielką łazienkę? - zapytała przymilnie Hermiona.
- Nie ma sprawy. Ale wiesz, będziesz musiała poradzić sobie z tym sama, bo obiecałem odebrać Neville'a z pracy, rozumiesz, gubi się komunikacji miejskiej. - wyjaśnił Harry.
- Oczywiście, dam radę. - przytaknęła Hermiona na znak, że rozumie. - Potrzebuję tylko różdżki.
- Zostawiam ci ją i uciekam. Jakieś specjalne zamówienia? Po drodze zrobimy zakupy.
- Właściwie to niczego specjalnego nie potrzebuję.
- Rozumiem. Miłej zabawy. - uśmiechnął się chłopak i zamykając drzwi nowej sypialni przyjaciółki pozostawił ją samą z nieograniczonymi możliwościami.
- Dzięki Ron... - powiedziała jeszcze do siebie Gryfonka obracając w dłoniach różdżkę, którą poznałaby wszędzie.

  • nowy rozdział jest zgodnie z planem, wyrobiłam się z publikacją jeszcze przed północą; wyszedł mi niezbyt długi, ale to dlatego, że z komputerem dzieje mi się coś niedobrego i przez większość dnia nie byłam w stanie zasiąść do rozdziału, dopiero na wieczór coś się zmieniło; po komentarzach pod ostatnim rozdziałem widzę, że jednak ktoś jeszcze pozostał zainteresowany dalszą częścią historii; chciałabym zaznaczyć, że postać Dudley'a pojawiająca się w opowiadaniu w moich oczach wygląda zupełnie inaczej niż w kanonicznej wersji - w końcu każdy miał szansę na zmianę (link)
         Katarzyna

18 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział :) ten projekt zapowiada się bardzo ciekawie :) Już się nie mogę doczekać, co dalej :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Harry to wzorowy przyjaciel, jest taki fajny dla Miony <3. Ciekawi mnie, co będzie dalej z Dudley'em. Mam nadzieję, że 1. września dodasz kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny rozdzial, tylko mega krotki ! ja jak zwykle nie moge sie doczekac nastepnego, wiec zycze duzo weny i zebys sie w koncu bardziej rozpisala ;)))
    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny rozdział ;> Powaliła mnie końcówka z tą różdżką od Rona - świetny pomysł! Co do Dudley'a to jestem ciekawa czy Harry się o tym dowie :p Czekam na więcej ! ^^
    Puchonka ;>

    ZAPRASZAM DO MNIE.

    OdpowiedzUsuń
  6. No prosze i nawet dudley się znalazł ;p
    Ciekawe co to był za przystojny chlopak na ktorego wpadla Hermiona ??
    Dobre,dobre bardzo dobre ;]
    pozdrawiam i czekjam na kolejny ;)
    ~Anka

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialnie :D Pomysł by w kręcić Dudley'a jest wyśmienity i mam nadzieję, że rozwiniesz jakoś ten wątek. Ciekawie się czyta o tych magicznych bohaterach w mugolskim świecie i czekam złakniona na więcej :) pozdr!

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny świetny świetny :D Inaczej Twojego bloga nie umiem nazwać :D

    Życzę dużo weny i wytrwałości :)

    /Mionka Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  9. Pierwsza reakcja... COOO?
    Druga... DUDLEY? WTF?
    Trzecia... Może być ciekawie :D Zobaczymy jak sobie poradzisz z tą postacią :)

    A tak ogólnie na plus, ale mam jedno pytanko. Skoro nie mogli mieć różdzek to skąd miał ją Malfoy?
    A potem było to z Harrym, więc może też ją jakoś przemycił. No ale swoją przecież oddał McGonagall, o ile dobrze pamiętam, więc musiał ją komuś krótko mówiąc...gwizdnąć.

    OdpowiedzUsuń
  10. to prawda bohaterowie oddawali różdżki McGonagall jednak po pewnych modyfikacjach zostały one im zwrócone; co do różdżki, którą Harry wręczył Hermionie - z delikatnej aluzji na koniec można było wywnioskować, że pomógł im Ron...

    OdpowiedzUsuń
  11. Dudley... To już wiem, czemu tak zareagował na różdżkę... ^^ Ciekawe co by się stało, gdyby wpadł na Harry'ego xd Na przykład taka sytuacja : Hermiona rozmawia z Harrym, przechodzi Dudley i wita się z Hermioną, a ona odpowiada "Cześć Dudley" na to Harry na niego patrzy, a Dudley rozpoznaje Harry'ego xd Byłoby zabawnie ^^
    Fajny rozdział, szczególnie poranna bieganina :D
    Nie mogę doczekać się nowego :D
    xoxo,
    patkaza ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Boskie ! Nie wiem co planujesz dalej ale fajnie by było gdyby drako i hermiona byli razem i on by ją uratował ale zobaczymy jak rozwiniesz akcje nie mogę się już doczekać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę, naprawdę przepraszam, że zwracam uwagę, ale BŁAGAM! Po prostu nie mogę patrzeć, jak ktoś pisze D R A K O. Draco, proszę! Może jestem czepialska, ale taka już moja natura :)

      Usuń
  13. O kurczaki, proszę proszę, Dudley.. :D
    Tego się nie spodziewałam, zaskakujesz mnie ;)
    Rozdział c u d o w n y.
    Jestem ciekawa jak dalej będzie wyglądała dalsza relacja Draco-Hermiona :3
    Mam nadzieję, że wkrótce będą razem :D
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie spodziewałam się Dudleya w szkole. W twoim opowiadaniu nie można niczego przewidzieć. Tak samo było z różdżką Rona. Biorę się za następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przyznam, że dawno tu nie zaglądałam. Rozdział jest genialny, wątek z Dudleyem jest bardzo zmyślny. Zapraszam na bowszystkocodobre.blogspot.com. No i życze ci weny ;)

    OdpowiedzUsuń